Nadszedł wreszcie ten dzień, kiedy nie narzekam na polski kryminał! Cud, święto, data do odnotowania w kalendarzu. Sięgnęłam po debiutancką powieść o zbrodni i jestem zadowolona z lektury na tyle, że już kupiłam kolejną książkę autorki. To się tak rzadko zdarza, że może posłużyć za całą rekomendację. Żar to wielowątkowa historia rozpoczynająca się od pewnego traumatycznego doświadczenia w życiu piętnastoletniej Leny. Jej pierwsza miłość, chłopak z sąsiedztwa, z którymi przyjaźni się od lat, odbiera sobie życie w opuszczonym domu uważanym przez miejscowych za siedlisko zła. Teraz, ponad dwadzieścia lat później, Lena Potocka jest już dorosłą kobietą; matką samodzielnie wychowującą siedemnastoletniego Jaśka. Rok temu wróciła do rodzinnej wioski, osiadając w domu odziedziczonym po zmarłych rodzicach. Sprawy z przeszłości jakoś udało jej się zepchnąć na margines, ale kruchy spokój rujnuje pewna impreza, z której jej nastoletni syn nie wraca. Jasiek zaginął, a w przerażającym opuszczonym domu znaleziono zwłoki młodej dziewczyny, która popełniła samobójstwo zupełnie tak jak pierwszy ukochany Leny. Czy te sprawy jakoś się ze sobą łączą? Aspirant Jakub Zommer próbuje odpowiedzieć na to pytanie, mimo że został odsunięty od śledztwa. Drążenie w przeszłości uwalnia demony, a sekrety mieszkańców Górska zaczynają powoli wychodzić na jaw.
Nie będę ukrywać, że sięgając po Żar nie spodziewałam się wiele. Wiedziałam, że książka zbiera dobre recenzje, wygrała nawet plebiscyt LC na najlepszy debiut zeszłego roku, ale i to mnie nie uspokoiło, ponieważ tyle razy rozczarowałam się szeroko promowanymi kryminałami z rodzimego podwórka, że nie miałam wielkich nadziei na udaną lekturę. Jak dobrze było się pomylić! Swoją debiutancką powieścią Weronika Mathia udowadnia, że potrafi pisać oraz tworzyć ciekawe intrygi kryminalne. Początek jest bardzo angażujący i dynamiczny, dzięki czemu praktycznie od razu wciągnęłam się w historię, rozmyślając o nastoletniej Lenie i tragedii jaka naznaczyła jej dalsze życie. Dlaczego młody, wydawałoby się szczęśliwy, chłopak odbiera sobie życie? I to jeszcze tuż po tym co zaszło między nim a Leną? Co takiego wydarzyło się na imprezie dwadzieścia lat później? Czy Jasiek ma coś wspólnego ze śmiercią dziewczyny odnalezionej w „nawiedzonym” domu? Przeróżne pytania nie opuszczały mnie w trakcie lektury, sprawiając, że czytałam z dużym zainteresowaniem.
Autorka podrzuca czytelnikowi różne informacje o postaciach, co sprzyja stawianiu hipotez i próbie rozwikłania intrygi. Akcja rozgrywa się w dwóch planach czasowych, ponieważ śledzimy aktualnie prowadzone poszukiwania syna Leny oraz wątek związany ze śmiercią nastoletniej Kasi, ale także obserwujemy wydarzenia z młodości głównej bohaterki, główkując jaki wpływ mają na to, co dzieje się obecnie. Często przy wykorzystaniu takiego zabiegu widać, że autor lepiej radzi sobie z opisywaniem teraźniejszości lub przeszłości, ale w tym przypadku nie ma tego podziału. Moim zdaniem Mathia dobrze odnalazła się zarówno w kreowaniu bieżącej intrygi, jak i retrospektywnych fragmentach. Odgadłam, kto jest mordercą, chociaż nie powiązałam ze sobą wszystkich zdarzeń we właściwy sposób i motyw pozostawał zagadką dopóki autorka nie zdecydowała się go ujawnić. Być może niektóre podpowiedzi były zbyt oczywiste, dlatego tak szybko wiedziałam, kto stoi za tym wszystkim, ale na to przymykam oko, ponieważ debiut rządzi się trochę innymi prawami niż powieść osoby mającej doświadczenie w pisaniu.
Podobała mi się także charakterystyka mieszkańców tworzących społeczność niewielkiego Górska oraz okolicznych miejscowości. W dzisiejszych czasach wcale nie musi tak być, że ludzie mieszkający w jednej wsi doskonale się znają, ciągle na siebie wpadają i obowiązkowo zawzięcie plotkują. Cieszę się, że autorka nie poszła na łatwiznę, czyli nie skorzystała z popychania fabuły w ten sposób, że ktoś coś podejrzał, ktoś usłyszał, a ktoś inny jeszcze pamiętał plotkę, że coś tam. W tej powieści bohaterowie szukają dowodów, zastanawiają się, rozmawiają z innymi, wiedząc, że tak naprawdę wcale nie znają swojego sąsiada i nie mają pojęcia, kim jest osoba mieszkająca na końcu wioski. Największe zastrzeżenie mam do zakończenia, które wprawdzie rozwiązuje wszystkie wątki, bo tajemnice wychodzą na jaw, tożsamość mordercy również, ale pozostawia niedosyt, ponieważ zupełnie nie wiadomo jak niektóre postaci reagują na te rewelacje. Wydarzenia naprawdę zmieniają życie protagonistów, a czytelnik nie dostaje nawet jednego zdania komentarza jak oni sobie z tym radzą. Ta sfera prywatna bohaterów po prostu urywa się w pewnym momencie i nie wiadomo jak dalej potoczą się ich losy. Niemniej Żar to udany kryminalny debiut. Mam nadzieje, że Szept okaże się równie dobrą, a może nawet lepszą powieścią.
Ocena: 4.5 / 5
No i zainteresowała :) Na tyle, że zajrzałam na LC, żeby sprawdzić, czy to może jakaś seria i będzie szansa na wyjaśnienie wątków w kolejnych częściach. Zerknęłam też na recenzje, a ja zawsze zerkam tylko na negatywne ;) Co uważasz o opisach otoczenia albo budynków? Faktycznie takie długie (i zbędne)?
OdpowiedzUsuńNiestety chyba nie jest to seria z tego, co widziałam. Też czytam głównie negatywne :) Nie, w ogóle nie powiedziałabym, że w tej książce są jakieś długie czy zbędne opisy. To jest nieco ponad trzysta stron, więc nie ma miejsca na jakieś zbędne opisy. Bardzo nie lubię jak autorzy zapominają o tym, żeby opisać co wokół bohatera się znajduje, w jakim miejscu on przebywa tylko akcja, akcja, akcja, więc dla mnie spory plus, że autorka nie zapomniała o tym tle.
UsuńDo tej pory nie słyszałam o tej książce. A że lubię historie osadzone w małych w małych miejscowościach/społecznościach, więc jest szansa, że przeczytam.
OdpowiedzUsuńNatalia.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń