Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 480
Sięgając po tę książkę
nie spodziewałam się tak pięknie opowiedzianej rodzinnej historii. Wyobrażałam
sobie, że Matka ryżu to powieść
podobna do wielu innych obyczajowych opowiastek, a wyróżniającym elementem jest
jedynie egzotyczne miejsce akcji. Autorka kompletnie mnie zaskoczyła, kreując
świat pełen barw, zapachów i przede wszystkim ludzkich emocji, mających ogromny
wpływ na życie bohaterów.
Historia
rozpoczyna się w małej cejlońskiej wiosce, w której czternastoletnia Lakszmi
poślubia znacznie starszego od siebie Aję. Następnego dnia wraz z mężem
wyjeżdża na Malaje, nie wiedząc, że już nigdy nie spotka się z matką i nie
zobaczy rodzinnych stron. W przeciągu kilku lat w życiu małżonków pojawiają się
dzieci, a Lakszmi zrobi wszystko by zapewnić im dobre wychowanie i godną
przyszłość. Kobieta sama musi dbać o dom i martwić się o finanse, ponieważ Aja pracuje
jako skromny urzędnik, a przez swoją powolność i otępiałość nie ma szans na
awans.
Czytelnik
towarzyszy bohaterom niemal przez całe ich życie. Obserwuje jak dorastają
dzieci Lakszmi, jakich wyborów dokonują i jakie stosunki łączą je z pozostałymi
członkami rodziny. Tłem dla tej
opowieści jest historia Malajów (obecnie Malezja), w której dramatycznie
zapisały się wydarzenia II wojny światowej i japońskiej okupacji. Kraj ten,
zamieszkany przez wiele narodowości jest prawdziwą mieszanką kultury i
obyczajów. Dzięki autorce poznajemy egzotyczny świat, pełen tradycji, magii i
tajemniczych rytuałów.
Matka ryżu
to książka, w której akcja toczy się dość niespiesznie przez większą część
opowieści. Mimo tego nie odczuwałam znudzenia, a opisy zwykłych domowych
czynności stają się interesujące głównie ze względu na język, jakim posłużyła
się Rani Manicka. Piękny, poetycki styl, pełen emocji oddaje bogactwo hinduskiej
kuchni i surowość obyczajów. W powieści nie brak także tragicznych wydarzeń,
które na zawsze odmienią losy rodziny, ale w większej części jest to historia
ludzkiego życia, pełnego małych radości i przytłaczających porażek.
Interesujący
jest także sposób narracji – od początku wiadomo, że każdy z bohaterów opowiada
swoją historię. Z tego względu często pojawiają się wybiegi w przyszłość,
zdradzające jak ułożą się losy potoków Lakszmi i Ai. Dopiero pod koniec autorka
ujawnia, kim jest tajemniczy słuchacz. Dzięki zamieszczonemu drzewu
genealogicznemu, można domyślić się, o kogo chodzi znacznie wcześniej, ale
zapewniam, że losy tej postaci są zaskakujące i zupełnie nieprzewidywalne.
Na
uwagę zasługują dopracowane portrety psychologiczne postaci. W tej historii nie
ma wyłącznie czarnych charakterów lub jedynie sprawiedliwych bohaterów.
Przeplatają się z sobą wszelkie odcienie szarości, składające się na życie
każdego człowieka. Dzięki temu w trakcie lektury zżyłam się z samodzielną i
zdeterminowaną Lakszmi, dorastającą w cieniu sióstr Lalitą oraz poczciwym
Dżejanem. Matka ryżu to historia o
straconych marzeniach, zaprzepaszczonych szansach i wydarzeniach, odciskających
piętno na wszystkich członkach rodziny. Mimo tego, nie jest to opowieść
pesymistyczna. Określiłabym ją, jako nostalgiczny zapis wspomnień i próbę
uchwycenia atmosfery minionych lat. Zakończenie daje nadzieję, że po latach
cierpień nadejdzie czas spokoju i dostatku. I choć wielu bohaterów już odeszło,
to ich historia przetrwa w opowieściach kolejnych pokoleń.
Rani
Manicka posiada dar, pozwalający ubierać w piękne i szczere słowa każde
wydarzenie i każdą myśl. Matka ryżu
to książka pod każdym względem wyjątkowa, która z pewnością na długo zapadnie
mi w pamięć.
Ocena: 6 / 6