Wydawnictwo: Muza
Liczna stron: 480
Pierwsze wydanie: 2013
Polska premiera: 2014
Zdecydowałam się na lekturę tej
książki bez uprzedniego czytania opisu fabuły. Stwierdziłam, że skoro znam
trylogię o zombiakach autorstwa Manela Loureiro to mniej więcej wiem, czego się
spodziewać po jego twórczości. Na temat Ostatniego
pasażera wiedziałam tylko tyle, że jest to horror o nawiedzonym statku. Uznałam,
że nie potrzebuję więcej informacji i ochoczo zabrałam się za lekturę,
spodziewając się wciągającej historii o zaginionym wycieczkowcu oraz
zamieszkujących go upiorach. Muszę przyznać, że powieść zaczęła się świetnie.
Autor szybko zawiązał akcję, przenosząc czytelnika do sierpnia 1939 roku, kiedy
to niewielki angielski węglowiec odnajduje na środku oceanu majestatyczny
transatlantyk „Valkirie”. Grupka marynarzy wysłana do zbadania statku odkrywa,
że nie ma na nim żywej duszy, choć wszystko wygląda tak jakby ludzie zniknęli z
pokładu zaledwie przed paroma minutami. W jadalni czekają suto zastawione stoły
pełne świeżego jedzenia, a pokoje są rozświetlone i uporządkowane. Mężczyźni
przeszukują „Valkirie”, jednak znajdują tylko malutkie żydowskie dziecko, które
wydaje się być jedynym pasażerem.