19 sierpnia 2024

Wszystko dobrze - Mona Awad

 

Wydawnictwo: Poznańskie
Liczba stron: 448
Pierwsze wydanie: 2021
Polska premiera: 2024

Miranda Fitch ma trzydzieści siedem lat, ale ciało schorowanej staruszki. Była aktorką teatralną stojącą u szczytu sławy, kiedy jeden niefortunny upadek przekreślił jej karierę. Kobieta spadła ze sceny, doznając urazu biodra oraz pleców. Przeszła operację, szereg zabiegów fizjoterapeutycznych, mniej lub bardziej konwencjonalne terapie, ale to nie pomogło. Musiała pożegnać się ze sceną, zapomnieć o karierze aktorskiej, jej małżeństwo również nie przetrwało. Miranda ciągle odczuwa ogromny ból, nie jest w stanie ani długo siedzieć, ani stać. Znalazła zatrudnienie jako reżyserka w teatrze uniwersyteckim, jednak to zajęcie nie daje jej satysfakcji. Jest rozgoryczona roszczeniową postawą studentów, dziekanem patrzącym jej na ręce i nakazującym podlizywanie się rodzicom sponsorującym teatr, ale nade wszystko ma dość swojego ciała. Bohaterka stała się zgorzkniała, złośliwa, w zasadzie niezdolna do normalnego życia. Pewnego wieczoru wybiera się do pubu i spotyka trzech przedziwnych mężczyzn. Do końca nie wie czy te postaci są prawdziwe, czy to wynik halucynacji spowodowanych pomieszaniem leków przeciwbólowych z alkoholem, ale po tym spotkaniu w jej ciele zachodzą zmiany. Miranda stopniowo odzyskuje sprawność, zaczyna czuć się coraz lepiej. Jaką cenę przyjdzie jej zapłacić za tę nagłą odmianę losu?

Do sięgnięcia po książkę skłoniła mnie informacja o tym, że bohaterka cierpi na chroniczny ból. Nie przypominam sobie, żebym wcześniej czytała tego typu historię, więc pomyślałam, że to może być oryginalna, a przy okazji pouczająca lektura. Nie myliłam się, chociaż to zupełnie inna opowieść niż przewidywałam. Autorka łączy ze sobą dwa, zupełnie różne porządki, jakby dwa oblicza bohaterki. Jedno związane jest ze sferą fizyczną i wszelkimi dolegliwościami, na które cierpi Miranda. Jestem pod wielkim wrażeniem jak jednocześnie poetycko, ale przekonująco autorka nakreśliła stan kobiety nieustająco odczuwającej ból. Te wszystkie opisy promieniującego kłucia, gorąca rozlewającego się po ciele, sztywności kończyn i niemożności znalezienia wygodnej pozycji, wywarły na mnie ogromne wrażenie. Od razu zrozumiałam, dlaczego Miranda jest zgorzkniała i ze złością reaguje na uwagi innych ludzi. Jak tryskać optymizmem, kiedy najprostszy ruch sprawia ból? Jak nie być zazdrosną o dużo sprawniejszą koleżankę czy studentów, z których wprost bije młodość, energia i zdrowie? Jak pogodzić się z tym, że wszystko zostało stracone z powodu jednego głupiego upadku? Nie znam odpowiedzi na te pytania, ale z łatwością wniknęłam w psychikę bohaterki, która wciąż żyje przeszłością i cierpi z powodu tego, co ją spotkało.

Drugi wątek i niejako drugie oblicze Mirandy związane jest z aktorstwem. Kobieta ma za zadanie wyreżyserować studenckie przedstawienie, którego premiera zwieńczy semestr. Czytelnik towarzyszy jej od momentu, kiedy pierwszy raz oznajmia podopiecznym jaką sztukę będą wystawiać, poprzez próby, aż do premiery, będącej wielkim finałem całej powieści. Ten wątek też mnie mocno ciekawił, ponieważ pokazuje, co Miranda mogłaby osiągnąć, gdyby nie jej problemy zdrowotne. Kobieta jest absolutnie zakochana w teatrze, żyje sztuką, nad którą pracuje i widać, że jest stworzona do aktorstwa. Jest w stanie doskonale opisać co bohaterowie czują, jakie emocje przeżywają, bezbłędnie instruuje studentów, sprawiając, że nawet ci mniej utalentowani wyróżniają się na scenie. Oczywiście w kobiecie zachodzi pewna przemiana i jej nastawienie do pracy również ulega zmianie, ale nie mogę zdradzić zbyt wiele. W każdym razie ten wątek jest również bardzo dobrze poprowadzony, mimo że pojawiają się w nim elementy realizmu magicznego, za którym nie przepadam. Są takie fragmenty, w których nie wiadomo czy bohaterka naprawdę przeżyła to, co zostało opisane, czy może to jedynie jakieś jej fantazje, a może prawdziwie magiczne działanie? Nie wiadomo, a przynajmniej ja tego nie rozszyfrowałam do końca.

Zazwyczaj nie lubię kiedy do powieści wkrada się oniryczna atmosfera utkana z opisów snów i jakichś przywidzeń nękających wrażliwych artystów, ale tutaj mi to nie przeszkadzało. Jest sporo fragmentów, w których do końca nie wiedziałam, co dzieje się z Mirandą, jednak to mi pasowało do atmosfery tej powieści i uważam, że autorka ma ciekawy sposób pisania. Poza tym niektóre sceny zawierają nieco grozy i sugestii, że może jakieś diabelskie siły mieszają w życiu bohaterów, co dla mnie stanowiło dodatkowy plus. Nie jestem do końca usatysfakcjonowana zakończeniem, bo wolałabym, żeby bardziej jednoznacznie potoczyły się losy postaci, ale to jest w zasadzie jedyny mój zarzut. Polecam przeczytać Wszystko dobrze, a sama rozejrzę się za innymi powieściami Mony Awad.

Ocena: 4.5 / 6

8 komentarzy:

  1. Przyznam, że ta oniryczna warstwa mnie zaintrygowała. Mam tę książkę na swojej półce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kompletnie nie kojarzę tej książki, nigdzie mi nie mignęła albo totalnie o tym zapomniałam. Jestem zainteresowana i pomysłem na fabułę, i jej przedstawieniem. Całkiem niedawno (albo inaczej: od niedawna mam tak często) mam rozkminki na temat dolegliwości bólowych starszych kobiet, które siedzą w poczekalniach. Wyśmiewane, że tylko siedzą, narzekają i licytują się, którą bardziej boli. A może faktycznie boli? Zdrowy myśli, że łyknie apap i mu przejdzie, a chory czuje ból cały czas. Zmienia się cała perspektywa takiej osoby - tak jak u bohaterki tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona nie była jakoś szeroko promowana. Widziałam ją na stories u jednej osoby, która pisała, że ma covid i wszystko ją boli od kilku dni, dzięki czemu doskonale rozumie bohaterkę. I to zwróciło moją uwagę. Właśnie tu jest ciekawy wątek z tymi dolegliwościami, bo np. fizjoterapeuta Mirandy uważa, że już dawno powinno przestać ją boleć, że to tylko w głowie siedzi ból, a ona się zarzeka, że wszystko, co odczuwa jest bardzo silne i bardzo prawdziwe. Od razu mi się przypomniała ta książka o chorobach psychosomatycznych, którą niedawno czytałam. Podłoże choroby może być różne, również psychiczne, ale ból i inne dolegliwości, które ludzie odczuwają, są prawdziwe. Dlatego też mi się wydaje, że te przysłowiowe staruszki w przychodni naprawdę mogą źle się czuć. Dokładnie tak! Perspektywa takiej osoby zupełnie się zmienia, zwłaszcza jeśli inni albo jej nie wierzą, albo mają po prostu dość tego, że ona ciągle narzeka, że jest zgorzkniała. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta książka i jestem mega ciekawa czy tobie też by się spodobała :)

      Usuń
    2. Na razie jest za nowa i nie ma jej jeszcze w żadnej bibliotece. Ale będę miała na uwadze :) Całe lata powtarzałam za innymi durne gadanie o tych "babach w poczekalni", aż w końcu spróbowałam z innej perspektywy. Pamiętam też, jak niemile zaskoczyło mnie podejście znajomej fizjoterapeutki, która wypowiadała się o pacjentach z totalną obojętnością, a nawet chyba trochę z pogardą. Że symuluje, że jojczy, że nie chce współpracować. Wiadomo, są różni ludzie, ale pracuje z seniorami. Schorowanymi. Może naprawdę ich boli i warto byłoby choć trochę współczuć?

      Usuń
    3. Najgorzej jeśli fizjoterapeuta jest znieczulony na to, co pacjenci mówią. Mnie się też wydaje, że jednak to nie może być prawda, że wszyscy seniorzy chodzą do lekarza z nudów, stoją w kolejce, bo taki mają kaprys i tylko marudzą. Pewnie się z nimi trudno pracuje, ale właśnie, skoro latami odczuwają ból to jak mają się zachowywać. Ja chodzę zła jak osa jak mam głupi katar i już mnie wkurza, że nie czuje się normalnie, a co dopiero jakby mnie coś bolało.

      Usuń
    4. Byłoby przykre, gdyby tacy ludzie (bez empatii) rozumieli takie sprawy dopiero wtedy, kiedy sami się zestarzeją i poczują - dosłownie - na własnej skórze, że to nie było tylko narzekanie dla narzekania. W jakimś sensie ja tak miałam. Dopiero po operacji, kiedy musiałam prosić o pomoc przy ubieraniu się, myciu i wstawaniu z łóżka dotarło do mnie, że takie czynności naprawdę mogą sprawiać problemy.

      Usuń
    5. Myślę, że wiele osób nie bierze takiego narzekania na zdrowie na poważnie dopóki sami nie zachorują albo nie będą musieli zmagać się z różnymi trudnościami. Jednak własne doświadczenia otwierają oczy na różne sprawy. Albo książki właśnie, też mogą pomóc :)

      Usuń
  3. Kojarzyłam okładkę, ale wcześniej nie sprawdzałam o czym jest ta książka. A wygląda na to, że to naprawdę ciekawa lektura.

    OdpowiedzUsuń