21 czerwca 2011

Księżniczka z lodu - Camilla Läckberg


Wydawnictwo: Czarna owca
Liczba stron: 424

Skandynawskie powieści kryminalne posiadają coś, co nieodparcie mnie do nich przyciąga. Może sekret tkwi w nieco egzotycznej scenerii albo chłodnym, trudnym do zniesienia klimacie? A może siłą tych książek jest świetna charakterystyka społeczeństwa pełnego napięć i konfliktów, starannie ukrywanych za maską wytwornej uprzejmości i zdystansowania? Niezależnie od przyczyny popularności, chętnie sięgam po każdą nową powieść, która wyszła spod pióra skandynawskiego autora. Z entuzjazmem zabrałam się także za czytanie Księżniczki z lodu, będącej pierwszą częścią serii o pisarce Erice Falck. Powieść czyta się z zainteresowaniem, ale niestety Pani Lackberg nie ustrzegła się przed mniej lub bardziej poważnymi niedoróbkami. 

Erika przyjechała do rodzinnego miasteczka Fjallbacka aby uporządkować rzeczy po tragicznie zmarłych rodzicach. W kilka dni po jej powrocie w rodzinne strony, całą okolicą wstrząsa śmierć Alexandry Wijkner, która w dzieciństwie przyjaźniła się z Eriką. To tragiczne wydarzenie wygląda na zwyczajne samobójstwo nieszczęśliwej kobiety, ale szybko okazuje się, że było to morderstwo. Erica wraz z policjantem Patrickiem Hedstromem próbuje wyjaśnić okoliczności śmierci Alex, a także dowiedzieć się czegoś więcej o życiu dawnej przyjaciółki. 

Autorce udało się wzbudzić moją ciekawość już na początku powieści. Z chęcią poznawałam nowych bohaterów i dowiadywałam się szczegółów o ich relacji ze zmarłą. Akcja powieści toczy się bardzo dynamicznie, nie ma w niej momentów przestoju czy też jałowych dialogów. Każda strona przybliża czytelnika do rozwiązania zagadki kryminalnej lub lepszego poznania głównej bohaterki. Uważam to za ogromną zaletę Księżniczki z lodu, zmuszającą do przeczytania choć kilkudziesięciu stron dziennie. Niestety autorka odebrała czytelnikowi możliwość dedukcji i typowania zabójcy, ponieważ każdy znaczący dowód lub ciekawe znalezisko, mogące naprowadzić na trop, znane jest jedynie bohaterom. Dopiero dużo później, właściwie już przy końcu książki wszystko zostaje wyjaśnione czytelnikowi. Trochę szkoda, że bohaterowie wiedzieli znacznie więcej niż ja, stawiając mnie w pozycji jedynie biernego odbiorcy, czekającego na rozwój wydarzeń. Zabawny jest także sposób w jaki Lacberg zmuszała świadków do ujawnienia swoich tajemnic. Wystarczyło, że Patrik lub Erica zadali kilka pytań, a ludzie ci chętnie dzielili się strzeżonymi przez wiele lat sekretami. Sami przed sobą tłumaczyli, że właściwie nie wiedzą, co skłania ich do mówienia, ale muszą pozbyć się tego brzemienia i oczyścić serce. Moim zdaniem to dość naiwny zabieg, nie sadzę żeby wszyscy z taką łatwością obnażali się przed obcymi i wystawiali brudy z przeszłości na światło dzienne.  

Główna bohaterka to trzydziestopięcioletnia samotna kobieta, której życie nie potoczyło się tak, jakby tego chciała. Erica boi się zaangażować w jakikolwiek związek, szczelnie otaczając się kokonem niezależności i samowystarczalności. Pojawienie się przystojnego Patrika budzi w niej dawno zapomniane uczucia i pragnienia. Czy tych dwoje połączy jedynie romans czy trwały związek? To zapewne okaże się w kolejnych częściach serii, ale mnie oboje bardzo przypadli do gustu i mam nadzieję, że wątek miłosny zakończy się szczęśliwie. Erica to silna i bystra kobieta, która potrafi przezwyciężyć każdy problem, a Patrick jest zdolnym policjantem, który nie boi się zaufać swojej intuicji i z zaangażowaniem poświęca się prowadzonej sprawie. 

Konstruując powieść Camilla Lackberg odwołała się do znanych schematów i motywów, jednak stworzyła z nich spójną, zgrabną całość, którą czyta się z przyjemnością i zainteresowaniem. W książce pojawia się wątek trudnego dzieciństwa, niespełnionych ambicji oraz bogaczy, którzy przy pomocy pieniędzy wymazują niewygodne fakty ze swojego życia. Wszystko to, znane jest już z innych tekstów kultury, ale Księżniczkę z lodu warto przeczytać i doświadczyć emocji zmuszających człowieka do popełniania okrutnych czynów i podejmowania złych decyzji. Język powieści jest potoczny, pozbawiony brutalności i dosadności, co moim zdaniem pasuje do klimatu opowiedzianej historii. Dostrzegam spory potencjał w pisarstwie tej autorki, dlatego z pewnością sięgnę po jej kolejne książki, jednocześnie mając nadzieję, że są one nieco bardziej dopracowane.

Na koniec muszę niestety wytknąć wydawnictwu liczne błędy drukarskie. Literówki, zagubione zaimki czy pomieszany szyk zdania zdarzały się bardzo często. Naprawdę nie wiem, jak można dopuścić do druku powieść z tyloma błędami. Jednym słowem - wstyd. 

Ocena: 4 / 6

17 czerwca 2011

SUMMER GAME PARTY + garść ciekawostek

SUMMER GAME PARTY vol. 2!
Koło Naukowe Badaczy Gier z Uniwersytetu Łódzkiego organizuje wyjątkową imprezę, poświęconą grom komputerowym, wideo oraz grom planszowym. Wydarzenie to łączy w sobie elementy rozrywkowe z walorem edukacyjnym, pokazując, że gry sprawdzają się zarówno, jako świetne narzędzie do zabawy, ale i przedmiot badań na poziomie akademickim.

Atrakcje dostępne na Summer Game Party vol. 2:
- panele teoretyczne przygotowane przez studentów UŁ, dotyczące zagadnień takich jak:  
Opowiadanie historii w grach komputerowych 
Gry On- line
Wirtualna rozrywka a przemysł muzyczny
Horror horrowi nierówny, czyli jak straszą gry
- turniej w wybraną grę
- strefa freeplay
- strefa vintage/retro (freeplay w gry 8- i 16-bitowe; abandonwere )
- strefa gier planszowych
- projekcja kinowa

Miejsce imprezy:   Miejski Punkt Kultury PREXER-UŁ, Kino Cytryna
                                Ul. Pomorska 39, Łódź

Czas trwania:         25 czerwca godz. 14:00 - 26 czerwca godz. 3:00
Wstęp wolny!

              
Serdecznie zapraszam wszystkich na Summer Game Party, nawet jeśli ktoś nie gra dużo, bądź wcale, to z pewnością znajdzie dla siebie odpowiednie atrakcje :)  Jestem członkinią koła i współorganizatorką wydarzenia. Mogę zdradzić, że na SGP poopowiadam trochę o grach, które wiele czerpią z konwencji horroru, ale straszne wcale nie są.

Zapowiedziane ciekawostki

 Zaproszona do zabawy przez Linkę i UpiornegoGroszka ujawniam kilka informacji o sobie:

Czytam nałogowo, kiedyś sięgałam jedynie po kryminały i thrillery, obecnie nie pogardzę żadnym gatunkiem ( z wyjątkiem tzw. romansu paranormalnego, którego nie trawię).

Nie lubię bibliotecznych książek, dlatego beletrystyki nie wypożyczam już od kilku lat. Pojawiam się jedynie w uniwersyteckiej bibliotece po podręczniki i książki akademickie.

Nie pożyczam książek po tym jak parę egzemplarzy już do mnie nie wróciło lub na oddanie musiałam czekać kilkanaście miesięcy. Wyjątek robię jedynie dla mojego Chłopaka i Mamy. Bez obaw mogę im pożyczyć każdą książkę, mając pewność, że wróci do mnie nienaruszona. Niestety tata jest na "czarnej liście" odkąd utopił w basenie egzemplarz mojej ulubionej Agathy Christie.

Bardzo lubię zwierzęta. Jestem posiadaczką kocura rasy Norweski Leśny, który jest najspokojniejszym zwierzęciem na świecie. Śpi prawie cały dzień ( jeszcze nie spotkałam kota, który przesypiałby niemal całą dobę), a jego aktywność ogranicza się do leniwego poruszania łapką na widok zabawki. Mam też rocznego Labradora, który zachowuje się identycznie jak bohater filmu Marley i ja. Gryzie wszystko, co napotka na swojej drodze: drzwi wejściowe, kable, buty, radio, miski, mogłabym wymieniać w nieskończoność. Mimo tego nie zamieniłabym go na żadnego innego psa, wystarczy spojrzeć w te jego poczciwe oczy i cała złość od razu mija :)

Panicznie boję się pająków i innych robali. Niedawno wjechałam do garażu i już miałam wysiadać, gdy nagle zobaczyłam ogromnego, włochatego pająka, siedzącego na ścianie, dokładnie naprzeciwko drzwi od samochodu. Nie było mowy żebym wyszła z auta, musiałam zadzwonić do domu żeby ktoś uczynny pająka usunął.

Studiuję kulturoznawstwo, specjalność: filmoznawstwo i wiedza o mediach. Jestem z tego wyboru bardzo zadowolona i nie wyobrażam, sobie, że mogłabym uczyć się czegoś innego.

Od ponad czterech lat jestem w szczęśliwym związku :) Mój Chłopak podsunął mi pomysł z założeniem bloga. Na początku podchodziłam do niego dość sceptycznie, ale okazało się, że wsiąknęłam w blogowy świat. Uwielbiam pisać, czytać Wasze posty i je komentować :)

Interesuje się też kinem, grami, teatrem. Od niedawna próbuję swoich sił w grze na gitarze. 

Jestem typowym rannym ptaszkiem. Wstaję około 5 lub 6 (tak, w wolne dni również), a około 22 już śpię.

Jestem nerwowa i impulsywna. Na szczęście złość szybko znika. Za swoją największą wadę uważam niecierpliwość.
Myślę, że na razie wystarczy tych informacji :) Do zabawy zapraszam Louisa i PennyLane.
    


14 czerwca 2011

LEGO Batman

Gatunek: Zręcznościowa/ Platformowa
Producent: Traveller's Tales
Wydawca: Warner Bros Interactive Entertainment

Postać Batmana obecna jest w kulturze niemal w każdej postaci. Mamy z superbohaterem filmy, komiksy, gadżety i oczywiście gry. Dzisiaj napiszę parę słów o grze, która absolutnie podbiła moje serce i zapoczątkowała zainteresowanie konkretną serią tytułów. Myślę o pozycji LEGO Batman, która z powodzeniem przeniosła tę znaną postać w realia nie do końca poważne, ale z całą pewnością warte uwagi.

Rozgrywka podzielona została na dwie części, a każda z nich na kilkanaście poziomów. Głównymi bohaterami są Batman i Robin, możemy sterować nimi na zmianę, chociaż wyraźnie widać, że więcej frajdy przyniosłoby granie w dwie osoby. Dysponowałam konsolą PSP, więc musiałam liczyć tylko na siebie, ale współpraca między bohaterami to klucz do sukcesu. Postaci zawsze muszą znajdować się blisko siebie, jeśli z jakichś względów jedna z nich nie może się przemieścić to druga nie będzie w stanie ukończyć misji samodzielnie. W miarę odblokowywania kolejnych etapów pojawia się coraz więcej bohaterów z uniwersum Batmana, którymi będzie można sterować. Historia opowiedziana w tej produkcji nie jest skomplikowana i tak jak zaznaczyłam na wstępie, ukazuje ona bohaterów bardziej komicznie i zabawnie. Fabuła nie została oparta o żaden tekst kultury, ale dostrzegalne są nawiązania do animowanego serialu z lat 90. Podstawowym zadaniem gracza jest ściganie przestępców, takich jak: Joker, Mr Freeze, Killer Croc i wielu innych. W drugim wątku wcielamy się w wymienionych przeciwników, a po ukończeniu trybu fabularnego możemy powtórzyć dowolną misję z udziałem większej ilości postaci. Warto jednak poczekać z tym do końca rozgrywki, aby mieć większy wybór unikalnych umiejętności. Każdy bohater posiada zupełnie inne, charakterystyczne dla niego zdolności, dzięki którym może podnosić ciężkie przedmioty, hipnotyzować ludzi, latać, itd. Bronie, którymi dysponują poszczególni bohaterowie są tak samo różnorodne jak ich zdolności. Porażanie prądem, wysysanie kwasu czy też zamrażanie pojawia się równie często, co pospolite strzelanie czy podkładanie bomb. Dodatkowo w odpowiednio oznaczonych punktach gracz może zmienić strój swojej postaci, co skutkuje zmianą niektórych właściwości. Np. Batman może szybować tylko, jeśli ma na sobie strój ze skrzydłami, a Robin w odpowiednim kombinezonie musi zbierać wymagane elementy.  Do naszych zadań należy także niszczenie otoczenia, służące do zbierania pieniędzy oraz pozyskiwania nowych elementów, potrzebnych do budowy włączników, kładek czy innych niezbędnych rzeczy. Przyznam, że to destrukcyjne zadanie daje mnóstwo frajdy i nie nuży, mimo że rozgrywka jest naprawdę długa. I właśnie czas trwania gry jest kolejnym atutem Batmana. Każda misja ma sens i każda powoli przybliża gracza do celu, nie nudząc nawet przez chwilę. Przy ostatnio panującej modzie na krótkie gry, ta odsłona przygód super-bohatera mile zaskakuje. 

Sama rozgrywka nie wydaje się trudna, jednakże w niektórych momentach potrzeba trochę czasu na zastanowienie i wydedukowanie, dokąd należy się udać lub jak przejść dany etap. Mimo przejściowych trudności nawet osoba, która gra sporadycznie powinna poradzić sobie z ukończeniem LEGO Batmana. Najmniej podobały mi się poziomy, wymagające sterowania pojazdami, głównie ze względu na niezbyt wygodną mechanikę. Motorówki czy samoloty nie są wystarczająco zręczne i dotarcie nimi do określonego miejsca wymaga dużej cierpliwości. Ważne jest także zbieranie ukrytych przedmiotów, które można obejrzeć w jaskini Batmana. Nie mogę pominąć tak ważnego aspektu tej gry, jakim jest grafika. Oczywiście wszystkie pojazdy, postaci i niektóre fragmenty budynków wyglądają jak zbudowane z klocków. Gra utrzymana jest w jaskrawej, wesołej kolorystyce, charakterystycznej dla całej serii. Na uwagę zasługują także śmieszne filmiki, przerywające rozgrywkę. Postaci nie wypowiadają nawet jednego słowa, ale gestami i „mimiką” wyrażają tak wiele, że nie sposób ich nie polubić. Jeśli kogoś jeszcze nie przekonałam do tego tytułu, to może zachętą okaże się możliwość stworzenia własnego bohatera z udostępnionych elementów.

LEGO Batman bardzo przypadł mi do gustu dzięki sporej dawce humoru, oryginalnemu umiejscowieniu uniwersum i niszczycielskimi questami. Fani mrocznego, konwencjonalnego przedstawienia postaci mogą poczuć się rozczarowani, ale warto zapoznać się z tą pozycją, choćby po to, by wyrobić sobie własną opinię. Z pewnością sięgnę po inne tytuły z serii Lego, mając nadzieję na równie dobrą zabawę jak w przypadku Batmana

Ocena: 5 / 6


11 czerwca 2011

Katedra w Barcelonie - Ildefonso Falcones

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 704

Dobrze napisana powieść historyczna przenosi czytelnika w opisywane czasy i miejsca, pobudzając jego wyobraźnie i skłaniając do snucia domysłów opartych o historyczne wydarzenia. W miejsce jakichkolwiek nieścisłości zazwyczaj pojawiają się interpretacje autora, który prezentuje własne poglądy. Natomiast Ildefonso Falcones dokładnie prześledził historię średniowiecznej Katalonii i niemal każde znaczące wydarzenie z biografii fikcyjnych bohaterów miało swój odpowiednik w historii. Dzięki tej pieczołowitości i dbałości o szczegóły Katedra w Barcelonie to fascynująca wycieczka w przeszłość oraz piękna historia o ludzkiej godności, odwadze i sile miłości.

Akcja rozpoczyna się w 1320 roku w gospodarstwie chłopa pańszczyźnianego Bernata Estanyola. W dniu jego wesela do chaty przybywa okrutny właściciel ziemski – Llorenc de Bellera, żądając gościny i siejąc postrach wśród biesiadników. Pan z Navarcles rozkoszując się swoją władzą nad ubogimi chłopami postanawia skorzystać z prawa, umożliwiającego spędzenie pierwszej nocy ze świeżo poślubioną żoną swojego poddanego. Hańbiąc skromną i niewinną pannę młodą, Llorenc na zawsze odmienia życie rodziny Estanoyl. Zrozpaczony Bernat zmuszony zostaje do porzucenia swoich ziem i szukania schronienia w Barcelonie. Po kilkunastu latach jego syn Arnau już, jako wolny obywatel miejski, wiele wycierpi ze strony możnych, władzy królewskiej a nawet Świętej Inkwizycji. W trudnych chwilach jedynym pocieszeniem dla Arnaua jest modlitwa do Matki Boskiej, której wdzięczny lud postanawia zbudować kościół, wyrażający ich miłość i oddanie dla Madonny. 

Autor stworzył wielowątkową, bogatą w liczne zwroty akcji i niespodziewane wydarzenia, powieść, która charakteryzuje życie bogatych kupców, możnych, a także ubogich rzemieślników w XIV wiecznej Barcelonie. Wysoko postawieni baronowie i duchowni za nic mają biedaków i chłopów. Ich zdaniem wolą Boga jest istnienie zamożnych Panów, którzy mają prawo decydować o całym życiu zależnych od nich wieśniaków. Liczne przywileje, które posiadają rządzący przyczyniają się do pogorszenia sytuacji najuboższych, powodując skrajne ubóstwo lub nawet śmierć. Wszechobecny fałsz i zakłamanie doprowadzają do łamania nielicznych praw, chroniących pańszczyźnianych chłopów i pogardzanych przez większość Żydów.  Falcones przywołał w powieści rzeczywiste rozporządzenia, stosowane w średniowieczu, które uprawniały Panów np. do odebrania chłopu części majątku, spędzenia nocy z jego żoną lub sprowadzenia kobiety na zamek, jako mamki dla dzieci wielmoży. Ważnym wątkiem jest także budowa świątyni dla Madonny, która powstaje jedynie z finansów i ciężkiej pracy ubogich mieszkańców. Tragarze portowi nazywani bastaixos na własnych plecach niosą ogromne głazy pod budowę, a każdy mieszkaniec portowej dzielnicy stara się mieć własny wkład w uczczenie Matki Boskiej. Po raz pierwszy powstaje kościół otwarty dla każdego wiernego, bez względu na jego status majątkowy i wykonywaną pracę. 

Postać Arnaua wzbudziła moją sympatię głównie ze względu na autentyczność. Mężczyzna jest człowiekiem sprawiedliwym i dobrym, ale niepozbawionym wad. Jego słabości i pokusy, którym czasem ulega sprawiają, że nie jest to papierowy bohater, ale prawdziwa postać, znacznie wzbogacająca opowiedzianą historię. Falcones dokładnie wykreował mroczny, średniowieczny świat, dbając o wierność historii i tworząc intrygujących bohaterów. Szkoda jedynie, że wszystkie opisy stoczonych bitew oraz wojen, na które udał się kataloński król mają postać suchej relacji, która po pewnym czasie zaczyna nużyć. Katedrę w Barcelonie polecam wszystkim miłośnikom historii i porywającej fabuły, obfitującej w szczęśliwe, jak i dramatyczne wydarzenia. 

Ocena: 5 / 6

7 czerwca 2011

Zero - reż. Paweł Borowski

Reżyseria: Paweł Borowski
Scenariusz: Paweł Borowski
Obsada: Robert Więckiewicz, Cezary Kosiński, Maria Maj
Muzyka: Adam Burzyński
Zdjęcia: Arkadiusz Tomiak

Bohaterami Zera są mieszkańcy aglomeracji, wykonujący różne zawody i posiadający odmienny status majątkowy. Widz ma okazje śledzić zarówno losy zamożnego Prezesa, podejrzewającego żonę o romans, jak i ubogiego sprzedawcy gazet, którego sytuacja finansowa nie pozwala na przeprowadzenie operacji ciężko chorego syna. Twórcy nie próbują opowiadać jednej, spójnej historii, ale przedstawiają kilka epizodów, w których ukazane zostały problemy, z jakimi boryka się współczesny człowiek. Od samotności poprzez niewierność, brak spełnienia zawodowego, aż po najokrutniejsze formy przemocy.

Po obejrzeniu pierwszych kilkunastu minut filmu Borowskiego pojawia się skojarzenie z obrazem Paula Higgisa – Miasto gniewu. Ten sam natłok postaci, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, podobna plątanina ludzkich losów i niesamowitych przypadków, kierujących naszym życiem czy wreszcie brak głównego bohatera, który stanowiłby centrum wydarzeń. Niestety film jest nieco nieudolną kopią wspomnianego już Miasta gniewu. Wątki, które zapewne w zamyśle twórców miały zazębiać się w zaskakujący sposób, w większości są bardzo płytkie i naciągane. Okazuje się, bowiem, że każda, dosłownie każda postać, którą widzimy na ekranie dłużej niż pięć sekund okaże się w jakiś sposób związana z innymi bohaterami. Z tego względu większość fabuły można po prostu przewidzieć, domyślając się, jakie relacje zachodzą między poszczególnymi osobami. Odniosłam także wrażenie, że przynajmniej w części przypadków twórcy na siłę dopasowywali do siebie poszczególne zdarzenia, tak, aby zachować zasadę konstruującą fabułę. Przez co wiele wątków straciło na atrakcyjności i dramatycznym przesłaniu, wzbudzając śmiech zamiast refleksji. 

Mnogość bohaterów spowodowała, że niektórzy zostali przedstawieni płasko, jednoznacznie i stereotypowo ( np. Prezes i jego Żona, Lekarka). Nie wiadomo dlaczego bohaterowie postępują tak, a nie inaczej i jakie motywy działania nimi kierują. Zabrakło mi w tym filmie jakiegoś podsumowania, pokazania jak zakończą się losy bohaterów. Każda postać przeżyła moment przełomowy, nierzadko traumatyczny i właściwie nie wiadomo, jak wpłynął na ich dalsze życie. Można oczywiście wysnuć własne wnioski i stworzyć przeróżne koncepcje zakończenie, ale dla mnie film po prostu urywa się w pewnym momencie, jakby twórcy nie przemyśleli jego kompozycji.

Jednym z nielicznych plusów filmu Pawła Borowskiego jest obecność dobrych, zdecydowanie ponadprzeciętnych aktorów, którzy zostali idealnie dobrani do odgrywanych ról. Andrzej Mastalerz jako ubogi sprzedawca gazet, Marian Dziędziel wcielający się w postać nieprzyjemnego, prostackiego „typowego” kierowcy taksówki czy też Maria Maj jako nieprzychylna, zgorzkniała i samotna lekarka, stworzyli bardzo wyraziste postaci. Zawiodłam się jedynie, na Robercie Więckiewiczu, który kreując postać Prezesa ograniczył się do jednej, posępnej miny, przez co jego gra aktorska stała się niewidoczna i słaba na tle innych odtwórców. Muzyka napisana przez Adama Burzyńskiego również zasługuje na uwagę, jest dynamiczna i początkowo dobrze komponuje się z obrazem. Niestety po jakimś czasie motyw muzyczny zaczyna trochę nudzić, ponieważ te same dźwięki obecne są przy każdym bardziej znaczącym wydarzeniu. Zero oceniam jako przeciętny film, najbardziej interesujący jest na samym początku, kiedy dynamiczna kamera śledzi poszczególnych bohaterów, zmuszając do koncentracji i skupienia, później niestety robi się schematycznie i przewidywalnie. Dziwię, się, że obraz Borowskiego zdobył nominacje m. in. do Złotych Lwów czy też Złotych Kaczek. Wygląda na to, że w momencie, gdy polska kinematografia zdominowana jest przez żałosne filmy, szumnie określane mianem „komedii romantycznych”, każdy obraz prezentujący nieco wyższy poziom ma szansę na osiągnięcie sukcesu i zdobycie przychylnych recenzji krytyków.
  
Ocena: 3 / 6

1 czerwca 2011

Dłoń pełna gwiazd - Rafik Schami

Wydawnictwo: WAM
Liczba stron: 202

Dłoń pełna gwiazd to opowieść o wrażliwymi i mądrym chłopcu, mieszkającym w Damaszku, którego marzeniem jest praca dziennikarza. Jako syn piekarza, ma on obowiązek pomagać ojcu w pracy, ale czuje, że jego powołaniem jest pisanie. Postanawia zacząć prowadzić dziennik, dzięki któremu będzie ćwiczył swój literacki warsztat i ocali od zapomnienia najważniejsze wydarzenia ze swojego życia. Pierwsze zapiski pojawiają się, gdy chłopiec ma zaledwie czternaście lat i przeważnie dotyczą szkoły lub rodziny bohatera. Z czasem jednak stworzone zostają coraz dojrzalsze i przemyślane teksty, które świadczą o dorastaniu ich autora, jego niezwykłemu zmysłowi obserwacji i umiejętności trafnego opisania rzeczywistości. Gdy Chłopak poznaje opozycyjnego dziennikarza Habiba pisanie staje się czymś więcej niż tylko dziecinnym marzeniem. Za pomocą słowa, bohater i jego przyjaciele, walczą z brutalnością rządzących, niesprawiedliwością i cenzurą, która uniemożliwia drukowanie gazet, krytykujących władzę.

Narrator nie zdradza czasu akcji ani żadnego nazwiska polityków, dzięki czemu jego opowieść ma charakter uniwersalny. Dotyczy nie tylko Syrii, ale każdego niestabilnego politycznie państwa, w którym tajna policja przetrzymuje i torturuje niewinnych ludzi w więzieniach. Wątek prześladowań i walki z rządem nie zdominował całej opowieści, mocniej zaakcentowany został dopiero na kilkudziesięciu ostatnich stronach. Wcześniej, autor wprowadza czytelnika w fascynujący świat egzotycznej i wielonarodowej kultury Wschodu. Zwiedziłam zatłoczone, kolorowe bazary, na których można kupić niemal każdy towar, a obowiązkiem klienta i sprzedawcy jest poświęceniu kilkunastu minut na targowanie ceny. Poznałam wielu interesujących ludzi, którzy bez wykształcenia posiedli zadziwiającą mądrość życiową, czyniącą ich wyjątkowymi przewodnikami i nauczycielami. 

Dłoń pełna gwiazd to nie tylko poważna historia o dorastaniu i dostrzeżeniu brutalności świata, to także ciepła i momentami humorystyczna opowieść o zwyczajnym, codziennym życiu. Główny bohater, a zarazem narrator zyskał moją sympatię od pierwszej strony. Wrażliwy, dobry Chłopak lubi chodzić do szkoły i pragnie uczyć się jak najdłużej. Szanuje rodziców, choć często nie zgadza się z poglądami ojca, a w przyszłości pragnie poślubić dziewczynę z sąsiedztwa - Nadię. Jednak najważniejszą osobą w jego życiu i prawdziwym przyjacielem jest wujek Salim. To on zawsze znajdzie czas na rozmowę z Chłopcem i pocieszenie w trudnych chwilach. Mężczyzna jest także prawdziwą skarbnicą wszelkich baśni i przypowieści, które dopasowuje stosownie do okazji. Nie wiadomo, które historie Salim zaczerpnął z własnego życia, a które usłyszał lub wymyślił, ale wszystkie mają w sobie piękno i urok. 

Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta książka. Spodziewałam się raczej smutnej opowieści, a otrzymałam bardzo pouczającą i mądrą historię, do której na pewno będę wracać. Rafik Schami zostawił otwarte zakończenie, nie wiem jak dalej potoczą się losy bohaterów, ale mam wrażenie, że mimo trudności i kłopotów uda im się osiągnąć cel, i szczęście w życiu. 

Ocena: 5 / 6 

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję portalowi Sztukater i wydawnictwu WAM