19 czerwca 2014

Sto imion - Cecelia Ahern


Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 448

Dziennikarka Kitty Logan przechodzi ciężki czas w życiu. Przez wiele miesięcy pracowała nad pewną sprawą, mając nadzieję, że opublikowanie związanych z nią materiałów zaowocuje sławą i uznaniem w środowisku dziennikarskim i nie tylko. Jednak kobieta popełniła ogromny błąd i zamiast spodziewanego splendoru spłynęła na nią fala krytyki, nienawiści i potępienia. Ostatnią deską ratunku dla jej kariery jest artykuł zlecony przez umierającą zwierzchniczkę i przyjaciółkę zarazem. Jednak to zlecenie wydaje się trudniejsze od wszystkich, z jakimi Kitty kiedykolwiek miała do czynienia, ponieważ właściwie nie wiadomo, o czym ten tekst ma być. Bohaterka otrzymała listę stu nazwisk i jej zadaniem jest nie tylko odnalezienie tych osób, ale także dotarcie do powiązań między nimi, mogących stać się materiałem na reportaż. Oczywiście od początku nic nie układa się po myśli Kitty, a uciekający czas boleśnie przypomina jej, że od napisania tego artykułu tak wiele zależy.

Jeśli znacie twórczość Cecelii Ahern to z pewnością domyślacie się, że wszystkie wydarzenia spotykające główną bohaterkę pojawiają się po to, by mogła zastanowić się nad tym, co jest dla niej w życiu najważniejsze i zmienić swoje podejście do kariery, rodziny, nawiązywania nowych znajomości itd. Motyw znaczącej przemiany postaci nie jest niczym ożywczym czy zaskakującym u Ahern i przyznam, że z tego powodu powieść Sto imion nie podobała mi się tak bardzo jak przewidywałam. Naturalnie nie uważam, że to zła książka, bo czytałam ją z dużą przyjemnością, niemniej w pewnym momencie domyśliłam się, co łączy wszystkie osoby z listy, więc zakończenie całej historii nie wywarło na mnie aż tak dużego wrażenia. Jednak pomimo tego doceniam pozytywny wydźwięk bijący z nowej książki Ahern. Uważam, że ten optymizm również można włączyć do elementów charakterystycznych dla pisarstwa irlandzkiej autorki. Nieważne jak koszmarnie sytuacja wygląda i jak źle wszystko się układa w życiu postaci, to na koniec i tak dla każdego zaświeci słońce. Czasem finał jest słodko-gorzki, bo Cecelia Ahern nie tworzy opowieści zupełnie oderwanych od życia, ale tak jak w przypadku pozostałych przeczytanych książek, tak i po lekturze Stu imion czuję pozytywną energię i znacznie bardziej przychylne nastawienie do świata.  

Jak już napisałam wcześniej, nie zaskoczyło mnie to, że Kitty przemyśli kilka spraw, wyciągnie wnioski ze swojego dotychczasowego postępowania, a także przekona się, kto jest jej prawdziwym przyjacielem i na kim może polegać, więc charakter tej postaci został zbudowany dość sztampowo. Znacznie bardziej interesujący wydali mi się pozostali bohaterowie, czyli osoby z dziwnej listy, których Kitty, a tym samym czytelnicy w miarę rozwoju fabuły poznają coraz lepiej. Każda z tych postaci jest intrygująca, lekko tajemnicza i nieprzewidywalna, więc opisanie ich losów uważam za ogromną zaletę powieści, zwłaszcza że pisarka postarała się, żeby różnili się pod względem charakteru, wykonywanej pracy oraz sytuacji rodzinnej. Nie chcę zdradzić zbyt wiele, ale życiorysy tych bohaterów są często tak zagmatwane, że nie sposób się nudzić w trakcie czytania fragmentów im poświęconych. Wracając jednak raz jeszcze do głównej protagonistki, ostrzegam, że nie zawsze da się ją lubić. Momentami Kitty jest irytująco samolubna i nieodpowiedzialna, więc czasami miałam jej serdecznie dość, ale powtórzę, że chyba tak miało być i bohaterka powinna stopniowo zyskiwać sympatię czytelników.

Styl pisania Ahern można określić jako lekki, ale nie sądzę, żeby to była wada. Sto imion czyta się błyskawicznie dzięki wplecionym humorystycznym akcentom w postaci zabawnych dialogów lub sytuacji przytrafiających się bohaterom. Cała historia raczej nie jest zbyt realistyczna, ale akurat w tym przypadku mnie to nie drażni, bo przesłanie powieści jak najbardziej przystaje do rzeczywistości. Nie wyobrażam sobie więc, że wielka wyprawa zorganizowana przez bohaterkę mogłaby naprawdę dojść do skutku, ale przecież nie o dosłowność w tej książce chodzi. Polecam, jeśli chcecie poznać nieco idealistyczną wizję świata, w którym każdy zasługuje na drugą szansę; na poprawę; na znalezienie bratniej duszy. Zapewniam, że pozytywne emocje gwarantowane. Mam tylko nadzieję, że w kolejnej książce pisarka wyjdzie poza schemat, bo obawiam się, że powielany motyw przemiany i przewartościowania życia może się w końcu znudzić.

Ocena: 4.5 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat. 

Tu kupisz Sto imion:

http://muza.com.pl/literatura-kobieca/1657-sto-imion-9788377586105.html?dosiakksiazkowo

18 czerwca 2014

Wróciłam :)

Właściwie to tytuł posta wyjaśnia wszystko, więc nie będę się specjalnie rozpisywać, żeby nie zanudzać was prywatą. Zdradzę tylko, że odwyk od bloga i czytania dla przyjemności dłużył mi się niemiłosiernie, ale warto było przecierpieć, bo praca magisterska skończona. Obrona odbędzie się pod koniec czerwca, więc trzymanie kciuków na pewno mi się przyda :) Dziękuję za wszystkie wspierające komentarze pod poprzednim postem, naprawdę bardzo przyjemnie zaskoczyliście mnie swoim odzewem :) Przez półtora miesiąca nie tknęłam literatury niezwiązanej z tematem pracy, ale jutro pojawi się na blogu recenzja książki przeczytanej pod koniec kwietnia, więc proszę jeszcze o jeden dzień cierpliwości :)