Ostatni tydzień upłynął pod znakiem okropnych, męczących upałów, więc postanowiłam dla odmiany zanurzyć się w akcję powieści rozgrywającej się na dalekiej Syberii, gdzie mróz trzaska, zimno wciska się w każdy zakamarek ciała, a wyjście bez odpowiedniej odzieży, nawet na kilka minut, może poskutkować odmrożeniami. Głównymi bohaterami są Felix Teigland, który marzy o zrobieniu dokumentu o życiu w regionie Traktu Kołymskiego nazywanego też Drogą Kości oraz operator kamery, a prywatnie jego przyjaciel Jack Prentiss. Dla Teiga ten projekt to ostatnia szansa na odbicie się od zawodowego dna, wyjście z długów i udowodnienie, że ma nosa do intrygujących tematów, które spodobają się widzom. Mężczyzna od lat zafascynowany jest zjawiskami nadprzyrodzonymi, więc opowieści o duchach nawiedzających słynną Drogę Kości są dodatkową motywacją do nakręcenia filmu. Kiedy mężczyźni wraz z lokalnym przewodnikiem docierają do niewielkiego miasteczka, orientują się, że coś jest nie w porządku. Zdaje się, że nikogo z mieszkańców nie ma w domu, mimo że w oknach palą się światła i wszystko wygląda tak jakby wyszli dosłownie na chwilę. Ale dokąd można pójść na tym lodowym pustkowiu? Wkrótce bohaterowie przekonują się, że w ludowych opowieściach grozy jest sporo prawdy. Muszą stoczyć walkę na śmierć i życie, ale przede wszystkim jak najszybciej wydostać się z obszaru działania tajemniczej siły.