Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 512
Pierwsze wydanie: 2020
Polska premiera: 2020
Moja przygoda z twórczością
Stephena Kinga zaczęła się w trakcie pomaturalnych wakacji, kiedy sięgnęłam po Cmętarz zwieżąt i przepadłam na długie
godziny, wiedząc, że właśnie natknęłam się na powieść, którą na długo
zapamiętam. Od tego czasu przeczytałam kilkanaście książek Kinga, wybierając
zarówno starsze, jak i nowo wydane tytuły, ale jakoś nigdy nie wpadł mi w ręce
zbiór opowiadań autorstwa mistrza grozy. Być może zawiniło tu moje upodobanie
do dłuższej formy literackiej albo przeświadczenie, że taka gaduła jak King nie
sprawdzi się w pisaniu mniej rozbudowanych historii. Pewnie jeszcze długo
omijałabym zbiory opowiadań, gdyby nie fakt, że tę książkę otrzymałam w
prezencie. Oczywiście mój egzemplarz odleżał swoje na półce, wciśnięty na
któryś z niekończących się stosów lektur do przeczytania, aż w końcu
postanowiłam zapoznać się z czterema historiami zebranymi w tomie Jest krew.
Zacznę od ogólnej konstatacji, że
poznane opowiadania nie wywarły na mnie piorunującego wrażenia. Oczywiście King
poniżej pewnego poziomu nie schodzi, więc każdą z historii czytałam z
zainteresowaniem, ale wiem, że pisarza stać na więcej. W książce pojawia się
sporo horrorowych tropów, jednak w niezbyt strasznym wydaniu. Być może tak
właśnie miało być, bo zdaję sobie sprawę, że King nie tworzy tylko opowieści
grozy, ale uprzedzam, że nie jest to lektura dostarczająca mocnych wrażeń. Brakowało
mi tego charakterystycznego uczucia niepokoju i przeświadczenia, że lada moment
bohaterów spotka jakieś przerażające, tragiczne wydarzenie odciskające piętno
na ich dalszym życiu. W tytułowym opowiadaniu tego typu motywów i sugestii jest
najwięcej, ale paradoksalnie Jest krew
oceniam jako najsłabszą historię z całej książki.
Możliwe, że szkopuł tkwi w tym,
że nie czytałam Outsidera, do którego
ta nowela nawiązuje w wielu aspektach. Z tego, co zdążyłam się zorientować to
utwory łączy nie tylko postać Holly Gibney, ale również ten sam rodzaj
zagrożenia wywołany przez konkretnego potwora. King wielokrotnie przypomina czytelnikowi
o tym, co kobieta przeżyła w przeszłości, nieustannie odsyłając do wydarzeń
opisanych w Outsiderze. Dla kogoś,
kto nie zna wspomnianej powieści ani trylogii o Billu Hodgesie, w której
bohaterka też się pojawia, może to być frustrujące. Mnie te odsyłacze
przeszkadzały również dlatego, że odebrałam je jako częściowy spoiler zarówno
do wspomnianej książki, jak i punktu kulminacyjnego opowiadania. Skoro
wiedziałam już z jakim niebezpieczeństwem Holly zetknęła się wcześniej, nie
byłam zaskoczona, kiedy potwór z noweli objawił się w całej okazałości. Poza
tym tempo rozwoju wydarzeń uważam za bardzo powolne i rozwleczone nawet jak na
Kinga. Od początku wiadomo, że kobieta będzie musiała skonfrontować się z kimś
czy też czymś o określonych mocach, więc dłużyły mi się te wszystkie
dociekania, tłumaczenia i przygotowania. Jestem bardzo ciekawa opinii osób
znających Outsidera. Jak wy oceniacie
to opowiadanie?
Pozostałe historie wypadają
lepiej, chociaż też nie bez zastrzeżeń. Otwierające zbiór opowiadanie zatytułowane
Telefon pana Harrigana uważam za niezły wstęp do całości, który zaostrza
apetyt czytelnika. To taka opowiastka grozy w wersji light, bo chociaż
dostajemy bohaterów uwikłanych w trudne do wyjaśnienia, nadprzyrodzone
zdarzenia, to jednak brakuje jakiegoś mocniejszego akcentu albo wyraźnego
tąpnięcia na koniec, żeby czytelnik zapamiętał sobie, że nie warto igrać z
czymś, czego nie potrafi logicznie wytłumaczyć. Zamiast tego pisarz zaserwował
opowieść o chłopcu przyjaźniącym się ze starszym mężczyzną oraz pewnym
telefonie mogącym połączyć światy żyjących i zmarłych. Nie czyta się tego źle,
ale też nie jest to tytuł zapadający w pamięć. Życie Chucka, czyli drugi utwór w zbiorze zaczyna się bardzo
sugestywnym opisem umierającej planety, a wraz z nią upadającej cywilizacji. King
wrzucił swoich bohaterów do świata, w którym już nie ma nadziei na ocalenie.
Część Stanów Zjednoczonych została strawiona przez pożary, część zniszczona w
wyniku potężnych trzęsień ziemi, a to co jeszcze zostało w żaden sposób nie jest
w stanie ocalić ludzkości. Opis przerw w dostawie prądu, końca sieci
internetowej, przedziwnych zjawisk pogodowych oraz pojawiających się znikąd
dziur w ziemi pochłaniających całe ulice wielkiego miasta, naprawdę mocno
podziałał na moją wyobraźnię. Niestety druga połowa opowiadania koncentruje się
na życiu mężczyzny o imieniu Chuck, które w żaden sposób nie jest tak
interesujące jak apokaliptyczny początek historii. Niemile zaskoczył mnie
kierunek w jakim pisarz pociągnął wszystkie wątki i mam wrażenie, że początek i
koniec zupełnie się ze sobą nie łączą.
Najbardziej przypadło mi do gustu
ostatnie opowiadanie zatytułowane Szczur.
Uważam, że jest dopracowane, spójne i ciekawe, mimo że zawiera ograny na wiele
sposobów motyw paktowania ze złem. King po raz kolejny sięga po postać
zmagającą się z kryzysem twórczym, odsłania tajniki pisania powieści, a także
przybliża problemy blokujące umysł świetnie zapowiadającego się literata. Wszystko
to okrasza aurą niesamowitości oraz grozą wywołaną zarówno przez opis potężnej
nawałnicy nacierającej na maleńką chatkę w lesie, jak i przywołanie niepokojących
wydarzeń powoli kumulujących się wokół głównego bohatera. To jest właśnie King
w najlepszym wydaniu. Jest strasznie, ale też realistycznie, bo to, co
przydarza się mężczyźnie można do pewnego stopnia wyjaśnić, zrzucając na karb
stresu i gorączki. Po skończonej lekturze pozostaje jednak pewna zadra;
sugestia, że nie wszystko można zbyć machnięciem ręki i jakby nigdy nic wrócić
do dawnego życia. Bardzo mi się ta krótka historia podobała i żałuję, że reszta
utworów nie została utrzymana w tej konwencji. Na półce mam jeszcze jeden zbiór
opowiadań Kinga, ale na razie zostanę przy powieściach.
Ocena: 4 / 6
Przeczytane książki Stephena Kinga:
Cmętarz zwieżąt
Lśnienie
Jest krew...