Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 348
Rok pierwszego wydania: 2009
Rok polskiej premiery: 2011
Jako nastolatka jak ognia unikałam powieści teoretycznie przeznaczonych dla czytelników w tym wieku. Mając te siedemnaście czy osiemnaście lat, czytałam głównie kryminały oraz thrillery i do głowy nie przyszłoby mi, żeby sięgnąć po coś z półki opatrzonej hasłem „literatura młodzieżowa”. Za to teraz, przekroczywszy magiczny próg ćwierćwiecza, poczułam chęć poznania tych wszystkich książek, na które kiedyś nie chciałam nawet spojrzeć. Oczywiście ulubionych gatunków nie porzucam, ale mam wrażenie, że będę łaskawszym okiem spoglądać na powieści młodzieżowe, przynajmniej przez jakiś czas. Co ciekawe, widocznie przewidziałam to nagłe zainteresowanie historiami dla nastolatków, bo w swojej biblioteczce odnalazłam kilka przykurzonych i zapomnianych egzemplarzy, które obecnie wydają się idealne do tego, by zapomnieć o natłoku obowiązków, goniących terminach oraz innych nieprzyjemnych sprawach i zatopić się w inny świat, w którym moje problemy są bohaterom zupełnie obce.
Bohaterka powieści Las Zębów i Rąk nie musi martwić się ani pracą, ani szkołą, ani finansami, ale to nie znaczy, że jej egzystencja jest pasmem szczęścia i radości. Mary, podobnie jak inni mieszkańcy wioski, żyje bowiem w nieustannym strachu przed Nieuświęconymi, którzy kłębią się przy ogrodzeniu otaczającym domostwa i tylko czekają aż ktoś znajdzie się na tyle blisko siatki, by można było go pochwycić i zatopić zęby w żywym ciele. Mary doskonale wie, że ugryzienie skutkuje zainfekowaniem i śmiercią, a następnie powrotem i dołączeniem do szeregu nieumarłych potworów. Jednak mimo tej świadomości, dziewczyna marzy o tym, by móc wybrać się za ogrodzenie i zbadać ten niebezpieczny, nieprzystępny teren, bo przecież niewielka wioska nie może być jedynym ludzkim siedliskiem. Zapewne jej pragnienie zostałoby jedynie niezrealizowaną fantazją, gdyby nie pewne tragiczne wydarzenie, które wprawdzie niszczy cały świat Mary, ale daje też okazję do wyjścia poza siatkę i poznania, co kryje się w ostępach tytułowego lasu.
Sięgając po powieść Carrie Ryan nie miałam wielkiego pojęcia o fabule, bo książkę kupiłam tak dawno temu, że zdążyłam już zapomnieć, co mnie w niej zaciekawiło. Nie wiedziałam więc, że Las Zębów i Rąk to w zasadzie historia przetrwania w postapokaliptycznej rzeczywistości, mimo że okraszona licznymi nastoletnimi dylematami oraz zalążkiem miłosnego trójkąta. Kiedy tylko zorientowałam się, że Nieuświęceni to po prostu zombiaki ukryte pod bardziej wyszukaną nazwą, a Mary jest całkiem ciekawie zbudowaną postacią, poczułam, że ten swoisty horror w wersji light może mi się spodobać. Oczywiście od razu muszę uprzedzić, że dzieło Ryan nie jest ani powieścią grozy z prawdziwego zdarzenia, ani typowym przedstawicielem fantastyki postapokaliptycznej, bo na pierwszy plan wysuwają się kwestie związane z uczuciami i emocjami nastoletniej dziewczyny, a świat po tzw. Powrocie nie został zbyt dokładnie scharakteryzowany. Jednak pomimo tego uważam, że książka zasługuje na uwagę, ponieważ pisarka nie boi się wystawiać swoich postaci na kolejne próby, doświadczać ich dramatycznymi przeżyciami oraz zmuszać do podejmowania trudnych decyzji, a cała ta fantastyczna otoczka dodaje historii pazura, sprawiając, że losy Mary oraz jej towarzyszy nie są czytelnikowi obojętne.
Czuję niedosyt związany brakiem szczegółowych informacji o tym, co spowodowało upadek cywilizacji, skąd wzięli się Nieuświęceni, kto zbudował i zabezpieczył osadę w środku lasu, a przede wszystkim, co tak naprawdę wiedziały sprawujące władzę w osadzie Siostry. Las Zębów i Rąk to dopiero pierwsza część trylogii, więc mam nadzieję, że jeszcze poznam odpowiedzi na te pytania, chociaż nieco martwi mnie fakt, że akcja kolejnego tomu rozgrywa się kilkanaście lat później i dotyczy już innych bohaterów. Nie chciałabym definitywnie rozstawać się z Mary, zwłaszcza że zakończenie pierwszej części nie jest jednoznaczne i sądzę, że przydałoby się wyjaśnienie kilku spraw. Przyznam też, że dziewczyna wzbudziła moją sympatię i choć nie jest to postać wykreowana idealnie, to nie mogę odmówić pisarce ciekawego pomysłu na protagonistkę powieści. Otóż Mary nie jest mimozą szukającą oparcia na męskim ramieniu, ale nie jest również kolejną nastoletnią wybawicielką świata, która odrzuca własne marzenia i zagłusza uczucia w imię poświęcenia dla dobra ogółu społeczeństwa. Podoba mi się, że autorka nie wybrała żadnego z tych dwóch schematów i stworzyła postać nieco bardziej wiarygodną. Dziewczyna wprawdzie szamocze się pomiędzy chęcią porzucenia wioski i uniknięcia przewidywalnej egzystencji żony i matki, a miłością do chłopaka zaręczonego z inną, ale jestem w stanie ją zrozumieć. W końcu, kto miałby odwagę zdecydowanie odrzucić wszystko, co zna od dzieciństwa; opuścić bliskich i wyruszyć w nieznane, skąd nie będzie już powrotu? Mnie z pewnością nie byłoby na to stać, więc tym bardziej rozumiem, że bohaterka czuje się rozdarta pomiędzy własnymi pragnieniami a dobrem rodziny i przyjaciół.
Nie lubię, tak popularnego ostatnio, wikłania bohaterów w trójkąty miłosne. Zazwyczaj konfiguracja obejmuje niezdecydowaną dziewczynę i dwóch skrajnie różnych, lecz pociągających chłopaków, co wydaje mi się niesamowicie nudne i oklepane. Amerykańska pisarka również sięgnęła po ten motyw, ale nie był on dla mnie drażniący z dwóch powodów. Po pierwsze, dynamiczna akcja nie pozwala na zbyt długie zatrzymywanie się przy uczuciach bohaterki. Owszem, czytelnik dokładnie wie, co dzieje się w sercu i umyśle dziewczyny, ale autorce udało się uniknąć przegadanych i nużących fragmentów. Po drugie, Mary ma nieco więcej charakteru i nie jest niczym chorągiewka na wietrze, co oznacza, że ona wie, którego z adoratorów pragnie. Naturalnie, z pewnego powodu nie może być ze swoim wybrankiem, ale to już inna kwestia. Carrie Ryan zrobiła z Mary ciekawą świata oraz odważną osobę, co przypadło mi do gustu, jednak ubolewam nad papierowością całej reszty postaci. Mam wrażenie, że towarzysze dziewczyny zostali wpleceni do historii tylko po to, by pewne wydarzenia mogły mieć miejsce. Ani jej przyjaciółka, ani brat, ani rywale o jej względy nie odznaczają się niczym szczególnym. Szkoda, że pisarka nie pokusiła się o dokładniejsze charakterystyki, albo wplecenie jakiegoś wątku pobocznego, bo choć zmagania Mary z nieprzyjaznym światem są interesujące, to jednak powieść jest skoncentrowana wyłącznie na niej, a moim zdaniem przydałaby się jakaś inna barwna postać lub wyrazisty motyw niezwiązany bezpośrednio z działaniami dziewczyny.
Styl Ryan nie należy do wyszukanych, ale pasuje do tego typu historii. Autorka bez problemu odmalowuje dynamiczne, pełne napięcia sceny, w których Nieuświęceni depczą bohaterce po piętach. Nieźle radzi sobie również w opisach uczuć Mary, chociaż nie miałabym nic przeciwko ograniczeniu wszelkich potknięć i fizycznych dolegliwości dziewczyny, bo ilekroć trzeba działać szybko, bohaterka wywraca się, zdziera skórę z kolan, nie może złapać oddechu itp. Rozumiem, że przez te opisy autorka chciała uświadomić czytelnikom, że Mary znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, ale przesada też nie jest dobra. Na Las Zębów i Rąk składają się wartka akcja, atmosfera grozy wywołana atakami zombie i świadomością bohaterów, że śmierć czai się na każdym kroku, a także silne emocje pojawiające się zarówno w związku z wątkiem romantycznym, jak i przerażającymi momentami, gdy któraś z postaci zostaje zainfekowana. Moim zdaniem historia jest interesująca i angażująca, dlatego polecam pomimo pewnych minusów oraz niedociągnięć.
Ocena: 4.5 / 6
Trylogia Las Zębów i Rąk:
2. Śmiercionośne fale
3. The Dark and Hollow Places