22 czerwca 2015

Las Zębów i Rąk - Carrie Ryan


Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 348
Rok pierwszego wydania: 2009
Rok polskiej premiery: 2011

Jako nastolatka jak ognia unikałam powieści teoretycznie przeznaczonych dla czytelników w tym wieku. Mając te siedemnaście czy osiemnaście lat, czytałam głównie kryminały oraz thrillery i do głowy nie przyszłoby mi, żeby sięgnąć po coś z półki opatrzonej hasłem „literatura młodzieżowa”. Za to teraz, przekroczywszy magiczny próg ćwierćwiecza, poczułam chęć poznania tych wszystkich książek, na które kiedyś nie chciałam nawet spojrzeć. Oczywiście ulubionych gatunków nie porzucam, ale mam wrażenie, że będę łaskawszym okiem spoglądać na powieści młodzieżowe, przynajmniej przez jakiś czas. Co ciekawe, widocznie przewidziałam to nagłe zainteresowanie historiami dla nastolatków, bo w swojej biblioteczce odnalazłam kilka przykurzonych i zapomnianych egzemplarzy, które obecnie wydają się idealne do tego, by zapomnieć o natłoku obowiązków, goniących terminach oraz innych nieprzyjemnych sprawach i zatopić się w inny świat, w którym moje problemy są bohaterom zupełnie obce.

Bohaterka powieści Las Zębów i Rąk nie musi martwić się ani pracą, ani szkołą, ani finansami, ale to nie znaczy, że jej egzystencja jest pasmem szczęścia i radości. Mary, podobnie jak inni mieszkańcy wioski, żyje bowiem w nieustannym strachu przed Nieuświęconymi, którzy kłębią się przy ogrodzeniu otaczającym domostwa i tylko czekają aż ktoś znajdzie się na tyle blisko siatki, by można było go pochwycić i zatopić zęby w żywym ciele. Mary doskonale wie, że ugryzienie skutkuje zainfekowaniem i śmiercią, a następnie powrotem i dołączeniem do szeregu nieumarłych potworów. Jednak mimo tej świadomości, dziewczyna marzy o tym, by móc wybrać się za ogrodzenie i zbadać ten niebezpieczny, nieprzystępny teren, bo przecież niewielka wioska nie może być jedynym ludzkim siedliskiem. Zapewne jej pragnienie zostałoby jedynie niezrealizowaną fantazją, gdyby nie pewne tragiczne wydarzenie, które wprawdzie niszczy cały świat Mary, ale daje też okazję do wyjścia poza siatkę i poznania, co kryje się w ostępach tytułowego lasu.

Sięgając po powieść Carrie Ryan nie miałam wielkiego pojęcia o fabule, bo książkę kupiłam tak dawno temu, że zdążyłam już zapomnieć, co mnie w niej zaciekawiło. Nie wiedziałam więc, że Las Zębów i Rąk to w zasadzie historia przetrwania w postapokaliptycznej rzeczywistości, mimo że okraszona licznymi nastoletnimi dylematami oraz zalążkiem miłosnego trójkąta. Kiedy tylko zorientowałam się, że Nieuświęceni to po prostu zombiaki ukryte pod bardziej wyszukaną nazwą, a Mary jest całkiem ciekawie zbudowaną postacią, poczułam, że ten swoisty horror w wersji light może mi się spodobać. Oczywiście od razu muszę uprzedzić, że dzieło Ryan nie jest ani powieścią grozy z prawdziwego zdarzenia, ani typowym przedstawicielem fantastyki postapokaliptycznej, bo na pierwszy plan wysuwają się kwestie związane z uczuciami i emocjami nastoletniej dziewczyny, a świat po tzw. Powrocie nie został zbyt dokładnie scharakteryzowany. Jednak pomimo tego uważam, że książka zasługuje na uwagę, ponieważ pisarka nie boi się wystawiać swoich postaci na kolejne próby, doświadczać ich dramatycznymi przeżyciami oraz zmuszać do podejmowania trudnych decyzji, a cała ta fantastyczna otoczka dodaje historii pazura, sprawiając, że losy Mary oraz jej towarzyszy nie są czytelnikowi obojętne.

Czuję niedosyt związany brakiem szczegółowych informacji o tym, co spowodowało upadek cywilizacji, skąd wzięli się Nieuświęceni, kto zbudował i zabezpieczył osadę w środku lasu, a przede wszystkim, co tak naprawdę wiedziały sprawujące władzę w osadzie Siostry. Las Zębów i Rąk to dopiero pierwsza część trylogii, więc mam nadzieję, że jeszcze poznam odpowiedzi na te pytania, chociaż nieco martwi mnie fakt, że akcja kolejnego tomu rozgrywa się kilkanaście lat później i dotyczy już innych bohaterów. Nie chciałabym definitywnie rozstawać się z Mary, zwłaszcza że zakończenie pierwszej części nie jest jednoznaczne i sądzę, że przydałoby się wyjaśnienie kilku spraw. Przyznam też, że dziewczyna wzbudziła moją sympatię i choć nie jest to postać wykreowana idealnie, to nie mogę odmówić pisarce ciekawego pomysłu na protagonistkę powieści. Otóż Mary nie jest mimozą szukającą oparcia na męskim ramieniu, ale nie jest również kolejną nastoletnią wybawicielką świata, która odrzuca własne marzenia i zagłusza uczucia w imię poświęcenia dla dobra ogółu społeczeństwa. Podoba mi się, że autorka nie wybrała żadnego z tych dwóch schematów i stworzyła postać nieco bardziej wiarygodną. Dziewczyna wprawdzie szamocze się pomiędzy chęcią porzucenia wioski i uniknięcia przewidywalnej egzystencji żony i matki, a miłością do chłopaka zaręczonego z inną, ale jestem w stanie ją zrozumieć. W końcu, kto miałby odwagę zdecydowanie odrzucić wszystko, co zna od dzieciństwa; opuścić bliskich i wyruszyć w nieznane, skąd nie będzie już powrotu? Mnie z pewnością nie byłoby na to stać, więc tym bardziej rozumiem, że bohaterka czuje się rozdarta pomiędzy własnymi pragnieniami a dobrem rodziny i przyjaciół.

Nie lubię, tak popularnego ostatnio, wikłania bohaterów w trójkąty miłosne. Zazwyczaj konfiguracja obejmuje niezdecydowaną dziewczynę i dwóch skrajnie różnych, lecz pociągających chłopaków, co wydaje mi się niesamowicie nudne i oklepane. Amerykańska pisarka również sięgnęła po ten motyw, ale nie był on dla mnie drażniący z dwóch powodów. Po pierwsze, dynamiczna akcja nie pozwala na zbyt długie zatrzymywanie się przy uczuciach bohaterki. Owszem, czytelnik dokładnie wie, co dzieje się w sercu i umyśle dziewczyny, ale autorce udało się uniknąć przegadanych i nużących fragmentów. Po drugie, Mary ma nieco więcej charakteru i nie jest niczym chorągiewka na wietrze, co oznacza, że ona wie, którego z adoratorów pragnie. Naturalnie, z pewnego powodu nie może być ze swoim wybrankiem, ale to już inna kwestia. Carrie Ryan zrobiła z Mary ciekawą świata oraz odważną osobę, co przypadło mi do gustu, jednak ubolewam nad papierowością całej reszty postaci. Mam wrażenie, że towarzysze dziewczyny zostali wpleceni do historii tylko po to, by pewne wydarzenia mogły mieć miejsce. Ani jej przyjaciółka, ani brat, ani rywale o jej względy nie odznaczają się niczym szczególnym. Szkoda, że pisarka nie pokusiła się o dokładniejsze charakterystyki, albo wplecenie jakiegoś wątku pobocznego, bo choć zmagania Mary z nieprzyjaznym światem są interesujące, to jednak powieść jest skoncentrowana wyłącznie na niej, a moim zdaniem przydałaby się jakaś inna barwna postać lub wyrazisty motyw niezwiązany bezpośrednio z działaniami dziewczyny.

Styl Ryan nie należy do wyszukanych, ale pasuje do tego typu historii. Autorka bez problemu odmalowuje dynamiczne, pełne napięcia sceny, w których Nieuświęceni depczą bohaterce po piętach. Nieźle radzi sobie również w opisach uczuć Mary, chociaż nie miałabym nic przeciwko ograniczeniu wszelkich potknięć i fizycznych dolegliwości dziewczyny, bo ilekroć trzeba działać szybko, bohaterka wywraca się, zdziera skórę z kolan, nie może złapać oddechu itp. Rozumiem, że przez te opisy autorka chciała uświadomić czytelnikom, że Mary znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, ale przesada też nie jest dobra. Na Las Zębów i Rąk składają się wartka akcja, atmosfera grozy wywołana atakami zombie i świadomością bohaterów, że śmierć czai się na każdym kroku, a także silne emocje pojawiające się zarówno w związku z wątkiem romantycznym, jak i przerażającymi momentami, gdy któraś z postaci zostaje zainfekowana. Moim zdaniem historia jest interesująca i angażująca, dlatego polecam pomimo pewnych minusów oraz niedociągnięć. 

Ocena: 4.5 / 6

Trylogia Las Zębów i Rąk:

2. Śmiercionośne fale
3. The Dark and Hollow Places

16 czerwca 2015

Czarna Dalia - James Ellroy


Wydawnictwo: C&T
Liczba stron: 352
Rok pierwszego wydania: 1987
Rok polskiej premiery: 1998

Mam słabość do historii noir przedstawiających losy balansujących na granicy prawa detektywów uwikłanych w niezwykle skomplikowane sprawy, w których ważną rolę odgrywają piękne, lecz niebezpieczne i nieszczere kobiety. Ponurą wymowę tych literackich i filmowych opowieści dopełnia obraz mrocznego, odpychającego miasta portretowanego jako siedlisko zła i rozpusty kontrolowane przez najpotężniejszych gangsterów w okolicy. O ile filmy wpisujące się w gatunek kina noir w większości nie są mi obce, o tyle związana z nimi literatura hard-boiled to pole wciąż przeze mnie niezgłębione. W ramach nadrabiania zaległości sięgnęłam więc po Czarną Dalię – powieść amerykańskiego pisarza, który inspirował się prawdziwą, do dziś niewyjaśnioną historią okrutnego morderstwa młodej kobiety. W styczniu 1947 roku w Los Angeles odnaleziono przecięte na pół, zmasakrowane ciało ofiary zidentyfikowanej jako Elizabeth Short. Sprawa wstrząsnęła opinią publiczną i przez wiele tygodni nie schodziła z pierwszych stron gazet, jednak morderca nigdy nie został ujęty. Prasa szybko nadała kobiecie przydomek Czarna Dalia ze względu na noszone przez nią charakterystyczne, czarne sukienki, a zagadka jej śmierci przeszła do historii, na dobre zadamawiając się w amerykańskiej popkulturze.

Powieść Ellroya w naturalny sposób łączy ze sobą prawdę z fikcją literacką. Autor zgrabnie manewruje pomiędzy tymi dwoma polami, dbając o to, żeby elementy takie jak okoliczności śmierci kobiety czy też późniejsze szaleństwo medialne zostały opisane zgodnie z ówczesną rzeczywistością. Oczywiście podaje również własną interpretację tragicznego zdarzenia, więc czytelnicy nie muszą obawiać się, że zagadka pozostanie bez rozwiązania. Niestety próg wejścia w tę historię jest dosyć wysoki, dlatego że zaangażowanie się w wydarzenia zajmuje sporo czasu. Kilkadziesiąt pierwszych stron skutecznie może zniechęcić mniej wytrwałych odbiorców, ponieważ na początku pisarz skupia się na przedstawieniu głównego bohatera, wprowadzeniu go w obowiązki oraz zasady, których pracownicy konkretnego wydziału muszą przestrzegać. W związku z tym oczekiwany wątek Czarnej Dalii pojawia się dopiero około siedemdziesiątej strony, a zanim to nastąpi, należy jeszcze przebrnąć przez szczegółowe opisy walk bokserskich oraz okoliczności, w jakich młody funkcjonariusz Bucky Bleichert poznaje swojego partnera Lee Blancharda.

Nie interesuję się boksem, więc bez wstydu przyznam, że kilkanaście stron poświęconych walkom, zakładom i opisom możliwości poszczególnych zawodników było dla mnie sporym wyzwaniem. Niestety autor uczynił głównego bohatera nie tylko policjantem badającym okoliczności śmierci panny Short, ale także dość znanym w mieście bokserem, więc musiałam się przemęczyć i jakoś znieść te wstawki o sporcie. Pewnym utrudnieniem był także specyficzny styl, bowiem Ellroy jedne wydarzenia opisał z przesadną dokładnością (wspomniane walki bokserskie), a inne czasem nakreślił zbyt powierzchownie, przez co nie zawsze motywacje bohaterów były dla mnie jasne. Nie da się ukryć, że Czarna Dalia nie jest powieścią bez wad, ale nie chciałabym odradzać lektury, ponieważ dla amatorów mocnych historii osadzonych w realiach powojennej Ameryki, ta pozycja może być strzałem w dziesiątkę.

Książka ma mocno pesymistycznych wydźwięk, ale mam wrażenie, że dzięki temu jest nieco bardziej prawdziwa pod pewnymi względami. Czytając o śledztwie prowadzonym przez Bleicherta byłam w stanie uwierzyć, że praca policjanta z Los Angeles u progu lat 50. odznaczała się pasmem rozczarowań, upokorzeń i trudnych decyzji. James Ellroy nakreślił przerażającą wizję miasta kontrolowanego przez przestępców, brutalnych policjantów oraz skorumpowanych polityków, z którymi trzeba się w pewnych sprawach dogadywać, by inne mogły zostać zamknięte, a winni wtrąceni do więzienia. Autor pokazał misterną sieć zależności oplatającą policjantów i gangsterów, prowadzącą do tego, że czasami trudno odróżnić, kto jest dobrym, a kto złym charakterem. Zresztą chyba mogę się pokusić o stwierdzenie, że w tej powieści nie ma szlachetnych i godnych podziwu postaci. Każdy ma coś na sumieniu, każdy podjął jakąś niemoralną decyzje lub po prostu zszedł na drogę przestępstwa, zapewniającą łatwe pieniądze i wygodne życie. U Ellroya Los Angeles jest miastem sprzyjającym wszelkim przestępstwom i występkom, łamiącym życie młodym kobietom spragnionym kariery w Hollywood oraz mężczyznom chcącym bez wysiłku dorobić się dużego majątku. 

Historia w stylu noir nie może obyć się bez charakterystycznej postaci femme fatale. W tym przypadku mamy do czynienia z więcej niż jedną kobietą fatalną, doprowadzającą mężczyzn do zguby, co przydaje całej opowieści dreszczu emocji. Najpierw czytelnik poznaje pannę Kay Lake, która teoretycznie jest związana z Blanchardem, ale w praktyce swoim zainteresowaniem obdarza również jego nowego partnera. Przyznam, że ten trójkąt miłosny jest nieco bardziej skomplikowany niż to może się wydawać, chociaż zachowanie bohaterów częściej mnie irytowało niż ciekawiło, więc nie mogę uznać tego wątku za specjalnie satysfakcjonujący. Na szczęście później na scenę wkracza Madeline Sprague – rozkapryszona córka milionera, której ulubionym wieczornym zajęciem jest runda po barach i pubach w poszukiwaniu kochanka na jedną noc. Oczywiście w pewnym momencie drogi Bucky’ego i Madeleine przecinają się, a wówczas akcja nabiera rumieńców. Wprawdzie ofiarę morderstwa trudno nazwać femme fatale, ale charakterystyka Elizabeth Short, wyłaniająca się w toku opowieści również daje do myślenia.

Intryga kryminalna w Czarnej Dalii zaskoczyła mnie jednocześnie pozytywnie i negatywnie. Pozytywnie, ponieważ okazała się znacznie bardziej skomplikowana niż przewidywałam na początku. Pod koniec doceniłam to, że pisarz tyle czasu poświęcił na opisanie stosunków panujących na wydziale, relacji pomiędzy poszczególnymi pracownikami itd., gdyż w zakończeniu wszystko to okazało się istotne. Co więcej, większość sytuacji ma też drugie dno, więc polecam czytać uważnie i nie wierzyć we wszystko, co mówią bohaterowie. Nie spodobało mi się natomiast wskazanie TAKIEJ postaci na zabójcę Elizabeth Short. Nie przekonały mnie podane wyjaśnienia i nie usatysfakcjonowała decyzja głównego bohatera, który zadecydował o losie mordercy. Moim zdaniem akurat ta osoba ani trochę nie jest wiarygodna w roli bezlitosnego, zimnokrwistego rzeźnika.

Nie ukrywam, że po Czarnej Dalii spodziewałam się czegoś nieco innego, ale nie mogę też wyłącznie narzekać, ponieważ otrzymałam mroczną opowieść o ludzkich słabościach, niespełnionych marzeniach i decyzjach, które mają nieodwracalny wpływ na losy protagonistów. Książkę polecam fanom hard-boiled fiction i innych opowieści z wątkiem kryminalnym, a sama rozważam obejrzenie ekranizacji. 

Ocena: 3.5 / 6

Książka przeczytana w ramach wyzwania Czytam literaturę sprzed XXI wieku.

http://esperazna.blogspot.com/2015/02/wyzwanie-czytam-literature-sprzed-xxi.html