30 listopada 2013

Czerwony golem - Peter Higgins


Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 336


Skusiłam się na przeczytanie debiutanckiej powieści Petera Higginsa, ponieważ zaintrygowała mnie okładkowa obietnica poznania „trzymającego w napięciu thrillera SF z akcją osadzoną w alternatywnej stalinowskiej Rosji”. Swoją ciekawość okupiłam niestety wieloma dniami męczenia się z tą książką i czytania nieco na siłę, żeby wreszcie dobrnąć do finału. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby Czerwony golem był kiepską publikacją, od której bezwzględnie należy trzymać się z daleka, bo jestem przekonana, że znajdą się osoby zadowolone z jego lektury. Natomiast wiem na pewno, że to nie jest powieść dla mnie. Nie spodobała mi się historia wykreowana przez Higginsa, nie poczułam żadnych emocji w stosunku do bohaterów i co najgorsze – w ogóle nie mogłam odnaleźć się w świecie totalitarnego imperium nazywanego Właścią. Ale zanim zacznę bliżej przyglądać się poszczególnym elementom tej książki, nakreślę krótko zarys fabuły.

Wissarion Hipolitowicz Łom pracuje jako śledczy na głębokiej prowincji. Nie wiadomo dokładnie, co zrobił w przeszłości, ale ze względu na pewne wydarzenia nie cieszy się względami przełożonych. W związku z tym natychmiastowe wezwanie do stolicy bardziej go przeraża niż cieszy. Łom nie ma jednak wyjścia, ponieważ skoro władza wzywa to należy wykonać polecenie jak najszybciej. Po kilku dniach męczącej podróży mężczyzna wreszcie przybywa do Mirgorodu i dowiaduje się, że jego zadaniem będzie ujęcie osoby odpowiedzialnej za powtarzające się w mieście ataki terrorystyczne. Wszystko wskazuje na to, że za zamachami stoi syn rewolucjonisty Józef Kantor. Jednak ta sprawa jest nieco bardziej skomplikowana niż wyglądało to na początku. Na dodatek w Mirgorodzie zaczynają dziać się trudnie do wytłumaczenia rzeczy, mające coś wspólnego z aniołem, który przed laty spadł z nieba.

Nie zainteresowała mnie ta powieść tak jak oczekiwałam głównie ze względu na słabo zarysowany świat, w którym pewne nierzeczywiste rozwiązania po prostu się pojawiają, a czytelnik sam musi dopowiedzieć sobie skąd się one wzięły i co oznaczają. Możliwe, że nie jestem wystraczająco otwarta na fantastykę, ale po prostu nie znoszę sytuacji, w których autorzy tworzą fikcyjny świat, ale już nie wyjaśniają odbiorcom na jakich zasadach on funkcjonuje i o co w ogóle tym wszystkim chodzi. Przez to czuję się zagubiona, zniechęcona i negatywnie nastawiona do całej książki. I nie uważam, żeby czytelnikowi trzeba było wszystko tłumaczyć oraz wykładać przysłowiową kawę na ławę, bo inaczej biedaczek się sfrustruje i porzuci lekturę, ale pewne wprowadzenie do fantastycznego świata jest jednak potrzebne. Właśnie takiego wdrożenia zabrakło mi w Czerwonym golemie, przez co debiut Higginsa był dla mnie zwyczajnie nudny i męczący. Autor wprowadził do historii postacie golemów, mużyków o nadnaturalnej sile czy złych aniołów spadających z nieba, ale właściwie nie wiadomo skąd ci bohaterowie się wzięli, czym tak naprawdę są i jaki mają wpływ na rzeczywistość. Ponadto jest mowa także o tajemniczej sile nazywanej Pollandorem, dziwacznych stworzeniach z lasu, żyjącym deszczu i płytkach z anielskiej skóry instalowanych w głowach niektórych ludzi, ale niestety ja większego sensu w tych osobliwościach nie dostrzegłam.

Zdecydowanie lepiej udało się autorowi opisać wątek związany z polityką i totalitarnym sprawowaniem rządów w całym państwie. Znajdujący się w centrum Mirgorodu ogromny budynek z mnóstwem korytarzy, tajnych przejść i archiwów, w których przechowywane są teczki z nazwiskami obywateli, stanowi serce Właści i świadczy o potędze rządzących. Mieszkańcy miasta żyją w podłych warunkach, pracując kilkanaście godzin dziennie w fabrykach i lękając się, że w każdej chwili mogą zostać zabrani przez policjantów na przesłuchanie, z którego najpewniej nigdy nie wrócą. Przeglądałam kilka recenzji tej powieści i w paru tekstach pojawiło się porównanie Czerwonego golema do Roku 1984. Moim zdaniem to ogromne nadużycie. Muszę przyznać, że otoczka totalitarnego imperium jest całkiem ciekawa, ale jednak Higginsowi do Orwella wiele brakuje. Wydarzeniom składającym się na fabułę tej książki nie mogę zarzucić braku dynamizmu, ale szybko rozwijająca się akcja nie wystarczyła, bym z zainteresowaniem śledziła poczynania bohaterów. Łom wiele razy znajduje się w niebezpieczeństwie, często działa wbrew prawu i staje zarówno przeciwko Właści jak i terrorystom, lecz jego losy nie wzbudzały we mnie szczególnych emocji. Było mi obojętne czy śledczy oraz towarzysząca mu dziewczyna pokonają wrogów czy jednak przegrają walkę i zostaną zamordowani. Przestałam być zaintrygowana tą historią już po przeczytaniu kilkunastu stron i niestety tak pozostało do końca. Nie chcę jednak jednoznacznie ogłaszać, że Czerwony golem to książka zupełnie nieudana. Mnie do gustu nie przypadła i raczej nie sięgnę po planowaną na koniec przyszłego roku kontynuację, ale może kogoś z was zainteresuje debiut Petera Higginsa.

Ocena: 3 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat.

Tu kupisz Czerwonego golema:

http://muza.com.pl/fantastyka/1480-czerwony-golem-9788377584941.html?dosiakksiazkowo
 

22 listopada 2013

W pierścieniu ognia - Suzanne Collins


Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 360

Igrzyska śmierci autorstwa Suzanne Collins zachwyciły mnie do tego stopnia, że bez wahania przyznałam powieści maksymalną notę. Kontynuacja historii nastoletniej Katniss Everdeen, która musi walczyć o przetrwanie swojej rodziny w okrutnym, autorytarnym państwie Panem, również bardzo mi się podobała, ale tym razem znalazłam też drobne mankamenty, więc nie mogę stwierdzić, że książka należy do arcydzieł literatury młodzieżowej. Chciałabym, żebyście mnie dobrze zrozumieli – W pierścieniu ognia to fantastyczna, świetnie opowiedziana historia, której czytanie sprawiło mi dużą przyjemność, ale od czasu poznania Igrzysk śmierci minęły już dwa lata i mój gust nieco się zmienił. Wygląda na to, że stałam się bardziej wybredna, ponieważ w prawie każdej powieści znajdę coś, co nie pozwala mi ogłosić jej mistrzowskim dziełem. Piszę to wszystko po to, żebyście nie zniechęcili się brakiem najwyższej oceny i nie pomyśleli, że Suzanne Collins nie podołała ciężarowi popularności pierwszej części trylogii.

Ostatnie Głodowe Igrzyska zakończyły się w zaskakujący sposób, ponieważ zwycięzcą nie okazała się najsilniejsza lub najbardziej przebiegła osoba, jak to miało miejsce zazwyczaj. Tym razem zdesperowana para nastolatków podjęła szaleńczą próbę ocalenia siebie nawzajem, czym zaskarbiła sobie przychylność widzów turnieju. Ich zachowanie doprowadziło do tego, że po raz pierwszy w historii dwie osoby przeżyły igrzyska. Akcja powieści rozpoczyna się pół roku po krwawym turnieju. Katniss i Peeta przygotowują się do obowiązkowego Tournée Zwycięzców polegającego na odwiedzeniu każdego z dwunastu dystryktów w państwie. W podróży bohaterowie przekonują się, że nieświadomie dali obywatelom Panem nadzieję na zmiany, stając się symbolem kiełkującej rebelii. Władzom w Kapitolu bardzo nie podobają się reakcje społeczeństwa, jakie wywołują publiczne wystąpienia Katniss i Peety. Prezydent Snow zrobi wszystko, żeby nie dopuścić do buntu i ostatecznie rozprawić się z kłopotliwymi zwycięzcami.

W tej części wyraźnie widać potęgę władzy sprawowaną przez prezydenta Snowa i Strażników Pokoju. W Igrzyskach śmierci bohaterowie ponosili konsekwencje sposobów działania systemu, ale wówczas byli oni jedynie anonimowymi jednostkami, pechowymi ofiarami, które znalazły się na arenie, by walczyć ze sobą na śmierć i życie. Teraz sytuacja uległa zmianie, wrogiem numer jeden Kapitolu stała się Katniss i prezydent nie pozwoli dziewczynie uniknąć kary. Kolejne decyzje władz są wyraźnie wymierzone w obywateli próbujących się zbuntować. Zachowania uważane kiedyś za normalne lub zabronione jedynie teoretycznie, teraz zaczęły być surowo karane. Katniss zwróciła uwagę władz nie tylko na siebie i swoich bliskich, ale na cały dystrykt, więc reperkusje dotykają także mieszkańców, którym nie w głowie powstania i obalenie rządu. Od początku wiadomo, że Panem jest państwem okrutnych zasad i obrzydliwych rozrywek. Jednak w tej powieści autorka dobitnie pokazała na jakich warunkach ten świat funkcjonuje, nie pozostawiając złudzeń, co do tego, że nie wszystko skończy się dobrze.

Z jednej strony lubię postać Katniss Everdeen. Dziewczyna jest bardzo odważna i stara się jak może, by ochronić rodzinę przed głodem, gniewem rządu, czymkolwiek, co zagraża bliskim. Jednak z drugiej nieco denerwuje mnie jej wieczne przedkładanie innych nad siebie. Katniss często nie chce podzielić się z innymi problemami czy ważnymi informacjami w obawie, że są zbyt słabi i nie podołają wyzwaniu. Przez to robi z siebie męczennice, jedyną osobę, która może powstrzymać przemoc. To naiwne myślenie mnie nieco drażni, chociaż rozumiem, że w wielu kwestiach dziewczyna nie ma wyboru, musi się podporządkować systemowi i czekać na rozwój wydarzeń. Kolejną nieco irytującą rzeczą jest to, że bohaterowie planują jak tu ochronić życie tego drugiego, zamiast zastanowić się nad strategią przetrwania dla wszystkich. Natomiast cieszę się, że tak często eksploatowany w powieściach dla młodzieży wątek miłosny, nie wysunął się na pierwszy plan. Bohaterowie mają bowiem ważniejsze zadania na głowie niż miłostki i dylematy uczuciowe, chociaż schemat trójkąta zarysowany został już w pierwszej powieści, więc pewnie w ostatniej części wszystko się rozstrzygnie. Suzanne Collins pokazała również w tej książce pozytywną stronę innych bohaterów niż Katniss, Gale czy Peeta. Okazuje się, że nawet w Kapitolu można znaleźć sprzymierzeńców i zawrzeć cenne sojusze.

W pierścieniu ognia czytało mi się fantastycznie, ponieważ historia należy do tych bardzo emocjonujących i pełnych niespodziewanych zwrotów akcji. Od pierwszego rozdziału wiedziałam, że nad bohaterami wisi coś złego, coś nieuchronnego. Gdy w końcu nadszedł punkt kulminacyjny, nie mogłam uwierzyć w tak zaskakujący obrót wydarzeń. Spodziewałam się otwartej walki, wybuchu powstania, a otrzymałam coś nieporównywalnie bardziej przebiegłego, dzięki czemu pisarka utrzymała moje zainteresowanie losami bohaterów na najwyższym poziomie. Od ostatnich stu stron nie mogłam się oderwać i niechybnie zarwałabym noc, gdyby powieść była nieco obszerniejsza. Finał tej części uważam za satysfakcjonujący, ale rozbudzający apetyt na więcej. Katniss doszła do momentu, w którym już nie ma odwrotu, jej życie nigdy nie będzie takie jak dawniej. Jestem bardzo ciekawa jak autorka wybrnie z sytuacji i jakie rozwiązanie przedstawi w ostatniej części trylogii. W pierścieniu ognia pełni niejako funkcję przejściową, ponieważ sygnalizuje ważne wydarzenia, ale pozostawia czytelnika z dużą dozą niewiedzy i niepewności. Tak naprawdę niemal nic się nie wyjaśnia, ale taka część jest potrzebna. Liczę, że te największe emocje dopiero przede mną, jednak coś mi mówi, że nie powinnam oczekiwać happy endu.

Ocena: 5 / 6

Cykl autorstwa Suzanne Collins:

3. Kosogłos
 

17 listopada 2013

Iceman: Historia mordercy - Anthony Bruno


Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 320

Seryjni mordercy budzą przerażenie, dlatego że ich działanie motywowane jest jakąś chorą, pokrętną, niezrozumiałą dla normalnego człowieka logiką. Do historii XX wieku przeszli szczególnie okrutni i pozbawieni skrupułów ludzie, którzy zabijali z zimną krwią, bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Wśród nich znajduje się gangster polskiego pochodzenia – Richard Kuklinski, będący również płatnym mordercą oraz handlarzem bronią. Przypuszcza się, że przez kilkadziesiąt lat swojego zbrodniczego procederu Kuklinski zamordował ponad dwieście osób. Pozostawał nieuchwytny dla wymiaru sprawiedliwości ze względu na brak jednoznacznych dowodów pozwalających wymierzyć wyrok skazujący. W końcu policji udało się go ująć i osadzić w więzieniu, jednak wymagało to wielu miesięcy przygotowań oraz bardzo ryzykownych działań podejmowanych przez specjalnie wyszkolonych agentów. Książka Anthony’ego Bruno przybliża nie tylko kulisy śledztwa i operacji mającej na celu postawienie mordercy przed sądem, ale stanowi także wgląd w biografię i psychikę tego zwyrodnialca, dla którego zabicie człowieka było zwyczajną, normalną czynnością.

Przed sięgnięciem po tę publikację nie słyszałam o mrożących krew w żyłach czynach Richarda Kuklinskiego, dlatego zszokowały mnie opisane fakty i reakcje gangstera na poszczególne zdarzenia. Mężczyźnie nadano przydomek Iceman, ponieważ ciała swoich ofiar często zamrażał, żeby utrudnić lub uniemożliwić określenie czasu zgonu. Nie było chyba metody zadawania śmierci, której by nie wypróbował. Nie wahał się ludzi udusić, otruć, pobić czy zastrzelić. Miał swoje ulubione sposoby, jak na przykład rozpylanie cyjanku prosto w twarz ofiary lub zatruwanie nim jedzenia, ale czasami działał pod wpływem impulsu i wówczas był w stanie zabić tym, co miał pod ręką. Ten bezlitosny człowiek był prawdziwym potworem. Zabijał, bo czuł się zagrożony, zabijał na zlecenie, zabijał też z byle powodu. Wystarczyło, żeby ktoś „źle na niego spojrzał”, czymś go zdenerwował lub ośmielił się przyjść do jego domu, a Iceman już wydawał wyrok śmierci. Anthony Bruno świetnie scharakteryzował postać brutalnego przestępcy a zarazem męża i ojca, deklarującego ogromne przywiązanie do rodziny. Nie wierzę, by w domu Kuklinski zachowywał się normalnie, ale z pewnością ani żona, ani dzieci nie mieli pojęcia, że mężczyzna, z którym żyją tyle lat jest zdolnym do wszystkiego katem. Nie potrafię też sobie wyobrazić, co musieli czuć, gdy poznali prawdę.

Iceman: Historia mordercy to zbeletryzowany reportaż powstały na podstawie zarejestrowanych wielogodzinnych rozmów z Kuklinskim, wywiadów przeprowadzonych z policjantami oraz fragmentów przesłuchań i taśm, na które nagrywano każde spotkanie agenta specjalnego wcielającego się w rolę gangstera, by pozyskać zaufanie zabójcy i zdobyć dowody obciążające go. Dzięki temu, że historia została przedstawiona z perspektywy wszechwiedzącego narratora, miałam wrażenie obcowania z dobrze napisaną powieścią kryminalną, koncentrującą się nie na odkryciu tożsamości mordercy, ale na schwytaniu człowieka wymykającego się policji od lat. Jednak świadomość tego, że Richard Kuklinski jest realną postacią, a nie wytworem wyobraźni jakiegoś pisarza, wywołała we mnie większe napięcie niż jakakolwiek fikcyjna historia. Od początku wiadomo, że ostatecznie Iceman trafi za kratki, ale wydarzenia poprzedzające aresztowanie pełne są niespodziewanych komplikacji, niepokojących rozmów i ryzykownych decyzji, od których zależało życie ludzi zaangażowanych w ujęcie tej bestii w ludzkiej skórze. W książce można wyróżnić dwa główne wątki. Pierwszym są starania agentów, zwłaszcza kontaktującego się bezpośrednio z Kuklinskim Dominicka Polifrone, by wreszcie udowodnić, że to ten mężczyzna odpowiada za śmierć ponad dwustu osób, a drugi wątek to retrospekcje opisujące dzieciństwo Icemana, jego gangsterskie akcje oraz okoliczności, w jakich zamordował kilku współpracowników.

Anthony Bruno na przemian pokazuje policyjne działania i rekonstruuje wydarzenia, o których później opowiedział sam morderca lub świadkowie w trakcie rozprawy, czym nie tylko utrzymuje zainteresowanie czytelnika, ale także umacnia wiarygodność przebiegu konkretnych zdarzeń. Zabrakło mi jedynie dokładniejszego przedstawienia lat młodości Kuklinskiego, ponieważ oprócz jednego rozdziału poświęconego jego dzieciństwu, autor opisuje czasy, w których Iceman był już znany w mafijnym światku jako bezwzględny i skuteczny zabójca. Natomiast stosunkowo niewiele wiadomo o początkach jego makabrycznej kariery. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie praca Dominicka Polifrone. Nie umiem sobie wyobrazić jakim cudem mężczyzna nie zwariował, gdy przez kilkanaście miesięcy wcielał się w rolę bandyty, chcącego ubić interes z Kuklinskim. Agent przez cały ten czas próbował zbliżyć się do mordercy, nakłonić go do powiedzenia lub zrobienia czegoś, co policja będzie mogła wykorzystać. Musiał mieć świadomość, że gangster może domyślić się prawdy albo w przypływie złego humoru po prostu zabić potencjalnego współpracownika. Nie zawsze Polifrone miał wsparcie w postaci obserwujących spotkanie agentów, czasami zdany był tylko na siebie. Naprawdę nie wiem jak zniósł takie napięcie. Samo wejście w środowisko przestępców i zdobycie ich zaufania trwało mnóstwo czasu, później zaczęła się najbardziej ryzykowna część misji. A przecież Polifrone miał rodzinę, musiał obawiać się zdekonspirowania i zemsty Kuklinskiego. Uważam, że w książce świetnie opisano metamorfozę jaką policjant przechodził, gdy stawał oko w oko z mordercą. Z porządnego faceta zmieniał się w bandziora takiego samego jak Iceman.

Autor dokładnie opisał powolny proces zwabiania seryjnego mordercy w pułapkę. Richard Kuklinski miał opinię niezwykle sprytnego i inteligentnego zabójcy, który zawsze zaciera ślady i pozbywa się potencjalnych świadków. Jednak czytając tę książkę nie mogłam pozbyć się odczucia, że w wielu przypadkach miał po prostu szczęście. Niektóre zabójstwa popełniał bez przygotowania, nie mając specjalnego planu i obmyślonych szczegółów. Aż dziwne, że udało mu się uniknąć więzienia przez tyle lat. Iceman: Historia mordercy zawiera szokujące materiały o jednym z najbardziej bezwzględnych zabójców XX wieku. Książka została napisana w 1993 roku, więc stosunkowo niedługo po procesie. Myślę, że z tego względu autor nie pokusił się o podanie teorii wyjaśniającej skąd w Kuklinskim takie pokłady zła. Zrobił to dopiero uznany psychiatra dr Park Dietz w 2002 roku. Część jego rozmów z Icemanem została zarejestrowana i upubliczniona, materiały można bez problemu znaleźć w Internecie. Stanowią one idealne uzupełnienie książki, ponieważ nie tylko przedstawiają diagnozę doktora Dietza, ale obnażają także pokrętny sposób myślenia mężczyzny, który zabijając nie odczuwał żadnych emocji. Anthony Bruno wykonał kawał dobrej roboty, jego publikacja to rzetelne źródło informacji o policyjnym śledztwie i okolicznościach kilku morderstw popełnionych przez Kuklinskiego. Gwarantuje, że ta książka wstrząśnie wami bardziej niż jakikolwiek horror czy kryminał.

Ocena: 5 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.


 

13 listopada 2013

Poza zasięgiem - Hank Steinberg


Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 366

Rok 2005. W Uzbekistanie coraz silniej manifestują się nastroje antyrządowe. Na placu w Andiżanie wielotysięczny tłum przygotowuje się do demonstracji. Ludzie mają dość reżimu Islama Karimowa i pragną, by wreszcie coś w ich kraju zmieniło się na lepsze. Sytuacji przygląda się amerykański dziennikarz Charlie Davis, którego seria artykułów o brutalnych metodach przesłuchań stosowanych przez władze, pobudziła Uzbeków do działania i wyjścia na ulice. Charliemu towarzyszy będąca w zaawansowanej ciąży żona. Julie bardzo mocno zaangażowała się w pomoc Uzbekom i mimo swojego stanu zdecydowała się wziąć udział w manifestacji. Niespodziewanie na placu pojawia się wojsko i otwiera ogień do przeciwników polityki Karimowa. Charlie i Julie ledwie uchodzą z życiem. Po tym zdarzeniu małżonkowie porzucają swoją aktywność i wracają do USA. Sześć lat później Julie po prostu znika. Policja nie ma zamiaru jej szukać, ponieważ podejrzewa, że to Charlie stoi za jej zaginięciem, więc mężczyzna może liczyć tylko na siebie. Kiedy dowiaduje się, że trop prowadzi do Uzbekistanu bez wahania wyrusza w podróż, chcąc wyrwać żonę z rąk porywaczy. Charlie wpada w sam środek międzynarodowej intrygi, na dodatek okazuje się, że Julie miała przed nim wiele sekretów.

Może się wydawać, że obszerny akapit streszczający zarys fabuły zdradza zbyt wiele, ale wierzcie mi – nie ma się czym martwić, bo to dopiero sam początek historii. A dzieje się w niej naprawdę mnóstwo. Powieściowy debiut Hanka Steinberga pozytywnie zaskoczył mnie ogromem akcji, ponieważ już w pierwszym rozdziale wydarzenia nabierają zawrotnego tempa i nie tracą go aż do samego końca. Zaczęłam czytanie z zamiarem przerwania lektury po kilkunastu stronach, ale zanim się obejrzałam, miałam za sobą już 1/3 książki. Poza zasięgiem zwyczajnie wciąga tak bardzo, że niemal zupełnie traci się poczucie czasu. Żeby było śmieszniej, autor nie stworzył jakiejś niesamowicie wielowątkowej intrygi, nie posłużył się nietypowym stylem i nie zastosował żadnego nowatorskiego zabiegu. Skąd więc moje zaangażowanie w opowieść o dziennikarzu próbującym uratować żonę? Sekret tkwi w idealnym wykorzystaniu schematu gatunkowego. Poza zasięgiem to pierwsza powieść Steinberga, ale autor nie jest zupełnym laikiem w kwestii pisania i konstruowania fabuł, ponieważ od lat pracuje jako producent filmowy i scenarzysta. W związku z tym jego historia pozbawiona jest charakterystycznych dla debiutantów niedociągnięć, takich jak nierówny styl czy nielogiczne rozwiązania. Wyeliminowanie wspomnianych potknięć i naszpikowanie książki pędzącą akcją wystarczyło, żeby przykuć moją uwagę na dłużej.

Akcja, akcja i jeszcze raz akcja. Jeśli lubicie amerykańskie filmy lub książki sensacyjne, w których jeden mężczyzna wyrusza na teoretycznie samobójczą misję, by uratować swoją ukochaną (a przy okazji resztę świata), to koniecznie powinniście zapoznać się z tą powieścią. Natomiast, jeśli raczej nie jesteście entuzjastami gatunku, możecie poczuć się nieco zirytowani niespodziewaną siłą i odwagą zwykłego dziennikarza oraz pewnymi niezbyt wiarygodnie opisanymi kwestiami. Zazwyczaj czepiam się takich nierealistycznych motywów, ale powieści sensacyjne rządzą się innymi prawami i wiadomo, że główny bohater musi być sprytniejszy oraz inteligentniejszy od przeciwnika. Ponadto zdany jest tylko na siebie, więc to oczywiste, że wszystkich heroicznych czynów dokona w pojedynkę. Uważam, że narzekanie na to, że bohater powieści sensacyjnej wyprowadza w pole tajne służby/mafię/organizację terrorystyczną/kogokolwiek ma tyle sensu, co marudzenie, że postaci z romansów cierpią na uczuciowe dylematy. Oczywiście pod warunkiem zachowania umiaru ze strony pisarza. Stienberg dobrze wie jak daleko może się posunąć i dlatego Charlie Davis wykazuje się dość niecodziennymi umiejętnościami, nie waha się stawić czoła uzbrojonym po zęby ludziom i prze do przodu niczym taran, mając tylko jeden cel – uratować Julie. Ale wszystko to mieści się w ramach cech gatunkowych, więc mogę tylko pogratulować pisarzowi wyczucia.

Książka zainteresowała mnie również niespotykanym miejscem akcji. Nie przypominam sobie, bym wcześniej czytała powieść osadzoną w Uzbekistanie, więc tym chętniej zagłębiłam się w fabułę, dowiadując się przy okazji jak wygląda życie w tym kraju. Zrozumiałym jest, że autor nie przedstawił obszernej charakterystyki społeczeństwa czy analizy postępowania rządzących, ale zasygnalizował temat i skłonił mnie do przeszukania Internetu w celu uzupełnienia swojej wiedzy. Dodatkową wartość stanowi fakt, że fabuła powieści w pewnym stopniu powstała w oparciu o prawdziwe zdarzenia, ponieważ w Andiżanie w 2005 roku rzeczywiście doszło do demonstracji, która szybko została zdławiona przez ludzi Karimowa. W Uzbekistanie dzieje się źle, ale świat udaje, że tego nie dostrzega, ponieważ Islam Karimow jest przebiegłym politykiem, potrafiącym dogadać się zarówno ze Stanami Zjednoczonymi jak i Rosją czy Chinami. Intrygę wymyśloną przez Hanka Steinberga stosunkowo łatwo przejrzeć, ale mimo tego w kilku momentach autorowi udało się wprowadzić element zaskoczenia. Domyśliłam się, kto porwał Julie, ale nie przewidziałam innych istotnych wydarzeń, więc lektura była dla mnie przyjemnością.

O Charliem Davisie napisałam już sporo. Nie powiem, żeby była to jakoś szczególnie wyróżniająca się postać, ale nie mogę jej też nic zarzucić. Natomiast ogromnie irytowała mnie jego żona. Na własne życzenie wplątała się w pewną sprawę, czego konsekwencją było właśnie porwanie. Poza tym nie lubię takich bohaterek jak Julie – wiecznie narzekających, niezadowolonych ze spokojnego życia tylko nieustannie pragnących tego, czego aktualnie mieć nie mogą. Poza zasięgiem charakteryzuje się też obecnością wielu czarnych charakterów. Autor zadbał o całą galerię przestępców, najemników, terrorystów i innych osób owładniętych myślą o zmianie porządku świata poprzez działania uderzające w niewinnych ludzi. Nie zabrakło też przywódcy i zarazem inicjatora porwania, jednak czasami miałam wrażenie, że jego motywacja została wyjaśniona zbyt pobieżnie. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby Steinberg nieco rozwinął ten wątek. Innych minusów nie zauważyłam, uważam, że Poza zasięgiem to przykład dobrej powieści sensacyjnej i jeśli gustujecie w takich lekturach, to nie powinniście przejść obojętnie obok tej nowości.

Ocena 4 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat. 

Tu kupisz Poza zasięgiem:

http://muza.com.pl/thriller/1491-poza-zasiegiem-9788377584866.html?dosiakksiazkowo