Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 352
Rok pierwszego wydania: 2015
Mam wrażenie, że twórczość Jakuba Szamałka jest niedoceniana przez większość czytelników. Mnóstwo osób zachwyca się książkami Mroza, Miłoszewskiego czy Bondy, a powieści Szamałka zostają gdzieś na uboczu. Wielka szkoda, że tak się dzieje, ponieważ autor cyklu kryminałów z akcją osadzoną w starożytności, ma ogromną wiedzę historyczną, którą potrafi połączyć z ciekawymi zagadkami oraz intrygami, dzięki czemu tworzy zajmujące opowieści pełne barwnych postaci i emocjonujących wątków. Niedawno ukazała się kolejna książka pisarza i mam nadzieję, że tym razem będzie o niej głośno.
Czytanie z kości to już trzecia część trylogii o przygodach Leocharesa, którego w dzisiejszych czasach z powodzeniem można byłoby określić mianem prywatnego detektywa. Po burzliwych zdarzeniach opisanych w poprzednich powieściach bohater zajął się złotnictwem, porzucając tropienie szpiegów i morderców na rzecz naprawiania oraz tworzenia biżuterii. Niestety interesy idą gorzej niż źle, dlatego mężczyzna postanawia po raz ostatni przyjąć zlecenie wymagające rozwiązania kryminalnej zagadki. Leochares musi dowiedzieć się, kto zamordował etruskiego króla, toteż opuszcza Tarent i udaje się do Veii, by zbadać miejsce zbrodni, a także porozmawiać z rodziną monarchy. Oczywiście od początku nic nie idzie tak jak powinno i protagonista szybko przekonuje się, że komuś bardzo zależy na tym, żeby prawda o śmierci króla nigdy nie ujrzała światła dziennego.
Nie przepadam za łączeniem w powieściach zdarzeń rozgrywających się w teraźniejszości i w przeszłości, ponieważ zazwyczaj jeden z wątków jest marginalizowany, przez co od razu widać, że stanowi wyłącznie pretekst do wprowadzenia drugiego czasu akcji lub jest usprawiedliwieniem pewnych zabiegów stosowanych przez autora książki. W związku z tym nie byłam zachwycona, gdy odkryłam, że również Szamałek pokusił się o takie rozwiązanie, dodając do opowieści o Leocharesie fragmenty rozgrywające się współcześnie, których główną bohaterką jest archeolożka Inga Szczęsna. Żałuję, że nie mogę napisać, iż moje obawy okazały się zupełnie bezpodstawne, ale rozumiem w jakim celu wprowadzono postać Polki zajmującej się badaniem grobu tak zwanego Uomo Misterioso, czyli „tajemniczego mężczyzny” pochowanego w sposób daleko odbiegający od zwyczajów panujących w Tarencie w V wieku p.n.e. Autor nie poświęcił wiele miejsca na opisanie współczesnych wydarzeń, jednak wyjątkowo nie uważam tego za znaczące niedopatrzenie. Wprawdzie nie zaszkodziłoby, gdyby czytelnik mógł nieco więcej czasu spędzić z bystrą doktorantką archeologii, zwłaszcza w momencie, gdy z osoby ledwo wiążącej koniec z końcem, przekształca się w pełnoprawnego członka ekipy badawczej, niemniej jej wątek jest bardzo ważny i nawet w dość oszczędnej formie dobrze spełnia swoje zadanie.
Szamałek pisze błyskotliwie i z polotem. Potrafi zarówno malowniczo scharakteryzować obyczaje ludzi żyjących przed wiekami, jak i nakreślić obraz współczesnego środowiska naukowego. Nie zliczę ile razy kiwałam potakująco głową, czytając o doświadczeniach Ingi, mimo że z archeologią nie mam nic wspólnego. Dodatkowym plusem jest odpowiednio dozowany humor. W obu wątkach pojawiają się fragmenty przesiąknięte nieco gorzkimi, lecz dowcipnymi uwagami, udowadniającymi, że żaden z protagonistów nie jest ponurakiem. W przypadku Leocharesa do głosu dochodzi także jego niewyparzony język, który w połączeniu z bystrością umysłu owocuje wieloma ciętymi ripostami oraz ironicznymi komentarzami. Na uwagę zasługuje także uwspółcześniony styl wypowiedzi bohaterów, konsekwentnie stosowany przez pisarza już od pierwszej powieści. Dzięki temu wszystkie postaci sprawiają wrażenie żywych, barwnych i prawdziwych, mimo że akcja rozgrywa się głównie w starożytności. Co ważne, ten zabieg nie wprowadza rozdźwięku pomiędzy postaciami a otaczającym ich światem, ponieważ pisarz zadbał o to, by czytelnicy nieustannie czuli atmosferę ówczesnych czasów.
Jestem pod ogromnym wrażeniem wiedzy historycznej autora oraz jego umiejętności dzielenia się zdobytymi informacjami i wplatania ich w fikcyjną opowieść. Zachwyciły mnie przede wszystkim szczegóły dotyczące kultury etruskiej, która na tle nieco lepiej znanych mi obyczajów starożytnych Greków czy Rzymian, wypada naprawdę intrygująco. Nie miałam pojęcia, że Etruskowie przykładali tak wielką wagę do obserwacji przyrody czy zjawisk atmosferycznych, wierząc, że dzięki temu poznają swoją przyszłość. Nie wiedziałam również, że ich system religijny zakładał specyficzne podejście do modlitwy i próśb do bogów, by ci zechcieli zesłać im potrzebne łaski. Zauroczyła mnie charakterystyka codziennych zwyczajów tego ludu, zszokowały obrzędy świąteczne i zniesmaczyły okrutne egzekucje. Jakub Szamałek naprawdę postarał się, żeby czytelnika zaciekawić i jestem przekonana, że na długo zapamiętam nie tylko fikcyjnych bohaterów, ale rzeczywiste warunki życia w etruskim mieście. Nie mogę pominąć również szczegółów związanych ze współczesnymi metodami odkrywania tajemnic sprzed wielu stuleci. Niewiarygodne ilu rzeczy można dowiedzieć się na podstawie analizy szkieletu, miejsca pochówku czy ledwie zachowanych przedmiotów złożonych do grobu.
Czytanie z kości jest kryminałem, więc najwyższy czas wspomnieć o intrydze i poszukiwaniach mordercy króla Caile, a także spekulacjach dotyczących przyczyny śmierci Uomo Misterioso. W przedsłowiu autor napisał, że czytelnicy będą w stanie odgadnąć tożsamość zabójcy i o ile na początku dość sceptycznie podchodziłam do tego stwierdzenia, o tyle po skończonej lekturze, nabrałam przekonania, iż faktycznie wystarczy uważnie śledzić akcję, by zdemaskować przestępcę. Wielokrotnie wspominałam, że w kryminałach uwielbiam element zaskoczenia, ten moment, w którym jedno wydarzenie burzy wszystkie moje teorie i hipotezy, a zakończenie jest zupełnie nieprzewidywalne. Trzecia część cyklu o Leocharesie nie jest w ten sposób pomyślana, dlatego raczej nie ma w niej nagłych zwrotów akcji, a odbiorca od początku traktowany jest jak partner protagonisty, a nie jedynie obserwator następujących po sobie wydarzeń. Odkryłam, że ma to swoje zalety i sama jestem zaskoczona, ale nie brakowało mi wymienionych powyżej cech „idealnej” powieści ze zbrodnią w tle. Zamiast oczekiwać na jakąś wielką niespodziankę i spektakularny finał, zajęłam się rekonstrukcją wydarzeń i śledzeniem poczynań głównego bohatera, potrafiącego zaobserwować rzeczy niewidoczne dla innych oraz wyciągnąć wnioski z pozornie błahych rozmów czy rzucanych mimochodem uwag.
Jedyne zastrzeżenie jakie mam do tej historii wiąże się z nieco zbyt oczywistą interpretacją wątku Ingi Szczęsnej i prowadzonych przez nią badań. Od początku wiadomo czyje szczątki stały się przedmiotem dociekań oraz wnikliwych analiz, co moim zdaniem trochę psuje frajdę ze śledzenia poczynań bohaterki. Rozumiem, że taki był pomysł na konstrukcję powieści i zakończenie przygód detektywa sprzed wieków, niemniej odczuwam lekki smutek, że wszystko potoczyło się tak a nie inaczej. Jednak biorąc pod uwagę całokształt książka wypada nadzwyczaj dobrze, dlatego bez wahania mogę ją polecić amatorom kryminalnych zagadek. Pisarz doskonale zarysowuje tło historyczne, ale nie zapomina również o ciekawej kreacji bohaterów i niebanalnym śledztwie w sprawie morderstwa etruskiego króla. Nie spodziewam się kolejnej publikacji z Leocharesem w roli głównej, ale mam nadzieję, że Jakub Szamałek nie przestanie tworzyć i jeszcze nie raz przybliży czytelnikom fascynujące oblicze starożytności.
Ocena: 4.5 / 6
Cykl "Leochares"
Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Muza.