Nastoletnie Claudia i Monday są praktycznie nierozłączne. Razem chodzą do klasy, na zajęcia z tańca, przesiadują w domu Claudii, robią zakupy, odrabiają lekcje. Gdzie jedna, tam i druga, z wyjątkiem wakacji, kiedy Claudia wyjeżdża do babci i przez kilka tygodni może z przyjaciółką tylko wymieniać listy. Jednak w tym roku coś się zmienia. Claudia pisze przez całe lato, ale nikt nie odpowiada. Kiedy zaczyna się nowy rok szkolny, bohaterka jest przekonana, że wreszcie zobaczy przyjaciółkę. Niestety Monday nie pojawia się na zajęciach ani pierwszego dnia, ani następnego. Opuszcza tydzień, potem miesiąc szkoły i zdaje się, że nikogo to nie interesuje. Claudia pyta rodziców, nauczycieli, matkę swojej najlepszej koleżanki, ale natrafia na mur. Nikt oprócz niej nie przejął się zaginięciem nastolatki. Dziewczyna robi wszystko co może, by odnaleźć Monday. Wie, że przyjaciółce musiało przytrafić się coś złego, w innym wypadku nigdy nie zostawiłaby jej bez słowa na tak długo.
Jestem nieco rozdarta po lekturze tej powieści. Z jednej strony doceniam tematykę i to, że autorka zwraca uwagę na problem niewidoczności dzieci z biednych rodzin. System opieki nad nieletnimi zawodzi wtedy, kiedy jest najbardziej potrzeby. Wiele osób ignoruje niepokojące, bardzo czytelne sygnały, przez co dochodzi do tragicznych wydarzeń. Z drugiej jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że historia jest przesadnie rozciągnięta i napisana dość kiepskim stylem, a końcowy plot twist został doklejony na doczepkę jakby autorka przypomniała sobie nagle, że jednak chciała napisać thriller dla młodzieży. Ale po kolei. Czytelnik poznaje wszystkie wydarzenia z perspektywy Claudii, która ma około trzynastu/czternastu lat. Jej wiek jest o tyle istotny, że dziewczyna wciąż musi w dużej mierze polegać na rodzicach oraz liczyć się z ich zdaniem. Podobało mi się to, że autorka wykreowała wiarygodną pod tym względem postać. Dziewczyna wie, że coś się stało, ale ma ograniczone możliwości działania, jeśli rodzice bagatelizują jej obawy. Claudia naprawdę nie poddaje się i robi co może, wypytując o przyjaciółkę nauczycieli, inne dzieciaki z sąsiedztwa, a nawet wybierając się do domu Monday, mimo że ma kategoryczny zakaz zapuszczania się w te rejony.
Pojawia się też wątek mieszkania w niebezpiecznej okolicy. Rodzice Claudii dość mocno kontrolują, co nastolatka robi w obawie, że bez nadzoru wpadnie w złe towarzystwo. Widać też, że dziewczyna jest jeszcze niedojrzała i wciąż bliżej jej do świata dzieci niż nastolatek. Oczywiście na początku, ponieważ późniejsze wydarzenia zmieniają Claudię, sprawiając, że pod pewnym względami przechodzi brutalny kurs dorastania. Tiffany D. Jackson sięga również po retrospekcje, w których pokazuje jak dziewczyny razem spędzały czas, na czym opierała się ich przyjaźń. Dzięki temu czytelnik ma wgląd w to zwyczajne, codzienne życie i lepiej rozumie, dlaczego w tym przypadku brak kontaktu nie oznacza zwykłej kłótni humorzastych nastolatek, dla których zawieranie i zrywanie przyjaźni to chleb powszedni. Claudia i Monday są outsiderkami, mają tylko siebie, ale jak się później okaże, jedna miała sporo tajemnic przed drugą.
Historia jest mocno osadzona w rzeczywistości czarnoskórych, którzy tworzą społeczność, wspierają się, dbają o siebie w miarę możliwości, wiedząc, że nikt inny się o nich nie zatroszczy. Rząd wprowadza prawo umożliwiające wysiedlenie ich z domów, które zostaną zrównane z ziemią, a następnie sprzedaje teren pod budowę luksusowego osiedla. Bohaterowie narzekają na tę sytuację, obwiniają zamożnych białych, którzy dbają tylko o własne interesy. W posłowiu pisarka napisała, że dba o widoczność dzieci z każdej mniejszości. Moim zdaniem w tym momencie w powieści pojawia się spora niekonsekwencja, ponieważ rodzina Claudii faktycznie ciągle udziela się społecznie. Matka piecze i gotuje dla wiernych ze swojego kościoła, wspólnie z córką i sąsiadami rozdają potrzebującym posiłki, ojciec gra w zespole i również jest „widoczny” wśród mieszkańców osiedla, ale kiedy Claudia prosi o interwencję w sprawie swojej przyjaciółki, nagle ta solidarność gdzieś znika. Dziewczyna słyszy, że rodzice nie będą wtrącać się w życie innych, że nikt nie będzie pouczał matki Monday jak ma wychowywać swoje dzieci. Nawet nauczyciele w szkole bagatelizują sprawę, mimo że znają problemy czarnoskórej młodzieży z okolicy. Jak dla mnie to autorka wystawia fatalne świadectwo społeczności, która jest zżyta tylko na pokaz i zawodzi kiedy trzeba zrobić coś więcej niż upiec ciasteczka i rozdać je w kościele.
Na koniec muszę wspomnieć też o dość topornym języku i nienaturalnie brzmiących dialogach. Sądzę, że to może być wina tłumaczenia, ponieważ wszystkie wtrącenia typu: „dajesz dziewczyno” i inne slangowe określenia przełożone na język polski zupełnie mi nie pasowały. Może to kwestia przyzwyczajenia, ale nie ukrywam, że momentami trudno było mi w pełni zaangażować się w opowieść właśnie przez styl wypowiedzi bohaterów. Monday nie przyjdzie to książka poruszająca ważny temat, przypominająca, że nie powinniśmy bagatelizować przeczuć, jeśli intuicja podpowiada, że komuś może dziać się krzywda, dlatego nie będę odradzać lektury. Niemniej całość ma kilka mankamentów sprawiających, że powieść nie wywarła na mnie aż tak dużego wrażenia jak się spodziewałam.
Ocena: 3 / 6
Szkoda, że historia jest przesadnie rozciągnięta, ale temat jest bardzo ważny.
OdpowiedzUsuńStąd też mój dylemat, bo sama tematyka podwyższa wartość powieści, ale wykonanie takie średnie.
UsuńSuper wpis i myślę, że będę do Ciebie często wpadać :) Zapraszam też do mnie :) Omówiłam ciekawy temat - borowina - czarne złoto
OdpowiedzUsuńFajny blogasek :) zajrzyj do mnie i zostaw komcia :D
OdpowiedzUsuńMoże i książka ma pewne niedociągnięcia, ale zaciekawiła mnie. Raz na jakiś czas daję szansę czemuś, co jest skierowane do nieco młodszego czytelnika i raczej jestem zadowolona. Zainteresował mnie wątek z czarnoskórą społecznością. Obawiam się trochę, że będę się irytować hipokryzją tych pobożnych i pomocnych, ale głównie na własnych warunkach.
Już pędzę! Ale pamiętaj, komentarz za komentarz :P
UsuńNie odradzam lektury, bo autorka porusza jednak ważny temat, ale mnie również ta hipokryzja rzuciła się w oczy. Może ja czegoś nie zrozumiałam, coś przegapiłam, ale jeśli rodzina bohaterki jest taka wspierająca i tak się udziela wszędzie, gada o wspólnocie, to mega słabe, że Monday olewali tak długo, bo jednak nie chcieli się wtrącać. No sorry ale to mi się nie klei.
Mnie w sumie też, ale niestety sporo takich, co w gębie mocni, a w rzeczywistości niewiele robią. Albo i nic, ale do pouczania i moralizowania innych pierwsi :/
UsuńTo też niestety prawda i może właśnie takich bohaterów autorka chciała wykreować, ale kłóci mi się to z posłowiem, w którym napisała, że walczy o każde dziecko z mniejszości. Nie wiem, może sama tematyka książka wystarcza i to jest ta walka, ale nie podeszło mi to wszystko.
OdpowiedzUsuń