24 kwietnia 2024

Witajcie w księgarni Hyunam-Dong - Hwang Bo-reum

 

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Pierwsze wydanie: 2022
Polska premiera: 2024

Trwa moda na koreańskie i japońskie powieści odznaczające się przepiękną okładką i obietnicą, że ich treść będzie działała na czytelnika refleksyjnie i kojąco. Na okładce tej pozycji można przeczytać, że jest to historia wpisująca się w nurt healing, co od razu skojarzyło mi się z grami cyfrowymi określanymi jako cozy games. W takich produkcjach nie chodzi o rywalizację, szybkie działanie, jasno postawioną granicę pomiędzy wygraną a przegraną tylko o spokojną, wciągającą rozgrywkę, która pozwoli zapomnieć o trudach dnia codziennego, zapewniając wirtualną bezpieczną przestrzeń. Wydaje mi się, że w powieściach takich jak ta, założenie jest podobne. Nie ma tu bowiem wartkiej akcji, wydarzeń sprawiających, że czytelnik z niecierpliwością przewraca strony czy wyróżniających się bohaterów. Zamiast tego otrzymujemy kadry ze zwyczajnego życia pełnego współczesnych problemów, dylematów, ale też chwil radości.

Główną bohaterką jest właścicielka tytułowej księgarni Yeong-ju, której towarzyszymy w rozwijaniu swojej działalności. Kobieta porzuciła niesatysfakcjonującą pracę, postanawiając podążyć za marzeniem, mimo że małe, niezależne księgarnie jak szybko się pojawiają, tak szybko znikają z rynku. Zatrudniła też baristę, co dodatkowo obciąża jej napięty budżet, ale mimo wszystko Yeong-ju nie poddaje się i robi wszystko, co może, by przyciągnąć klientów. Z czasem okazuje się, że osiedlowy mały biznes ma specyficzną atmosferę i wkrótce coraz więcej osób zagląda do środka nie tylko po to, by kupić książkę.

Nie będę ukrywać, że mam trochę sprzeczne odczucia względem tej powieści. Z jednej strony dzieje się tu naprawdę niewiele i momentami trudno było mi przebrnąć przez rozdziały, które są po prostu nudne. Jednak z drugiej autorka porusza wiele współczesnych problemów w bardzo trafny, ale nienachalny sposób. Koreańskie społeczeństwo jest szalenie zapracowane. Dzieci muszą poświęcać wiele godzin na naukę oraz być posłuszne względem rodziców, co prowadzi do tego, że wkraczając w dorosłość są często pełne obaw czy spełnią oczekiwania matki i ojca, czy jednak okażą się niewdzięcznikami marnotrawiącymi cały rodzicielski trud włożony w ich wychowanie i edukację. Dorośli z kolei czują presję nieustannego wykazywania się w pracy, urabiania się ponad siły, w efekcie czego są sfrustrowani i zawiedzeni, bo ścieżka kariery wcale nie jest łatwa, zwłaszcza dla kobiet. Można odnieść wrażenie, że o wartości człowieka decyduje zasobność portfela, a ambicje mierzy się liczbą nadmiarowych godzin spędzonych w pracy.

Autorka stworzyła bohaterów przeciwstawiających się temu szalonemu pędowi. Zwróciłam jednak uwagę na to, że ich zachowanie różni się od tego, co wyobrażam sobie, kiedy myślę o buncie względem opisanego powyżej stylu życia. Spodziewałabym się jakichś stanowczych, emocjonalnych reakcji takich jak spektakularne rzucenie pracy czy wyjazd w podróż, by na nowo odkryć siebie. Nic z tych rzeczy. Być może to wynika z różnic pomiędzy azjatyckim a europejskim wychowaniem. Bohaterowie są raczej cisi, nieśmiali, uważają na to, by nie przeszkadzać innym, a ich sposoby na poradzenie sobie z wypaleniem zawodowym czy nieudanym życiem rodzinnym są dość osobliwe na pierwszy rzut oka. Mamy bowiem kobietę, która przychodzi do księgarni, zamawia kawę, siada przy stoliku i przez wiele godzin patrzy w przestrzeń. Jest też nastolatek, którego absolutnie nic nie interesuje, więc matka przysyła go do Yeong-ju, by chociaż pobył w otoczeniu książek i przemyślał swoje nastawienie. Wyróżnia się również mężczyzna za dnia pracujący w korporacji, ale wieczorami oddający się swojemu hobby jakim jest zgłębianie tajemnic koreańskiej gramatyki.

Powieść Hwang Bo-reum jest specyficzna, ale raczej w ten dobry sposób. Powoduje lekki dyskomfort, bo tak jak wspomniałam, nie zawiera zbyt wiele akcji. Jednak autorce udało się też uchwycić uniwersalne prawdy dotyczące wyzwań współczesności. Jesteśmy nieustannie wystawieni na osąd innych ludzi, miotamy się pomiędzy powinnościami względem rodziny, a własnymi pragnieniami. Cierpimy kiedy rozpada się nasze małżeństwo i czujemy frustrację, gdy szef po raz kolejny przyznaje awans innej osobie, mimo że zawsze stawialiśmy pracę na pierwszym miejscu. Podsumowując, cieszę się, że sięgnęłam po ten tytuł i chętnie zapoznam się z podobnymi powieściami, by mieć większego rozeznanie oraz móc wyłapać powtarzające się motywy. Życzyłabym sobie też trafić kiedyś do takiego miejsca jak księgarnia Hyunam-Dong, w której można ukryć się przed światem chociaż na parę godzin.

Ocena: 4 / 6

7 komentarzy:

  1. Lektura tej książki jeszcze przede mną. Mam wobec niej wiele oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Krakowie jest kawiarnia, która nazywa się Literacka :) Pełno w niej książek, które można kupić - i chyba poczytać, ale tak, żeby nie zostawić śladów. Od razu pomyślałam o niej przy czytaniu recenzji. Świetne miejsce z niezwykle przytulnym wystrojem i klimatem, do tego podają fantastyczną kawę i ciastka. Zawsze pełno w niej ludzi, a niektórzy potrafią siedzieć tam godzinami.

    Czytam teraz "Kota w Tokio" (coś wolno mi idzie) i mam podobne wrażenia, co Ty po tej książce. Bohaterowie są zabiegani, niby otoczeni ludźmi, a przeraźliwie samotni i sfrustrowani. To chyba bolączka naszych czasów, a już w szczególności takich nowoczesnych społeczeństw. Smutne to. Gdzieś po drodze poszło to trochę w złą stronę. Samą książkę raczej bym przeczytała. Najwyżej też momentami byłabym znudzona/znużona, ale myślę, że mogłoby mi się spodobać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, to faktycznie brzmi jak miejsce z książki :) W Łodzi nie kojarzę takich lokali niestety.

      Też mi się wydaje, że to charakterystyka współczesnego społeczeństwa rozwiniętego. Wiele osób obok, ale jednak każdy samotny i trochę pozostawiony sam sobie. Myślę, że mogłaby Ci się spodobać ta powieść, jesteś już ostrzeżona, że są nudniejsze rozdziały :)

      Usuń
    2. Z Łodzią kojarzą mi się tylko wyśmienite naleśniki zjedzone w Manufakturze :) Nawet nie wiem, czy ten lokal jeszcze istnieje, bo to było hen hen przed pandemią. A jeśli kiedyś będziesz w Krakowie, bardzo polecam Literacką. To miasto ma mnóstwo wad, głównie patodeweloperkę, wieczne korki i nienawiść do drzew, ale chociaż są fajne kawiarnie.

      Myślę, że kiedyś dam szansę tej książce, ale nie za szybko. Na razie mam dość ponurych klimatów okołoazjatyckich. "Kota w Tokio" odpuściłam, bo znowu nie polubiłam żadnego bohatera i ta atmosfera mnie przygniatała :/

      Usuń
    3. Jeśli na rynku manufaktury to było to chyba istnieje, tam się aż tak bardzo knajpy nie zmieniają. Większość jest od początku :) Będę pamiętać, kiedyś często wpadałam do Krakowa i Wrocławia, ale od pandemii jakoś zdziczałam i mało ruszam się z domu, takich weekendowych wyjazdów to już dawno nie robimy. Spoko, mam wrażenie, że Łódź ma najgorszy wizerunek ze wszystkich dużych miast w Polsce. Gdzie nie trafię na jakieś posty o tym gdzie pojechać, gdzie zamieszkać to od razu masa komentarzy, żeby tylko nie w Łodzi. Ja nie potrafię być obiektywna, bo całe życie jestem z tym miastem związana, ale nie wydaje mi się, żeby było aż tak źle. Na pewno jest stagnacja w pewnych dziedzinach, bo władze miasta nic nie robią, a bliskość Warszawy sprawia, że mnóstwo osób pracuje tam, a w Łodzi tylko śpi, ale to już problem na inną dyskusję :) Natomiast Kraków bardzo lubię, na równi z Wrocławiem :)

      Wydaje mi się, że ta książka nie jest przytłaczająca, ale to musiałabyś już sprawdzić sama :) Szkoda, widać, że to jednak specyficzne powieści są.

      Usuń
  3. Czytałam bardzo skrajne opinie o tej książce i chcę koniecznie sama przekonać się, czy mi się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń