Emma to bardzo zapracowana i zabiegana agentka literacka. Od wczesnego rana do późnej nocy jest zaangażowana w spotkania redaktorskie, rozmowy z autorami, odpowiadanie na setki maili oraz wiadomości w mediach społecznościowych i komunikatorach, a także gaszenie wizerunkowych pożarów co bardziej nieznośnych pisarzy. Musi też nadskakiwać kapryśnej szefowej, niedostrzegającej jak dobrą pracownicę ma w swojej firmie. Przez ten cały zawodowy kołowrotek cierpi rodzina bohaterki, zwłaszcza że Emma dokłada sobie jeszcze mnóstwo dodatkowych obowiązków, udzielając się w szkole, do której chodzą jej dzieci oraz pomagając sąsiadom. Na pierwszy rzut oka poniedziałek 3 grudnia jest takim samym dniem roboczym jak zawsze. Emma wraca z pracy padnięta, myśli jeszcze o wieczornym spotkaniu online z amerykańskim wydawcą, ale zupełnie zapomina o rocznicy. Wiele lat temu to ona zaproponowała, by razem z Danem świętowali dzień poznania się, wymieniając listy opisujące miniony rok spędzony razem. Niestety to nie pierwszy raz kiedy Emma nie pamięta o specjalnym dniu, więc gdy Dan orientuje się, że jego żonie rocznica znów wyleciała z głowy, wybucha kłótnia. W końcu zdenerwowany wychodzi z domu i… zostaje śmiertelnie potrącony przez samochód. Zrozpaczonej kobiecie w jednej chwili wali się świat, ale kiedy budzi się następnego ranka okazuje się, że Dan jest cały i zdrowy. Jak to możliwe? Jeden rzut oka na telefon wszystko wyjaśnia, znowu jest 3 grudnia. Czy Dan dostał drugą szanse? Czy Emma może go ocalić?
Jeśli pomyśleliście teraz, że Może następnym razem to przewidywalna i łzawa historia, macie rację, ale śpieszę donieść, że i tak warto ją przeczytać. Lubię książki, w których bohaterowie zostają uwięzieni w pętli czasu i muszą w kółko przeżywać ten sam dzień, by coś zrozumieć oraz odebrać lekcję od losu, mimo że zazwyczaj są to schematyczne opowieści. Nie inaczej jest w tym przypadku, ponieważ Emma zaczyna od wprowadzenia zmian w harmonogramie dnia, które zapewne większości z nas też przyszłyby do głowy. Nie zdradzę jaki skutek odnoszą jej starania, ale autorce udało się oddać całą paletę emocji towarzyszących głównej bohaterce, przez co w napięciu śledziłam wszystkie wydarzenia. Gdzieś z tyłu głowy kołatała myśl, że przecież to nie może być tak proste i nie wystarczy, by Emma została w domu, spędziła popołudnie z dziećmi, a wieczorem celebrowała rocznicową kolację, ale i tak za każdym razem trzymałam kciuki, mając nadzieję, że w końcu uda jej się przeżyć dzień we właściwy sposób. Cesca Major potrafi pisać tak, żeby wiarygodnie ukazać protagonistkę w różnych stanach emocjonalnych. Towarzyszymy Emmie w rozpaczy, widząc ją pogrążoną w żałobie i przygniecioną tragicznymi wydarzeniami, ale też obserwujemy radość oraz szczęście jakie daje kolejny dzień spędzony z rodziną. Mamy też okazję podziwiać jak kobieta podejmuje decyzje dotyczące jej kariery, stawiając na swoim i po raz pierwszy od lat robiąc to, w co naprawdę wierzy.
Podobał mi się sposób w jaki autorka przedstawiła bohaterów, ponieważ w mojej ocenie udało jej się oddać prozę życia bez banałów, a także ustrzec się przed zero-jedynkową kreacją postaci. Łatwo byłoby opisać Emmę jako zimną karierowiczkę, mającą w nosie męża i dzieci, a Dana sportretować jako chodzący ideał, który został odtrącony przez własną żonę. Autorka na szczęście nie poszła tą drogą, budując bardziej złożone charaktery. Polubiłam żywiołową i energiczną Emmę, rozumiejąc, że trochę się pogubiła w codzienności, zwłaszcza że presja nakładana na współczesne kobiety, które muszą mieć świetną pracę, zadbany dom, udany związek oraz urocze dzieci i jeszcze psa do kompletu, nie pomaga w znalezieniu balansu. W moich oczach czasami każdy z nas jest Emmą. Nie siadamy z bliskimi do posiłku, bo musimy jeszcze odpowiedzieć na maile z pracy; nie spędzamy wspólne weekendu, bo trzeba przygotować się do wygłoszenia prezentacji na poniedziałkowym spotkaniu. Wymieniamy z partnerem szereg wiadomości, ale nie rozmawiamy tak naprawdę, wierząc, że przecież zrozumie, ponieważ nie kieruje nami brak miłości tylko codzienne zabieganie. Jeszcze tylko jeden projekt i będziemy mieć więcej czasu, jeszcze tylko przemęczymy się przez ten tydzień, miesiąc, rok, a później już wszystko się zmieni na lepsze. Tylko, co jeśli tego wspólnego czasu w przyszłości nie mamy? Oczywiście jest w tej książce nieco moralizatorskiego tonu, ale powiedziałabym, że w rozsądnej dawce.
Pozytywnie oceniam też przewijające się przez całą książkę listy, które Dan pisał do Emmy z okazji kolejnych rocznic. Dzięki nim zyskujemy retrospektywny wgląd w historię ich związku, dowiadując się, że przeżyli już kryzys i Dan również doświadczył przełomowego momentu w swoim życiu. Zakończenie uważam za dobre. Spodziewałam się, że finał musi taki być, a autorka dodatkowo wplotła ładny wątek, będący taką klamrą nadającą wydarzeniom sens. Cesca Major napisała powieść o docenianiu każdego dnia, zatrzymaniu się w pędzie zgotowanym przez pracę i milion dodatkowych obowiązków, by zastanowić się, co jest ważne i czemu warto poświęcić najwięcej energii. Historia jest wzruszająca, słodko-gorzka jak samo życie, ale momentami również zabawna i podnosząca na duchu. Czy skłania do banalnych refleksji? Trochę tak, ale nie przeszkadzało mi to. Sama jestem zaskoczona jak bardzo mi się ta książka podobała i jak mocno na mnie podziałała. Ostatnio rzadko mam okazję doświadczyć takich emocji, więc cieszę się udaną lekturą i mam nadzieję, że inne książki autorki również ukażą się na naszym rynku.
Ocena: 5 / 6
PS Minus dla wydawnictwa, które chyba zapomniało o korekcie, liczba literówek i błędów jest przytłaczająca.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz