17 października 2025

Słuchajcie jak kłamią - Amy Tintera

 

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 400
Pierwsze wydanie: 2024
Polska premiera: 2025

W ostatnim czasie czytałam kilka thrillerów z motywem, który określiłabym jako „główna bohaterka nie wie czy jest morderczynią”. Powieść W snach to jatrzymam nóż opiera się na śledztwie prowadzonym przez protagonistkę zastanawiającą się czy 10 lat temu miała coś wspólnego ze śmiercią najbliższej przyjaciółki. Podobny wątek pojawia się w Annie O, ponieważ tytułowa bohaterka jest podejrzana o zabójstwo przyjaciół i nie wiadomo czy popełniła zbrodnię, gdyż momentami nie była świadoma swoich czynów. Słuchajcie jak kłamią to kolejna książka, w której pojawia się wariacja na temat tego wątku. Lucy Chase wyjechała z rodzinnego Plumpton po tym jak została przez miejscowych okrzyknięta morderczynią swojej przyjaciółki. Ona i Savvy wyszły razem z przyjęcia weselnego, ale żadna nie dotarła do domu. Savvy znaleziono martwą, natomiast Lucy błąkała się po drodze w ubraniu pokrytym krwią koleżanki. Kobieta doznała paskudnego urazu głowy, który spowodował częściową utratę pamięci. Lucy nie potrafiła sobie przypomnieć tego feralnego wieczoru, więc nie umiała odpowiedzieć na pytanie przez kogo została zaatakowana, co się stało i czy na pewno to nie ona jest winna tej tragedii. Od tych wydarzeń minęło pięć lat, ale wszystko wraca za sprawą podcastu true crime prowadzonego przez Bena Owensa. Lucy przyjeżdża do rodzinnego miasteczka gotowa skonfrontować się nie tylko z dziennikarzem, ale też z wrogo nastawioną społecznością.

Nie będę ukrywać, że okropnie wymęczyła mnie ta powieść i nie rzuciłam jej w kąt tylko dlatego, że nie lubię zostawiać niedokończonych książek. Słuchajcie jak kłamią to zdecydowanie najsłabsza pozycja spośród wymienionych powyżej, które nawiasem mówiąc, też mnie nie zachwyciły. Bohaterowie są papierowi, bez żadnej głębi i bez przemyślanej charakterystyki. Rozumiem, że Lucy miała być wyluzowaną i sarkastyczną protagonistką, która przywdziała pancerz z ironii, by ochronić się przed oskarżeniami mieszkańców Plumpton, internautów słuchających podcastu, a nawet własnej rodziny. Do jakiegoś stopnia kupuję taką kreację postaci, ale co za dużo to niezdrowo. Zdaje się, że kobieta nie przejmuje się dosłownie niczym, co dzieje się dookoła niej, na dodatek podejmuje coraz gorsze decyzje, lokując swoje uczucia w niewłaściwych facetach, ale do tego wątku przejdę później. Ledwo odbudowany świat Lucy rozpadł się na kawałki, a ona nie ma żadnego planu, pomysłu na wyjście z tej sytuacji ani ochoty do działania, a na dodatek sama podsyca atmosferę, rzucając na prawo i lewo komentarze w stylu: „ciekawe czy w finale podcastu okaże się, że to ja zabiłam”.

Inni bohaterowie również są bardzo pobieżnie scharakteryzowani, więc trudno z kimkolwiek sympatyzować. Jedynie babcia protagonistki wyróżnia się na tym tle, ponieważ stoi murem za wnuczką i zdaje się, że ona jedna wierzy w niewinność bliskiej osoby. Rodzice oraz dawni znajomi Lucy są przekonani, że to ona zabiła Savvy. I teraz czas na kolejny zarzut w stosunku do książki, ponieważ prawie przez całą powieść nie pojawia się wytłumaczenie, dlaczego główna bohaterka została tak szybko osądzona w oczach mieszkańców. Jasne, autorka wspomina parę razy, że ludzie nie uwierzyli w amnezję, a na niekorzyść Lucy podziałał fakt, że na jej ubraniu znaleziono krew przyjaciółki. Jestem w stanie zrozumieć, że to może wystarczyć, by ktoś obcy uznał, że Lucy jest winna, ale jej rodzina? Dla mnie nie ma to sensu, zwłaszcza że ani rodzice, ani przyjaciele nie porozmawiali szczerze z kobietą. Zamiast tego zaczęli omijać ją szerokim łukiem albo okazywać strach, gdy weszła do pokoju jakby była rozszalałą bestią, która rzuci się na wszystkich. Autorce ten wątek był potrzebny do pokazania, że Lucy jest taka samotna, niezrozumiana, dotknięta ostracyzmem społecznym, ale w moich oczach nie ma podstaw, by to wszystko ją spotkało. W finale pojawia się informacja mająca wyjaśnić postawę rodziny, jednak jest to rozwiązanie bardzo grubymi nićmi szyte.

Trudno podążać za intrygą kryminalną i budować jakiekolwiek hipotezy dotyczące śmierci Savvy, ponieważ całe „śledztwo” rozgrywa się w podcaście. Okazuje się, że ani policja, ani prywatni detektywi nie byli w stanie ustalić tego, co jeden facet z mikrofonem. Bardzo lubię kryminały, w których bohater rozwiązuje sprawę po latach, odgrzebuje niewygodną dla wielu osób przeszłość i dociera do sedna. Jednak wielu autorów takich powieści nie potrafi wymyślić fabuły tak, by rozwiązywanie zagadki z przeszłości nie ograniczało się do tego, że nagle wszyscy kluczowi świadkowie przypominają sobie ważne rzeczy i decydują się o tym opowiedzieć. Niestety dokładnie tak to wygląda w tej książce. Ben Owens prowadzi wywiady z mieszkańcami Plumpton i co chwilę trafia na jakąś rewelację. Amy Tintera nie potrafi też ciekawie pokazać pracy podcastera, więc po prostu co jakiś czas czytamy króciutkie fragmenty rozmów dziennikarza z różnymi osobami. I to mają być te elektryzujące, emocjonujące nagrania, które wzbudzają burzę wśród opinii publicznej.

Najczęściej wspomniane sekrety to skandale erotyczno-obyczajowe. Niewielkie teksańskie miasteczko jest zagłębiem zdrad, romansów i seksualnego rozbuchania. Wszyscy się zdradzają, okłamują i potajemnie obściskują na imprezach. W otoczeniu Lucy nie ma chyba osoby, która chociaż raz nie przespałaby się z kimś, z kim nie powinna. Sama Lucy też jest bardzo otwarta na erotyczne przygody. Dopiero co zakończyła związek, ale już znalazła nowego faceta do seksu, co nie przeszkadza jej całować się z byłym mężem, a także obmacywać z przyjacielem z dawnych lat. Co chwilę bohaterka mówi sobie w duchu, że nie powinna tego robić, ale jakoś nie umie się powstrzymać. Podobnie zachowują się matka Lucy, jej dawne koleżanki i koledzy ze szkoły, a nawet osiemdziesięcioletnia babcia ma kolejkę absztyfikantów zainteresowanych czymś innym niż wspólne wypicie herbaty. Właśnie, co do picia, alkohol leje się strumieniami. Bohaterowie nieustannie się upijają albo wypijają za dużo i pod wpływem procentów robią głupoty. To wszystko było dla mnie absolutnie odpychające. Fabularnie też nie miało sensu, bo nie wpłynęło pozytywnie na rozwój intrygi kryminalnej. Podsumowując, zdecydowanie nie polecam też książki. Nie rozumiem fenomenu jej popularności, sama męczyłam się przy lekturze i z trudnością dobrnęłam do końca.

 Ocena: 1 / 6

12 komentarzy:

  1. Ja z tą książką mam rozbieżną opinię. Z jednej strony bawiłam się dobrze, ale z drugiej przez większość książki byłam poirytowana zachowaniem głównej bohaterki i osób z jej otoczenia. A lubię motyw podcastu w książkach, stąd pewnie moja ocena jest lepsza niż twoja 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, główna bohaterka denerwowała mnie niesamowicie. Zresztą chyba każdy mnie denerwował w tej książce :P Też lubię motyw podcastu, chociaż ostatnio jest bardzo często wykorzystywany, albo to ja tak dobieram sobie lektury. W każdym razie przeczytałam już kolejny thriller, w którym jest podcast.

      Usuń
  2. W takim razie: udanej kolejnej lektury! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Na szczęścia kolejna przeczytana książka była już lepsza :)

      Usuń
    2. Muszę sprostować, że w kolejnej recenzji też będę marudzić, ale jeszcze następna książka okazała się całkiem okej :)

      Usuń
  3. "(...) nawet osiemdziesięcioletnia babcia ma kolejkę absztyfikantów zainteresowanych czymś innym niż wspólne wypicie herbaty" - przyznam, że parsknęłam śmiechem :D I chyba robię coś nie tak ze swoim życiem, bo jestem przed czterdziestką, a nie mam takiego powodzenia jak ta powieściowa babcia ;)

    A tak poważnie już pisząc, cenię sobie Twoje opinie, bo zawsze czytelnie argumentujesz dlaczego coś Ci się nie podobało, cenna, a mam wrażenie, że wcale nie taka częsta umiejętność!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dokładnie, może odnieść takie wrażenie :) Autorka wcześniej pisała podobno powieści dla młodzieży, a to ma być pierwsza książka "dla dorosłych", więc może za bardzo się wczuła w te erotykę.

      Dziękuję, bardzo mi miło :) Staram się zawsze rzetelnie podchodzić do recenzji :)

      Usuń
    2. A tak, z tymi powieściami dla młodzieży to może być dobry trop ;)

      Usuń
  4. Ciekawa recenzja (czego nie można powiedzieć o książce) - czuję się ostrzeżona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Niestety, coraz trudniej o dobrze napisany thriller, więc mam wrażenie, że ostatnio rozdaję głównie ostrzeżenia.

      Usuń
  5. Albo mało czytam takich książek, albo nie wiem, ale sama koncepcja rozwiązania zagadki morderstwa poprzez podcast wydaje mi się ciekawa. Ale chyba byłabym równie poirytowana tymi bachanaliami :) Ostatnio mam naprawdę mało cierpliwości do książek, które mnie drażnią, więc mogłabym nie doczekać do finału.
    I miałam po drodze skojarzenie z ost. częścią o Erneldurze (tą u mnie). On też łaził, podpytywał i stąd wiedział, co i jak. Na dłuższą metę może to nużyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek podcastu jest ciekawy i dobrze to zrobiła autorka książki "Miasteczko Twin Falls", ale tam podcast był tylko dodatkiem. Oj tak, na temat mojego podejścia do bachanaliów to ja już wczoraj chyba wszystko Ci napisałam :) To, że bohater łazi, pyta i nagle zdobywa potrzebne informacje to jest niestety częsty grzech kryminałów.

      Usuń