Pierwsza część była rozczarowująca, więc sięgając po kontynuację nie nastawiałam się na wiele. Okazało się, że słusznie, bo ta powieść jest jeszcze bardziej niewiarygodna, a zwroty akcji pojawiają się bez żadnego logicznego wyjaśnienia. Od wydarzeń z poprzedniej książki minęło kilka lat, Millie nadal jest w trudnej sytuacji finansowej, a ze względu na swoją przeszłość kryminalną nie ma szans na uczciwą i dobrze płatną pracę. W kręgach zamożnych nowojorczyków stała się znana jako bardzo dobra pomoc domowa, kucharka oraz opiekunka do dzieci, ale także osoba, do której można zgłosić się po pomoc w trudnej sytuacji związkowej. Millie wraz ze swoim byłym już chłopakiem zorganizowała kilka ucieczek z domu dla maltretowanych żon milionerów obejmujących także stworzenie fałszywych tożsamości. Jeśli nie dało się sprawy załatwić inaczej, dzięki niej kobiety te stawały się wdowami i mogły na zawsze zapomnieć o problemach małżeńskich.
Aktualnie Millie znów desperacko szuka zajęcia, więc kiedy kontaktuje się z nią Douglas Garrick z propozycją pracy, bohaterka przyjmuje ofertę bez wahania. Zostanie sowicie wynagrodzona za to, że kilka razy w tygodniu pojawi się w penthousie Garricków, by posprzątać oraz przygotować obiad. Nie wolno jej jedynie niepokoić pani domu, która jest bardzo chora i praktycznie nie opuszcza swojej sypialni. Oczywiście Millie nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła drążyć czy przypadkiem Wendy Garrick nie dzieje się krzywda. Gdy widzi zakrwawioną damską odzież, ślady krwi w łazience oraz posiniaczoną twarz swojej pracodawczyni, postanawia działać. Nie wie jednak, że trafiła na godnego siebie przeciwnika i sama wkrótce znajdzie się w niebezpieczeństwie.
Pomoc domowa. Sekret jest zbudowana na dokładnie tym samym schemacie, co pierwsza część. Nie wszystko jest takie jak się wydaje na początku, ponieważ Millie błędnie ocenia wydarzenia w domu Garricków. Autorka serwuje mnóstwo zwrotów akcji, zwłaszcza pod koniec powieści, ale robi to w sposób, którego nie lubię, czyli po prostu nagle dorzuca jakąś nową informację i okazuje się, że postać X to zupełnie ktoś inny niż było powiedziane na początku, a postać Y zmienia charakter o 180 stopni, bo tak pasuje pisarce. Zaskakiwanie czytelnika jest dobre wówczas, gdy autor zostawia jakieś ślady, podteksty, jakieś drobnostki, sprawiające, że nabieramy podejrzeń i formułujemy różne hipotezy. Tutaj nie ma mowy o czymś takim. Czytelnik może tylko płynąć z prądem i nie myśleć za wiele, bo po prostu nie ma nad czym. Rozczarowująca jest także kreacja Millie, ponieważ kobieta niczego się nie nauczyła. Wręcz przeciwnie, odniosłam wrażenie, że nastąpił regres w wytłumaczeniu jej postępowania. O ile w pierwszym tomie protagonistka momentami zachowuje się wiarygodnie i przy dużym przymrużeniu oka można zrozumieć, dlaczego wplątała się w całą intrygę, o tyle w tym przypadku ta cała „pomoc” Wendy Garrick jest absurdalna. Trudno uwierzyć, by rzeczywiście przez kilka lat organizowała ucieczki kobietom z przemocowych związków skoro teraz popełnia tak dużo błędów.
Wątek przeszłości głównej bohaterki jest zresztą potraktowany bardzo po macoszemu. Liczyłam na to, że dostaniemy wgląd w jej działalność z byłym partnerem, zobaczymy w jaki sposób organizowali nowe tożsamości żonom bogatych, wpływowych i szalenie zaborczych mężczyzn oraz dowiemy się jak udało im się uniknąć kłopotów z policją. Niestety autorka załatwia tę kwestię jednym zdaniem, kiedy Millie wspomina, że to jej chłopak miał rozległą sieć kontaktów i znał kogoś, kto znał kogoś, kto mógł pomóc w takich sytuacjach. Koniec, takie wytłumaczenie musi wystarczyć. Warto jeszcze wspomnieć, że skoro bohaterka przez kilka lat pracowała u bogatych ludzi, którzy podobno wypłacali jej bardzo wysokie pensje to zadziwiające, że przez ten czas nie była w stanie odłożyć pieniędzy chociażby na miesiąc życia bez dochodów. Ale przecież fabuła musi się jakoś zawiązać, więc najprostszym będzie sięgnięcie po wykorzystaną już w pierwszej części motywację postaci pt. „jestem spłukana, dlatego muszę przyjąć nawet najbardziej podejrzaną pracę”.
Freidzie McFadden nie chciało się uwiarygodnić świata, w którym funkcjonuje bohaterka taka jak Millie i za to lenistwo daję powieści tak słabą ocenę. Moim zdaniem prawie nic nie ma w tej książce sensu. Począwszy od faktu, że Millie bez zastanowienia, nachalnie wręcz rzuca się na pomoc Wendy Garrick poprzez jej relację z nowym facetem, która polega na tym, że kobieta ciągle go ignoruje, nie przychodzi na umówione spotkania i nie zdradza ani słowa na temat swojej przeszłości aż do sposobu w jaki unika zatrzymania przez policję i kolejnej odsiadki. To jest bardzo, bardzo niewymagająca powieść, która nie ma żadnych zalet poza tym, że szybko się ją czyta. Można spokojnie wyłączyć myślenie w trakcie lektury i oddać się odmóżdżającej rozrywce, ale próżno szukać logiki w opisanych wydarzeniach.
Cykl: Millie Calloway
2.5. The Housemaid's Wedding
3. Pomoc domowa. Z ukrycia
Inne przeczytane powieści autorki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz