Trzydziestoletnia Cassie pracuje w nowojorskiej księgarni, dzieli mieszkanie ze swoją przyjaciółką Izzy, a wolny czas spędza głównie na czytaniu książek. Wiedzie spokojne, poukładane życie i nie wydaje się, by chciała cokolwiek w nim zmieniać. Los jednak ma inne plany, ponieważ pewnego dnia bohaterka otrzymuje w prezencie przedziwną książkę. Stały klient zostawia Cassie niepozorny tom w szarej okładce. W środku kobieta znajduje strony pokryte nieznanym pismem oraz osobliwymi rysunkami. Szybko okazuje się, że podarunek to tytułowa księga drzwi, za pomocą której można przenieść się w dowolne miejsce w dowolnym czasie. Pierwszego wieczoru podekscytowana Cassie pokazuje magiczny przedmiot przyjaciółce i obie kobiety spędzają noc na odwiedzaniu przepięknych miejsc położonych we Włoszech i Francji. Niestety to, co dla nich jest sposobem na błyskawiczne podróżowanie i miłe spędzenie czasu, dla innych oznacza władzę, więc wkrótce na drodze przyjaciółek staną osoby chcące za wszelką cenę zdobyć księgę drzwi i wykorzystać ją do swoich niecnych celów.
Mam dość mieszane odczucia względem debiutanckiej powieści Garetha Browna. Z jednej strony podobał mi się pomysł na historię o bohaterce, która niespodziewanie staje się właścicielką magicznej książki, a następnie poznaje inne osoby, również wtajemniczone w istnienie takich artefaktów. Jedni chcą zdobyć księgi, by ulokować je w bezpiecznym miejscu, a także badać, próbując dociec skąd się wzięły. Inni poszukują takich dzieł dla pieniędzy – kupują książki, a następnie sprzedają na aukcji temu, kto zapłaci więcej. Jeszcze inni są owładnięci myślą o potędze jaką zdobędą dzięki tajemniczym egzemplarzom, więc posuną się do wszystkiego, by zdobyć upragnione przedmioty. Z drugiej jednak strony czegoś mi w tej historii zabrakło. Powiedziałabym, że to powieść w typie „zabili go i uciekł”, ponieważ postaci teoretycznie kończą swój żywot albo przepadają bez wieści na długie lata, ale potem okazuje się, że protagoniści jakimś cudem przetrwali i powracają dokładnie w chwili, gdy są potrzebni. Przyjmuję do wiadomości, że mam do czynienia z sensacyjno-przygodową konwencją, w której tego typu zabiegi są częste, ale przez to miałam wrażenie, że nie ma sensu zbytnio emocjonować się losem bohaterów.
Inna sprawa, że autorowi raczej nie udało się obdarzyć wykreowanych postaci ciekawą osobowością. W mojej ocenie Cassie oraz Izzy zbyt szybko zaakceptowały istnienie magicznego artefaktu, beztrosko testując jego możliwości. Szkoda też, że przyjaciółka głównej bohaterki pojawia się później głównie po to, by Cassie miała motywację do podejmowania działań. Izzy jest w niebezpieczeństwie, coś może się jej przydarzyć, trzeba ją chronić i tak w kółko, żeby historia mogła się rozwijać. Sama Cassie też nie została jakoś szczegółowo opisana, więc czasami czułam, że jej reakcje nie są wiarygodne, bo nie mają podbudowy w charakterze postaci. Mamy też stereotypowo złego do szpiku kości antagonistę w postaci tajemniczej kobiety, która chce zdobyć wszystkie magiczne księgi, żeby zapanować nad światem. Autor sięgnął po klasyczny motyw walki dobra ze złem, ale jakoś nie wykorzystał potencjału swojego pomysłu. Momentami książka jest przegadana, a pewne fragmenty nudne, potem dzieje się coś interesującego, ale później znów spada tempo, powodując znużenie lekturą. Zabrakło mi też większej koncentracji na samych książkach – skąd pochodzą, w czyich rękach znajdowały się przed wiekami, jaki będzie ich dalszy los.
Za najciekawszy wątek uważam ten związany z podróżami w czasie. Nie chcę zdradzić zbyt wiele, ale księga drzwi umożliwia przenoszenie się również w przeszłość i w pewnym momencie Cassie odbywa taką podróż. Ciekawie czytało się o tym jak reaguje na wydarzenia, które nie są dla niej tajemnicą. Bohaterka spędza w przeszłości sporo czasu i znów zabrakło mi większej koncentracji na tym jak radzi sobie w takiej sytuacji. Z tym wątkiem związana jest też największa wątpliwość jaką mam w stosunku do logiki powieści. Nie obejdzie się bez spoilerów, więc ostrzegam. Jest powiedziane, że przeszłości nie można zmienić, a Cassie w wyniku różnych perturbacji trafia do czasów, w których żyje jej młodsza wersja. Nie tworzą się dwie linie czasowe, tylko ta starsza Cassie musi przeczekać 10 lat, żeby przechwycić z powrotem księgę drzwi. Albo mi to umknęło, albo nie zostało nigdzie wyjaśnione jak to potem funkcjonuje, kiedy mija dekada. W mieście przebywają dwie Cassie? Podobne wątpliwości mam co do zakończenia, bo moim zdaniem ono wskazuje na to, że bohaterowie żyją w pętli czasowej i muszą ciągle odgrywać te same wydarzenia. Czy ktoś ma podobne wątpliwości?
Podsumowując, Księga drzwi okazała się raczej przeciętną lekturą, która miała lepsze i gorsze momenty. Niestety nie sądzę, by fabuła zapadła mi w pamięć na dłużej, więc to raczej takie czytadełko na raz. Większość mankamentów można zapewne zrzucić na karb niedoświadczenia autora. Może następna książka, zatytułowana The Society of Unknowable Objects, okaże się lepsza. Jeśli zostanie wydana w Polsce to pewnie sięgnę z ciekawości, ale nie nastawiam się na porywającą historię.
Nie wiem sama, brzmi mi to trochę jak młodzieżówka. W sensie że dość płytko to opisane - i postaci, i historia, i ten brak emocji... Takie mam odczucie, choć sam motyw podróżowania mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńTak, pod tym względem też powiedziałabym, że to ma charakter młodzieżówki. Debiut często jest taki nieoszlifowany jeszcze, bo autor później doskonali umiejętności pisarskie, więc może zabrakło redaktora, który podpowiedziałby co i jak? Jeśli wyjdzie u nas druga książka pisarza to jestem skłonna przeczytać, chociaż tak jak napisałam, nie nastawiam się na coś wow.
UsuńNiestety wydaje się, że to niewykorzystany potencjał lub książka niedoszlifowany diament ;<
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem raczej to pierwsze :) Ale jest nadzieja, że autor jeszcze udoskonali swój warsztat pisarski :)
UsuńKsiążkach o książkach - to mnie od razu zachęca :P Więc tym smutniej czytać, że realizacja ciekawego pomysłu niestety nie jest najlepsza. Szkoda!
OdpowiedzUsuń