22 kwietnia 2014

Komarów - Bart Nijstad


Wydawnictwo: Centrala
Liczba stron: 156

Na początku tego roku napisałam notkę, w której wypunktowałam kilka czytelniczych postanowień. Jednym z nich było zapoznanie się z gatunkami do tej pory omijanymi. Muszę przyznać, że jak na razie całkiem nieźle wywiązuję się z wyznaczonego sobie zadania, ponieważ skusiłam się już na książki fantasty, science fiction, a nawet biografię. Postanowiłam więc pójść krok dalej i sięgnęłam po powieść graficzną. Rysunkowe opowiadania nigdy nie znajdowały się w kręgu moich zainteresowań, więc od razu przyznam się, że nie jestem ani ekspertką od komiksów, ani ich stałą czytelniczką. W związku z tym nie czuję się zbyt komfortowo opiniując dzieło młodego holenderskiego rysownika Barta Nijstada. Jednak skoro dzielę się z wami przemyśleniami dotyczącymi każdej przeczytanej lektury, to i o Komarowie kilka słów napiszę.


Powieść składa się z trzech rozdziałów i epilogu poprzedzonych prologiem. Ciężko mi streścić jej fabułę, ponieważ historia zbudowana jest z kilku, dość swobodnie potraktowanych wątków, które niekoniecznie łączą się w jakąś logiczną całość. Akcja rozgrywa się w tytułowym Komarowie – mieście nazwanym tak od czasu, gdy nad kościelną wieżą pojawił się rój złożony z tysięcy dokuczliwych owadów. Czytelnik poznaje młodego chłopaka, który zostaje zatrudniony w miejscowej fabryce asfaltu; lokalnego działacza walczącego o zamknięcie zakładu produkującego asfalt oraz jego nastoletniego syna przeżywającego pierwsze seksualne fascynacje. Ważną postacią jest również niepełnosprawna kobieta spędzająca czas na lepieniu figur o dziwnym i niepokojącym kształcie. Bohaterowie zajęci są swoim życiem składającym się z codziennych, rutynowych czynności i nie zauważają, że lada chwila Komarów pogrąży się w apokaliptycznym chaosie.

Bart Nijstad stworzył bardzo nietypową, może nawet powinnam napisać awangardową historię, która niestety nie zdobyła mojego uznania. Najbardziej przeszkadzał mi brak spójności fabuły. W każdym rozdziale autor położył nacisk na coś innego, więc związek pomiędzy kolejnymi częściami jest bardzo luźny. Podobały mi się wątki podjęte na początku powieści – przybycie młodego chłopaka do Komarowa i próby odnalezienia się w nowej rzeczywistości oraz konflikt pomiędzy pracującymi w fabryce, a resztą miasta. Między wierszami można odczytać także krytykę rasizmu oraz przemocy używanej do zaprowadzenia w społeczności porządku. Żałuję jednak, że każdy taki motyw czy wątek właściwie do niczego głębszego nie prowadzi. Nijstad sytuuje bohaterów w jakiejś problematycznej sytuacji, pokazuje pewne zdarzenia, stanowiące konsekwencje ich czynów, ale nic dalej za tym nie idzie. Mam wrażenie, że z każdą stroną logika historii gdzieś się rozmywa. Możliwe, że po prostu nie potrafię dostrzec drugiego dna w tym komiksie, a może jest on zbyt hermetyczny dla laika, więc w takim przypadku chyba nie powinniście sobie brać mojej opinii do serca. Niestety nic nie poradzę na to, że powieść graficzna młodego Holendra bardziej mnie rozczarowała i zdezorientowała niż usatysfakcjonowała.


Komarów wyróżnia specyficzna, ciężka atmosfera kreowana przez szare, ponure, bardzo przygnębiające rysunki. Bohaterowie zajmują się zwyczajnymi czynnościami i tak naprawdę niewiele można o nich powiedzieć, ale patrząc na kolejne kadry, miałam wrażenie, że wszyscy są sfrustrowani, źli i w depresyjnym nastroju. Historia opowiadana jest głównie za pomocą rysunków, ponieważ tekst pojawia się niezwykle rzadko. Redukcja przekazu niemal do samego obrazu nie pomaga w interpretacji, więc może dlatego nie odebrałam tego dzieła pozytywnie. Komiks Barta Nijstada czasami jest surrealistyczny i groteskowy, a czasem do bólu realistyczny. Przyznam, że śledząc poszczególne kadry często czułam się zagubiona, a nawet trochę zniechęcona. W 2012 roku ta praca została nagrodzona na Międzynarodowym Festiwalu Kultury Komiksowej Ligatura, więc nie neguję tego, że przedstawia dużą wartość. Po prostu ja nie jestem w staniej jej dostrzec i dlatego komiksowym laikom odradzam sięganie po Komarów.

*Obrazki pochodzą ze strony picturebook.pl.
Ocena: 2,5 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz