8 stycznia 2014

Detroit - Michael Stalmarsk


Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Liczba stron: 210

W lipcu ubiegłego roku świat zelektryzowała wiadomość o upadku Detroit – miasta uważanego niegdyś za symbol amerykańskiej potęgi przemysłowej. Niecodziennie zdarza się, by swego czasu prężnie działająca metropolia, nie była w stanie wyjść z kryzysu. Niektórzy ekonomiści przekonują, że po ogłoszeniu bankructwa sytuacja miasta może ulec poprawie, ponieważ część zadłużenia zostanie umorzona i Detroit zyska szansę na nowy początek. Trudno przewidzieć jaka będzie przyszłość miasta, ale dzięki książce Michaela Stalmarska można przeanalizować jego burzliwą historię i spróbować zrozumieć jak to się stało, że w krótkim czasie Detroit wyrosło na najbogatsze miasto w USA, a następnie padło ofiarą trwającego już kilkadziesiąt lat kryzysu. Stalmarsk rzetelnie i rzeczowo podszedł do tematu, dokładnie opisując wszystkie istotne kwestie i konteksty, dzięki czemu czytelnik zyskuje szeroki ogląd na sprawę.

W latach 50 XX wieku Detroit przeżywało swój najlepszy czas. Było potęgą produkcyjną, posiadając rzesze robotników marzących o zatrudnieniu w wielkim mieście oraz wizjonerów, którzy nie bali się inwestować i wprowadzać nowe pomysły na rynek. To właśnie Detroit uważane było za najlepiej zarządzaną aglomerację w całym kraju. Zyskało przydomek Motor City, ponieważ w krótkim czasie stało się niekwestionowanym liderem produkcji samochodów, które dla Amerykanów były towarem niemal pierwszej potrzeby. W latach 50. modele tzw. Wielkiej Trójki (General Motors, Ford i Chrysler) były tak pożądane przez społeczeństwo, że fabryki nie nadążały z produkcją. Każde auto zjeżdżające z taśmy natychmiast znajdowało nabywcę. Samo miasto i teren wokół niego przyciągały zarówno emigrantów jak i biedniejszych obywateli USA, którzy bez problemu mogli znaleźć zatrudnienie w którymś z licznych przedsiębiorstw. W tamtym czasie wydawało się, że nic nie jest w stanie przeszkodzić Detroit w dalszym rozwoju. Właściciele wielkich koncernów nie dostrzegli w porę, że rynek zaczął się przekształcać, nie umieli odpowiedzieć na nowe oczekiwania klientów i nie chcieli przyjąć do wiadomości, że Amerykanie będą chętnie nabywać tańsze zagraniczne towary. Tak rozpoczął się początek końca potęgi tego miasta.

Oczywiście Michael Stalmarsk podaje znacznie więcej czynników, mających wpływ na powolną destrukcję metropolii. Ale zanim do tego przechodzi, tłumaczy skąd wzięła się świetność Detroit, opisując jak miasto zachłannie rozbudowywało się i rozwijało na każdym polu. Nowe fabryki, nowe szkoły, wystawne restauracje, eleganckie sklepy rozlokowane w ogromnych centrach handlowych oraz spokojne i ciche przedmieścia stanowiące o dobrobycie amerykańskiej klasy średniej – wszystko to pojawiło się w okolicach Detroit niezwykle szybko. Miasto po prostu rosło w oczach. Podobało mi się to, że autor książki na samym jej początku umieścił kilka bardzo chwytliwych i przykuwających uwagę informacji. Dzięki nim od pierwszej strony publikacja ciekawi i intryguje. Po takim wstępie nie mogłam odłożyć książki na bok, mimo że dotychczas niespecjalnie interesowałam się historią któregokolwiek z amerykańskich miast. Stalmarsk wszystkie informacje uporządkował i podał w przystępnej formie. Jego styl pisania określiłabym jako bardzo konkretny, ponieważ autor bez zbędnych wtrętów czy rozwlekłych debat doskonale uchwycił kluczowe punkty w historii rozwoju nie tylko Detroit, ale amerykańskiego i światowego przemysłu w ogóle. Mam wrażenie, że w tej książce nie ma ani jednego niepotrzebnego zdania. Autor doskonale wiedział, co chciał przekazać i zrobił to, nie zasypując odbiorców mnóstwem mało ważnych informacji.

Rozdziały poświęcone upadkowi miasta uważam za najciekawsze fragmenty książki. Pokazują one, że nawet w latach największej świetności Detroit zmagało się z wieloma poważnymi problemami, które po prostu były zamiatane pod dywan. Wiadomo, że nie jest to strategia właściwa na dłuższą metę, więc nic dziwnego, że w końcu wszystko rozpadło się niczym domek z kart. Michael Stalmarsk zwraca uwagę na wygórowane wymagania związków zawodowych, które nieustannie walczyły z zarządem fabryk o lepsze świadczenia i wyższe pensje. Pisze także o bardzo ostrym konflikcie rasowym, którego skutkiem była wyprowadzka większości białych mieszkańców, a także o korupcji urzędników i rosnącej przestępczości. Czytając o dzisiejszym Detroit trudno uwierzyć, że wiele lat temu miasto to wyglądało zupełnie inaczej. Autor pokusił się także o analizę kolejnych strategii naprawczych, które niestety nie poprawiają sytuacji miasta lub robią to jedynie na chwilę. Szkoda, że książka została napisana przed ogłoszeniem przez Detroit bankructwa. Jestem ciekawa jak autor skomentowałby ten fakt i jak wpłynąłby on na prognozowaną przyszłość metropolii.

W publikacji można znaleźć również kilkanaście zdjęć ilustrujących opisywane zagadnienia. Takie fotografie stanowią świetny dodatek do książki, jednak żałuję, że nie zostały bardziej wyeksponowane, a przede wszystkim wydane na papierze lepszej jakości. Podejrzewam, że autor nie miał wpływu na tę kwestię, więc nie będę się dłużej rozpisywać nad wydaniem, bo w końcu najważniejsza jest treść. A tej naprawdę nie mogę nic zarzucić. Stalmarsk wykonał kawał dobrej roboty, o czym świadczy również obszerny spis bibliograficzny. Sięgnęłam po książkę o Detroit w ramach eksperymentu, bez szczególnych nadziei na zajmującą lekturę, a otrzymałam świetną charakterystykę niezwykłego miasta. To, co dzieje się z nim teraz w pewien sposób odzwierciedla kryzys całej amerykańskiej (europejskiej zresztą też) gospodarki zalewanej przez dużo tańsze azjatyckie towary, o czym również autor wspomina. Zachęcam do zapoznania się z burzliwą historią miasta, udowadniającą, że nawet największe osiągnięcia nie gwarantują trwałego sukcesu.

Ocena: 5 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz