24 sierpnia 2020

Człowiek z Wysokiego Zamku - Philip K. Dick


Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 336
Pierwsze wydanie: 1962
Polska premiera: 1981 

Od dawna obiecywałam sobie, że zacznę czytać więcej powieści uznawanych za klasyki danego gatunku. Biorąc pod uwagę fakt, że na pięć przeczytanych w tym roku książek (spuśćmy na tę smutną statystykę zasłonę milczenia) aż dwie można uznać za dzieła, które wypada znać, uważam, że wynik nie jest najgorszy. Niestety obie pozycje niespecjalnie przypadły mi do gustu. Pierwsza to opisywana parę miesięcy temu Opowieść podręcznej, a druga to oczywiście Człowiek z Wysokiego Zamku. Twórczość Philipa K. Dicka bywa charakteryzowana jako specyficzna, w związku z czym miałam świadomość, że rzucam się na głęboką wodę, ponieważ ani nie jestem fanką pisarza, ani znawczynią science fiction, ale mimo wszystko liczyłam na spotkanie z poruszającą literaturą. Z przykrością stwierdzam jednak, że żadnego poruszenia nie było. Zamiast tego lekturze towarzyszyła świadomość, podobnie jak w czasie czytania Opowieści podręcznej, że książka porusza istotne zagadnienia i zrozumienie, dlaczego w chwili wydania była głośno komentowana przez opinię publiczną. Zabrakło jednak emocji i przeżywania treści. Ot, przeczytałam i tyle. Bardzo nie lubię takiego stanu, dlatego chętnie poznam wasze odczucia. Być może to literatura, do której warto kiedyś zrobić kolejne podejście?

Fabuła tej powieści bazuje na przedstawieniu alternatywnej wersji historii, zgodnie z którą to państwa Osi zwyciężyły w II wojnie światowej. Stany Zjednoczone podzielono na japońskie i niemieckie strefy wpływów, co sprawiło, że większość Amerykanów znalazła się pod okupacją. Afryka oraz Europa zostały całkowicie podbite przez Niemców, a prześladowania Żydów nasiliły się na niewyobrażalną skalę, doprowadzając niemalże do całkowitej zagłady narodu semickiego. Akcja rozpoczyna się w latach 60. XX wieku, kiedy Niemcy i Japonia są już wielkimi mocarstwami, których przymierze nie wydaje się tak solidne jak w czasach wojny. Czytelnik poznaje kilkoro bohaterów różnie radzących sobie w nowej rzeczywistości. Jeden z nich ukrywa żydowskie pochodzenie, drugi prowadzi sklep z amerykańskimi antykami i usilnie stara się przypodobać japońskim klientom. Jest jeszcze członek Abwehry przybyły do Ameryki z tajną misją, a także japoński urzędnik Pan Tagomi oraz Juliana, która jako jedna z nielicznych odkrywa otaczający bohaterów, wszechobecny fałsz. W tle pojawia się także książka pod tytułem Utyje szarańcza, przedstawiająca wywrotową, zakazaną przez Niemców opowieść o tym, iż przegrali oni wojnę.

Szczerze przyznam, że trudno było mi zaangażować się w fabułę Człowieka z Wysokiego Zamku. Nie do końca potrafię sprecyzować, czego spodziewałam się po tej książce, ale wyobrażałam sobie, że Dick więcej miejsca poświęca na przedstawienie okoliczności w jakich państwa Osi zdominowały świat lub tworzy bohaterów walczących o wyzwolenie spod niemiecko-japońskiej okupacji. Liczyłam też na bogatą charakterystykę postępu technicznego umożliwiającego Niemcom podróże na Marsa i eksplorację kosmosu. Okazało się jednak, że to nie jest tego typu książka. Pisarz koncentruje się raczej na dylematach trapiących poszczególnych protagonistów pochodzących z różnych środowisk i wiodących często zupełnie odmienne życie. Skłamałabym, pisząc, że w powieści nie pojawia się wątek polityki czy wyobcowania we własnym kraju spowodowanego obecnością okupanta, ponieważ te zagadnienia są poruszane, ale w inny sposób niż sądziłam. Bohaterowie częściej rozmyślają niż działają, analizują odbyte rozmowy, zastanawiają się nad kondycją społeczeństwa i swoim miejscem na świecie.

Niestety do mnie te fragmenty nie trafiły. Większość mnie zmęczyła i znużyła, zwłaszcza jeśli postaci uzależniały swoje wybory od tego, co wskaże im I Ching – starożytna Księga Przemian, odgrywająca w życiu wielu protagonistów bardzo ważną rolę. Wydaje mi się, że rozumiem, co Dick chciał czytelnikom pokazać, ponieważ wyeksponował wątek życia w obłudzie, nakładania masek, wszechobecnych podróbek nie tylko przedmiotów historycznych, ale też imitowania określonego stylu życia i podrabiania dorobków innych kultur. Nie można też zapominać o politycznej propagandzie oraz postawie przyjmowanej przez większość społeczeństwa, zgodnie z którą lepiej nie dostrzegać pewnych niewygodnych, niepokojących elementów rzeczywistości, aby nie burzyć sobie spokojnej egzystencji. Nie czytałam innych dzieł Dicka, ale wiem, że powracającym motywem w jego twórczości są pytania o istotę człowieczeństwa, jego relację z Bogiem oraz kwestionowanie zastanej rzeczywistości. Uważam, że te zagadnienia występują w Człowieku z Wysokiego Zamku, ale w bardziej metaforycznej, niedosłownej formie, która mnie jako czytelniczki nie poruszyła. Na pewno nie kończę przygody z książkami Dicka, ale nie ukrywam, że jestem rozczarowana tą lekturą i bardzo ciekawa waszej opinii. Czy tylko ja nie doceniłam geniuszu autora? 

Ocena: 3 / 6

Książka przeczytana w ramach wzywania organizowanego na blogu Przestrzenie tekstu (klasyczna fantastyka / sci-fi). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz