24 października 2012

Żmije z Montesecco - Bernhard Jaumann


Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 280

Montesecco to niewielka wioska leżąca na południu Włoch. Jej mieszkańcy wiodą życie pełne codziennych obowiązków, utartych zwyczajów i wieczornych pogaduszek w jedynym w okolicy barze. Rutynę zakłóciło pojawienie się Matteo Vannoni, który po spędzeniu piętnastu lat za więziennymi murami powrócił w rodzinne strony. Mężczyzna odsiadywał karę za zabicie zdradzającej go żony. Wszyscy we wsi z napięciem oczekiwali jego powrotu a gdy w końcu to nastąpiło atmosfera zaczęła wyraźnie gęstnieć. Niektórzy uważali, że wszystko wskazuje na nadchodzące nieszczęścia, a śmierć już szykuje się do krwawych żniw w Montesecco. Inni starali się bagatelizować te przeczucia, ale gdy znaleziono zwłoki miejscowego Casanovy Giorgia Lucarelliego nikt nie śmiał poddawać ich w wątpliwość. Kiedy ginie kolejny członek tej małej społeczności, mieszkańcy postanawiają zdemaskować mordercę i na własną rękę wymierzyć mu sprawiedliwość.

Książka Bernharda Jaumanna niewiele ma wspólnego z powieścią detektywistyczną, mimo że motyw zbrodni został bardzo silnie zaakcentowany. W tej historii rola policji i wszelkich innych osób spoza wioski jest marginalna, ponieważ Żmije z Montesecco skupiają się na charakterystyce słynnej włoskiej rodziny, dla której nie ma większej wartości niż dobro wszystkich krewnych. Z tą jednak różnicą, że w tej opowieści rodziny nie tworzą osoby spokrewnione, ale stają się nią wszyscy mieszkańcy osady. Ludzie cenią sobie jej spokój, ciszę, harmonię i ustalony od lat porządek. Każdego niemal dnia zachowują się w ten sam sposób, wykonują te same obowiązki, a wieczorem spotykają się w knajpie, by wypić wino i pograć w karty. Morderstwo zburzyło wypracowany przez lata ład, ugodziło w samo serce wsi i dlatego wszyscy zgodzili się, że dawną atmosferę trzeba jak najszybciej przywrócić. Nawet za cenę wykluczenia kogoś ze społeczności.

Żmije z Montesecco nie są powieścią idealną, ale zanim przejdę do tych kilku niedociągnięć muszę wspomnieć o rewelacyjnie nakreślonym portrecie zbiorowości. Autor napisał książkę, w której trudno jest wskazać głównych bohaterów, ponieważ wszyscy mieszkańcy wioski mają w tej historii znaczący udział. Każda postać jest tak samo ważna, ale tylko jako część większej całości. Bernhard Jaumann niepostrzeżenie włącza czytelnika do tej jedności i pokazuje mu jak silne mogą być zakorzenione w człowieku instynkty, które rzekomo wyplenił przez setki lat cywilizacji. Oko za oko, wet za wet – takimi prawami kierują się bohaterowie i nikt nie uniknie kary jeśli na nią zasłużył. Zbrodnia i poszukiwania mordercy stają się pretekstem do ukazania siły grupy zwierającej szyki i działającej razem nawet pomimo wewnętrznych konfliktów, gdy tylko zajdzie taka konieczność. Akcję trudno nazwać dynamiczną, ale kolejne wydarzenia niosą ze sobą poważne konsekwencje, nadające powieści specyficzny leniwo-elektryzujący rytm. Od pierwszej strony wiadomo, że Montesecco to nie jest zwyczajna włoska prowincja i prędzej czy później zdarzy się w niej coś złego. Pisarz wykreował duszną, przytłaczającą atmosferę, stanowiącą idealne dopełnienie opisanych wydarzeń. W warstwie językowej niby nic nie zaskakuje, ale niektóre zdania wywołują dreszcz przerażenia, a niepokój czytelnika rodzi się głównie przez sugestywne opisy zmieniającego się  Montesecco.

Tytuł interpretuję na dwa sposoby – dosłownie jako podkreślenie udziału żmij w całej historii oraz metaforycznie jako hasło określające charakter bohaterów. Żmija kojarzy się z podstępnością, nagłą agresją i niespodziewanym atakiem. I właśnie takimi cechami odznaczają się mieszkańcy wsi. Zazwyczaj opanowani, skorzy do pomocy, mili ludzie potrafią przemienić się w nieubłaganych oskarżycieli, sędziów i wykonawców wydawanych osądów. Matkę zamordowanego Giorgia przepełnia nienawiść, sącząca w jej serce pragnienie zemsty. Żona ofiary wydaje się obojętna na wszystko i nieobecna. Nie chce podejmować żadnych decyzji, ale też nie sprzeciwia się ustaleniom ogóły. Matteo od początku jest jednym z głównych podejrzanych, bo skoro zabił raz to mógł też popełnić zbrodnie po raz drugi. Jest też jego siedemnastoletnia córka, która skrywa pewną tajemnice oraz inni mieszkańcy, mający powód i sposobność, by zlikwidować Giorgia. Na początku zachowanie bohaterów można wytłumaczyć osobliwym poczuciem solidarności i niecodziennymi przekonaniami, lecz im dalej tym dziwniej, ponieważ napięcie wzrasta i wszyscy czują, że sprawa powinna zostać jak najszybciej rozwiązana. Stopniowo narastające rozdrażnienie powoduje, że bohaterowie decydują się na ostateczny krok, mający wyłonić mordercę spośród ich grona.

Wątek kryminalny nie należy do oryginalnych, ale nie jest też banalny. Powiedziałabym, że zabójca Giorgia kierował się motywem starym jak świat, ale natłok postaci sprawia, że trudno swoje podejrzenia skupić na jednej osobie i od razu odgadnąć tożsamość zbrodniarza. Zasadniczą wadą tej książki jest zbyt małe skupienie się na każdym bohaterze z osobna. Jak całość zostali opisani fenomenalnie, ale zabrakło mi koncentracji na niektórych postaciach i ich pogłębionej charakterystyki, wyjaśniającej podjęte działania. Na początku niełatwo też zorientować się kto jest kim, ponieważ nazwiska mieszają się z profesjami, koneksjami rodzinnymi i pobieżnymi biografiami. Później jakoś to wszystko się powoli układa i dopasowuje, ale nawet pod koniec zdarzały mi się zastanawiać, czym zajmuje się Ivan i kim dla niego jest Paolo.

Żmije z Montesecco to interesująca powieść ilustrująca jak silne i niebezpieczne mogą okazać się wartości takie jak przywiązanie do miejsca zamieszkania, solidarność z sąsiadami i obrona własnego terytorium przed ludźmi z zewnątrz. Recenzowana książka stanowi początek tzw. toskańskiej serii i przyznam, że jestem bardzo ciekawa, co też autor zgotuje czytelnikom następnym razem. Czy nad Montesecco znowu zawiśnie cień zbrodni? A może dawne grzechy mieszkańców dadzą o sobie znać? Cokolwiek się nie zdarzy jestem przekonana, że znów przeniosę się do urokliwego, a zarazem groźnego miejsca, w którym ciągle żywe są dawne prawa i przekonania.

Ocena: 4,5 / 6

30 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa książka - najlepiej zapamiętałam duszną atmosferę miasteczka i animozje między jego mieszkańcami. Z chęcią przeczytałabym pozostałe części trylogii:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, te elementy najmocniej zapadają w pamięć i robią największe wrażenie. Też poluję na pozostałe części :)

      Usuń
  2. Książkę miałam okazję przeczytać i choć mnie nie zachwyciła, to jednak zła też nie była. Mam wobec tej serii mieszane odczucia, dlatego jeszcze nie sięgnęłam po drugi tom.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się podobała, mimo że parę minusów znalazłam. Miła odmiana, że miejscem akcji są Włochy, a historia nie koncentruje się na odmienianiu życia bohaterki rozczarowanej niepowodzeniami miłosnymi tylko na zbrodni i specyficznym kodeksie moralnym.

      Usuń
  3. Słyszałam, ale jakoś nie byłam przekonana. Widzę jednak, że książka może mi się spodobać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że może się podobać, ale przed lekturą dobrze wiedzieć, co to za rodzaj powieści. Osoby nastawione na tradycyjny kryminał mogą poczuć się zawiedzione.

      Usuń
  4. do Toskanii i Włoskich klimatów nie mam przekonania, jednak mieszkańcy wioski zapowiadają się dość interesująco. w kryminałach zawsze najciekawsze jest społeczne tło historii i Montesecco ma tutaj u mnie duży plus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powieści z motywem zbrodni osadzonych we włoskich realiach nie znałam dotąd, ale jak widać każda sceneria jest dobra jeśli autor ma do zaserwowania ciekawą historię. Tło społeczne jest bardzo wyraźne, więc powinna Ci się ta książka podobać :)

      Usuń
  5. Jaumann genialnie pisze, ma świetny styl. Właśnie czytam "Latawce"...

    OdpowiedzUsuń
  6. Klimat Toskanii zawsze mnie fascynował i uwielbiam o nim czytać w danej literaturze, dlatego bez obaw zapisuje sobie ,,Żmije z Montesecco'' na moją listę czytelniczą,,chce przeczytać''. Mam nadzieję, że przypadnie mi ona do gustu, nawet bardziej niż tobie, ale to czas pokaże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie właśnie te wszystkie opowieści o Toskanii odrzucały. Natomiast tutaj to jest zupełnie inna Toskania, nie ta sielankowa, lecząca złamane serca, ale okrutna i niedostępna dla kogoś obcego.

      Usuń
  7. Słyszałam o tej książce i wcale się nie dziwię, że Ci się podobała :) Może i mnie uda się ją wreszcie przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Klimaty włoskie, kryminał, może być interesująco. Spodobałaby mi się ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mimo, że recenzja jest ciekawa, to chyba jednak odpuszczę. Mam wrażenie, że to trochę nie moja bajka ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rzadko sięgam po książki, w których bohaterem jest zbiorowość. Chyba nie każdy autor jest w stanie przedstawiać akcję z różnych punktów widzenia, a to czasem miła odmiana ;)) Uwielbiam miejsce akcji i już za nie książka ma u mnie plus. Trochę się zdziwiłam, że to raczej nie powieść detektywistyczna... :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie dochodzenie jest, ale przeprowadzają je wszyscy mieszkańcy. ich metody pozostawiają wiele do życzenia z punktu widzenia moralnego i to jest najciekawsza część tej powieści :)

      Usuń
  11. Bardzo ciekawy pomysł na książkę.

    OdpowiedzUsuń
  12. na dziś raczej odpuszczę, gdyż mam co czytać na najbliższy czas
    ale będę miała ją na uwadze

    OdpowiedzUsuń
  13. Czuję, że ta książka może mi się spodobać, zamknięte społeczności działają na moją wyobraźnię, poza tym ciekawi mnie ten zbiorowy portret, o którym piszesz, to musi być bardzo interesując technika pisania, zaryzykuję, co mi tam :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest interesująco, bo mimo że bohaterowie nie żyją ze sobą w idealnych stosunkach to jednak potrafią się solidaryzować i organizować przeciwko wrogowi z zewnątrz lub przeciwko jednemu z nich. Jaumannowi udało się pokazać mechanizmy rządzące zbiorowością.

      Usuń
  14. Obawiam się trochę tej książki, mam wrażenie, że mogłaby mnie "zmęczyć", ale może to tylko takie głupie wrażenie... kiedyś po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem powieść męcząca nie jest, ale oczywiście to subiektywne wrażenie. Pozdrawiam :)

      Usuń
  15. Pomimo niedociągnięć, "Żmije z Montesco" wydają mi się być ciekawą ksiązką, więc przeczytam z pewnością, nie wiem tylko kiedy...

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. W życiu bym nie zwróciła uwagi na tę książkę. Ani okładka, ani tytuł mnie nie zachęca. Ale za to Twoja recenzja mnie zaintrygowała. Muszę poszukać.

    OdpowiedzUsuń
  17. Odpowiadam z opóźnieniem, bo wczoraj od południa nie miałam dostępu do neta... Niestety wydaje mi się, że nie możemy zaliczyć tej książki do włoskiej literatury :(
    A co do samej książki - chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Kasiu, tak myślałam właśnie, że nie można jej uznać. No trudno, mój błąd bo zasugerowałam się tytułem i nie sprawdziłam. Poprawię się w przyszłym miesiącu :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja na weekend sobie ksiażkę zostawiłam, póżniej twoją recenzję przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  20. *spam*
    Zapraszam Cię do wzięcia udziału w moim kryminalnym konkursie : http://miqaisonfire.wordpress.com/2012/10/24/262-kryminalny-konkurs-z-wydawnictem-proszynski-i-s-ka/

    OdpowiedzUsuń