Moim zdaniem największą zaletą tej powieści jest dokładna charakterystyka głównych bohaterek oraz szczegółowo opisana dynamika ich relacji. Alice Slater pisze prosto, bez jakichś wyrafinowanych zabiegów narracyjnych czy językowych, ale to się sprawdza w takiej historii jak ta. Naprzemiennie pojawiają się rozdziały poświęcone jednej albo drugiej kobiecie, dzięki czemu dokładnie wiadomo jak obie odbierają najważniejsze wydarzenia takie jak ich pierwsze spotkanie, wieczorek poetycki Laury czy świąteczne przyjęcie dla wszystkich pracowników Spines. Ostatnio byłam zmęczona taką konstrukcją thrillerów, ale znów muszę przyznać, że w tej książce to działa. Początkowo wydaje się, że bohaterki są jak przysłowiowy ogień i woda. Pluskwa to ta makabryczna, dziwna, odpychająca, mająca przerażające zainteresowania, a Laura to ta łagodna, miła, interesująca, ambitna, poukładana. Jednak im dłużej śledziłam losy postaci, tym częściej łapałam się na myśli, że w gruncie rzeczy kobiety są do siebie dość podobne. Nie mogę zdradzić więcej, ale doceniam to, że nie są jednoznaczne, a całość jest czymś więcej niż opowieścią o tym jak „zła” Pluskwa zaczyna prześladować „dobrą” Laurę.
Książka przyciągnęła moją uwagę również ze względu na obszerny wątek związany z true crime, a raczej kontrowersjami jakie może wywoływać zainteresowanie taką tematyką. Bohaterowie dyskutują czy roztrząsanie spraw kryminalnych na taką skalę jak robią to twórcy podcastów i książek jest etyczne. Czy ktoś zastanawia się w ogóle jak czują się rodziny ofiar, kiedy śmierć ich bliskich staje się elementem programu oglądanego lub słuchanego dla rozrywki? Czy powinniśmy robić z morderców celebrytów, którzy zyskują sławę, ponieważ dokonali makabrycznych czynów? Ciekawie było czytać o różnych punktach widzenia na tę kwestię, zwłaszcza jeśli jedna z bohaterek ma obsesję na punkcie takich treści, a druga wciąż cierpi z powodu śmierci matki. Z oczywistych względów przez całą powieść przewija się też temat książek, ale nie jest on jakoś bardzo rozwinięty.
Zauważyłam, że powieść zebrała mieszane recenzje, a częstym argumentem przemawiającym za negatywną opinią jest to, że nie da się lubić żadnej z protagonistek. Zgadzam się z tym, że obie są na swój sposób odstręczające i w pewnym momencie złapałam się na myśli, że w sumie to żadnej nie kibicuję, a po prostu jestem ciekawa jak się to wszystko skończy. Natomiast nie powiedziałabym, że to jest powód do obniżania oceny książce. To, że nie mamy podziału na dobrą i złą bohaterkę to właśnie plus, a fakt, że obie są momentami antypatyczne, w mojej ocenie, świadczy po prostu o konkretnej decyzji autorki, a nie słabości jej warsztatu literackiego. Na minus zaliczyłabym raczej przegadanie tej historii. Pewne fragmenty niewiele wnoszą do powieści, więc czasami po prostu nudziłam się w trakcie lektury. Autorka ma skłonności do powtarzania scen, w których bohaterowie idą po pracy na drinka i upijają się albo obsługują klientów księgarni i w zasadzie nie dzieje się nic ciekawego. Zakończenie uważam za dobre, mimo że należy raczej do tych otwartych niż ostatecznie wszystko wyjaśniających. Nie spodziewałam się pewnej przewrotności, która pojawia się w finale, więc doceniam ten pomysł. Śmierć między wierszami to książka, którą spokojnie można ominąć i bez wyrzutów sumienia przeczytać coś innego. Pomimo tego nie żałuję lektury, bo uważam, że ta historia ma coś w sobie.
Ocena: 4 / 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz