27 sierpnia 2025

Niespokojny duch - Daphne du Maurier


Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 448
Pierwsze wydanie: 1931
Polska premiera: 2024  

Niespokojny duch to opowieść o czterech pokoleniach rodziny Coombe. Historia rozpoczyna się sceną, w której młoda dziewczyna stoi na szczycie kornwalijskiego klifu, spogląda na rozpościerającą się w dole niewielką osadę o nazwie Plyn i rozmyśla o przyszłości. Dziś jest dzień jej ślubu i Janet czuje radosne podniecenie, ponieważ wychodzi za mąż za dobrego człowieka, którego kocha z wzajemnością. Jednak gdzieś w zakamarkach serca dziewczyna czuje też smutek związany z tym, że jej życie zmieni się na zawsze. Koniec z marzeniami o podróżowaniu na statkach, o wolności i czekających w świecie przygodach. Za kilka godzin stanie się żoną, a wkrótce matką, której obowiązki będą związane z prowadzeniem domu oraz dbaniem o Thomasa i przyszłe dzieci. Ta myśl nie jest jej zupełnie niemiła, ale Janet chciałaby od życia więcej niż kobieta mogła otrzymać w roku 1830. Jako jedna z nielicznych w jej otoczeniu rozmyśla dużo o przyszłości. Widzi jak za sto lat jej potomkowie stają na tym samym klifie, by zmagać się z wyborami, namiętnościami oraz problemami. Ma rację, gdyż losy dzieci, wnuków i prawnuków Janet będą burzliwe, pełne chwil radości, ale też samotnego cierpienia. Wszystko to w otoczeniu niewzruszonych kornwalijskich klifów oraz szalejącego u ich stóp morza.

Sięgając po tę książkę, wiedziałam, że jest to debiut Daphne du Maurier, więc nie spodziewałam się powieści na miarę jej najsłynniejszych dzieł, ale zostałam naprawdę miło zaskoczona. Nie jest to historia bez wad, jednak pochłonęła mnie dużo bardziej niż nieco naiwna Oberża na pustkowiu, która była moim pierwszym spotkaniem z piórem autorki. Jakimś cudem Daphne du Maurier udało się napisać sagę rodzinną bogatą w przeróżne emocjonujące wydarzenia bez rozciągania jej w kilkutomową serię. Oczywiście ma to swoje konsekwencje, bo niektórzy bohaterowie nie zyskali tak szczegółowych charakterystyk jak Janet lub jej syn Joseph, nawet jeśli to oni byli najważniejszymi postaciami danych czasów, ale nadal zostali opisani na tyle dobrze, by ich postępowanie było zrozumiałe, a rozterki angażujące. Sama jestem zdziwiona jak szybko wciągnęłam się w śledzenie losów poszczególnych członków rodu Coombe, mimo że postaci te nie robią nic nadzwyczajnego. Ot, zakochują się, zakładają rodziny, próbują podążać za marzeniami, mierzą się z kłopotami i wyzwaniami. Być może kluczem okazała się ta zwięzłość i zamknięcie historii w jednym tomie, może piękny język przypominający jak pisało się powieści niemalże sto lat temu, a może czas i miejsce akcji. Jak zahipnotyzowana śledziłam codzienność bohaterów żyjących w pierwszej połowie XIX wieku w niewielkim Plyn.

Janet od zawsze była niepokorną duszą jak na tamte czasy. Zamiast pomagać matce w domu albo zająć się wyszywaniem albo innym „pożytecznym” zajęciem, młoda kobieta wymykała się na klify. Godzinami patrzyła tęsknie w morze, żałując, że nie urodziła się mężczyzną. Wówczas mogłaby zaciągnąć się na statek, zwiedzić świat i spełnić swoje największe pragnienie bycia wolnym człowiekiem. Niestety jako kobieta musiała odnaleźć się w roli żony i matki. Autorka ciekawie ujęła rozterki Janet, tworząc z niej zagadkową oraz interesującą postać. Nieco nieprzewidywalna, chociaż zawsze oddana rodzinie, ze zbyt szerokim horyzontem myślowym, by ktokolwiek mógł ją naprawdę zrozumieć. Niektórzy potomkowie Janet odziedziczyli po niej ten zew wolności oraz przygody, inni byli zupełnie pozbawieni pragnienia porzucenia domu i wypłynięcia w dalekie wody, ale wszystkie najważniejsze postaci zostały sportretowane wielowymiarowo. Jednych polubiłam bardziej, innych mniej, ale chętnie czytałam o wszystkich postaciach, uzmysławiając sobie, że w przeszłości wyjazd z rodzinnego domu oznaczał często pożegnanie z bliskimi na zawsze. Członkowie rodu Coombe odchodzili w gniewie, a później byli zbyt dumni, by pogodzić się z rodziną, wyjeżdżali do Londynu w poszukiwaniu szczęścia, ale tęsknili za Plyn, zostawali w osadzie do końca życia, jednak i to potrafiło przysporzyć im trosk. Tak naprawdę tylko jedna relacja budzi moją wątpliwość, ponieważ zachodzi między matką i synem, którzy jednak bardziej przypominają nieszczęśliwych kochanków. W zbyt czułych gestach oraz płomiennych słowach kryje się sugestia, że łączące ich przywiązanie wykracza poza więź rodzica i dziecka.

Bardzo ważną częścią powieści są bogate opisy natury. Bohaterowie wspinają się na klify, biegają po zboczach, szukają samotności w wysokiej trawie oraz umawiają się na tajne spotkania na łąkach obsypanych pachnącymi kwiatami. Do tego prawie zawsze słyszą delikatny szum morza albo hałas spienionych fal. W trakcie lektury czułam, że Coombe’owie są blisko przyrody, że zwracają na nią uwagę, szukając pocieszenia w trudnych chwilach, ale też doceniają jej stałość i piękno zmieniających się pór roku. Akcja rozgrywa się na przestrzeni stu lat, więc pisarce udało się uchwycić zmiany jakie w tym czasie zaszły w społeczeństwie. Zmieniła się mentalność, podejście do religii, poluźniono konwenanse, trauma pierwszej wojny światowej, choć jedynie zarysowana, ma swoje odbicie w zachowaniu postaci. Widać to również w języku, który początkowo jest bardzo kwiecisty, nieco archaiczny, zwłaszcza kiedy bohaterowie wyznają sobie miłość. Natomiast, gdy śledzimy losy ostatniej bohaterki, która w roku 1930 przybywa do Plyn, by odnaleźć swoich krewnych, jej sposób wypowiedzi jest już dużo bardziej współczesny. Jennifer Coombe ma też więcej możliwości pokierowania swoim życiem, niż jej prababka sto lat wcześniej, chociaż nadal czuje się rozdarta pomiędzy tym, co wpajała jej matka, a tym, co chciałaby robić. Bardzo ciekawie było obserwować te wszystkie zmiany oraz zadumać się nad losem postaci uwikłanych w różne wewnętrzne konflikty oraz zmagających się z prozą życia.

Niespokojny duch to książka wydana po raz pierwszy w 1931 roku i aż dziwne, że polski przekład pojawił się dopiero rok temu. Jeśli lubicie sagi rodzinne to polecam sięgnąć po tę historię i przenieść się do dziewiętnastowiecznej Kornwalii. 

Ocena: 4.5 / 6 

Inne przeczytane powieści autorki:

Oberża na pustkowiu 

19 sierpnia 2025

Pomoc domowa. Sekret - Freida McFadden

 

Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 350
Pierwsze wydanie: 2023
Polska premiera: 2024

Pierwsza część była rozczarowująca, więc sięgając po kontynuację nie nastawiałam się na wiele. Okazało się, że słusznie, bo ta powieść jest jeszcze bardziej niewiarygodna, a zwroty akcji pojawiają się bez żadnego logicznego wyjaśnienia. Od wydarzeń z poprzedniej książki minęło kilka lat, Millie nadal jest w trudnej sytuacji finansowej, a ze względu na swoją przeszłość kryminalną nie ma szans na uczciwą i dobrze płatną pracę. W kręgach zamożnych nowojorczyków stała się znana jako bardzo dobra pomoc domowa, kucharka oraz opiekunka do dzieci, ale także osoba, do której można zgłosić się po pomoc w trudnej sytuacji związkowej. Millie wraz ze swoim byłym już chłopakiem zorganizowała kilka ucieczek z domu dla maltretowanych żon milionerów obejmujących także stworzenie fałszywych tożsamości. Jeśli nie dało się sprawy załatwić inaczej, dzięki niej kobiety te stawały się wdowami i mogły na zawsze zapomnieć o problemach małżeńskich.

13 sierpnia 2025

Wzgórze wisielców - Yrsa Sigurðardóttir

 

Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 363
Pierwsze wydanie: 2017
Polska premiera: 2021

Cykl Freyja i Huldar ma swoje lepsze i gorsze momenty, chociaż autorce udaje się utrzymać poziom dobrze napisanego kryminału z solidną intrygą. Pogodziłam się już z tym, że nie wszystkie części będą mi się tak samo podobać, na co wpływ ma głównie dynamika relacji pomiędzy głównymi bohaterami. Freyja i Huldar to para jak przysłowiowy żuraw i czapla. Raz jedno chce się zbliżyć, ale drugie ucieka, innym razem na odwrót, więc przez cztery części nic się między nimi nie zmienia. Osobno to całkiem ciekawi bohaterowie, ale razem są absolutnie niestrawni. Na szczęście tym razem pisarka ograniczyła im kontakt, skupiając się głównie na sprawie kryminalnej. Wszystko zaczyna się od ciała zwisającego z lawowiska niedaleko Rejkiawiku. Na pierwszy rzut oka wygląda jakby mężczyzna popełnił samobójstwo, ale bliższe oględziny zwłok ujawniają, że do klatki piersiowej miał przybitą gwoździem jakąś wiadomość. Kartka uleciała z wiatrem, ale śledczy nie mogą zaprzeczyć, że ofiara została zamordowana. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy w mieszkaniu zmarłego znajdują czteroletnie dziecko, które nie wie jak się tam znalazło i nie potrafi powiedzieć gdzie są jego rodzice. Psycholożka Freyja usiłuje wydobyć z chłopca jakieś przydatne informacje, a detektyw Huldar rozpoczyna śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny.

6 sierpnia 2025

Wojna w moim domu. Kiedy konflikt staje się codziennością - Paweł Pieniążek


Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 336
Pierwsze wydanie: 2025

Mam wrażenie, że cokolwiek napiszę o tej książce to będą frazesy i banały, które jedynie spłycą treść. Przecież oczywistym jest, że reportaż o ludziach żyjących nieustannie w cieniu wojny będzie wstrząsający i przerażający. Jak mogłoby być inaczej skoro autor odsłania przed czytelnikami kulisy konfliktów rozgrywających się latami, czasem nawet dekadami? Mimo wszystko spróbuję złożyć parę zdań, bo chciałabym, żeby jak najwięcej osób zapoznało się  historiami ludzi, których całe życie podporządkowane jest pod realia konfliktów zbrojnych. Paweł Pieniążek przez kilka lat śledził losy jedenaściorga osób zamieszkujących Afganistan, Ukrainę i Górski Karabach. Rozmawiał z ludźmi pochodzącymi z trzech różnych krajów, mieszkającymi w różnych miastach, wychowanymi w odmiennych kulturach, ale wszystkich łączy to, że od lat ich codzienność stanowią ostrzały, bombardowania, ucieczki do piwnicy, braki w dostawie prądu, wody, jedzenia, a także strach o najbliższych i własną przyszłość. Ta książka pokazuje, że nawet do najstraszliwszej rzeczywistości można się przyzwyczaić. Można nie zauważyć, że właśnie wybuchła wojna, można też nie wiedzieć kto jest wrogiem i o co tak naprawdę toczy się kolejna walka.