Opowieści z kotami w roli głównej przyciągają mnie jak magnes, więc nie mogłam zignorować książki, w której głównym wątkiem jest wypisywanie kontaktu z kotem na receptę. Adres tajemniczego przybytku o nazwie Kokoro rozpowszechnia się jedynie pocztą pantoflową. Ktoś ma koleżankę, której sąsiadki kuzyn odwiedził klinikę i bardzo ją poleca. Dostaje więc namiary, a następnie kluczy uliczkami starej dzielnicy w Kioto, by nagle znaleźć się przed niepozornym budynkiem wciśniętym gdzieś w zaułek. Wchodzi na czwarte piętro i spotyka niesympatyczną pielęgniarkę oraz ekscentrycznego doktora, który już po kilku minutach rozmowy nakazuje pacjentowi zabranie do domu transportera ze zwierzakiem w środku. W zależności od problemu kot zostaje zaordynowany na określoną liczbę dni, a oszołomiony człowiek opuszcza poradnię wyposażony w kota oraz niewielką torebkę z karmą, żwirkiem i krótką instrukcją obsługi tymczasowego pupila.
Obawiałam się, że powieść okaże się zbyt naiwna albo pełna stereotypów związanych z kotami, ale na szczęście tak nie jest. Autorka wprowadziła bardzo lekko zarysowaną konwencję realizmu magicznego, dzięki czemu całość można potraktować jako przyjemną, bajkową opowieść z morałem. Każdy rozdział dotyczy innego protagonisty zmagającego się z różnymi problemami. Czytamy między innymi o młodym mężczyźnie doświadczającym mobbingu, matce niemogącej porozumieć się z dorastającą córką czy pięćdziesięciolatku przeżywającym wypalenie zawodowe i kryzys relacji rodzinnych. Wszystkich łączy wizyta w klinice Kokoro oraz kot zlecony jako nieoczywiste lekarstwo. Problemy bohaterów teoretycznie są uniwersalne, ale jednak miałam wrażenie, że w pewien specyficzny sposób silnie związane z kulturą japońską. Przykładem może być wspomniany ojciec i mąż, który sam do siebie powtarza, że przecież jest „głową rodziny”, a jak przychodzi do domu to okazuje się, że ani żona, ani córka nie tylko nie reagują entuzjastycznie, ale w ogóle zdają się go nie dostrzegać. Rodzina jednak nie umie ze sobą porozmawiać i dopiero obecność zwierzaka pozwala zatrzymać codzienny kołowrotek, przyjrzeć się relacjom, dostrzec, że drobny gest może wywołać uśmiech na twarzy bliskiej osoby.
Nie wszystkie historie są w ten sposób zbudowane, ale łączącym motywem jest samotność w wielkim mieście, nieumiejętność przeprowadzenia szczerej rozmowy, podążanie za oczekiwaniami innych i niedopuszczanie myśli, że można żyć po swojemu. Obecność kotów w życiu bohaterów prowokuje ich do zmian, czasem delikatnych, czasem poważnych, ale zawsze na lepsze, dzięki czemu każda historia ma pozytywne zakończenie. Autorka znalazła też miejsce na wątek samej kliniki i pracującego tam personelu. Nie jest on szczególnie rozbudowany, ale dodaje właśnie ten magiczny element, wyjaśniając w pewien sposób skąd wzięła się tak ekscentryczna poradnia. Zaleca się kota to powieść, w której nie znajdziemy poetyckiego stylu czy kwiecistych metafor. Autorka pisze konkretnie, prostym językiem, przez co styl jest dość surowy, ale do tego zdążyłam się już przyzwyczaić, gdyż większość znanych mi azjatyckich powieści ma taki wydźwięk.
Moim zdaniem poszczególne historie bohaterów mogłyby zostać bardziej rozbudowane, ponieważ miałam wrażenie, że proces przemiany przebiega trochę za szybko. Kilka lub kilkanaście dni wystarcza protagonistom, by dostrzec coś, co umykało im latami. Niemniej Zaleca się kota to pozytywna, sympatyczna lektura, którą polecam przede wszystkim miłośnikom kotów oraz osobom chcącym odpocząć od przygnębiających, poważnych treści.
Kiedyś na pewno przeczytam tę książkę - to myśl, która mi towarzyszyła od pierwszego momentu, gdy ją zobaczyłam :) I chyba kupię ją koleżance na urodziny.
OdpowiedzUsuńPolecam, to taka miła, ale nieprzesłodzona historia z kotami w roli głównej :)
Usuń