14 kwietnia 2017

Złodziejka mojej córki - Rexanne Becnel


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 512
Pierwsze wydanie: 2011
Polska premiera: 2012

Nie pamiętam w jakich okolicznościach trafiła do mnie powieść Rexanne Becnel, ale nieco przestraszyłam się, kiedy odkryłam, że autorka ma na koncie głównie romanse wydane w cukierkowych, absolutnie odstraszających okładkach. Postanowiłam jednak nie uprzedzać się przedwcześnie i z pozytywnym nastawieniem podejść do Złodziejki mojej córki, ponieważ opis fabuły kreśli wizję emocjonującej historii pełnej dylematów i rozterek bohaterów. Opowieść koncentruje się głównie na losach dwóch kobiet, których życie zostaje splecione na zawsze, gdy jedna z nich zabija córkę drugiej. Pięcioletnia Alyssa Leftwich zginęła w wypadku samochodowym spowodowanym przez nastoletnią narkomankę Bobbie Fenner. Odurzona dziewczyna straciła panowanie nad prowadzoną półciężarówką, taranując samochód Diane Leftwich i zabijając na miejscu jej ukochane dziecko. Kilka lat później Diane dowiaduje się, że odsiadująca wyrok Bobbie ma córkę, która prawdopodobnie trafi pod opiekę państwa. Kobieta postanawia nie tylko adoptować małą Lissy, ale także zrobić wszystko, by ukryć dziewczynkę przed biologiczną matką. Ale czy można tak po prostu zastąpić jedno dziecko kolejnym? Czy Diane naprawdę kocha Lissy, czy kieruje nią chęć zemsty? 

Powieść została podzielona na trzy części. Pierwszą stanowi historia Diane, druga to opowieść o życiu Bobbie, natomiast w trzeciej czytelnik poznaje punkt widzenia nastoletniej Lissy. Taka konstrukcja nie należy do zbyt wyrafinowanych, ale przynajmniej zapewnia ład, pozwalając czytelnikowi na dokładne śledzenie losów bohaterek. Początkowo bardzo zaangażowałam się w historię, pochłaniając stronę za stroną. W trakcie lektury pierwszej części miałam wrażenie, że autorką mogłaby być Jodi Picoult lub Diane Chamberlain, bo wydawało mi się, że to jedna z tych obyczajowych książek, w których postaci uwikłane są w skomplikowane zależności i sytuacje bez wyjścia. Jednak mniej więcej w połowie opowieści zorientowałam się, że pomimo nacisku na dramatyczne przeżycia protagonistek oraz tematów podanych czytelnikowi pod rozwagę, Złodziejka mojej córki plasuje się poziom niżej utwory wspomnianych autorek.

Zabrakło przede wszystkim większego skomplikowania relacji łączącej trzy kobiety. Z opisu fabuły wyraźnie wynika, że każda z nich doświadczy tragedii kładącej się cieniem na przyszłości. Diane straci ukochaną córkę i już nigdy nie otrząśnie się z żałoby, Bobbie spędzi wiele lat w więzieniu, stając się obywatelem gorszej kategorii w oczach społeczeństwa, natomiast Lissy burzliwie przejdzie okres dorastania, wikłając się w mniej lub bardziej poważne kłopoty. Wprawdzie towarzyszenie bohaterkom w ich rozterkach, dylematach i codziennych zmaganiach było emocjonujące, ale uważam, że tak naszkicowana opowieść aż prosi się o bardziej dramatyczne zwroty akcji niż te przedstawione przez Becnel. Niestety od pewnego momentu wiedziałam, dokąd zmierza ta historia i przewidziałam jej finał, co wcale mnie nie ucieszyło, ponieważ wolę, gdy autor trzyma w zanadrzu zaskakujące rozwiązanie i niemalże jednym zdaniem burzy koncepcję czytelnika. W tej historii zabrakło elementu niepewności, a także większej dawki realizmu, dlatego że w kilku sytuacjach bohaterkom zbyt łatwo przychodzi osiągnięcie zamierzonego celu.

Podejrzewam, że byłabym rozczarowana lekturą, gdyby nie szczegółowe portrety psychologiczne postaci. Każda z protagonistek została zbudowana w ten sposób, by odbiorca wiedział, co dana kobieta przeżywa, czego się obawia, jaka motywacja kieruje jej działaniami. Dzięki temu Złodziejka mojej córki zachęca do zastanowienia się nie tylko nad przewrotnością losu, ale także nad wyborami moralnymi. Dzięki lekkiemu stylowi pisania Becnel bez trudu mogłam wyobrazić sobie, co czuje Diane, dla której adoptowana dziewczynka stała się całym światem. Potrafiłam także wejść w skórę Bobbie, rozumiejąc, że po dziesięciu latach spędzonych w więzieniu biologiczna matka Lissy nie jest już tą samą osobą, co kiedyś. Autorka prowokuje do namysłu, pokazując do czego może doprowadzić nieprzepracowana trauma, zaniedbanie ze strony rodziców czy zamknięcie się na świat i konsekwentne trwanie w samotności. Widoczny jest także wątek dzieci niemających tyle szczęścia co Lissy, czyli zbyt dużych na szybką adopcję, z nieuregulowaną sytuacją prawną. Autorka pokazuje jak ważna jest rodzina, w której przychodzimy na świat, ponieważ jedni z nas otrzymują od najbliższych wsparcie i miłość, a inni padają ofiarą przemocy i okrucieństwa.

Powieść Rexanne Becnel oceniam jako średnią. W moich oczach wady i zalety niemalże równoważą się, dlatego nie będę tej książki ani polecać, ani odradzać. Złodziejka mojej córki to historia o zagubieniu, złych wyborach życiowych, tragediach diametralnie zmieniających charakter bohaterów. Pisarka nie ustrzegła się kilku niedociągnięć i pomimo tego, że z zainteresowaniem śledziłam wydarzenia, wciąż mam wrażenie, że wszystkie te wątki mogły zostać bardziej skomplikowane, pogłębione i wyraźniej zarysowane, przez co książka miałaby większą szansę na wyróżnienie się spośród innych tytułów należących do literatury obyczajowej. 

Ocena: 3.5 / 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz