21 kwietnia 2017

Wij - Mikołaj Gogol


Wydawnictwo: e-bookowo
Liczba stron: 55
Pierwsze wydanie: 1835
Polska premiera: 1876

Kwietniowy motyw wyzwania Klasyka Horroru 2 skupia się na folkowym horrorze. Nie ukrywam, że temat jest dla mnie jednocześnie ciekawy, ale też nieco problematyczny, ponieważ z tą odmianą grozy nie miałam zbyt często do czynienia. Szukając lektury szybko zorientowałam się, dotarcie do klasycznych powieści wpisujących się w ten nurt nie będzie łatwe, dlatego zdecydowałam się sięgnąć po opowiadanie. Muszę dodać, że nie należę do fanek krótkich form, więc obawiałam się spotkania z utworem Gogola. Na dodatek Wij trafił do mnie w formie e-booka, więc z niechęcią sięgnęłam po kurzący się od lat czytnik. Wszystko to sprawiło, że z rezerwą podeszłam do opowieści rozpoczynającej się charakterystyką kijowskich seminarzystów, którzy pod koniec semestru udają się w długą podróż do swoich domów.

Zawiązanie akcji nijak nie przystaje do historii z dreszczykiem, ponieważ kilkanaście pierwszych stron autor poświęca humorystycznemu opisowi przywar i zwyczajów typowych kolejno dla teologów, filozofów i krasomówców. Kiedy w końcu trzech studentów trafia pod dach pewnej wyjątkowo dziwnej i niesympatycznej staruszki, gotowej udzielić młodzieńcom schronienia tylko pod pewnymi warunkami, zaczyna robić się ciekawiej i wreszcie pojawia się lekkie napięcie. Jeden z mężczyzn doświadcza tej nocy szeregu osobliwych zdarzeń, będących dopiero początkiem jego niesamowitych i tragicznych w skutkach przygód. Niestety teoretycznie zabawne i komiczne fragmenty odebrałam jako męczące, irytujące i niepotrzebnie oddalające mnie od scen grozy. Trudno mi krytykować Gogola uchodzącego za mistrza groteski oraz humorystycznej satyry, ale nie będę kryć, że początek Wija nie nastroił mnie pozytywnie. Później było nieco lepiej, ale i tak opowiadanie raczej nie przypadło mi do gustu i czuję się tym faktem nieco przybita.

W Wiju pojawia się wiele oznak działania nadprzyrodzonych sił, ale mimo tego nie poczułam specyficznej aury niepokoju czy silniejszych emocji związanych z obserwacją zmagań protagonisty z wiedźmą, upiorną dziewczyną czy tytułowym wijem. Mam wrażenie, że w opowieści brakuje fragmentów spajających ją w całość, budujących atmosferę zagrożenia i pozwalających zżyć się z postacią. Wprawdzie autor zawarł sceny, mające potencjał w pobudzaniu wyobraźni czytelnika, która powinna podsuwać coraz bardziej przerażające obrazy, jednak w moim przypadku ten zabieg nie zadziałał. Z obojętnością czytałam o szeregu straszydeł próbujących dopaść biednego filozofa i bez emocji przyjęłam dramatyczne zakończenie. Oczywiście biorę poprawkę na fakt, że Gogol spisał historię funkcjonującą jako ludowe podanie, więc pod pewnymi względami fabuła może być niedoskonała, ale jednak spodziewałam się utworu, który wywrze na mnie większe wrażenie.

Pisarz połączył elementy fantastyki grozy z lokalnym folklorem i opowieściami przekazywanymi sobie przez prostych ludzi wierzących w zabobony, złe moce i wydarzenia, których nie da się logicznie wytłumaczyć. Znów mam mieszane odczucia co do takiego rozwiązania, ponieważ uważam, że u Gogola cechy folk horroru nie wybrzmiewają tak mocno jak powinny. Chociażby tytułowy wij – pojawia się na samym końcu na zasadzie diabła wyskakującego z pudełka, ale jego obecność ani nie dodaje grozy, ani nie sprawia, że czytelnik dokładniej poznaje bogactwo ukraińskiego folkloru. Zastrzeżenie mam także do niechlujnego przekładu, pełnego literówek oraz błędów ortograficznych skutecznie psujących przyjemność z lektury. Wij rozczarował mnie niemal na każdym polu i ze smutkiem stwierdzam, że jak dotąd było to najmniej udane spotkanie z klasyką grozy. Pomimo mojego niezadowolenia chętnie podyskutuje na temat opowiadania i poznam odmienne opinie, które być może pozwolą mi dostrzec więcej pozytywnych cech tego utworu. 

Ocena: 2.5 / 6

Opowiadanie przeczytane w ramach wyzwania Klasyka Horroru 2.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz