Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 368
Wydawałoby się, że o komunizmie wiemy całkiem sporo. Wiele osób ma wciąż żywo w pamięci czasy PRL-u, inni uczą się o nich na lekcjach historii i słuchają opowieści rodziców i dziadków, którzy stanowią nieocenione źródło wiedzy. Jednak nakreślony przez dziennikarkę Barbarę Demick obraz komunizmu w Korei Północnej szokuje, wzbudza niedowierzanie i najgłębsze potępienie dla władzy, mającej swoich obywateli za nic. Światu nie mamy czego zazdrościć to publikacja powstała głównie dzięki opowieściom Koreańczyków, którym udało się przedostać do Chin, a później do Korei Południowej. Gdyby nie ich relacje świat zapewne nigdy nie dowiedziałby się o tym jak trudne i upokarzające jest życie mieszkańców „socjalistycznego raju”. Autorka odbyła kilka podróży do stolicy Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, ale właściwie na niewiele się one zdały, ponieważ każda wizyta zagranicznych gości jest ściśle kontrolowana. Przedstawiciele zachodnich mediów mogą zobaczyć tylko to, co władza zgodzi się pokazać, dlatego wszechobecna propaganda i inscenizacja nie pozwalają dostrzec prawdziwego oblicza tego państwa. Barbara Demick w swojej książce opowiada o losach kilku mieszkańców przemysłowego miasta Chongijn, którym udało się opuścić tak pilnie strzeżony teren i rozpocząć nowe życie w kapitalistycznej rzeczywistości.
Rozpoczynając lekturę Światu nie mamy czego zazdrościć
spodziewałam się, że informacje o KRLD będą szokujące i przerażające.
Nie
pomyliłam się, ale mimo tego nie byłam gotowa na to, czego można
dowiedzieć się
z publikacji Demick. Autorka rzetelnie przygotowała się do
scharakteryzowania północnokoreańskiej rzeczywistości. Ze swoimi
rozmówcami spotykała się przez
siedem lat, pozyskane wiadomości starała się skonfrontować z tym, co
znajduje
się w nielicznych opracowaniach na temat Korei Północnej, mając
świadomość, że
relacja z drugiej ręki nigdy nie będzie tak wiarygodna jak zapiski
naocznego
świadka. Niemniej nawet biorąc poprawkę na ewentualne nieścisłości
jestem pod
wrażeniem rozmachu i szczegółowości książki. Dużym plusem są fotografie
zamieszczone na początku każdego rozdziału. Nie ma ich wiele, ale biorąc
pod
uwagę odizolowanie kraju od reszty świata na cud zakrawa pozyskanie
jakichkolwiek zdjęć czy nagrań. Dużą wartość ma także bibliografia
dokładnie
opisująca źródła, z których korzystała autorka. Dodatkiem do tego spisu
jest
także krótki komentarz Demick odnoszący się do danego tekstu, dzięki
któremu
zainteresowani tematem zyskują kolejne materiały do przestudiowania.
Reportaż o Korei
Północnej napisany został gawędziarskim, łatwo przyswajalnym stylem. Suche
fakty właściwie się nie pojawiają, a jeśli już, to mają charakter dopisku na
marginesie, który wyjaśnia sytuacje w jakiej znaleźli się bohaterowie. Wstawki
odautorskie pojawiają się jedynie na początku i na końcu książki. Barbara
Demick skupiła się relacjonowaniu losów uciekinierów, dlatego jej własne
obserwacje należą do rzadkości. Zapewne przyczyną są wspomniane już przeze mnie
ograniczenia z jakimi musi liczyć się każdy odwiedzający Koreę Północną. Gdy
ktoś z zagranicy zdobędzie pozwolenie na wjazd natychmiast władze przydzielają
mu dwóch przewodników, dbających o to, by wścibskie oko turysty nie wyłapało
niczego, co kłóciłoby się z kreowanym przez partię wizerunkiem dobrobytu i
sukcesu gospodarczego kraju. Książka została napisana w 2009 roku, dlatego w
oczywisty sposób brak w niej komentarza o rzekomych zmianach wprowadzonych
dzięki bardziej otwartej polityce obecnego przywódcy Kim Dzong Una. Podejrzewam
jednak, że jego rządy niewiele różnią się od tych sprawowanych przez Kim Dzong
Ila czy Kim Ir Sena.
Tytuł
książki to wers
piosenki, którą każdy mieszkaniec Korei Północnej zna na pamięć.
Indoktrynacja
odbywa się niemal od dnia narodzin. Już malutkie dzieci wiedzą, że
przywódca
Partii Pracy jest ich ukochanym ojcem, dbającym o bezpieczeństwo i
szczęście
swojego narodu. Przerażające są pieśni wychwalające dyktatora i
ogłaszające
jakim wspaniałym jest człowiekiem. Koreańczycy mają wierzyć, że ich
państwo to
kraj mlekiem i miodem płynący. Władze przekonują ich, że nigdzie na
świecie nie
żyje się tak dobrze jak pod czujnym okiem ukochanego wodza. Jak w każdym
totalitarnym systemie tak i w KRLD za prawdę uznawana jest oficjalna
wersja wydarzeń
zatwierdzona przez partię. Według niej wrogiem, którego bezwzględnie
trzeba
zwalczać są Amerykanie. Stany Zjednoczone uosabiają zło i zepsucie,
dlatego należy przeciwstawiać się wszystkiemu, co amerykańskie. Podobny
status mają
Japończycy, uważani za znienawidzonego i ciągle groźnego okupanta. W
podręcznikach dla dzieci pełno propagandowych haseł, w miastach roi się
od plakatów sławiących potęgę KRLD, a obowiązkowym wyposażeniem
mieszkania
są portrety wodzów, które trzeba traktować z szacunkiem graniczącym z
uwielbieniem.
Sportretowani przez
Demick ludzie zasługują na ogromny podziw. Ich odwaga, wola przeżycia i
zdolność do aklimatyzacji w każdych warunkach umożliwiły im ucieczkę i
odnalezienie się w zupełnie odmiennej rzeczywistości. Czytelnik dowiaduje się
jak wyglądały ich codzienne obowiązki, jakie mieli pochodzenie, czy wierzyli w
partyjną propagandę i wreszcie, co skłoniło ich do opuszczenia Korei Północnej.
Czasami uciekały całe rodziny, ale w większości udawało się to tylko
pojedynczym osobom. Bliscy, którzy musieli zostać narażeni byli na silne
represje ze strony władz. Bohaterowie książki zmuszeni byli do opuszczenia
dzieci, rodziców, małżonków. Jak trudna to była decyzja można sobie tylko
wyobrazić. Książka dotyka wielu istotnych tematów i mimo że ich nie wyczerpuje
to stanowi obszerne źródło wiedzy na temat najbardziej odizolowanego i
zmilitaryzowanego państwa świata. Autorka poruszyła kwestie edukacji, służby
zdrowia, pracy w fabrykach, miłości, oddania partii i wszelkich absurdalnych z naszego
punktu widzenia zakazów i nakazów. Za dużą zaletę uważam też opisanie problemów
z jakimi musieli zmierzyć się bohaterowie już po dotarciu na terytorium Korei
Południowej. Jedni przystosowują się szybciej, inni wolniej, ale każdy musi
nauczyć się radzić sobie w kraju tak różnym od ich dotychczasowego miejsca
zamieszkania.
Jedyne zastrzeżenie jakie mam do autorki to pobieżne nakreślenie warunków panujących w obozach pracy. Do takiego miejsca trafić może każdy posądzony o zdradę ojczyzny, a śmierć następuje w wyniku głodu i wycieńczenia. Natomiast w filmach dokumentalnych o Korei Północnej mowa jest o tym, że władze testują na więźniach obozów broń biologiczną, torturują ich i skazują na śmierć w męczarniach. Barbara Demick pominęła kwestię broni jądrowej i nieludzkich eksperymentów na więźniach. Mimo tego Światu nie mamy czego zazdrościć to wstrząsająca relacja z kraju, w którym w XXI wieku siła reżimu totalitarnego jest tak wielka, że nikt nie wieszczy jego upadku. Nie wiadomo czy kiedykolwiek Koreańczycy z Północy będą mogli najeść się do syta, obejrzeć niecenzurowane wiadomości i głośno protestować przeciwko tym, którzy tak bezlitośnie ich uciskają.
Jedyne zastrzeżenie jakie mam do autorki to pobieżne nakreślenie warunków panujących w obozach pracy. Do takiego miejsca trafić może każdy posądzony o zdradę ojczyzny, a śmierć następuje w wyniku głodu i wycieńczenia. Natomiast w filmach dokumentalnych o Korei Północnej mowa jest o tym, że władze testują na więźniach obozów broń biologiczną, torturują ich i skazują na śmierć w męczarniach. Barbara Demick pominęła kwestię broni jądrowej i nieludzkich eksperymentów na więźniach. Mimo tego Światu nie mamy czego zazdrościć to wstrząsająca relacja z kraju, w którym w XXI wieku siła reżimu totalitarnego jest tak wielka, że nikt nie wieszczy jego upadku. Nie wiadomo czy kiedykolwiek Koreańczycy z Północy będą mogli najeść się do syta, obejrzeć niecenzurowane wiadomości i głośno protestować przeciwko tym, którzy tak bezlitośnie ich uciskają.
Ocena: 5,5 / 6
Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik