8 września 2012

Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej - Barbara Demick


 Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 368

Wydawałoby się, że o komunizmie wiemy całkiem sporo. Wiele osób ma wciąż żywo w pamięci czasy PRL-u, inni uczą się o nich na lekcjach historii i słuchają opowieści rodziców i dziadków, którzy stanowią nieocenione źródło wiedzy. Jednak nakreślony przez dziennikarkę Barbarę Demick obraz komunizmu w Korei Północnej szokuje, wzbudza niedowierzanie i najgłębsze potępienie dla władzy, mającej swoich obywateli za nic. Światu nie mamy czego zazdrościć to publikacja powstała głównie dzięki opowieściom Koreańczyków, którym udało się przedostać do Chin, a później do Korei Południowej. Gdyby nie ich relacje świat zapewne nigdy nie dowiedziałby się o tym jak trudne i upokarzające jest życie mieszkańców „socjalistycznego raju”. Autorka odbyła kilka podróży do stolicy Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, ale właściwie na niewiele się one zdały, ponieważ każda wizyta zagranicznych gości jest ściśle kontrolowana. Przedstawiciele zachodnich mediów mogą zobaczyć tylko to, co władza zgodzi się pokazać, dlatego wszechobecna propaganda i inscenizacja nie pozwalają dostrzec prawdziwego oblicza tego państwa. Barbara Demick w swojej książce opowiada o losach kilku mieszkańców przemysłowego miasta Chongijn, którym udało się opuścić tak pilnie strzeżony teren i rozpocząć nowe życie w kapitalistycznej rzeczywistości.

Rozpoczynając lekturę Światu nie mamy czego zazdrościć spodziewałam się, że informacje o KRLD będą szokujące i przerażające. Nie pomyliłam się, ale mimo tego nie byłam gotowa na to, czego można dowiedzieć się z publikacji Demick. Autorka rzetelnie przygotowała się do scharakteryzowania północnokoreańskiej rzeczywistości. Ze swoimi rozmówcami spotykała się przez siedem lat, pozyskane wiadomości starała się skonfrontować z tym, co znajduje się w nielicznych opracowaniach na temat Korei Północnej, mając świadomość, że relacja z drugiej ręki nigdy nie będzie tak wiarygodna jak zapiski naocznego świadka. Niemniej nawet biorąc poprawkę na ewentualne nieścisłości jestem pod wrażeniem rozmachu i szczegółowości książki. Dużym plusem są fotografie zamieszczone na początku każdego rozdziału. Nie ma ich wiele, ale biorąc pod uwagę odizolowanie kraju od reszty świata na cud zakrawa pozyskanie jakichkolwiek zdjęć czy nagrań. Dużą wartość ma także bibliografia dokładnie opisująca źródła, z których korzystała autorka. Dodatkiem do tego spisu jest także krótki komentarz Demick odnoszący się do danego tekstu, dzięki któremu zainteresowani tematem zyskują kolejne materiały do przestudiowania.

Reportaż o Korei Północnej napisany został gawędziarskim, łatwo przyswajalnym stylem. Suche fakty właściwie się nie pojawiają, a jeśli już, to mają charakter dopisku na marginesie, który wyjaśnia sytuacje w jakiej znaleźli się bohaterowie. Wstawki odautorskie pojawiają się jedynie na początku i na końcu książki. Barbara Demick skupiła się relacjonowaniu losów uciekinierów, dlatego jej własne obserwacje należą do rzadkości. Zapewne przyczyną są wspomniane już przeze mnie ograniczenia z jakimi musi liczyć się każdy odwiedzający Koreę Północną. Gdy ktoś z zagranicy zdobędzie pozwolenie na wjazd natychmiast władze przydzielają mu dwóch przewodników, dbających o to, by wścibskie oko turysty nie wyłapało niczego, co kłóciłoby się z kreowanym przez partię wizerunkiem dobrobytu i sukcesu gospodarczego kraju. Książka została napisana w 2009 roku, dlatego w oczywisty sposób brak w niej komentarza o rzekomych zmianach wprowadzonych dzięki bardziej otwartej polityce obecnego przywódcy Kim Dzong Una. Podejrzewam jednak, że jego rządy niewiele różnią się od tych sprawowanych przez Kim Dzong Ila czy Kim Ir Sena.

Tytuł książki to wers piosenki, którą każdy mieszkaniec Korei Północnej zna na pamięć. Indoktrynacja odbywa się niemal od dnia narodzin. Już malutkie dzieci wiedzą, że przywódca Partii Pracy jest ich ukochanym ojcem, dbającym o bezpieczeństwo i szczęście swojego narodu. Przerażające są pieśni wychwalające dyktatora i ogłaszające jakim wspaniałym jest człowiekiem. Koreańczycy mają wierzyć, że ich państwo to kraj mlekiem i miodem płynący. Władze przekonują ich, że nigdzie na świecie nie żyje się tak dobrze jak pod czujnym okiem ukochanego wodza. Jak w każdym totalitarnym systemie tak i w KRLD za prawdę uznawana jest oficjalna wersja wydarzeń zatwierdzona przez partię. Według niej wrogiem, którego bezwzględnie trzeba zwalczać są Amerykanie. Stany Zjednoczone uosabiają zło i zepsucie, dlatego należy przeciwstawiać się wszystkiemu, co amerykańskie. Podobny status mają Japończycy, uważani za znienawidzonego i ciągle groźnego okupanta. W podręcznikach dla dzieci pełno propagandowych haseł, w miastach roi się od plakatów sławiących potęgę KRLD, a obowiązkowym wyposażeniem mieszkania są portrety wodzów, które trzeba traktować z szacunkiem graniczącym z uwielbieniem.

Sportretowani przez Demick ludzie zasługują na ogromny podziw. Ich odwaga, wola przeżycia i zdolność do aklimatyzacji w każdych warunkach umożliwiły im ucieczkę i odnalezienie się w zupełnie odmiennej rzeczywistości. Czytelnik dowiaduje się jak wyglądały ich codzienne obowiązki, jakie mieli pochodzenie, czy wierzyli w partyjną propagandę i wreszcie, co skłoniło ich do opuszczenia Korei Północnej. Czasami uciekały całe rodziny, ale w większości udawało się to tylko pojedynczym osobom. Bliscy, którzy musieli zostać narażeni byli na silne represje ze strony władz. Bohaterowie książki zmuszeni byli do opuszczenia dzieci, rodziców, małżonków. Jak trudna to była decyzja można sobie tylko wyobrazić. Książka dotyka wielu istotnych tematów i mimo że ich nie wyczerpuje to stanowi obszerne źródło wiedzy na temat najbardziej odizolowanego i zmilitaryzowanego państwa świata. Autorka poruszyła kwestie edukacji, służby zdrowia, pracy w fabrykach, miłości, oddania partii i wszelkich absurdalnych z naszego punktu widzenia zakazów i nakazów. Za dużą zaletę uważam też opisanie problemów z jakimi musieli zmierzyć się bohaterowie już po dotarciu na terytorium Korei Południowej. Jedni przystosowują się szybciej, inni wolniej, ale każdy musi nauczyć się radzić sobie w kraju tak różnym od ich dotychczasowego miejsca zamieszkania.

Jedyne zastrzeżenie jakie mam do autorki to pobieżne nakreślenie warunków panujących w obozach pracy. Do takiego miejsca trafić może każdy posądzony o zdradę ojczyzny, a śmierć następuje w wyniku głodu i wycieńczenia. Natomiast w filmach dokumentalnych o Korei Północnej mowa jest o tym, że władze testują na więźniach obozów broń biologiczną, torturują ich i skazują na śmierć w męczarniach. Barbara Demick pominęła kwestię broni jądrowej i nieludzkich eksperymentów na więźniach. Mimo tego Światu nie mamy czego zazdrościć to wstrząsająca relacja z kraju, w którym w XXI wieku siła reżimu totalitarnego jest tak wielka, że nikt nie wieszczy jego upadku. Nie wiadomo czy kiedykolwiek Koreańczycy z Północy będą mogli najeść się do syta, obejrzeć niecenzurowane wiadomości i głośno protestować przeciwko tym, którzy tak bezlitośnie ich uciskają.

 Ocena: 5,5 / 6

Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik