Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 240
Dwudziestoletnia Marta
od dzieciństwa pielęgnuje w sobie żal do ojca za to, że opuścił rodzinę, gdy
bohaterka miała sześć lat. Niegdyś często snuła fantazje, w których odrzucała
pragnącego pogodzić się ojca. Jednak rzeczywistość rzadko kiedy idzie w parze z
wyobrażeniami, więc chociaż ojciec dziewczyny w końcu nawiązuje z nią kontakt,
to wcale nie okazuje skruchy z powodu swojego zachowania sprzed lat. Zaprasza
Martę na luksusowe wakacje na Lazurowym Wybrzeżu w towarzystwie swojej drugiej
żony Karoliny oraz dwójki młodych Amerykanów. Dziesięciodniowy rejs funduje
bohaterom wrażenia i emocje, niemające nic wspólnego z beztroskim wygrzewaniem
się w słońcu czy poznawaniem miejscowych atrakcji. Napięcie wyczuwalne między
Martą a towarzyszami podróży jest tak silne, że coś nieprzewidzianego musi się
wydarzyć. A gdy w końcu do tego dochodzi, z twarzy bohaterów opadają maski,
ukazując się ich głęboko skrywane, prawdziwe oblicza.
Złość
określiłabym mianem powieści psychologicznej, ponieważ cała historia skupia się
wokół trudnych relacji między ludźmi, którzy teoretycznie powinni zachowywać,
co najmniej poprawne stosunki. Recenzowaną książkę czyta się bardzo szybko,
jeśli ktoś dysponuje wolnym wieczorem to zapewne nie będzie w stanie jej
odłożyć dopóki nie przeczyta ostatniej strony. Co ciekawe chęć natychmiastowego
poznania historii raczej nie wynika z pasjonującej intrygi czy fantastycznie
wykreowanych bohaterów. Złość
hipnotyzuje czytelnika, wzbudza jego ciekawość poprzez wtrącenia, zwiastujące
koszmar jaki przeżyją bohaterowie, ale nie jest powieścią bez wad. Autorka
potrafi budować napięcie, obiecujące, że za kilka następnych stron zdarzy się
coś szokującego. W całej historii wyczuwalna jest duszna atmosfera niedomówień,
skrywanych pretensji i codziennych utarczek ludzi skazanych na przebywanie we
własnym towarzystwie przez większą część dnia. Gdy doszło do tego wyczekiwanego
wydarzenia poczułam się trochę zawiedziona, bo po tych wszystkich znakach
spodziewałam się wielkiego bum, a dostałam tylko lekkie tąpnięcie. Nie mogę
zaprzeczyć, że jest to moment zwrotny w życiu bohaterów, a dla niektórych nawet
tragiczny, ale nie zmienia to faktu, że budowane wcześniej napięcie pozwoliło
mi oczekiwać czegoś mocniejszego.
Jakkolwiek
paradoksalnie to zabrzmi uważam, że powieść Magdaleny Miecznickiej jest
przykładem książki, która przedstawia odczucia bohaterów, ale nie zawiera
szczegółowego opisu charakteru postaci. Z grubsza wiadomo, dlaczego zachowują
się w określony sposób, co czują, co planują itd., ale nie miałam wrażenia, że
to do końca realistyczni bohaterowie. Są ciut za prości i zbyt przewidywalni,
żebym mogła zachwycić się ich kreacjami. Mimo tego autorce udało się przekazać
to, co najważniejsze, jednocześnie utrzymując zainteresowanie fabułą. Pomysł na
historię nie należy do oryginalnych, ale morał jest uniwersalny i wart
przypomnienia. Powszechnie wiadomo, że zemsta nie popłaca, a intrygi często
obracają się przeciwko spiskującemu. Nie na darmo przestrzega się też przed
zabawą cudzymi uczuciami, bo różne rzeczy mogą wyniknąć z pozornie niewinnego
flirtu czy też kilku nieopatrznie wypowiedzianych słów. O tym wszystkim na
własnej skórze przekonują się bohaterowie. Poryw namiętności, chęć udowodnienia
sobie czegoś, planowany od lat odwet i obdarzenie zaufaniem niewłaściwą osobę
mogą raz na zawsze przekreślić beztroskę młodości.
Marta nie jest osobą,
którą można obdarzyć sympatią. Niby dorosła kobieta, a często zachowuje się jak
rozkapryszona nastolatka, próbująca zaznaczyć swoją osobowość poprzez
nieprzemyślane i dziecinne wybryki. Bohaterka jest zła na ojca, nienawidzi go,
ale skrycie łaknie jego akceptacji i posuwa się do niemoralnych czynów, byle
tylko w jakiś sposób zwrócić jego uwagę. Marta do końca sama nie wie, czego
chce. Wydaje jej się, że jest taka oczytana i inteligentna w porównaniu z
Amerykanami. Myśli, że przypomina bohaterki filmów francuskiej nowej fali, bo
pali papierosy i godzi się na seks bez zobowiązań. Jej zachowanie można
usprawiedliwiać dorastaniem w niepełnej rodzinie i żalem, że podczas gdy ojciec
pławił się w luksusie, matka stopniowo stawała się zgorzkniałą i wiecznie zmęczoną
kobietą. Innych uczestników rejsów również trudno polubić. Maja pozuje na
wiecznie zadowoloną z życia i nawiną królewnę, której życiową misją jest
zaprzyjaźnienie się z Martą. Jej chłopak Brian stanowi idealny przykład
egoistycznego młodzika, któremu nigdy w życiu niczego nie brakowało. Ten
przystojny, bezczelny i dwulicowy chłopak odgrywa bardzo ważną rolę w powieści,
chociaż pod koniec nieco traci tą specyficzną, amerykańską wiarę we własne
możliwości. Karolinę nie interesuje nic poza ekskluzywnymi butikami i ubraniami
od światowych projektantów. Jej umysł nie został skażony przez jakąkolwiek myśl
wykraczającą poza wizyty u fryzjera i sesje na solarium. Najbardziej zagadkową
postacią jest ojciec głównej bohaterki. Wiadomo, że ma pieniądze, którymi
chwali się przy każdej okazji. Jest zimny, arogancki i nie toleruje słabości u
drugiego człowieka, ale trudno powiedzieć czy taki jest naprawdę czy to tylko
wypracowana poza. Bohaterowie reprezentują pewne typy postaci, co z jednej
strony pozwala na wytłumaczenie ich zachowania, ale z drugiej jest dość
ograniczające, ponieważ postaci nie mogą wyjść poza schemat.
Z przyjemnością
czytałam o tym jak kurtyna opada, bohaterowie przestają się kontrolować i
wreszcie na jaw wychodzi cała prawda o łączących ich relacjach. Magdalena
Miecznicka napisała książkę, w której zakompleksiona, grzeczna dziewczynka
przechodzi metamorfozę w kobietę świadomą tego, że każdy uczynek niesie jakieś
konsekwencje. Nie wiem czy Marta przeobraziła się w femme fatale czy raczej w
godną pożałowania wichrzycielkę. A może jednak nauczyła się czegoś podczas tych
kilku upalnych dni i z pokorą przyjęła kolejną życiową lekcje? Interpretacja
zależy od czytelnika, każdy powinien wyrobić sobie własne zdanie i zdecydować
jak rozumieć opisane wydarzenia. Złość
jest powieścią, w której nie brakuje odniesień do literatury uznawanej za
wartościową i ambitną. Bohaterowie czasami przerzucają się cytatami z słynnych
dzieł, bądź złotymi myślami uznanych pisarzy, ale nie ma w tym przesady czy
sztuczności.
Ocena: 4 / 6
Egzemplarz
recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz Wydawnictwa
Literackiego.