Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 372
Pierwsze wydanie: 2018
Polska premiera: 2023
Roberta McCammona zaczęłam
włączać do grona ulubionych pisarzy po tym jak zachwyciłam się Łabędzim śpiewem oraz Dziedzictwem Usherów. Sięgając po Słuchacza byłam więc przekonana, że
czeka na mnie kawał dobrej historii w kingowskim stylu. Akcja rozgrywa się w
1934 roku, kiedy skutki Wielkiego Kryzysu są w Stanach Zjednoczonych bardzo
silnie odczuwalne. Panują nie tylko bieda i głód, ale też bezprawie, gdyż w
takich warunkach przestępcy wyrastają jak grzyby po deszczu. Jednym z nich jest
John Partlow, który żyje z drobnych oszustw i naciągania ludzi. Kiedy mężczyzna
poznaje przebojową, szaloną wręcz Ginger La France, zaczyna wierzyć w to, że
razem zrobią wielki skok i już nigdy nie będą musieli martwić się o pieniądze.
Ginger jest piekielnie atrakcyjna, ma głowę do przestępczych interesów i zero
skrupułów, więc wydaje się, że oboje będą niczym słynni Bonnie i Clyde. Na
drodze staje im jednak Curtish Mayhew. Młody mężczyzna pracuje jako tragarz na
dworcu kolejowym i dla pasażerów jest praktycznie niewidoczny. Jednak Curtis
skrywa osobliwy dar, dzięki któremu słyszy więcej niż inni. Pewnego dnia
odbiera rozpaczliwe wołanie o pomoc i miesza się w sprawę znacznie wykraczającą
poza jego dotychczasowe doświadczenia.
Tak jak wspomniałam, byłam
przekonana, że Słuchacz okaże się
bardzo dobrą, satysfakcjonującą lekturą, którą będę mogła polecać innym.
Niestety nie do końca tak się stało i mam lekką trudność ze wskazaniem
przyczyny. Na pewno mogę przyznać, że powieść nie pochłonęła mnie tak jak wymienione
wcześniej dzieła McCammona. Dość długo wgryzałam się w akcję, czekając na
kulminacyjne zdarzenie, przez co nie czułam potrzeby częstego sięgania po
książkę. Jak mi się przypomniało to brałam powieść do ręki, ale dopiero na
samym końcu niechętnie odrywałam się od lektury. Być może to wina wydawcy,
ponieważ na okładce znajduje się informacja zdradzającą czym ma być ten wielki
skok bohaterów, więc przez połowę książki po prostu czekałam aż wreszcie
dojdzie do tego, co zostało zdradzone w streszczeniu. Być może pisarz tym razem
nieco przedobrzył i za dużo miejsca poświęcił na pokazanie czytelnikowi jacy są
bohaterowie, do czego dążą, o czym myślą zamiast szybciej rozwinąć akcję. A
może po prostu Słuchacz do mnie nie
trafił tak jak się spodziewałam i nie ma się nad czym rozwodzić.
Doceniam to, że McCammon tak
dokładnie przedstawił realia panujące w USA lat 30. XX wieku. Pokazał duże
rozwarstwienie społeczeństwa, opisując zarówno bohaterów zmagających się z
biedą, jak i tych, którzy zbili fortunę i nawet kryzys nie jest w stanie wyrządzić
szkód w ich majątku. Doskonale widać frustrację Partlowa i panny La France,
którzy zazdroszczą bogatym, przekonując samych siebie, że z pewnością wszyscy
zamożni ludzie dorobili się swoich pieniędzy nieuczciwie, więc ich działania to
tylko wymierzanie sprawiedliwości. W kontrze do nich stoi Curtis Mayhew, który
stara się zawsze postępować właściwie i wierzy, że nawet najprostsze obowiązki
powinno się wykonywać sumiennie. Mężczyzna jest czarnoskóry, co w ówczesnych
realiach automatycznie oznacza niższą pozycję społeczną i konieczność
codziennego tolerowania rasistowskich zachowań. Autor nie śpieszy się z
połączeniem wątków wymienionych bohaterów, pozwalając, by czytelnik bardzo
dokładnie poznał charakter każdej z
postaci. Z jednej strony to dobra decyzja, ponieważ możemy spojrzeć na
wydarzenia z różnych perspektyw, poznać protagonistów o skrajnie odmiennych
wartościach i wyrobić sobie zdanie na ich temat. Jednak z drugiej, na tym
zabiegu traci dynamika akcji.
Wątek nadprzyrodzony manifestuje
się poprzez zdolności Curtisa, które chyba można określić jako telepatię.
Bohater potrafi porozumieć się z niektórymi osobami na odległość i to okaże się
kluczowe, kiedy zetknie się z parą przestępców. Nie ma w tym wielkiej zagadki
ani tajemnicy, ale właśnie to telepatyczne przekazywanie wiadomości stanowi
sedno intrygi. Jak już wspomniałam, pod koniec powieści wreszcie poczułam, że
historia zaangażowała mnie na tyle, iż nie chciałam odkładać książki na bok.
Szkoda tylko, że zakończenie jest średnio udane. Mam żal do autora za to, że
jedna z postaci poświęca się dla innych, a jej motywacja jest dość niejasna.
Czytelnik musi uwierzyć, że bohater postępuje w ten sposób „bo tak trzeba” i
koniec. Nie spodobała mi się ta decyzja autora również ze względu na
stereotypowy wydźwięk, ponieważ oto dostajemy SPOILER grzecznego, ubogiego
czarnoskórego mężczyznę, który oddaje życie za białe dzieci z zamożnej rodziny.
Czy jest jakoś szczególnie z nimi związany? Nie. Czy śmierć przyszła nagle, a
bohater zupełnie się tego nie spodziewał? Nie, wszystko wskazywało na to, że
Curtis nie wróci cały i zdrowy do domu, a mimo to nawet się nie zawahał. Na
dodatek wiemy, że jego matka wciąż nie pogodziła się ze śmiercią męża i w
zasadzie żyje jedynie dla syna. Curtis jest dobrym dzieckiem, dba o matkę jak
może, ale kiedy dochodzi do porwania dzieci to jakby zupełnie zapomniał, że
kładzie na szali swoje zdrowie, życie, a także los najbliższej osoby, która
prawdopodobnie nie podniesie się po stracie syna. Oczywiście McCammon wymyślił
zupełnie idiotyczny i nieprawdopodobny zwrot akcji, zgodnie z którym matka
Curtisa po śmierci syna wyjeżdża w rodzinne strony, wychodzi za mąż i „żyje
długo i szczęśliwie”. Skąd takie rozwiązanie? Nie mam pojęcia, bo wcześniej
kobieta jest absolutnie załamana oraz przekonana, że jej życie się skończyło
wraz z wypadkiem męża, a tu nagle okazuje się, że dołożenie kolejnej tragedii było
tym, co wyrwało ją z marazmu. Zupełnie tego nie przyjmuję jako wiarygodne zakończenie.
Ocena: 3.5 / 6