Jak tylko dowiedziałam się, że ta książka ukazała się na rynku, wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. Po pierwsze dlatego, że kojarzę autorki z podcastu Vingardium Grubiosa, po drugie z powodu lektury raportu „Nie myślała pani o schudnięciu?” obnażającym jak okrutnie traktowane są osoby z nadwagą i otyłością przez wielu pracowników ochrony zdrowia. Po trzecie dlatego, że sama nie czuję się dobrze z rozmiarem własnego ciała i byłam ciekawa, co autorki mają na myśli, kiedy piszą o grubancypacji. Na okładce znajdują się hasła obiecujące, że po lekturze „spojrzę inaczej na kwestię dyskusji o grubości, otrzymam narzędzia pozwalające zmienić postrzeganie swojego ciała i dowiem się jak wygląda rzeczywistość osób doświadczających systemowej dyskryminacji z powodu rozmiaru ciała”. Ogólnie pozytywnie odbieram tę publikację, mimo że nie ze wszystkim się zgadzam, ale wiem też, że mnóstwo osób odrzuci ją i nie będzie chciało zgłębić tematu, ponieważ autorki są bardzo bezkompromisowe w swoim podejściu.
Mnie to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, szanuję i doceniam, że Urszula Chowaniec i Natalia Skoczylas nie naginają się do głównego nurtu narracji, zgodnie z którą o otyłości można mówić tylko w kontekście przeciwdziałania jej, toczenia walki z samą sobą, redukcji wagi i wpisywania się w kulturę diet nakazującą schudnąć za wszelką cenę. Autorki w siedmiu rozdziałach opisują całą masę problematycznych zagadnień oraz obszarów, w których ludzie grubi są dyskryminowani i wyśmiewani. Począwszy od kultury popularnej, poprzez aranżację przestrzeni publicznej, biznes odzieżowy, relacje romantyczne aż do kwestii zdrowotnych. W książce świetnie zdekonstruowano popkulturowe przedstawienia grubych bohaterów, którzy najczęściej wpisują się w schematy takie jak wielka przemiana bohaterki (najczęściej chodzi o kobietę), której życie odmieni się na lepsze, gdy schudnie albo ukazywanie otyłej postaci jako śmiesznej i nieporadnej. Co ciekawe, bohaterka nawet nie musi być gruba. Wystarczy, że zostanie zestawiona z wyraźnie szczuplejszą postacią albo wystarczająco wiele razy będzie podkreślać, że waży za dużo. Podobało mi się także zwrócenie uwagi na fakt, że do ról grubych postaci należy zatrudniać grubych aktorów, a nie przygotowywać pogrubiające kostiumy czy gloryfikować spektakularne metamorfozy, gdy szczupli aktorzy tyją do ról, a następnie szybko chudną.
Najbardziej doceniam warstwę kulturoznawczą, w której mnóstwo jest odniesień do analiz naukowych, opisów eksperymentów prowadzonych np. w badaniach nad głodem, publikacji socjologów, psychologów oraz aktywistów próbujących przebić się z przekazem, że nie można nikogo dyskryminować ze względu na wagę, że nie wystarczy mniej jeść i więcej się ruszać, żeby schudnąć, a przede wszystkim, że otacza nas narracja związana z pozorną troską o grubych. Dzisiaj w mniejszym stopniu wypada komuś powiedzieć, że powinien schudnąć, bo brzydko wygląda, ale spokojnie można zbijać kapitał na powtarzaniu, że otyli muszą odchudzić się dla zdrowia. Do kwestii medycznych wrócę później, ale w tym akapicie muszę podkreślić, że bardzo zgadzam się z autorkami, które dostrzegają jak znaczna liczba influencerów, dietetyków oraz trenerów personalnych wykorzystuje tę narrację do budowania sobie zasięgów i zasilania kieszeni. Tak samo jak wiele osób powtarza, że grubi są obciążeniem dla całego społeczeństwa, ponieważ ich leczenie jest kosztowne. Tak, leczenie ludzi jest kosztowne i mnóstwo osób choruje również z powodu tego, co jedzą, jaki sport uprawiają, czy korzystają z używek itd., ale jednak szczupłych raczej nikt nie próbuje z tego rozliczać.
Autorki opisały naprawdę dużo zjawisk, które w naszej kulturze na co dzień dotykają osób o większym rozmiarze niż przeciętny. O wszystkich nie sposób wspomnieć, ale uderzyły mnie badania dotyczące dyskryminacji na rynku pracy, ponieważ wciąż grube osoby są rzadziej zatrudniane i rzadziej awansowane w porównaniu do osób szczupłych o takich samych kwalifikacjach i podobnym doświadczeniu zawodowym. Wciąż dajemy się nabrać na tzw. efekt aureoli, ułatwiając życie ludziom atrakcyjnym, a więc, według współczesnych standardów, przede wszystkim szczupłym. Jesteśmy formowani do życia w kulturze diet od najmłodszych lat, gdy patrzymy jak kobiety z naszej rodziny przechodzą na kolejne diety, krytycznie patrzą w talerz i rzucają ostrzegawcze uwagi do córek, by pilnowały się i nie przytyły. Bo oczywiście wśród ogólnej dyskryminacji grubych, to grubym kobietom obrywa się od społeczeństwa najbardziej. Dopóki nie sięgnęłam po tę książkę, nie zwracałam uwagi na tzw. fat talk, czyli hasła i komentarze dotyczące masy ciała, które wypowiadamy i słyszymy niemalże codziennie. Żalimy się koleżance, że jesteśmy taaaakie grube, ona wtóruje, że też właśnie przechodzi na dietę. Przy smacznym obiedzie czujemy się w obowiązku zaznaczyć, że tyle zjadłyśmy, że już nie przełkniemy ani kawałeczka więcej, żeby przypadkiem nikt nie pomyślał, że jemy duże porcje. Często wypowiadamy to bezwiednie, bez namysłu, ponieważ narzekanie na grubość (prawdziwą lub wyobrażoną) jest już elementem nawiązywania relacji społecznych.
Autorki wykonały świetną robotę, opisując różne przestrzenie systemowej dyskryminacji, odwołując się do pozornie błahych spraw jak filmy czy seriale portretujące grubych bohaterów, ale też poruszając kwestie najważniejsze, czyli związane z prawami człowieka. W publikacji jest mnóstwo źródeł i obszerna bibliografia dołączona na końcu udowadnia, że Chowaniec i Skoczylas zrobiły porządny research. Nie jest to jednak publikacja bez wad. Po pierwsze nie do końca rozumiem, co autorki sądzą na temat powikłań zdrowotnych związanych z otyłością. Piszą o tym, że nie powinno się grubości medykalizować, a korelacja dużej masy ciała z pewnymi chorobami czy dolegliwościami to jeszcze nie dowód, że otyłość te choroby powoduje. Wydaje mi się to myśleniem życzeniowym i zaklinaniem rzeczywistość, ale autorki pewnie powiedziałaby, że przemawia przeze mnie kultura diet, która nakazuje nazywać otyłość chorobą i szukać na nią lekarstwa. Słowa „otyłość” i „nadwaga” zostały zresztą ocenzurowane i zapisane z gwiazdką („ot*łość”, „nadw*aga”), ponieważ to manifest. Być może czytałam nieuważnie, ale nie wyłapałam czemu to ma służyć.
W książce pojawia się także krytyka kampanii Porozmawiajmy szczerze o otyłości jako inicjatywie zbyt skupionej na patrzeniu na nadmierną masę ciała jako problem, który można zniwelować operacją, lekami, dietą. Mam zupełnie inne zdanie i cenię wiele wywiadów przeprowadzonych ze specjalistami w ramach tej inicjatywy. Autorki krytykują też słownictwo takie jak „choroba otyłościowa” czy „chory/chora na otyłość”, postulując używanie słowa „gruby/gruba”, a dla osób niebinarnych „grubx”. To tylko pokazuje jak bardzo indywidualna jest to kwestia, ponieważ dla mnie określenie „gruba” jest raczej negatywne (w recenzji stosuję je, dopasowując się do konwencji publikacji), sama się tak nie określam publicznie i nie chciałabym, żeby ktokolwiek inny to robił w odniesieniu do mnie. Na koniec najpoważniejszy zarzut, czyli ani słowa o tym, że ktoś może nie chcieć być otyły. Absolutnie zgadzam się z tym, że nie powinno się odkładać życia na później, bo przecież ważę za dużo i dopiero jak schudnę to „zasłużę” na fajne wakacje, pójście na plażę czy wybranie się na gorącą randkę. Popieram oderwanie od kultury diet, zaprzestanie przepraszania za swój wygląd, tłumaczenia się i znoszenia niemiłych komentarzy. Jednak chciałabym przeczytać, że schudnięcie też jest okej. Rozumiem, że książka dotyczy grubancypacji, więc autorki nie będą rozwodzić się nad redukcją masy ciała, ale zabrakło mi potwierdzenia, że można też być osobą, która wprawdzie teraz jest otyła, ale nie chciałaby taka pozostać.
Polecam książkę każdemu, ponieważ prowokuje do przemyślenia wielu tematów. Jak postrzegamy osoby z otyłością? Czy uważamy, że brakuje reprezentacji ciał o większych rozmiarach w przestrzeni publicznej? Jaki mamy stosunek to tzw. kultury diety? Czy sami nie mamy uprzedzeń w stosunku do grubszych od nas? Autorki poruszyły mnóstwo ważnych wątków i sądzę, że warto się z nimi zapoznać nawet (a może zwłaszcza) jeśli nie mamy takich samych poglądów jak Chowaniec i Skoczylas.
Wysłuchałam kilku odcinków podcastu autorek, ale chociaż był bardzo ciekawy (a temat chociaż mnie osobiście nie dotyczy, dotyczy bliskich mi osób) to odnosiłam właśnie wrażenie, że mimo tego, że widać, że autorki wykonują wielką pracę researcherską koniec końców przedstawiają jednak swój jednostkowy punkt widzenia.
OdpowiedzUsuńChciałabym poznać zdanie autorek na temat tego, co robić z otyłością u dzieci czy kwestii tego jak genetyka wpływa na skłonność do tycia.
Niestety tak, dziwi mnie to zaprzeczanie doniesieniom medycznym. Nie przypominam sobie, żeby temat otyłości dziecięcej był poruszony od strony skłonności do tycia itd.
UsuńSporo myśli przychodziło mi do głowy podczas czytania. Tak gdzieś do 30-tki byłam chuda jak patyk i zbierałam nieprzyjemne komentarze, głównie od "życzliwych" ciotek i innych tego typu indywiduów. Znałam temat od drugiej strony i bardzo mnie drażniło, że można podważać moją kobiecość ("z przodu plecy, z tyłu plecy" etc.), ale ja nie mogę nic powiedzieć dosadnie, bo wielki foch.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności z Twoimi wnioskami. I to bez czytania książki! ;) Przypomniały mi się negatywne oceny na LC, a propos ostatniego zdania. Jeśli ktoś ma inne podejście niż autorki, pewnie obniży ocenę tylko z tego powodu.
Niestety ludzie kochają komentować wszystko i zawsze, szczupłym też się obrywa, bo "chudzi", a jak przytyją to dostaną komentarz, że "grubi" i też źle. To się nazywa moc recenzji :)) Myślę, że to ważna książka, na pewno prowokująca, ale właśnie, dzisiaj ludzie zamykają się też w bańkach i nie chcą poznać innego punktu widzenia. Tu jestem pewna, że część odrzuci książkę tylko dlatego, że są formy uwzględniające osoby niebinarne :(
Usuń