Iza przechodzi dość trudny okres w życiu. Właśnie straciła pracę, nie ma mieszkania, a wydawca domaga się, by jak najszybciej skończyła pisać kolejną książkę. Dzięki uprzejmości dawnego kolegi kobieta zatrzymuje się w świeżo wybudowanym apartamentowcu położonym na obrzeżach Warszawy. Elegancki, niezamieszkany jeszcze budynek gwarantuje ciszę i spokój, które są teraz tak potrzebne Izie. Niestety już pierwszego wieczoru bohaterkę wybudza ze snu łomotanie do drzwi. Jak to możliwe skoro jest sama w całym bloku? Z każdym dniem Iza staje się coraz bardziej nerwowa i wystraszona. Pobyt w tym miejscu miał zapewnić spokojny czas na dokończenie powieści i zastanowienie się nad swoim życiem, ale nic z tego jeśli nieustannie towarzyszy jej poczucie nadchodzącego niebezpieczeństwa. Sytuacji nie poprawia znajomość z tajemniczym Filipem, który zdaje się wiedzieć o Izie znacznie więcej niż powinien.
Początek książki jest naprawdę zajmujący oraz przykuwający uwagę. Autorka skorzystała z motywów, które mnie zawsze przyciągają do historii z pogranicza thrilleru i horroru, czyli pozornie sielankowe, odludne miejsce; protagonista z problemami; tajemniczy nieznajomy, który na pierwszy rzut oka jest miły oraz uczynny, ale z czasem jego zachowanie robi się niepokojące. Akcja rozwija się dość szybko, ponieważ ledwie Iza wprowadza się do mieszkania, a już coś dziwnego zaczyna się wokół niej dziać. A to słychać łomotanie do drzwi, a to coś szeleści w pobliskich krzakach, a to w nocy widać jakieś światła w pustostanie w głębi lasu. Na dodatek przystojny nieznajomy pojawia się wokół bohaterki zdecydowanie zbyt często, żeby można było uznać to za zbieg okoliczności. Do pewnego momentu podobały mi się też fragmenty książki pisanej przez główną bohaterkę. Ciekawie było obserwować jak Iza tworzy historię z dreszczykiem, a potem sama doświadcza wydarzeń budzących dyskomfort, a nawet lęk.
Agata Czykierda-Grabowska potrafi budować napięcie i kreować atmosferę grozy. Moim zdaniem to jest najmocniejszy punkt powieści. Naprawdę wczułam się w historię w momencie, gdy bohaterka jest sama w ogromnym apartamentowcu i nagle coś łomocze do drzwi albo schodzi do opuszczonego garażu podziemnego w poszukiwaniu pewnej informacji. Pierwsze spotkania z Filipem również są intrygujące, kiedy jeszcze nie wiadomo czy to tylko przypadkowo poznany sąsiad, czy ktoś kto celowo interesuje się protagonistką. Szkoda, że tego typu sceny są dość krótkie. Chwila grozy, mgnienie napięcia i wszystko się wyjaśnia. Niestety już od połowy powieści zainteresowanie poszczególnymi wątkami spada, kiedy wyraźnie widać w jakim kierunku historia zmierza. Myślę, że autorka zostawiła trochę za dużo sugestii co do dalszych losów postaci (pomijam już to, że prolog to w zasadzie jeden wielki spoiler), zwłaszcza gdy wątek powieści Izy zaczyna łudząco przypominać jej doświadczenia. W pewnym momencie wiadomo, że zakończenie i wytłumaczenie całej intrygi może być tylko jedno. Wprawdzie nie jest to tak irytujące jak podsumowanie w stylu: „i nagle bohater się obudził, wszystko było tylko snem”, ale równie mało oryginalne.
W fabule pojawiają się też drobne nielogiczności oraz zachowania postaci, na które ewidentnie trzeba przymknąć oko, żeby kontynuować lekturę bez wywracania oczami. Do tekstu wkradło się też sporo literówek, ale o to obwiniam wydawnictwo i brak rzetelnej korekty. Myślę, że Zapach świeżych trocin ma największą szansę spodobać się osobom, które rzadko sięgają po thrillery. Dla fanów gatunku to jednak zbyt przewidywalna i prosta opowieść. Na końcu pisarka wykłada przysłowiową kawę na ławę, a cała opowieść jest dość grubymi nićmi szyta.
Ocena: 3 / 6
Piszesz, że prolog to jeden wielki spoiler. Czyli lepiej nie czytać tego prologu? :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem lepiej nie, bo jak tylko w powieści pojawi się pewna informacja to skojarzymy co stanie się z bohaterką na końcu.
UsuńJako że w bliskim sąsiedztwie co rusz powstaje jakiś nowy budynek (serio, niedługo już chyba na chodniku zaczną je stawiać), co jakiś czas łapię się na myśli, że chyba nie chciałabym wprowadzać się do nowego bloku jako pierwsza. Tak trochę... dziwnie? Niepokojąco? Chyba bym się troszkę bała, zwłaszcza wracając w nocy. Sama w garażu podziemnym, sama na klatce, w windzie etc.
OdpowiedzUsuńWyguglałam sobie wydawnictwo, żeby sprawdzić, czy to nie jedno z tych, co jemu płacą, a nie ono płaci. I miałam problemy, żeby znaleźć jakieś dane - poza negatywną opinią w Google, informacją, że promują klinikę człowieka z zarzutami i... w ogóle jakieś dziwne rzeczy ;)
Też sądzę, że byłoby to trochę przerażające. W ogóle nowy blok, ale jeszcze bez lokatorów to super pomysł na scenerię horroru. Te wszystkie windy, garaże, jakieś tajemnicze dźwięki i dziwni ludzie kręcący się po klatce, którzy mogą być budowlańcami robiącymi wykończenie, ale mogą też być jakimiś niebezpiecznymi typami. No, jest potencjał na opowieść z dreszczykiem :) Nie sprawdzałam wydawnictwa, ale nigdy wcześniej o nim nie słyszałam. Myślałam, że to może jakaś nowa firma, ale z tego co piszesz to jednak może szemrane jakieś historie są z nim związane.
UsuńCóż, ja w takim razie raczej odpuszczę - jednak mam wobec takich tytułów chyba większe wymagania :) Ale zapowiadało się ciekawie, chociażby przez to, że odludne miejsce, w które przenosi się bohaterka nie jest jak zwykle jakimś domkiem w głuszy, a blokiem w mieście :)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem i nie namawiam do lektury, bo sama wolę kiedy thriller jest bardziej skomplikowany i niejednoznaczny. Natomiast fakt, nie kojarzę za wielu wątków grozy, które wykorzystywałyby blok jako przestrzeń do straszenia. Chyba tylko "Domofon" Miłoszewskiego przychodzi mi na myśl, znasz może?
UsuńNie znam, ale pamiętam, że kiedyś słyszałam o nim dużo dobrego i nawet miałam przeczytać :) Ale gdzie się zagubił na liście do przeczytania. Ty czytałaś?
UsuńCzytałam dawno temu i wtedy mi się podobał :)
Usuń