18 grudnia 2024

W trybach chaosu. Jak media społecznościowe przeprogramowały nasze umysły i nasz świat - Max Fischer

 

Wydawnictwo: Szczeliny
Liczba stron: 496
Pierwsze wydanie: 2022
Polska premiera: 2023

Odnoszę wrażenie, że temat zagrożeń płynących ze strony mediów społecznościowych jest najczęściej podejmowany w kontekście uzależnienia od bezmyślnego przeglądania kolejnych aplikacji albo szkodliwości nierealistycznych standardów piękna, które są przedstawiane na platformach. Dużo mówi się też o tym czy dzieci i nastolatki powinny korzystać z tych mediów, jeśli tak to jak długo, jak rozmawiać z nimi o treściach tam publikowanych i tak dalej. To są oczywiście poważne problemy, ale nie jedyne jakie czyhają na użytkowników. Niewiele natomiast słyszałam o zagrożeniach związanych z projektowaniem algorytmów social mediów tak, by po wejściu na X, Facebook czy YouTube użytkownik zetknął się głównie z polaryzującymi treściami o charakterze politycznym i światopoglądowym, a następnie poczuł przemożną chęć skomentowania, wdania się w kłótnie z innymi, a przede wszystkim dalszego przeglądania coraz bardziej kontrowersyjnych materiałów. Dziennikarz Max Fisher poświęcił kilka lat na zbadanie jak działają media społecznościowe, jak nie tylko wzmacniają, ale też kreują podziały pomiędzy członkami społeczeństwa, sieją dezinformacje i udają, że to wszystko w imię wolności słowa.

Od pierwszego rozdziału wiadomo, że autor naprawdę dobrze przygotował się do napisania tej książki. Rozmawiał z naukowcami i badaczami przyglądającymi się zmianom w funkcjonowaniu algorytmów sterujących mediami społecznościowymi, utrzymywał stały kontakt zarówno z osobami zatrudnionymi na wysokich stanowiskach w Facebooku czy YouTube’ie, ale też moderatorami spoza Europy i USA, którzy codziennie są zmuszani do filtrowania tysięcy postów, nie mając jasnych wskazówek i regulaminów ze strony firm. Okazuje się, że Facebook ma różną politykę w zależności od regionu, w którym jest obecny. Fisher oparł wnioski o wypowiedzi i ustalenia wspomnianych osób, a także liczne źródła, których obszerna lista znajduje się na końcu książki. Często na bieżąco obserwował czy firmy takie jak Meta podejmują jakiekolwiek działania, gdy pracownicy raportują, że sposób w jaki różne treści rozprzestrzeniają się po platformach nie jest ideologicznie niewinny. Oczywiście jak można się spodziewać wielkie koncerny technologicznie na czele z rzekomymi geniuszami z Doliny Krzemowej, ignorowały takie głosy nawet kiedy już doszło do tragedii (i to niejednej), w której zginęli ludzie.

Moim zdaniem książka udowadnia, że nie da się już obronić tezy jakoby media społecznościowe były jedynie narzędziem w rękach użytkowników. To nie są neutralne platformy, które pozwalają dyskutować i wymieniać się poglądami, zapewniając bezpieczną przestrzeń dla każdego, kto kulturalnie wyraża swoje zdanie. Z całą pewnością nie są to też media demokratyczne i nie przyczyniają się do dialogu pomiędzy zwykłymi ludźmi a politykami. Nie są także mechanizmem kontroli nad rządami chcącymi przekraczać swoje uprawnienia. Facebook, YouTube oraz X to platformy zarabiające krocie na tym, że podsuwają użytkownikom najbardziej kontrowersyjne treści, prowadząc w odmęty absurdalnych teorii spiskowych. Część Brazylijczyków uwierzyła, że w szkołach uczy się małe dzieci „jak stać się gejem”, część Amerykanów uznała, że trzeba „zrobić porządek” i ruszyła na Kapitol, grupa mieszkańców Mjanmy sięgnęła po broń i dokonała ludobójstwa na swoich sąsiadach, ponieważ uznała, że lud Rohingya (mniejszość muzułmańska) stanowi dla nich zagrożenie. Skąd w większości zwyczajni ludzie nabrali przeświadczenia, że gdzieś obok nich rozwija się zło, któremu trzeba się przeciwstawić? Głównie z mediów społecznościowych.

Badacze cytowani w książce udowadniają, że to właśnie media społecznościowe kreują rzeczywistość pełną zagrożeń, nienawiści i manipulacji. Algorytmy są zaprojektowane tak, byśmy spędzali coraz więcej czasu na platformach, czuli się oburzeni zachowaniem innych oraz głęboko zaniepokojeni tym, co się dzieje w kraju i na świecie. A stąd już tylko niewielki krok, by zaangażować się w internetowe pyskówki, nękanie innych ludzi, a nawet fizyczną przemoc. Wystarczy jeden polityk albo samozwańczy agitator, który zdobędzie rozgłos opowiadając o tym, że tradycyjne wartości upadają albo wskazując na mniejszości etniczne, religijne czy też seksualne jako źródło problemów, by wzniecić płomień nienawiści. Max Fisher pokazuje jak w ciągu ostatnich lat zmieniły się media społecznościowe. Już od dawna nie chodzi (a może nigdy o to nie chodziło?), by pozostać w kontakcie z przyjaciółmi albo nauczyć się czegoś nowego. Zostało udowodnione, że algorytmy Facebooka i YouTube’a przyczyniają się do polaryzacji i sprawiają, że coraz więcej osób przyjmuje postawy skrajnie wrogie wobec innych ludzi. Co robią właściciele tych platform? Nic. Udają, kłamią, wykręcają się od odpowiedzialności, manipulują przekazem, wmawiając opinii publicznej, że właśnie na tym polega wolność słowa i demokracja.

Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Czytałam ją długo, ale dlatego, że jej treść jest szalenie przygnębiająca, bulwersująca i przerażająca. Nie mam złudzeń, że sytuacja się poprawi. Rządy poszczególnych państw musiałyby nałożyć ograniczenia na wielkie platformy społecznościowe, by zmusić je do zrobienia kroku w tył, czyli wyłączenia algorytmów polecających szokujące i szkodliwe społecznie treści. A tego oczywiście nie zrobią, bo wykorzystują media społecznościowe do swoich politycznych celów. No właśnie, polityka. W trakcie lektury pomyślałam, że książka na pewno nie spodoba się osobom o konserwatywnych poglądach, ponieważ Max Fisher wielokrotnie wskazuje, że ultraprawica idealnie odnalazła się w takim krajobrazie medialnym. Oczywiście jest napisane wprost, że mechanizmy Facebooka czy innego X rozjuszają wszystkich, również tych o lewicowych lub centrowych poglądach, ale jednak to głównie skrajna prawica podżega do nienawiści, wykluczenia, szkalowania i szerzenia fake newsów. Recenzje opublikowane na LC udowadniają, że uderz w stół, a nożyce się odezwą. Można się obruszać, że za dużo tu polityki, a autor jest lewakiem walczącym z tradycyjnymi wartościami (czymkolwiek miałyby być), ale moim zdaniem lepiej jednak przeczytać, przemyśleć i zastanowić się czy Fisher, naukowcy oraz byli pracownicy korporacji medialnych nie mają jednak racji.

  Ocena: 5 / 5

9 komentarzy:

  1. Żyjemy w bardzo niebezpiecznych czasach. Pracuję codziennie w mediach społecznościowych i widzę, jakie niosą ze sobą niebezpieczeństwa. Muszę koniecznie przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, ale może nie w okresie przedświątecznym, bo to jednak bardzo przygnębiająca książka, która mnie zostawiła w poczuciu bezradności i zrezygnowania, że już nie ma powrotu z takiej drogi.

      Usuń
  2. Ważny i aktualny temat, więc warto sięgnąć po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Być może zaszuram, ale uważam, że istnieje jakiś ktoś (czy Ktoś), nie jedna osoba, może jakaś grupa, nie mam pojęcia jacy "oni", którym zależy na trzymaniu ludzi w strachu i złości. No bo te algorytmy nie kształtują się same, ktoś je tak programuje. Z jakiegoś powodu użytkownicy są na siebie szczuci i wmawia się, że jakiś konkretny wróg im zagraża. Można ograniczyć się do tego, że wkurzony (czy zaniepokojony) człowiek częściej wchodzi w interakcje i przesiaduje na danej platformie. Zyskują właściciele, bo wyświetlenia, reklamy etc. Ale czy faktycznie to powód?

    Tak sobie poszurałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ten ktoś to właśnie politycy i właściciele tych platform. Im na rękę jest budowanie niepokoju społecznego, bo wygrywają dzięki temu kampanie, a właściciele platform zyskują mnóstwo pieniędzy i przy okazji władzę jeśli spikną się jak Musk z Trumpem. Oczywiście, że algorytmy nie projektują się same, można je zmieniać, można usunąć, ale tego się nie robi, bo patrz wyżej :) Myślę, że najprostsze wyjaśnienie, czyli kasa i wpływy jest tym najbardziej prawdopodobnym.

      Usuń
  4. Czytam ją już chyba z rok, bo co rusz wszystko podkreślam, zapominam co przeczytałam, bo się zamyślam, cofam się, i tak dalej, i tak dalej... Ale ważna, i teraz żałuję, że nie uważałam na zajęciach na uczelni jak wykładowca ciekawie o tym problemie opowiadał (chociaż dopiero się to wszystko rodziło) :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam mnóstwo zaznaczeń :) Tak, bardzo ważna książka i chciałabym, żeby było o niej głośno.

      Usuń
  5. Czytałam tę książkę w zeszłym roku i też - chociaż wiedziałam już sporo na tematy poruszane przez autora - otworzyła mi ona oczy na nowe perspektywy i nieco inne ujęcia tematów, niż znałam do tej pory ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, u mnie miała ten sam efekt. Chciałabym więcej takich pozycji na rynku.

      Usuń