Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 272
Blogerom piszącym o
książkach zapewne nie muszę przedstawiać debiutanckiej powieści Aliny Białowąs,
ponieważ od momentu pojawienia się na rynku Galerii
uczuć czytałam sporo recenzji poświęconych tej lekturze. W większości były
to pozytywne opinie, więc i ja nabrałam ochoty na poznanie historii bohaterki,
która nagle została zmuszona do przemyślenia i przeorganizowania własnego
życia. Mniej więcej wiedziałam, czego spodziewać się po tej powieści, ale
przyznaję, że po przeczytaniu kilkunastu pierwszych stron, zaczęłam obawiać
się, że Galeria uczuć należy do tych
pseudo zabawnych, płytkich opowiastek, w których poważne problemy zostają
strywializowane, a błahostki wyolbrzymione. Na szczęście szybko okazało się, że
Alina Białowąs podążyła inną drogą, więc mogłam odetchnąć z ulgą i w spokoju
zatopić się w lekturze.
Trzydziestoletnia
Aleksandra Piekarska pracuje w niewielkim sklepiku z bibelotami, szumnie
określanym przez jej szefową mianem galerii. Najchętniej jednak skupiłaby się
tylko na prowadzeniu domu i dogadzaniu rodzinie, ponieważ uważa, że to należy
do obowiązków dobrej żony i matki. Pewnego dnia mąż Oli oświadcza, że musi się
wyprowadzić, by pobyć przez jakiś czas sam i w spokoju zastanowić się nad swoją
przyszłością. Zdezorientowana kobieta uważa, że to przejściowe kaprysy, bo
przecież dziesięcioletniego małżeństwa nie można przekreślić z powodu jakichś
wymysłów o niespełnieniu, wypaleniu czy czymkolwiek podobnym. Niestety problem
jest znacznie poważniejszy. Paweł nie tylko uciekł do mieszkania matki, ale
prawdopodobnie nawiązał romans i to dlatego tak bardzo oddalił się od żony. Na
początku Ola jest jednocześnie wściekła i załamana, ale po czasie dochodzi do
wniosku, że tylko zmieniając swoje przyzwyczajenia i podejmując nowe wyzwania
może znów być szczęśliwa.
W zasadzie cała powieść
koncentruje się jedynie na perypetiach Aleksandry, ale brak innych wątków wcale
nie działa na jej niekorzyści. Z zainteresowaniem śledziłam kolejne wydarzenia
oraz liczne zwroty akcji, a czas płynął dalej, bezlitośnie zmieniając minuty w
godziny. Gdybym tylko mogła zignorować obowiązki, to z pewnością przeczytałabym
Galerię uczuć w jeden wieczór.
Autorka z wyczuciem potraktowała temat, sytuując go na pograniczu powagi i
lekkości. Problemy małżeńskie bohaterki zostały przedstawione jako dość poważny
kryzys, wywołany nudą w związku, niespełnieniem zawodowym i pojawieniem się
innej kobiety. Ale, patrząc na historię z nieco innej perspektywy, można
dostrzec jej humorystyczny wydźwięk. Jestem zaskoczona, że pisarka tak zgrabnie
połączyła te skrajne konwencje, uzyskując ciekawy efekt. Nie brak w powieści
szalonych zdarzeń, dziwnych zbiegów okoliczności czy ważnych decyzji podjętych
pod wpływem chwili. Nie oznacza to jednak, że książka Białowąs jest odrealniona
lub pozbawiona morału. Nic z tych rzeczy. Jestem przekonana, że niejedna
czytelniczka kiwa ze zrozumieniem głową, czytając o dylemacie między robieniem
kariery czy poświęceniem się wychowaniu dzieci lub o marzeniach z dawnych lat,
które utonęły w morzu prozaicznych spraw.
Historia Oli pokazuje,
że w stosunku do innych, a zwłaszcza do najbliższych osób, zawsze warto postawić
na szczerość i otwartość, bo wszelkie gierki, podchody czy podejrzenia mogą
zniszczyć nawet najbardziej udany związek. Główna bohaterka Galerii uczuć nie potrafi przyznać się
do błędu i przeprosić, mimo że zdaje sobie sprawę ze swojej winy. Ale również
Paweł ma sporo za uszami, ponieważ zamiast przeprowadzić spokojną i rzeczową
rozmowę, urządza pokazówki, mające sprawić przykrość żonie i nakłonić ją do
zmiany zdania w pewnych kwestiach. Narracja prowadzona jest z perspektywy Oli,
więc długo nie mogłam rozgryźć jak to z tym jej małżonkiem jest. Ma romans czy
nie? Kocha jeszcze bohaterkę czy może znudziło go życie rodzinne? Dlaczego postępuje
tak, a nie inaczej? Alina Białowąs czasami tak namotała, że już sama nie
wiedziałam, co myśleć i po której ze stron się opowiedzieć. Oczywiście zapisuję
to autorce na plus, ponieważ takie komplikacje i niejednoznaczności podsycały
moją ciekawość i sprawiały, że jak najdłużej odwlekałam moment odłożenia
książki na bok i zajęcia się pracą. Drugoplanowych postaci nie ma zbyt wiele w
tej powieści, ale to właśnie dzięki nim tak wyraźnie rysuje się to lżejsze,
zabawniejsze oblicze historii. Ola prowadzi niemal niekończące się utarczki
słowne z szefową lub matką męża, odpowiada na setki dziecięcych pytań i
kombinuje jak wybadać czy jej przyjaciółka Edyta przypadkiem nie ma czegoś
wspólnego z nagłym oziębieniem mężowskich uczuć.
Galeria
uczuć napisana została prostym, potocznym językiem i nie
ma w tym nic złego, chociaż miejscami da się wyczuć pewną niewprawność,
charakterystyczną dla debiutantów.
Autorka niepotrzebnie pewne zwroty powtórzyła, inne wypadły dość
sztucznie w dialogach, ale jako całokształt powieść się broni i stylowi nie
mogę nic więcej zarzucić. Książkę Aliny Białowąs polecam kobietom w różnym
wieku. I tym, które mogłyby utożsamić się z główną bohaterką, i tym podobnym do
mnie, czyli po prostu odnajdującym przyjemność w poznawaniu na poły żartobliwej,
ale nie infantylnej powieści obyczajowej. Mam też cichą nadzieję, że autorka
już pracuje nad drugą książką.
Ocena: 4,5 / 6
Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości pani Aliny Białowąs.