20 lipca 2012

Trauma - Graham Masterton


Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 264

O dorobku literackim Grahama Mastertona słyszałam i czytałam wiele różnych opinii, jednak własne zdanie mogę wyrobić sobie dopiero teraz, ponieważ Trauma to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego pisarza. W skład publikacji wchodzą: tytułowa powieść, która wcześniej wydana była w Polsce pt. Bonnie Winter oraz dwa opowiadania – Bazgroły i Szamański kompas. Niedawno ta książka gościła na wielu blogach czytelniczych i zebrała pozytywne recenzje, więc postawiłam jej poprzeczkę dość wysoko, oczekując naprawdę mocnych wrażeń. Niestety, jak to często w takich przypadkach bywa, rozczarowałam się. Ani powieści, ani opowiadaniom nie mogę zarzucić nic, z wyjątkiem jednego – nie są straszne. Jak powszechnie wiadomo, podstawowym zadaniem utworu grozy jest wzbudzanie przerażenia, jeśli brakuje tego kluczowego elementu, nie mogę takiego dzieła wysoko ocenić.

Bonnie Winter pracuje na dwa etaty. Zajmuje się sprzedażą kosmetyków dla kobiet oraz prowadzi własną firmę usługową. Świadczone przez Bonnie usługi są bardzo potrzebne, ale nie jest to praca budząca szacunek i uznanie innych. Zadaniem bohaterki jest posprzątanie miejsc zbrodni. Gdy ktoś popełni samobójstwo lub zostanie zamordowany we własnym domu policja zabezpiecza ślady i dokonuje oględzin zwłok. Doprowadzenie domu do normalnego stanu należy do ludzi takich jak Bonnie Winter. To oni muszą zmywać ślady po krwi i ludzkiej tkance, wyrzucać zaplamione dywany i czyścić podłogi. Jednak czy można wykonywać taką pracę bez uszczerbku na psychice? Można przywyknąć do tylu makabrycznych widoków? Bonnie jest przekonana, że poradzi sobie w każdej sytuacji, ale czy na pewno?

W Traumie nie mamy do czynienia z grozą jaką taką. Próżno szukać w powieści fragmentów, których lektura zakończy się nerwowym spoglądaniem za siebie czy też rojem dreszczy wędrujących wzdłuż kręgosłupa. Początkowo nic nie wskazuje na to, że utwór Mastertona kwalifikuje się do literatury horroru. Autor pokazuje zmagania Bonnie z rzeczywistością. Bohaterka użera się z wiecznie niezadowolonym i leniwym mężem oraz synem, który przejawia skłonności do nietolerancji i rasizmu. Do tego dochodzą kłopoty w firmie kosmetycznej oraz niemal codzienne makabryczne zdarzenia, po których Bonnie jedzie posprzątać. Od czasu do czasu autor nieznacznie sygnalizuje, że w otoczeniu kobiety zaczyna dziać się coś dziwnego, ale nie są to jeszcze tropy, które mogłyby przestraszyć czy nawet porządnie zaniepokoić. Ot, nie do końca logiczne wydarzenia czy zbyt częste zbiegi okoliczności, ale aż do połowy powieści właściwie nie ma elementów horroru. Później sytuacja staje się bardziej jednoznaczna i znacznie ciekawsza, ale nadal nie jest to oczekiwana dawka przerażenia. Książkę czyta się dobrze, ale to wszystko. Nie ma w niej momentów przyspieszających bicie serca czy wymuszających szybsze czytanie, byle tylko dowiedzieć się, co będzie dalej.

Ciekawym zabiegiem jest podwójne wyjaśnienie historii Bonnie Winter. To, co autor opisał można tłumaczyć jako frustrację powstałą wskutek wykonywanej pracy i niespełnienia w życiu prywatnym. Ale istnieje też alternatywne usprawiedliwienie, w którym znaczną rolę odgrywa wątek nadprzyrodzony. Czytelnik może wybrać, które rozwiązanie bardziej do niego przemawia, choć nie jest łatwo to określić, ponieważ zarówno psychologiczne jak i nadprzyrodzone wyjaśnienie zostało dobrze przygotowane. Metafizyka połączona z realizmem. Dawne wierzenia i zabobony ścierają się z nowoczesnymi poglądami, powodując dość ciekawy efekt. W powieści pojawiają się fragmenty azteckiej mitologii, niestety nie należą do zbyt rozbudowanych. Szkoda, że autor nie pokusił się o więcej szczegółów, bo zaciekawiła mnie tajemnicza bogini Itzpapalotl oraz to, co rzekomo dzieje się w jej obecności. 

Masterton dobrze scharakteryzował bohaterów, przybliżając czytelnikom wszystkie ich wady i zalety, chociaż w przypadku niektórych postaci trudno mówić o jakichkolwiek pozytywnych cechach. Głównej bohaterce nie wiedzie się zbyt dobrze. Zapracowana Bonnie nigdzie nie jest doceniana. Szef wymaga coraz więcej, praca we własnej firmie należy do bardzo wyczerpujących, a domownicy swoimi pretensjami tylko dolewają oliwy do ognia. Nieco ponad trzydziestoletnia kobieta nie widzi niczego pozytywnego w swoim życiu i na nic już nie czeka. Marzenia zostawiła daleko za sobą, a jej celem jest zarabianie pieniędzy, które pozwolą utrzymać rodzinę. Mąż Bonnie to antypatyczny typek, którego nie interesuje nic oprócz piwa w lodówce i sportu w telewizji. Ma pretensje do bohaterki o wszystko – o jedzenie, czas poświęcany na pracę, a także o własną życiową nieudolność. Masterton pokazał jak wygląda rodzina na skraju rozpadu i co może się zdarzyć, gdy jedyna odpowiedzialna osoba ma dość takiego życia i nagle postanawia je zmienić.

Styl Grahama Mastertona nie należy do wyszukanych. Autor Traumy pisze prosto, ale nie prostacko. Książkę czyta się szybko, nieliczne wulgaryzmy pasują do kontekstu i sytuacji, w której zostały użyte. Jedyne, co dość wyraźnie rzuca się w oczy to zamiłowanie do makabrycznych opisów. W powieści często występują szczegółowe charakterystyki miejsc zbrodni oraz tego, w jakich okolicznościach ludzie zostali zamordowani. Masterton nie oszczędza czytelnika i bez owijania w bawełnę pisze, kto, do czego został przytwierdzony, jakie robaki zagnieździły się w zwłokach oraz czym należy usuwać plamy z krwi i innych płynów ustrojowych. Dla czytelników o słabszych nerwach mogą to być trudne fragmenty, dlatego ostrzegam, że jest ich w powieści całkiem sporo.

Często podkreślam, że opowiadania nie należą do mojej ulubionej formy literackiej, ale Bazgroły i Szamański kompas wyjątkowo przypadły mi do gustu. Nie wiem w czym rzecz, może Masterton lepiej sprawdza się w krótkich formach, a może po prostu czas przekonać się do opowiadań.  W tych utworach więcej jest grozy i nieprzewidywalności niż w powieści. Również można doszukać się w nich wytłumaczenia na poziomie metafizycznym, ale wszystko da się też zrzucić na kruchość ludzkiej psychiki. Siłą rzeczy bohaterowie są słabiej zarysowani, niemniej nie przeszkadza to w odbiorze historii i czerpaniu przyjemności z lektury. Jako całokształt Trauma nie spełniła moich oczekiwań, liczyłam na więcej grozy i elementów wzbudzających napięcie. Gdyby w książce nie pojawiły się opowiadania to ocena z pewnością byłaby niższa. Miłośnicy grozy pewnie już tę publikację znają lub mają ją w planach. Nie odradzam, ale namawiam do zmniejszenia oczekiwań wobec niej, w przeciwnym razie można się trochę rozczarować.

Ocena: 4 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Replika.