Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 256
Odkąd w zapowiedziach
wydawniczych dostrzegłam debiutancką powieść Jakuba Szamałka wiedziałam, że to
dla mnie lektura obowiązkowa. Kryminalno-szpiegowska opowieść, osadzona w
realiach starożytnej Grecji, zapowiadała się niezwykle interesująco. Znawczynią
starożytnej historii i kultury nie jestem, dlatego liczyłam nie tylko na
dopracowany wątek kryminalny, ale także zarys epoki, dzięki któremu z łatwością
mogłabym wyobrazić sobie życie w tamtych czasach. Na szczęście wszystkie moje
oczekiwania zostały spełnione, mam nadzieję, że autor już pracuje nad kolejną
książką.
Akcja powieści rozgrywa
się w Atenach w roku 430 p.n.e. Trwa wojna ze Spartą i chociaż wróg przerwał
oblężenie to w mieście wyraźnie wyczuwalny jest niepokój. Ludność napływająca z
okolicznych wiosek powoduje, że przeludnione Ateny stają się miejscem brudnym,
zatłoczonym i odpychającym. Działający na zlecenie Peryklesa Leochares ma za
zadnie odnaleźć człowieka, współpracującego ze Spartanami. Z pozoru łatwa misja
okazuje się nie lada wyzwaniem, gdy bohater wpada na trop szpiegowskiej szajki.
Intryga
wykreowana przez Jakuba Szamałka nie należy do przesadnie skomplikowanych, ale
nie jest banalna. W połowie powieści autor umieścił pewną wskazówkę,
demaskującą szpiega jednak początkowo ją przeoczyłam. Dopiero pod koniec
wszystkie wydarzenia złożyły się w logiczną całość. Zapewne niektórzy znacznie
szybciej wpadną na trop agenta Spartan, ale nawet wówczas nie powinni odczuć
mniejszej przyjemności z lektury. Z zainteresowaniem towarzyszyłam Leocharesowi
w prowadzonym śledztwie. Najbardziej zadziwiająca jest scena, w której lekarz
dokonuje oględzin zwłok. Z jednej strony poziom wiedzy medyka jest, jak na
ówczesne czasy, dość imponujący, ale z drugiej – niektóre poglądy wydają się
kompletnie niedorzeczne. Ówczesny lekarz potrafił mniej więcej określić
przyczynę śmierci ofiary, jedynie na podstawie oględzin zewnętrznych, ale
stawiane przez niego diagnozy i zalecane kuracje pozostawiają wiele do
życzenia.
Główny
bohater jest człowiekiem, który nie boi się wyzwań i z poświęceniem tropi
zdrajcę. Trochę szorstki w obyciu Leochares, w rzeczywistości ma dobre i
wrażliwe serce. Podobało mi się to, że mężczyzna zmienia się pod wpływem
przeżytych wydarzeń. Leochares przewartościowuje swoje życie, stara się
naprawiać błędy i zwyczajnie być lepszym człowiekiem. Nie jest okrutnikiem czy
też brutalem, chociaż czasami sięga po niecodzienne metody, zmuszające
podejrzanych do współpracy. Mimo pewnych wad jest to postać, z którą czytelnik
sympatyzuje, mając nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Skoro już o finale mowa,
to przyznam, że wydarzenia z ostatnich kart powieści mnie zaskoczyły. Jak już
wspomniałam można przewidzieć, kto pragnie zniszczyć Ateny, ale tego, co
spotyka bohaterów na końcu zupełnie się nie spodziewałam.
Z
przyjemnością przeczytałam książkę pana Szamałka, w której oprócz wątku
kryminalnego znalazło się także miejsce na portrety psychologiczne bohaterów
oraz przekonujący rys historyczny. Autor jest pasjonatem starożytności i jego
rzetelne przygotowanie jest bardzo wyraźnie odczuwalne. Opis tętniącego życiem,
zatłoczonego miasta; zwyczajów ówczesnych ludzi oraz ich systemu wartości
znacznie podnosi wartość tej pozycji. Autor posługuje się na ogół językiem dość
współczesnym, ale wplata do niego charakterystyczne terminy i nazwy greckich
przedmiotów, dzięki czemu buduje starożytny klimat opowieści. Jedyną
niedogodnością, związaną z tymi słówkami jest ich tłumaczenie. Umieszczony z
tyłu książki słowniczek nie należy do najporęczniejszych, ponieważ wymusza
przerwanie lektury. O wiele lepszym rozwiązaniem byłoby załączenie wyjaśnień na
dole każdej strony.
Kiedy Atena odwraca
wzrok to pozycja godna polecenia, łącząca kryminalną
zagadkę z obyczajową opowieścią o życiu starożytnych Greków.
Ocena: 5 / 6
Egzemplarz recenzyjny otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Muza.