9 marca 2011

Zero

Reżyseria i scenariusz: Paweł Borowski
Muzyka: Adam Burzyński
Produkcja: Polska
Obsada: Robert Więckiewicz, Cezary Kosiński, Marian Dziędziel, Roma Gąsiorowska


Bohaterami Zera są mieszkańcy aglomeracji, wykonujący różne zawody i posiadający odmienny status majątkowy. Widz ma okazje śledzić zarówno losy zamożnego Prezesa, podejrzewającego żonę o romans, jak i ubogiego sprzedawcy gazet, którego sytuacja finansowa nie pozwala na przeprowadzenie operacji ciężko chorego syna. Twórcy nie próbują opowiadać jednej, spójnej historii, ale przedstawiają kilka epizodów, w których ukazane zostały problemy, z jakimi boryka się współczesny człowiek. Od samotności poprzez niewierność, brak spełnienia zawodowego, aż po najokrutniejsze formy przemocy.


Po obejrzeniu pierwszych kilkunastu minut filmu Borowskiego pojawia się skojarzenie z obrazem Paula Higgisa – Miasto gniewu. Ten sam natłok postaci, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, podobna plątanina ludzkich losów i niesamowitych przypadków, kierujących naszym życiem czy wreszcie brak głównego bohatera, który stanowiłby centrum wydarzeń. Niestety film jest nieco nieudolną kopią wspomnianego już Miasta gniewu. Wątki, które zapewne w zamyśle twórców miały zazębiać się w zaskakujący sposób, w większości są bardzo płytkie i naciągane. Okazuje się, bowiem, że każda, dosłownie każda postać, którą widzimy na ekranie dłużej niż pięć sekund okaże się w jakiś sposób związana z innymi bohaterami. Z tego względu większość fabuły można po prostu przewidzieć, domyślając się, jakie relacje zachodzą między poszczególnymi osobami. Odniosłam także wrażenie, że przynajmniej w części przypadków twórcy na siłę dopasowywali do siebie poszczególne zdarzenia, tak, aby zachować zasadę konstruującą fabułę. Przez co wiele wątków straciło na atrakcyjności i dramatycznym przesłaniu, wzbudzając śmiech zamiast refleksji. 

Mnogość bohaterów spowodowała, że niektórzy zostali przedstawieni płasko, jednoznacznie i stereotypowo ( np. Prezes i jego Żona, Lekarka).Nie wiadomo dlaczego bohaterowie postępują tak, a nie inaczej i jakie motywy działania nimi kierują. Zabrakło mi w tym filmie jakiegoś podsumowania, pokazania jak zakończą się losy bohaterów. Każda postać przeżyła moment przełomowy, nierzadko traumatyczny i właściwie nie wiadomo, jak wpłynął na ich dalsze życie. Można oczywiście wysnuć własne wnioski i stworzyć przeróżne koncepcje zakończenie, ale dla mnie film po prostu urywa się w pewnym momencie, jakby twórcy nie przemyśleli jego kompozycji.

Jednym z nielicznych plusów filmu Pawła Borowskiego jest obecność dobrych, zdecydowanie ponadprzeciętnych aktorów, którzy zostali idealnie dobrani do odgrywanych ról. Andrzej Mastalerz jako ubogi sprzedawca gazet, Marian Dziędziel wcielający się w postać nieprzyjemnego, prostackiego „typowego” kierowcy taksówki czy też Maria Maj jako nieprzychylna, zgorzkniała i samotna lekarka, stworzyli bardzo wyraziste postaci. Zawiodłam się jedynie, na Robercie Więckiewiczu, który kreując postać Prezesa ograniczył się do jednej, posępnej miny, przez co jego gra aktorska stała się niewidoczna i słaba na tle innych odtwórców. Muzyka napisana przez Adama Burzyńskiego również zasługuje na uwagę, jest dynamiczna i początkowo dobrze komponuje się z obrazem. Niestety po jakimś czasie motyw muzyczny zaczyna trochę nudzić, ponieważ te same dźwięki obecne są przy każdym bardziej znaczącym wydarzeniu. Zero oceniam jako przeciętny film, najbardziej interesujący jest na samym początku, kiedy dynamiczna kamera śledzi poszczególnych bohaterów, zmuszając do koncentracji i skupienia, później niestety robi się schematycznie i przewidywalnie. Dziwię, się, że obraz Borowskiego zdobył nominacje m. in. do Złotych Lwów czy też Złotych Kaczek. Wygląda na to, że w momencie, gdy polska kinematografia zdominowana jest przez żałosne filmy, szumnie określane mianem „komedii romantycznych”, każdy obraz prezentujący nieco wyższy poziom ma szansę na osiągnięcie sukcesu i zdobycie przychylnych recenzji krytyków.
Ocena: 2,5 / 6
 

8 komentarzy:

  1. Bardzo nie przepadam za polskim kinem. Raz na jakiś czas zdarzy się perełka, ale bardzo rzadko. Na "Zero" nie mam ochoty, ale może się skuszę na reklamowaną "Salę samobójców" ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedyne co dobre w tym filmie, to strona formalna - ciekawe zdjęcia i nie najgorsza praca kamery. Reszta niestety niczym nie zaskakuje...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo dzięki za opinię. Teraz wiem, żeby dać sobie sokój z tym filmem. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyjemnostki polskie kino ostatnio zakopało się w bagnie pt. "głupie komedyjki" i dlatego pewnie Cię zniechęca.

    Louis zgadam się z Tobą, niestety w warstwie fabularnej jest bardzo miernie.

    Kasandra zawsze można obejrzeć tylko po to żeby wyrobić sobie własne zdanie. Jednak film na pewno nie warty kupna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja podobnie jak przyjemnostki: na "Zero" się nie skuszę na pewno, ale na "Salę samobójców" z kolei na pewno. Ogólnie to nie przepadam za polskim kinem - nawet tym starszym i mam pod tym względem duże zaległości, z kolei moja druga połówka wręcz przeciwnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dario "Salę samobójców" też mam ochotę obejrzeć, mam nadzieję, że mi się uda. Staram się przekonać do polskich filmów, dlatego szukam wśród nich wartościowych i ciekawych obrazów. Niestety "Zero" do takich nie należy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo tu właśnie o to chodziło, że ich biografie mają tak naprawdę zerowe znaczenie. Że relacje międzyludzkie działają na zasadzie naczyń połączonych. Że wielka aglomeracja tak naprawdę okazuje się być ciasna i dusząca. Że jedno słowo, jeden gest, jedno działanie potrafią wywołać lawinę zdarzeń, zahaczającą o mnóstwo ludzi wokół... Scenariusz 'Zera' jest dopracowany perfekcyjnie - szczegóły tworzą siatkę powiązań i relacji, akcji i interakcji. To nie jest film umilający wieczór - zgłębienie go stanowi wyzwanie - należy się skupić i przetrawić każdą scenę po kolei. Zamiast zastanawiać się nad losami licznych bohaterów, lepiej skupić się na relacjach między nimi, na elementach spajających tę ogromną całość. Polecam obejrzenie filmu ponownie. Wtedy widać więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Futbolowo mnie zupełnie nie przekonało do siebie to dopasowywanie lawiny zdarzeń i przypadkowych powiązań. Dla mnie tego jest zwyczajnie za dużo, nie chce spoilować, ale niektóre zdarzenia były żenujące i nie wnosiły wiele do filmu. Jeśli chodzi o relacje między bohaterami to były spłycone, przez co utrudniały głębsza refleksję. Powiązania między postaciami były do bólu naciągane. Razi zbytnia dosłowność, żeby widz zrozumiał zamysł twórczy i przekaz nie trzeba łopatologcznie pokazywać, że losy każdego bohatera są ze sobą powiązane. Każdy ma prawo do swojego zdania, jednak ja nie dostrzegam w tym obrazie wielu pozytywnych aspektów. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń