26 listopada 2022

Też tak mam - Magdalena Kostyszyn

 

Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 304
 Pierwsze wydanie: 2021

Sięgnęłam po książkę Magdaleny Kostyszyn, ponieważ testuję aplikację empik go (jest okej na razie) i tytuł wyświetlił mi się jako pierwszy na liście w kategorii literatura faktu oraz reportaż. Dodatkowo kojarzyłam autorkę z felietonów pisanych dla Women’s Health, a okładkę jej najnowszej publikacji widziałam parę razy w sieci, więc postanowiłam sprawdzić czy ja „też tak mam”. Na szczęście nie, ale zdaję sobie sprawę, że jestem w uprzywilejowanej grupie. Mam świadomość, że wiele kobiet w Polsce zmaga się na co dzień z przemocą psychiczną, ekonomiczną, depresją poporodową, koniecznością opiekowania się dzieckiem albo chorym członkiem rodziny ponad własne siły, wykluczeniem komunikacyjnym, rezygnacją z ambicji zawodowych, samotnością, molestowaniem czy bagatelizowaniem bólu i dolegliwości menstruacyjnych. Powiedzieć, że mnie to głęboko zasmuca i denerwuje to jak nie powiedzieć nic. Nie będę używać wulgaryzmów na blogu, ale ilekroć myślę o takich problemach, na usta cisną mi się niecenzuralne słowa. Dlatego też publikacja Kostyszyn nie zaskoczyła mnie swoją tematyką. Autorka oddaje głos Polkom przytłoczonym zachowaniem partnera, presją społeczną związaną z posiadaniem dzieci, codziennością pełną obowiązków, smutku i braku nadziei na lepsze jutro. 

Przeczytałam wypowiedzi młodych matek tak zmęczonych i odartych z dawnego życia, że tylko odliczają godziny do powrotu partnera do domu, kiedy będą mogły oddać mu dziecko i zamknąć się w łazience, by w spokoju wypłakać stres nagromadzony w ciągu dnia. Poznałam matkę dorosłego syna z niepełnosprawnością, która przełamuje temat tabu, przyznając, że uczyła syna masturbacji, bo zdaje sobie sprawę, że niepełnosprawność nie oznacza zaniku potrzeb seksualnych. Śledziłam komentarze na temat doświadczania przemocy ekonomicznej, kiedy to mężowie/partnerzy nie żałowali sobie drogich ubrań i gadżetów, ale swoim „ukochanym” wydzielali skromne kieszonkowe albo szantażowali je przemocowym zachowaniem. Czytałam też o dojmującej samotności, poczuciu bycia niewidzialną oraz lekceważeniu zdrowia, często również przez lekarzy, bo przecież „okres musi boleć” i „taka już kobieca uroda”. Emocje towarzyszące tej lekturze to głównie złość, gniew, frustracja, bezsilność i szok, że wciąż niektórym ludziom trzeba tłumaczyć, że kobieta ma prawo żyć po swojemu i nie musi wpisywać się patriarchalny model społeczny.

Niestety czuję też wielki niedosyt spowodowany tym, że wszystkie ważne, bulwersujące zjawiska są opisane bardzo powierzchownie i bez próby poradzenia sobie z wymienionymi trudnościami. Publikacja w większości składa się z cytatów albo komentarzy rozmówczyń dzielących się swoimi doświadczeniami, problemami, często traumatycznymi przeżyciami. Autorki jest w tym wszystkim bardzo mało. Być może taki był zamysł, żeby oddać głos kobietom, ale zabrakło jakiejś konkluzji, porady, opinii specjalistów, a nawet po prostu pogłębienia niektórych tematów. Rozdział o macierzyństwie jest dość obszerny, ale już fragmenty dotyczące samotności czy molestowania to zaledwie kilkanaście stron. We wstępie Kostyszyn wyznaje, że w trakcie pracy nad książką zmagała się z perfekcjonizmem i brakiem wiary w siebie. W końcu doszła do wniosku, że jej zadaniem nie jest stworzenie publikacji idealnej tylko opowiedzenie historii kilkudziesięciu kobiet. Okej, rozumiem zamysł. Doceniam trud włożony w przeprowadzenie wywiadów, zgromadzenie materiałów oraz złożenie tego w jedną całość. Jeśli chociaż jednej osobie ta książka da do myślenia i pozwoli zrozumieć, że to nie jest normalne jak mąż zabiera żonie pensje albo szantażuje, że ona musi „zasłużyć sobie” na jedzenie i dostęp do środków czystości, to znaczy, że warto było tę publikację wydać.

Niemniej nie zaszkodziłoby, gdyby autorka poszukała opinii większej liczby specjalistów albo zamieściła namiary na poradnie, telefony zaufania, psychologów świadczących darmowe porady itp. Gwoli sprawiedliwości dodam, że na końcu zamieszczono krótką bibliografię, więc jakiś research został zrobiony. Jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że poważne problemy zostały potraktowane dość powierzchownie. Podobne zwierzenia można znaleźć na grupach faceboowych, forach internetowych, co oczywiście jest ważne, bo kobiety zyskują świadomość, że nie są same w cierpieniu, ale uważam, że autorka mogłaby pójść krok dalej.  Jeśli czytelniczka tej książki rozpozna siebie wśród rozmówczyń; będzie miała powód, żeby powiedzieć „też tak mam”, to co potem? Autorka nie prezentuje żadnego wyjścia z sytuacji, nie podpowiada, nie apeluje o edukację Polaków, nie ma pomysłu na zmianę tego stanu rzeczy. Być może jestem niesprawiedliwa w swojej ocenie. Może ta książka miała właśnie taka być, bo chodzi o nagłaśnianie problemu a Magdalena Kostyszyn nie musi mieć gotowego planu działania. Nawet jeśli przyjmę taką wersję, nie mogę przemilczeć ukłucia rozczarowania. Warto przeczytać tę książkę, żeby uświadomić sobie ile jest wciąż do zrobienia, ale trzeba mieć świadomość, że autorka jedynie zarysowała problematykę.

Ocena: 3 / 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz