5 sierpnia 2013

Jeśli tylko potrafiłyby mówić - James Herriot


Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 268

Od czasu, gdy wyrosłam z książek dla dzieci i przestałam czytać bajkowe historie o mówiących czworonogach, ożywionych przedmiotach czy innych osobliwościach, nie sięgnęłam po opowieść, w której zwierzęta byłyby głównymi bohaterami. A szkoda, bo recenzowana książka udowodniła, że poznawanie przygód zwierzaków może dostarczyć wielu wzruszeń i pozytywnych emocji także dorosłemu czytelnikowi. Pierwszą powieść z cyklu Wszystkie stworzenia duże i małe nabyłam jakiś czas temu pod wpływem pozytywnej recenzji opublikowanej na jednym z blogów i mglistego wspomnienia serialu emitowanego dawno temu w telewizji. Swoim zwyczajem, ukryłam ją wśród mnóstwa innych nieprzeczytanych pozycji, odkładając na bliżej nieokreśloną przyszłość. Dzięki wyzwaniu czytelniczemu, tym razem stawiającemu wymóg poznania powieści ze zwierzęcym bohaterem, przypomniałam sobie o tej lekturze i przenosiłam się do spokojnego, angielskiego miasteczka, w którym świeżo upieczony lekarz weterynarii podejmuje pierwszą pracę.

James Alfred Wight piszący pod pseudonimem James Herriot stworzył bohatera, będącego jego alter ego. Dwudziestotrzyletni młody mężczyzna przybywa do niewielkiego osady Darrowby położonej w Yorkshire. Jest rok 1937, zdobycie pracy w zawodzie weterynarza graniczy z cudem, ale Jamesowi udaje się dostać posadę asystenta u doktora Siegfrieda Farnona – impulsywnego, ale sympatycznego i cieszącego się szacunkiem farmerów miejscowego weterynarza. Herriot jest ogromnie szczęśliwy z powodu zatrudnienia, chciałby jak najszybciej przekuć nabytą na studia wiedzę teoretyczną w praktykę, ale zanim to będzie możliwe, musi przekonać do siebie mieszkańców Darrowby, poznać rytm pracy na wsi i przywyknąć do tego, że każdy rolnik uważa się za eksperta od chorób zwierzęcych.

Dość sporym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że akcja tej powieści rozgrywa się u schyłku lat 30. XX wieku. Właściwie nie wiem, dlaczego, ale spodziewałam się wydarzeń osadzonych w czasach bardziej współczesnych, więc na początku poczułam się lekko zdezorientowana. Jednak szybko okazało się, że zarówno czas jak i miejsce akcji są ogromnymi atutami dzieła Jamesa Herriota. W pierwszej połowie XX wieku praca weterynarza w niewielkim stopniu przypominała jego obecne obowiązki, zwłaszcza, jeśli praktykował na wsi. Zamiast czystych, jasnych i dobrze wyposażonych gabinetów lekarze musieli pracować często w zaniedbanych i pozbawionych światła budynkach gospodarczych lub na polach pod gołym niebem, ponieważ ich pacjentami w większości były krowy, konie i prosiaki. Wówczas mało, kto zaprzątał sobie głowę zdrowiem kota czy psa, nie mówiąc już o innych mniejszych stworzeniach. Przed poznaniem tej książki nie zdawałam sobie sprawy z tego, że obcowanie z chorym koniem lub obolałą krową może być dla weterynarze tak niebezpieczne. Bohater powieści wielokrotnie pada ofiarą kopnięć, ugryzień oraz innych urazów i niedogodności wynikających z agresywności cierpiącego czworonoga. Jednak pomimo takich zdarzeń James Herriot naprawdę kocha swoje zajecie i ogromną radość czerpie z pomagania zwierzętom, zarówno tym gospodarskim jak i domowym. Z książki Jeśli tylko potrafiłyby mówić bije ogromna miłość i przywiązanie do wszystkich przedstawicieli zwierzęcego świata, co uważam za bardzo duży plus powieści.

Pisarz nakreślił obraz rzeczywistości jednocześnie spokojnej i barwnej. Ta historia nie obfituje w zaskakujące czy dramatyczne zwroty akcji, a mimo tego budzi zainteresowanie. Książka podzielona jest na kilkadziesiąt krótkich rozdziałów, których bohaterem niemal za każdym razem jest inny czworonożny pacjent. Dzięki temu czytelnik zostaje zaznajomiony z przeróżnymi mniej lub bardziej poważnymi przypadkami chorób. Oczywiście nie znaczy to, że książka składa się jedynie z opisów dolegliwości zwierząt, ponieważ można w niej znaleźć także zwyczajne, życiowe historie o ludzkim przywiązaniu do swoich pupili oraz anegdoty, przypominające, że każde stworzenie ma swój rozum i czasami jest w stanie przechytrzyć człowieka. Jeśli jesteście ciekawi, co należy zrobić, by wkupić się w łaski pekińczyka, jak zdobyć zaufanie farmerów lub interesują was ludowe mądrości na temat odpowiedniej opieki nad zwierzętami, to jest to lektura w sam raz dla was. Teoretycznie to James Herriot jest głównym bohaterem, ale jego osoba schodzi na dalszy plan, gdy do akcji wkraczają narowiste konie, spokojne, melancholijne krowy czy też nieprzewidywalne prosiaki. Autor na szczęście ustrzegł się drażniącego błędu, jakim jest kreowanie przejaskrawionego obrazu życia na wsi. James Herriot zachował umiar i w pokazywaniu trudności, z jakimi bohater musiał się zmierzyć, i sielankowości płynącej z obcowania z naturą oraz prostymi, życzliwymi ludźmi. Jeśli tylko potrafiłyby mówić to ciepła, pozytywna i niepozbawiona humoru historia, która z pewnością przypadnie do gustu wszystkim szukającym pogodnej, ale realistycznej opowieści o życiu na wsi w latach 30.
 
Autor całkowicie skupił się na kwestiach związanych ze zwierzętami, więc o młodym weterynarzu, jego przełożonym Farnonie czy kimkolwiek innym nie napisał zbyt wiele. Rozumiem, że to celowe działanie, ponieważ to zwierzęta są najważniejsze w tej książce, ale czasami odczuwałam w trakcie lektury niedosyt związany z charakterystyką postaci. Mimo tego udało mi się zbudować portret zarówno Herriota jak i Farnona. Temu pierwszemu brakuje wciąż pewności siebie i wiary w swoje możliwości, ale już widać, że będzie doskonałym fachowcem, ponieważ za każdym razem sumiennie i z zaangażowaniem wykonuje swoje obowiązki. Natomiast ten drugi ma ogromnie wybuchowy charakter, ale również kocha zajmowanie się czworonożnymi podopiecznymi i stara się przekazać swoją wiedzę bystremu asystentowi. Język powieści nie należy do zbyt wyszukanych, ale pasuje do podejmowanej tematyki. Herriot czasami raczy czytelnika dość sugestywnymi opisami metod leczenia zwierząt, wykonywanych operacji lub dolegliwości pacjentów, więc co wrażliwszym odbiorcom może się to nie spodobać, ale ogólnie prosty styl dobrze sprawdza się w tej książce. Jeśli tylko potrafiłyby mówić polecam chcącym poznać historię spokojną, pełną serdeczności i pasji, w której głównymi bohaterami są wszystkie stworzenia małe i duże.

Ocena: 4,5 / 6

Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik