Reżyseria: Mark Andrews, Brenda Chapman
Scenariusz: Brenda Chapman, Irene Mecchi
Produkcja: USA
W kinach w najlepsze
trwa sezon ogórkowy, niby oferta filmowa bogata, ale jak przychodzi czas wyboru
to okazuje się, że właściwie nic ciekawego nie ma. Na szczęście udało mi się
dostrzec jeden wyjątek i dzięki niemu bardzo przyjemnie spędzić nieco ponad półtorej
godziny w kinowej sali. Mowa oczywiście o animacji, której bohaterką jest pewna
krnąbrna, ale bardzo dzielna królewna Merida. Dziewczyna od najmłodszych lat
wolała strzelać z łuku, jeździć konno i dokazywać na świeżym powietrzu niż w
zaciszu swojej komnaty zdobywać wiedzę niezbędną do rozważnego kierowania
królestwem. Gdy nadchodzi dzień, w którym na zamek przybywają synowie lordów z
możnych klanów, by stoczyć walkę o rękę przyszłej królowej Merida jest
wściekła, że tradycyjne obyczaje mają zdecydować o jej życiu. Postanawia wziąć
los we własne ręce i zmienić przeznaczenie. Szybko okazuje się, że za
upragnioną wolność trzeba zapłacić bardzo wysoką cenę, a nie do końca
przemyślane życzenie może narobić wielu szkód.
Film przypadł mi do
gustu od pierwszej minuty, w której na ekranie zobaczyłam przepiękny, górzysty
krajobraz oraz rezolutną dziewczynkę z burzą rudych loków. Animacje tak bardzo
zmieniły się od czasów mojego dzieciństwa, że za każdym razem jestem pod
wrażeniem bogactwa kolorów, pięknych pejzaży i naturalności bohaterów. Zachwycił mnie widok bujnej zieleni dawnych
szkockich lasów, nieprzystępnych gór oraz krystalicznie czystych
wodospadów. Nie mogłam powstrzymać
uśmiechu na widok nieco nieokrzesanej Meridy i jej trzech niesfornych braci z
płomiennymi włosami, których wprost nie da się nie lubić. Postaci małych
urwisów zostały stworzone do tego, by swoimi zachowaniem rozśmieszać
najmłodszych widzów. Ich gesty i mimika,
a przede wszystkim zwinność i zdolność do płatana figli z pewnością spodobają
się wszystkim dzieciom. Jednak Merida
waleczna ma też wiele do zaoferowania dorosłym, ponieważ fabuła wydaje mi
się nieco zbyt poważna i dramatyczna żeby zaklasyfikować ją jako rozrywkową
opowiastkę dla kilkulatków. W filmie można wyróżnić dwa poziomy, odpowiadające
na potrzeby widzów w każdym wieku. Dla dzieci przygotowano kilka zabawnych
gagów opierających się głównie na komizmie sytuacyjnym, natomiast starsi
odbiorcy mają okazję do obserwacji bohaterów zmuszonych do odnalezienia się w
nowej sytuacji.
Merida dorasta i jak
większość nastolatek buntuje się przeciwko tradycji i rodzicielskim nakazom.
Dziewczyna jest typem wojowniczki, która woli przedzierać się przez niedostępne
knieje niż w eleganckiej sukni witać kolejnych zalotników. Jej matka królowa
Elinor próbuje za wszelką cenę dopasować dziewczynę do wzorca eterycznej
królewny i złamać jej młodzieńczy upór. Matka i córka. Dwie silne osobowości
niegdyś tak bliskie sobie po raz pierwszy nie potrafią się porozumieć. Konflikt
międzypokoleniowy nie jest niczym nowym w kinie, ale drastyczny rozpad więzi i
późniejsza próba ich naprawy w Meridzie
walecznej nabierają innego znaczenia. Dla mnie to opowieść o bliskich
osobach, które uczą się słuchać siebie nawzajem, próbują zrozumieć potrzeby
drugiej strony, ale przede wszystkim pragną odbudować bliskość, zerwaną przez
słowa wypowiedziane w gniewie i niepotrzebny upór. Powagę tego wątku równoważy
nieco rubaszna postać ojca Meridy, po którym królewna odziedziczyła większość
cech charakteru. Król Fergus odznacza się męstwem, odwagą i porywczością, ale
ma też dobre serce i bardzo kocha swoją jedyną córkę. Nie mogę pominąć także
rewelacyjnej postaci czarownicy, która choć pojawia się właściwie tylko raz to
jest bardzo ważną i charakterystyczną bohaterką.
Animacje postaci i
otoczenia uważam za duży plus najnowszej produkcji stworzonej przez studia
Pixar i Disney. Ogniste włosy Meridy niejako żyją własnym życiem, podkreślając
temperament bohaterki. Postaciom nie można odmówić także naturalnej i
ekspresyjnej mimiki. Twórcom udało się też idealnie odwzorować mroczny,
nieprzyjazny las oraz imponujących rozmiarów zamek, pełen tajemniczych
korytarzy i sekretnych przejść. W filmie nie zabrakło kilku dość dramatycznych
scen, które w moim odczuciu mogą przerażać najmłodszych widzów. Wydaje mi się,
że to jedyna wada tej produkcji i wybierając się do kina z kilkuletnimi
brzdącami trzeba mieć na uwadze to, że niektóre mogą zwyczajnie przestraszyć
się groźnie wyglądających scen walki. Poza tym nie mam do Meridy walecznej żadnych zastrzeżeń. W oryginale bohaterów
dubbingują Kelly Macdonald (Merida), Emma Thompson (Elinor) oraz Billy Connolly
(Fergus), a w polskiej wersji odpowiednio: Dominika Kluźniak, Dorota Segda oraz
Andrzej Grabowski. Nasi aktorzy spisali się doskonale, ich głosy idealnie
pasują do wybranych postaci i dodatkowo uwypuklają temperament bohaterów.
Zachęcam do obejrzenia Meridy walecznej
i poznania historii pozwalającej na chwilę śmiechu, ale tez wyciskającej kilka
łez w kulminacyjnej scenie.
Ocena: 9 / 10