13 grudnia 2013

Gumy - Alain Robbe-Grillet


Wydawnictwo: Tako
Liczba stron: 272

W pewnym prowincjonalnym mieście dochodzi do morderstwa. Ofiarą jest zaatakowany we własnym domu profesor Daniel Dupont. Jednak sprawą nie zajmuje się lokalna policja, ponieważ ministerstwo przysłało swojego człowieka – agenta specjalnego Wallasa. Mężczyzna musi poprowadzić śledztwo i jak najszybciej ująć mordercę, gdyż śmierć Duponta to prawdopodobnie kolejny atak anarchistycznej organizacji, która codziennie o konkretnej godzinie zabija jakiegoś znanego polityka lub innego rozpoznawalnego działacza. Wallas stara się rzetelnie wykonywać swoje obowiązki, ale od początku wszystko jakby sprzysięgło się przeciwko niemu, uniemożliwiając właściwe zabranie się do rzeczy. Bohater nieustannie gubi się w obcym mieście, natrafia na nieprzychylnie nastawione do niego osoby, a nawet zostaje wzięty za przestępcę. Oczywiście nic nie dzieje się bez powodu. Wallas jeszcze nie wie, że jest związany zarówno z tym miastem, jak i ze sprawą morderstwa Duponta.

Opis fabuły sugeruje, że Gumy to kolejna powieść kryminalna, w której istotne jest odkrycie, kto i z jakiego powodu zabił. Otóż nic bardziej mylnego. Sięgając po tę książkę należy mieć świadomość, że twórczość Alaina Robbe-Grilleta należy do nurtu literackiego nouveau roman (nowa powieść francuska), nazywanego także antypowieścią, powieścią obiektywną czy fenomenologiczną, co oznacza, że fabuła traktowana jest drugorzędnie lub marginalnie, ponieważ najważniejsze są eksperymenty narracyjne i możliwości kreacyjne. Akurat w tej książce warstwa fabularna jest czytelna, co sprawia, że można ułożyć z wydarzeń w miarę spójną historię, ale nie zmienia to faktu, że wiele wątków celowo nie zostaje wyjaśnionych czy nawet przybliżonych. Czytelnik niczego nie dowiaduje się o wspomnianej organizacji anarchistycznej czy też o innych morderstwach planowanych zawsze o tej samej godzinie, ponieważ nie to było dla autora ważne. Nowa powieść francuska sprzeciwia się XIX wiecznemu modelowi powieści realistycznej, więc rezygnuje z jakichkolwiek osądów moralnych czy też rozbudowanych elementów filozoficznych. Liczy się jedynie opis działania bohaterów, z którego czytelnik sam ma wywnioskować w jakim są nastroju, co czują, co planują zrobić.

Od razu przyznam się, że przeczytałam Gumy, ponieważ było to konieczne na zajęcia. Zapewne, gdyby nie one, to jeszcze długo nie sięgnęłabym po książkę zaliczaną do literackiej awangardy. Nie mogę powiedzieć, że urzekł mnie koncept nowej powieści i to, co zostało zaprezentowane w Gumach, ale nie żałuję przeczytanej lektury, ponieważ jest to pozycja nieco ekstrawagancka, czasami irytująca, ale zapadająca w pamięć i posiadająca świetnie obmyślaną kompozycję. Akcja rozgrywa się w ciągu dwudziestu czterech godzin, co podkreśla jak ważnym elementem tej książki jest czas. Autor nieustannie zwraca uwagę czytelnika na nietypową strukturę czasu i wydarzeń. Czytając tę powieść trzeba zwracać baczną uwagę na każdą zmianę punktu widzenia czy też przeskok czasowy, ponieważ takie niuanse nie są sygnalizowane. Po prostu dzieją się i już, i czytelnik musi się trochę wysilić, żeby nadążyć za opisanymi zdarzeniami. Muszę też zdradzić, że trochę oszukałam Was streszczając fabułę, ponieważ nie wszystko wygląda tak, jak to opisałam. Uważam jednak, że to koniecznie, ponieważ napisanie wprost, o co chodzi z morderstwem Duponta mogłoby tylko zaszkodzić tym, którzy jeszcze książki nie czytali, a mają to w planach.

Zaburzenie ciągu przyczynowo-skutkowego i linearnego rozwoju akcji sprawiło, że kluczowe wydarzenie, czyli śmierć profesora zostało ukazane na różne sposoby. Podobało mi się to, że autor nietypowo przedstawił kilka możliwych wariantów tego, co przydarzyło się Dupontowi. Zamiast zwykłej rekonstrukcji wypadków i przytoczenia prawdopodobnych hipotez, Robbe-Grillet opisał wszystko w czasie teraźniejszym, tak jakby ta historia wciąż się zapętlała. Czasami czułam się lekko zdezorientowana, ponieważ musiałam chwilę pomyśleć i zastanowić się, w jakim momencie daną sytuację umieścić, ale doceniam ten oryginalny zabieg. Czytając tę książkę często miałam wrażenie, że właściwie oglądam film, ponieważ niektóre fragmenty zostały napisane jakby autor charakteryzował obraz widziany na ekranie. Jak już wspomniałam nowa powieść zrywa z tradycyjną narracją, w której wprost określone zostaje, że bohater był, na przykład zdenerwowany, radosny, speszony. Według założeń tego nurtu czytelnik sam ma wysnuć wnioski, dlatego klasyczną narrację zastępuje rozbudowany opis, obrazujący emocje, uczucia i zdarzenia. Rozumiem cel takiego chwytu, ale niestety czytając Gumy często irytowałam się właśnie z powodu tych rozbudowanych opisów. Autor bardzo drobiazgowo przytacza, co bohater widzi w danej chwili, jakie sklepy znajdują się przy danej ulicy, jak wygląda konkretne pomieszczenie. Mnie niestety nużyły te wszystkie detale, bo nie czuję się zainteresowana kilkuzdaniowym opisem pomidora na talerzu czy zajmującą pół strony sceną, w której bohater po prostu wchodzi po schodach.

Gumy to wielowarstwowa powieść, w której można odnaleźć bardzo wyraźne nawiązania do greckiej tragedii, a zwłaszcza do mitu o Edypie. Nie chcę napisać zbyt wiele, ponieważ największą frajdę sprawia samodzielne odnalezienie związków z innymi dziełami, ale mogę zdradzić, że Alain Robbe-Grillet zawarł ich całkiem sporo. Nie udało mi się samodzielnie odszyfrować znaczenia tytułu. Na szczęście w tym wydaniu znajduje się wiele wyjaśniające posłowie Leszka Kossobudzkiego, więc dzięki niemu pewne elementy stały się dla mnie bardziej zrozumiałe. Mimo że Gumy nie należą do odprężających lektur, to uważam, że warto po tę książkę sięgnąć i poznać literaturę inną niż popularna. Poza tym ten niby nieważny wątek kryminalny został całkiem sprawnie poprowadzony, więc to zawsze dodatkowy atraktor. 

Ocena: 4 / 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz