Wydawnictwo: Tako
Liczba stron: 272
W pewnym
prowincjonalnym mieście dochodzi do morderstwa. Ofiarą jest zaatakowany we
własnym domu profesor Daniel Dupont. Jednak sprawą nie zajmuje się lokalna
policja, ponieważ ministerstwo przysłało swojego człowieka – agenta specjalnego
Wallasa. Mężczyzna musi poprowadzić śledztwo i jak najszybciej ująć mordercę,
gdyż śmierć Duponta to prawdopodobnie kolejny atak anarchistycznej organizacji,
która codziennie o konkretnej godzinie zabija jakiegoś znanego polityka lub
innego rozpoznawalnego działacza. Wallas stara się rzetelnie wykonywać swoje
obowiązki, ale od początku wszystko jakby sprzysięgło się przeciwko niemu,
uniemożliwiając właściwe zabranie się do rzeczy. Bohater nieustannie gubi się w
obcym mieście, natrafia na nieprzychylnie nastawione do niego osoby, a nawet
zostaje wzięty za przestępcę. Oczywiście nic nie dzieje się bez powodu. Wallas jeszcze
nie wie, że jest związany zarówno z tym miastem, jak i ze sprawą morderstwa
Duponta.
Opis fabuły sugeruje,
że Gumy to kolejna powieść
kryminalna, w której istotne jest odkrycie, kto i z jakiego powodu zabił. Otóż
nic bardziej mylnego. Sięgając po tę książkę należy mieć świadomość, że
twórczość Alaina Robbe-Grilleta należy do nurtu literackiego nouveau roman (nowa powieść francuska),
nazywanego także antypowieścią, powieścią obiektywną czy fenomenologiczną, co
oznacza, że fabuła traktowana jest drugorzędnie lub marginalnie, ponieważ
najważniejsze są eksperymenty narracyjne i możliwości kreacyjne. Akurat w tej
książce warstwa fabularna jest czytelna, co sprawia, że można ułożyć z wydarzeń
w miarę spójną historię, ale nie zmienia to faktu, że wiele wątków celowo nie
zostaje wyjaśnionych czy nawet przybliżonych. Czytelnik niczego nie dowiaduje
się o wspomnianej organizacji anarchistycznej czy też o innych morderstwach
planowanych zawsze o tej samej godzinie, ponieważ nie to było dla autora ważne.
Nowa powieść francuska sprzeciwia się XIX wiecznemu modelowi powieści
realistycznej, więc rezygnuje z jakichkolwiek osądów moralnych czy też
rozbudowanych elementów filozoficznych. Liczy się jedynie opis działania
bohaterów, z którego czytelnik sam ma wywnioskować w jakim są nastroju, co
czują, co planują zrobić.
Od razu przyznam się,
że przeczytałam Gumy, ponieważ było
to konieczne na zajęcia. Zapewne, gdyby nie one, to jeszcze długo nie
sięgnęłabym po książkę zaliczaną do literackiej awangardy. Nie mogę powiedzieć,
że urzekł mnie koncept nowej powieści i to, co zostało zaprezentowane w Gumach, ale nie żałuję przeczytanej
lektury, ponieważ jest to pozycja nieco ekstrawagancka, czasami irytująca, ale
zapadająca w pamięć i posiadająca świetnie obmyślaną kompozycję. Akcja rozgrywa
się w ciągu dwudziestu czterech godzin, co podkreśla jak ważnym elementem tej książki
jest czas. Autor nieustannie zwraca uwagę czytelnika na nietypową strukturę
czasu i wydarzeń. Czytając tę powieść trzeba zwracać baczną uwagę na każdą
zmianę punktu widzenia czy też przeskok czasowy, ponieważ takie niuanse nie są
sygnalizowane. Po prostu dzieją się i już, i czytelnik musi się trochę wysilić,
żeby nadążyć za opisanymi zdarzeniami. Muszę też zdradzić, że trochę oszukałam
Was streszczając fabułę, ponieważ nie wszystko wygląda tak, jak to opisałam.
Uważam jednak, że to koniecznie, ponieważ napisanie wprost, o co chodzi z
morderstwem Duponta mogłoby tylko zaszkodzić tym, którzy jeszcze książki nie
czytali, a mają to w planach.
Zaburzenie ciągu
przyczynowo-skutkowego i linearnego rozwoju akcji sprawiło, że kluczowe
wydarzenie, czyli śmierć profesora zostało ukazane na różne sposoby. Podobało
mi się to, że autor nietypowo przedstawił kilka możliwych wariantów tego, co
przydarzyło się Dupontowi. Zamiast zwykłej rekonstrukcji wypadków i
przytoczenia prawdopodobnych hipotez, Robbe-Grillet opisał wszystko w czasie
teraźniejszym, tak jakby ta historia wciąż się zapętlała. Czasami czułam się
lekko zdezorientowana, ponieważ musiałam chwilę pomyśleć i zastanowić się, w
jakim momencie daną sytuację umieścić, ale doceniam ten oryginalny zabieg.
Czytając tę książkę często miałam wrażenie, że właściwie oglądam film, ponieważ
niektóre fragmenty zostały napisane jakby autor charakteryzował obraz widziany
na ekranie. Jak już wspomniałam nowa powieść zrywa z tradycyjną narracją, w
której wprost określone zostaje, że bohater był, na przykład zdenerwowany,
radosny, speszony. Według założeń tego nurtu czytelnik sam ma wysnuć wnioski,
dlatego klasyczną narrację zastępuje rozbudowany opis, obrazujący emocje,
uczucia i zdarzenia. Rozumiem cel takiego chwytu, ale niestety czytając Gumy często irytowałam się właśnie z
powodu tych rozbudowanych opisów. Autor bardzo drobiazgowo przytacza, co
bohater widzi w danej chwili, jakie sklepy znajdują się przy danej ulicy, jak
wygląda konkretne pomieszczenie. Mnie niestety nużyły te wszystkie detale, bo
nie czuję się zainteresowana kilkuzdaniowym opisem pomidora na talerzu czy
zajmującą pół strony sceną, w której bohater po prostu wchodzi po schodach.
Gumy
to wielowarstwowa powieść, w której można odnaleźć bardzo wyraźne nawiązania do
greckiej tragedii, a zwłaszcza do mitu o Edypie. Nie chcę napisać zbyt wiele,
ponieważ największą frajdę sprawia samodzielne odnalezienie związków z innymi
dziełami, ale mogę zdradzić, że Alain Robbe-Grillet zawarł ich całkiem sporo.
Nie udało mi się samodzielnie odszyfrować znaczenia tytułu. Na szczęście w tym wydaniu znajduje się wiele
wyjaśniające posłowie Leszka Kossobudzkiego, więc dzięki niemu pewne elementy
stały się dla mnie bardziej zrozumiałe. Mimo że Gumy nie należą do odprężających lektur, to uważam, że warto po tę
książkę sięgnąć i poznać literaturę inną niż popularna. Poza tym ten niby
nieważny wątek kryminalny został całkiem sprawnie poprowadzony, więc to zawsze
dodatkowy atraktor.
Ocena: 4 / 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz