30 kwietnia 2012

Mozaika - Soheir Khashoggi


Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 388

Dina Ahmad nawet przez chwilę nie pomyślała, że jej szczęśliwe i bezpiecznie życie może zmienić się w ciągu jednej chwili. Kobieta od lat prowadzi luksusową kwiaciarnię, ma przystojnego męża Karima oraz troje dzieci – najstarszego Jordana i ośmioletnie bliźniaki Suzy i Alego. Od czasu tragicznych wydarzeń z jedenastego września 2001 roku jej rodzina musi radzić sobie z falą niechęci wobec Arabów, złośliwymi docinkami na ulicy czy fałszywymi uśmiechami ze strony współpracowników. Dina stara się ignorować te zachowania i czuje, że stopniowo wszystko zaczyna wracać do normy. Niestety jej mąż nie jest tego samego zdania. Na dodatek twierdzi, że dzieci powinny wychowywać się w jego ojczyźnie, aby ustrzec się przed zgubnymi wpływami zachodniej kultury. Pewnego dnia Karim po prostu zabiera bliźnięta i wywozi je do Jordanii bez zgody Diny. Zrozpaczona i przerażona kobieta postanawia odzyskać ukochane dzieci za wszelką cenę. 

Powieść porusza bardzo ważny i trudny temat, jakim jest asymilacja w obcej kulturze. Stany Zjednoczone uchodzące za symbol wolności i niezależność, nie są tak przyjaznym miejscem do życia, jak głosi obiegowa opinia. Autorka zmierzyła się z niezwykle delikatną kwestią, pokazując, że nawet, jeśli ktoś od wielu lat mieszka w Ameryce i zachowuje się jak zwyczajny obywatel tego kraju, to w pewnym momencie jego nazwisko czy wygląd, wskazujące na konkretne pochodzenie, mogą zacząć komuś przeszkadzać. Nie każdy potrafi poradzić sobie z takim napiętnowaniem oraz niechętnymi komentarzami pod adresem swoim i bliskich. Jednak ucieczka nie jest wyjściem, bo powrót do rodzinnego miejsca nie rozwiąże wszystkich kłopotów w cudowny sposób. Mozaika jest powieścią stosunkowo mało obszerną, ale obfituje w całą gamę skrajnych emocji i wymaga od bohaterów podjęcia mnóstwa trudnych decyzji. Bardzo podobało mi się, że autorka nie krytykuje żadnej ze stron, chociaż wyraźnie widać, że to Dina została poszkodowana i skrzywdzona postępkiem męża. Czytelnik ma możliwość poznania sytuacji z wielu perspektyw i zastanowienia się jak zachowałby się na miejscy bohaterów, z których każdy ma swoje niezaprzeczalne racje. 

Nie mogę powiedzieć, że akcja książki jest bardzo wartka i nieprzewidywalna, chociaż parokrotnie udało się autorce zaskoczyć mnie obrotem wydarzeń. Jednak historia opowiedziana w Mozaice ma w sobie dużą dozę realności i prawdopodobieństwa. W trakcie lektury miałam wrażenie, że na miejscu Diny może znaleźć się każdy człowiek, którego partner postanowił samodzielnie zadecydować o przyszłości dzieci. Uważam to za znaczącą zaletę książki, ponieważ autorka zrezygnowała z brawurowych czynów, kojarzonych raczej z sensacyjnym filmem niż z prawdziwym życiem. Powieść nie skupia się jedynie na wątku Diny, ale podejmuje także historię jej dwóch przyjaciółek, zawsze służących dobrą radą i pomocą. 

Główni bohaterowie zostali dokładnie scharakteryzowani, dzięki czemu autorce udało się przedstawić punkt widzenia każdego z nich. Dina to nowoczesna i niezależna kobieta, która nie potrafiłaby zrezygnować z życia w Nowym Jorku i zamieszkać w Jordanii z rodziną męża. Bohaterka bardzo kocha swoje dzieci i nie wyobraża sobie, że mogłaby bez nich funkcjonować tak jak do tej pory. Czuje się zraniona i dotknięta przez Karima, których choć w swoim mniemaniu kierował się dobrem dzieci, wszystkim dostarczył cierpienia i niepewności jutra. Karim nie jest okrutnikiem, chcącym skrzywdzić kogokolwiek bliskiego, ale jego zdaniem dla dzieci nie ma przyszłości w Ameryce. Czarę goryczy przelała wiadomość, dotycząca jego ukochanego Jordana, który z pewnego względu w oczach ojca stał się nagle odrażający i niewart szacunku. Nie ma usprawiedliwienia dla postępku mężczyzny, ale poniekąd rozumiem jego zagubienie i chęć zapewnienia bliźniakom bezpiecznej, dostatniej przyszłości. Autorka wprowadziła szereg drugoplanowych postaci, ale zabrakło mi bardziej szczegółowego scharakteryzowania jordańskiej rodziny Karima. Wiadomo, że jego matka była przeciwna Dinie, a szwagierka Soraja, jako jedyna okazywała kobiecie więcej serca i zrozumienia, ale właściwie nic więcej nie zostało sprecyzowane. Myślę, że gdyby autorka pokusiła się o oddanie myśli i odczuć Sorai, to powieść zyskałaby w moich oczach jeszcze więcej wartości. Mogę się domyślać, dlaczego młoda, wykształcona kobieta, której tradycyjne wychowanie nakazuje być posłuszną mężowi we wszystkim, pomogła Dinie, ale z chęcią poczytałabym o tej postaci więcej. 

Mozaika to wartościowa lektura, opowiadająca o ludziach zmagających się z nietolerancją, wyobcowaniem i niemożnością odnalezienia się w innej kulturze. Okazuje się, że przebywając na emigracji w każdej chwili można zostać uznanym za wroga, a po powrocie do ojczyzny za obcego, którego wyobrażenia o życiu wśród rodaków nie zawsze znajdują potwierdzenie w rzeczywistości. Soheir Khashoggi stworzyła historię zwykłych ludzi, zmuszonych nagle do podjęcia ważnych decyzji i zmagania się z własnymi uprzedzeniami, obawami i niespodziewanymi wydarzeniami. Świat byłby idealny, gdyby ludzie różnych narodowości potrafili stworzyć wzajemnie uzupełniającą się mozaikę kultur, wolną od nienawiści i krzywdzących opinii. Niestety póki co, to tylko utopijne marzenie, więc powieści takie jak ta ciągle pozostają aktualne. 

Ocena: 5 / 6

26 kwietnia 2012

Highschool of the Dead


Studio: Madhouse Studios
Autorzy: Daisuke Satou, Shouji Satou
Reżyseria: Tetsurou Kuroda
Muzyka: Takafumi Wada
Produkcja: Japonia, 2010

Motyw nieznanego wirusa, który zamienia zwykłych ludzi w rządne krwi bestie chyba nigdy się nie wyczerpie. Historie o zombie, atakujących niewinnych ludzi od dawna cieszą się niesłabnącą popularnością. Żywe trupy posiadają tylko jeden cel – dopaść człowieka i bez skrupułów go skonsumować. O żadnej inteligencji nie może być mowy, zombie to plaga, której niemal nic nie jest w stanie zatrzymać. Zabicie takiego potwora również nie należy do najprostszych zadań, dlatego walka z zombie często stanowi najatrakcyjniejszy element filmu bądź gry. Przyznam, że od jakiegoś czasu jestem fanką takich historii, przedstawionych w najróżniejszych mediach, dlatego gdy tylko dowiedziałam się o anime Highschool of the Dead z ochotą zabrałam się za oglądanie. 


Pomysł na fabułę jest dziecinnie prosty. Oto pewnego słonecznego dnia do bramy Akademii Fujimi podchodzi dziwny mężczyzna, który najwyraźniej ma zamiar sforsować ogrodzenie. Nie reaguje na prośby o odejście, nie potrafi wyartykułować ani słowa i zachowuje się bardzo podejrzanie. Szybko okazuje się, że to zawodzący i jęczący zombie, którego ugryzienie natychmiast przemienia człowieka w taką samą istotę. Nie wiadomo, co spowodowało, że na całym świecie pojawiły się hordy nieumarłych, ale z pewnością nie jest to sytuacja przejściowa, znany nam świat skończył się w tym dniu na zawsze. Bohaterami jest grupka znajomych licealistów, którzy nagle muszą walczyć o przetrwanie i współpracować ze sobą, jeżeli jeszcze kiedykolwiek chcą opuścić mury szkoły. 


Dwunastoodcinkowy serial z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu, ponieważ zawiera wszystkie charakterystyczne dla gatunku shounen elementy. Obowiązkowo w takiej produkcji musi pojawić się zastęp pięknych i biuściastych dziewczyn, których skąpe szkolne mundurki będą odkrywać wdzięki niemal przy każdym silniejszym powiewie wiatru. Jeżeli jeszcze dodamy do tego głównego męskiego bohatera, sprawującego rolę pana w haremie, to może wyłonić się niezbyt interesujący obraz, którego target stanowią jedynie nastoletni chłopcy. Jednak Highschool of the Dead ma też kilka niewątpliwych zalet, udowadniających, że jeżeli tylko zaakceptujemy estetykę, to możemy przy tym anime całkiem miło spędzić czas. Każdy odcinek rozpoczyna się od krótkiego wprowadzenia w fabułę, w którym nacisk kładziony jest na apokaliptyczny wymiar całej historii. Początkowo trochę drażniło mnie przypominanie wydarzeń, okraszone dość górnolotnymi komentarzami, ale z czasem dostrzegłam wytwarzające się poprzez taki zabieg dojmujące wrażenie osamotnienia w zupełnie innej rzeczywistości. Z perspektywy czasu oceniam ten element pozytywnie, ponieważ zapewnił odpowiedni nastrój i klimat, zapobiegający przed określeniem tego anime, jako prymitywnej krwawej jatki. 


Jak już wspomniałam, przedstawiona historia nie należy do rozbudowanych, a sam motyw zombie do oryginalnych, ale fabuła jest bardzo dynamiczna, a w każdym odcinku bohaterowie muszą zmierzyć się z niebezpieczeństwem, własnymi słabościami i nieprzewidzianymi problemami. Dużym atutem Highschool of the Dead są liczne, efektowne walki i potyczki z zombiakami, w których postaci wykazują się niezwykłą sprawnością fizyczną, i zaskakującymi umiejętnościami szermierczymi. Oprócz tego pojawiają się także motywy obyczajowe, jak zemsta na nieuczciwym nauczycielu, strata bliskiej osoby czy też akceptacja własnej, dość mrocznej osobowości. Oczywiście nie należy spodziewać się, że w kilkunastu dwudziestominutowych odcinkach uda się zawrzeć głębokie i rozbudowane wątki, ale jak na produkcje akcji, nastawioną wyłącznie na rozrywkę to poziom jest całkiem niezły. 


Bohaterowie są licealistami, ale w wyniku niecodziennej sytuacji z rozpieszczonych i zblazowanych nastolatków muszą zmienić się w dojrzałych ludzi, niewahających się podejmować trudne decyzje i szybko reagować na zbliżające się niebezpieczeństwo. Przemianę najwyraźniej widać u Kohty Hirano, który ze szkolnego nieudacznika i kujona stał się prawdziwym bohaterem, znającym się na broni palnej. Reszta towarzystwa to raczej utarte i schematyczne charaktery, które często pojawiają się w anime z rodzaju shounen. Główny bohater Takashi Komuro jest nerwowy i porywczy, ale potrafi odnaleźć się w kryzysowych sytuacjach. Wszystkie bohaterki lgną do Takashiego, ale szczególnymi względami darzą go Rei Miyamoto i Saeko Busujima. Oczywiście dziewczyny są zupełnymi przeciwieństwami. Rei to wrażliwa i delikatna bohaterka, która kiedyś przyjaźniła się z Takashim. Natomiast Saeko jest prawdziwą wojowniczką, doskonale włada bronią białą i nie ukrywa, że bójki to jej żywioł. Warto też wspomnieć o groteskowej i przerysowanej postaci, wielokrotnie wzbudzającej uśmiech politowania, jaką jest pielęgniarką Shizuka Marikawa. Jedyna dorosła osoba w ekipie nie odznacza się inteligencją ani sprytem, a jej głównym atutem jest umiejętność prowadzenia samochodu. 


 
Highschool of the Dead wyróżnia się pod względem estetycznym, ponieważ zarówno postaci jak i otoczenie zostały narysowane w sposób szczegółowy, i zdecydowanie przyjemny dla oka. Zombie wyglądają wystarczającą przerażająco, a wyrazista kreska i soczyste barwy to zdecydowane atuty tego anime. Muzyka w trakcie serialu nie porywa i nie zapada w pamięć, ale piosenka z czołówki bardzo przypadła mi do gustu. Jest dynamiczna i pasuje do klimatu anime. W serialu pojawia się mnóstwo brutalnych scen, a bohaterowie nie przebierają w słowach, co sprawia, że to animacja przeznaczona dla dorosłych widzów. Highschool of the Dead polecam każdemu, kto ma ochotę poznać historię pełną akcji i spektakularnych scen walki, a także wszystkim miłośnikom opowieść z dreszczykiem, w których centralną rolę ogrywają hordy zombie.

Ocena: 7 / 10 

24 kwietnia 2012

Na ratunek - Sophie Hannah


Wydawnictwo: G+J
Liczba stron: 512

Sally Thorning jest zapracowaną żoną i matką dwójki małych dzieci. Pogodzenie obowiązków zawodowych z życiem rodzinnym okupuje codziennym zmęczeniem i stresem, że czegoś nie zrobiła, o czymś zapomniała. Kobieta na zawsze zapamięta poniedziałek 6 sierpnia, kiedy to cudem uniknęła śmierci pod kołami autobusu. W jednej chwili szła chodnikiem, śpiesząc się żeby na czas odebrać dzieci ze żłobka, gdy nagle znalazła się na jezdni, a prosto na nią pędził ogromny pojazd. Gdy pierwszy szok już minął Sally zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie została wypchnięta na ulicę przez kogoś z tłumu. Nazajutrz miała wrażenie, że jest śledzona, a jakby tego było mało w wiadomościach usłyszała informacje o dramatycznym wydarzeniu w sąsiedztwie. W telewizji emitowano relację z miejsca tragedii, na ekranie pokazano mężczyznę, który po powrocie do domu znalazł zwłoki swojej żony i córki. Mężczyzna przedstawił się jako Mark Bretherick, ale z całą pewnością nie wyglądał jak Mark Bretherick, którego Sally poznała jakiś czas temu.

Powieści Sophie Hannah to prawdziwa uczta dla miłośników literatury kryminalnej. Na ratunek to trzecia książka, której bohaterami są Konstabl Simon Waterhouse i Sierżant Charlie Zailer. Podobnie jak w przypadku wcześniejszych powieści, tak i teraz autorka zafundowała czytelnikom skomplikowaną, wielowątkową intrygę. Wartka akcja zawiązuje się od samego początku, a fabuła staje się ciekawsza z każdą przeczytaną stroną. Większość wydarzeń poznajemy dzięki narracji Sally, ale równie intrygująca historia została opisana w dzienniku Geraldine Bretherick. Oprócz tego pojawia się także wszechwiedzący narrator, komentujący poczynania policjantów, badających tę zawiłą sprawę. Wyjaśnienie okoliczności śmierci młodej kobiety i jej córeczki okazuje się nadzwyczaj trudne. Policjanci w miarę odkrywania nowych tropów i szczegółów, dotyczących rodziny Bretherick są coraz bardziej zagubieni w natłoku przedziwnych, niepasujących do siebie informacji. Sophie Hannah potrafi utrzymać moją uwagę przez całą powieść. Gdybym tylko mogła pozwolić sobie na nieprzerwaną lekturę, z pewnością przeczytałabym Na ratunek w ciągu jednego dnia. Od książki wprost nie mogłam się oderwać, nie tylko ze względu na interesujący zarys historii, ale także przez częste zwroty akcji, zupełnie zmieniające jakiekolwiek teorie, które zdążyłam wysnuć wcześniej. Autorka w mistrzowski sposób wprowadza nowe, zaskakujące wątki, a na końcu wszystko łączy w logiczną całość, której nijak nie mogłam doszukać się samodzielnie.

Tradycyjnie, postaci detektywów schodzą nieco na dalszy plan, ponieważ w powieści najważniejsi są bohaterowie, których sprawa dotyczy w sposób prywatny. Z tego powodu doskonale poznałam Sally Thorning, potrafiłam wyobrazić sobie, co czuła Geraldine Bretherick i jej córka, ale niestety nie zawsze wiedziałam skąd brały się błyskotliwe wnioski Konstabla Waterhousa. Niby wszystko zostało później wytłumaczone, a tok jego rozumowania odtworzony, ale czasami miałam wrażenie, że są to wyjaśnienia trochę podkoloryzowane i nie do końca prawdopodobne. Plusem jest to, że wreszcie pojawiła się możliwość naprawienia trudnych relacji między Simonem Waterhousem a Charlie Zailer. Oboje mają dość nietypowe charaktery, a wydarzenia z poprzednich części dodatkowo poróżniły partnerów. Jestem bardzo ciekawa jaki będzie finał tej znajomości. Właściwie żadna z postaci nie wzbudziła mojej sympatii. Początkowo starałam się zrozumieć Sally, ale jej uczynek z przeszłości zupełnie pogrążył bohaterkę w moich oczach. Również jej mąż Nick nie zachowywał się jak na kochającego małżonka przystało. Nick nie potrafił odmówić sobie przyjemności i chwili wolnego, aby w tym czasie pomóc Sally przy dzieciach, na dodatek prawie nie interesował się życiem swojej żony. Nie wiedział, z kim pracuje, co lubi, co ją aktualnie martwi. Rodzina Brethericków pod wieloma względami przypomina Thorningów – sfrustrowana żona, wymagające opieki dziecko i wiecznie pracujący mąż.

Fabuła powieści Sophie Hannah w dużej mierze dotyczy relacji między członkami rodziny, stosunku do codziennych obowiązków i zmęczenia prozą życia, które w niektórych momentach staje się nie do zniesienia. Ogromnie zaskoczył mnie tok rozumowania jednej z postaci, dotyczący powinności rodzicielskich i tego, co można uznać za przejaw surowego wychowania, a co staje się już zachowaniem patologicznym. Z niedowierzaniem czytałam o tym, jakie rzeczy wyczyniał dziecku rzekomo kochający opiekun. Nie mam na myśli molestowania seksualnego czy agresji fizycznej, ale naprawdę zaszokowało mnie to, że niektórzy rodzice traktują swoje dziecko jak wroga. Mały człowiek wymaga nieustannej uwagi i opieki, bywa nieznośny i niegrzeczny, ale z pewnością nie planuje zamachu na wolność rodziców i nie chce odebrać im radości życia. Najprościej byłoby założyć, że tacy rodzice są złymi ludźmi, którzy nigdy nie powinni mieć dzieci, ale okazuje się, że to nie jest takie oczywiste. Wszystkich, których ciekawią zagmatwane relacje rodzinne okraszone porządną dawką napięcia i porywającą intrygą kryminalną, zachęcam do sięgnięcia po powieść Na ratunek. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie na twórczości Sophie Hannah. 

Ocena: 5,5 / 6 

19 kwietnia 2012

Gone. Faza czwarta: Plaga - Michael Grant


Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 424

Seria Gone Michale Granta opisuje historie mieszkańców urokliwego miasta w Kalifornii, którzy z dnia na dzień znaleźli się w ekstremalnej sytuacji. Życie płynące do tej pory spokojnym, utartym rytmem zostało przerwane przez serię niewytłumaczalnych logicznie zdarzeń. Wszyscy ludzie powyżej piętnastego roku życia zniknęli, miasto zostało otoczone przez szarawą barierę, odcinającą Perdido Beach od świata, a u niektórych dzieci wykształciły się nadnaturalne moce. Plaga to już czwarty tom serii, w którym nie brak akcji i trzymających w napięciu wypadków, chociaż do wyjaśnienia zagadki wciąż daleko. 

W Perdido Beach warunki stają się coraz bardziej dramatyczne. Bariera otaczająca niewielkie miasteczko nadal istnieje, kurczą się zapasy wody i wybucha nowa epidemia grypy – odporna na uzdrawiające moce Lany. Na dodatek osobliwy twór, którego naprzemiennie kontroluje umysł Drake’a i Brittney zdołał wydostać się z prowizorycznego więzienia i znów sieje postrach wśród dzieciaków. Niestety to nie koniec złych wiadomości. Pogrzebana w jaskini Ciemność próbuje odzyskać siły, a ludzi zaczynają atakować przedziwne, zmutowane insekty. 

Cała seria charakteryzuje się niezwykle dynamiczną akcją, więc i czwarta część nie jest pod tym względem wyjątkowa. Natłok wydarzeń sprawia, że powieść czytałam z dużym zainteresowaniem, zastanawiając się, co jeszcze może przytrafić się bohaterom i jak sobie z tym poradzą. Wyobraźnia autora jest naprawdę imponująca, bo nieszczęścia spadają na nieletnich mieszkańców lawinowo. Co ciekawe, dzieciaki znoszą wszystko zaskakująco dobrze, chociaż grono ofiar tych niecodziennych okoliczności ciągle się powiększa. Niektórzy potrafią odnaleźć w sobie ogromne pokłady siły i determinacji, dzięki którym są w stanie nie tylko przetrwać, ale także pomagać innym, znacznie słabszym od siebie. Niestety nie wszyscy kierują się tak szlachetnymi pobudkami, a kryzysowa sytuacja jest idealnym momentem do przejęcia władzy. Autor nakreślił przerażającą wizję rzeczywistości, wymykającą się wszelkim ramom logiki i zdrowego rozsądku. W tym zwariowanym świecie nic nie jest takie, jakie być powinno. Nastolatkowie i dzieci zostają zmuszeni do myślenia o rzeczach, które dotąd nie stanowiły ich problemów. Nagle okazuje się, że trzeba zatroszczyć się o wodę i jedzenie, zorganizować pomoc dla najmłodszych i spróbować wyleczyć choroby, nieustannie nękające mieszkańców. Jakby tego było mało to wszelkie niewytłumaczalne mutacje nie dotyczą jedynie ludzi, ale zmieniają także zwierzęta i otaczającą przyrodę. Te metamorfozy zazwyczaj oznaczają kolejne problemy, których nie jeden dorosły nie potrafiłby rozwiązać.

Postaci jest naprawdę dużo, czasami trudno zorientować się, kto jest, kim i jaka jest jego rola w powieści. Na szczęście w tej książce autor poświęcił więcej uwagi głównym bohaterom, przedstawiając ich motywacje i zachowania. Waleczny i odważny Sam ma dość pokładanych w nim nadziei. Chciałby uciec z miasta, by nie musieć troszczyć się o dzieci, walczyć ze złem i martwić się o malejące zapasy wody. Na dodatek poróżnił się z najbliższą mu osobą, przez co rzeczywistość ETAPu stała się jeszcze trudniejsza do zniesienia. Kryzys przeżywa także Astrid. Dziewczyna do niedawna stała na czele Rady, tworzącej namiastkę systemu prawnego, ale teraz czuje, że wszelkie wymyślone zasady nie mają przełożenia na realne życie. Astrid obarczona jest także odpowiedzialnością za autystycznego brata. Opieka nad nim pochłania całą energię, sprawiając, że udręczony umysł dziewczyny podsuwa okrutne wyjście z trudnego położenia. W powieści pojawia się także mnóstwo innych postaci, których nowe umiejętności po raz kolejny okażą się niezbędne. Bryza, Komputerowy Jack, Dekka, a także Caine odegrają bardzo ważną rolę w zbliżającej się walce. Jednak nie wszyscy zdołają przeżyć kolejne dziwne zdarzenia. Pośród ofiar znajdą się także znani i sympatyczni bohaterowie, których jedynym przewinieniem było znalezienie się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. 

Gdyby nagle bariera opadła, do Perdido Beach przybyliby ratownicy i rodziny bohaterów to czy ich życie kiedykolwiek mogłoby powrócić do normy? Jak oceniono by uczynki bohaterów? Czy zostaliby potępieni za wszystkie decyzje, których wybór podyktowany był zasadą mniejszego zła? Nie po raz pierwszy bohaterowie zadają sobie takie pytania, ale dopiero w Pladze zdołali przyznać, że może lepiej byłoby gdyby ETAP nigdy się nie skończył. Wbrew pozorom bardzo trudno wyznaczyć granicę człowieczeństwa, a Gone opowiada o wydarzeniach, które wymagają wytworzenia innych zasad niż znane nam teraz prawo. Jestem bardzo ciekawa, jaki będzie finał tej historii i czym autor wytłumaczy wszystkie dziwne zjawiska. Na ostatni tom jeszcze trzeba poczekać, ale premiera piątej części serii już w maju. 

Ocena: 5 / 6