30 września 2011

Matka ryżu - Rani Manicka


Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 480

Sięgając po tę książkę nie spodziewałam się tak pięknie opowiedzianej rodzinnej historii. Wyobrażałam sobie, że Matka ryżu to powieść podobna do wielu innych obyczajowych opowiastek, a wyróżniającym elementem jest jedynie egzotyczne miejsce akcji. Autorka kompletnie mnie zaskoczyła, kreując świat pełen barw, zapachów i przede wszystkim ludzkich emocji, mających ogromny wpływ na życie bohaterów. 

Historia rozpoczyna się w małej cejlońskiej wiosce, w której czternastoletnia Lakszmi poślubia znacznie starszego od siebie Aję. Następnego dnia wraz z mężem wyjeżdża na Malaje, nie wiedząc, że już nigdy nie spotka się z matką i nie zobaczy rodzinnych stron. W przeciągu kilku lat w życiu małżonków pojawiają się dzieci, a Lakszmi zrobi wszystko by zapewnić im dobre wychowanie i godną przyszłość. Kobieta sama musi dbać o dom i martwić się o finanse, ponieważ Aja pracuje jako skromny urzędnik, a przez swoją powolność i otępiałość nie ma szans na awans.
Czytelnik towarzyszy bohaterom niemal przez całe ich życie. Obserwuje jak dorastają dzieci Lakszmi, jakich wyborów dokonują i jakie stosunki łączą je z pozostałymi członkami rodziny.  Tłem dla tej opowieści jest historia Malajów (obecnie Malezja), w której dramatycznie zapisały się wydarzenia II wojny światowej i japońskiej okupacji. Kraj ten, zamieszkany przez wiele narodowości jest prawdziwą mieszanką kultury i obyczajów. Dzięki autorce poznajemy egzotyczny świat, pełen tradycji, magii i tajemniczych rytuałów.

Matka ryżu to książka, w której akcja toczy się dość niespiesznie przez większą część opowieści. Mimo tego nie odczuwałam znudzenia, a opisy zwykłych domowych czynności stają się interesujące głównie ze względu na język, jakim posłużyła się Rani Manicka. Piękny, poetycki styl, pełen emocji oddaje bogactwo hinduskiej kuchni i surowość obyczajów. W powieści nie brak także tragicznych wydarzeń, które na zawsze odmienią losy rodziny, ale w większej części jest to historia ludzkiego życia, pełnego małych radości i przytłaczających porażek.
Interesujący jest także sposób narracji – od początku wiadomo, że każdy z bohaterów opowiada swoją historię. Z tego względu często pojawiają się wybiegi w przyszłość, zdradzające jak ułożą się losy potoków Lakszmi i Ai. Dopiero pod koniec autorka ujawnia, kim jest tajemniczy słuchacz. Dzięki zamieszczonemu drzewu genealogicznemu, można domyślić się, o kogo chodzi znacznie wcześniej, ale zapewniam, że losy tej postaci są zaskakujące i zupełnie nieprzewidywalne.

Na uwagę zasługują dopracowane portrety psychologiczne postaci. W tej historii nie ma wyłącznie czarnych charakterów lub jedynie sprawiedliwych bohaterów. Przeplatają się z sobą wszelkie odcienie szarości, składające się na życie każdego człowieka. Dzięki temu w trakcie lektury zżyłam się z samodzielną i zdeterminowaną Lakszmi, dorastającą w cieniu sióstr Lalitą oraz poczciwym Dżejanem. Matka ryżu to historia o straconych marzeniach, zaprzepaszczonych szansach i wydarzeniach, odciskających piętno na wszystkich członkach rodziny. Mimo tego, nie jest to opowieść pesymistyczna. Określiłabym ją, jako nostalgiczny zapis wspomnień i próbę uchwycenia atmosfery minionych lat. Zakończenie daje nadzieję, że po latach cierpień nadejdzie czas spokoju i dostatku. I choć wielu bohaterów już odeszło, to ich historia przetrwa w opowieściach kolejnych pokoleń.
Rani Manicka posiada dar, pozwalający ubierać w piękne i szczere słowa każde wydarzenie i każdą myśl. Matka ryżu to książka pod każdym względem wyjątkowa, która z pewnością na długo zapadnie mi w pamięć.

Ocena: 6 / 6


29 września 2011

Międzynarodowy Festiwal Gier i Komiksu


Po raz kolejny zapraszam wszystkich do Łodzi. W ten weekend odbędzie się 22 Międzynarodowy Festiwal Gier i Komiksu. O części komiksowej nie wiem nic ponad informacje umieszczone już w sieci, ale gorąco zapraszam na część grową. Jutro od godziny 14 strefa free-play, w czasie której będzie możliwość wzięcia udziału w licznych turniejach. Sobota to czas na panele dyskusyjne przygotowane przez członków Koła Naukowego Badaczy Gier ( czyli m.in mojego chłopaka i mnie :)), które rozpoczną się o godzinie 15. O 17 natomiast będziemy dyskutować na temat przyjemności płynącej z obcowania z grami oraz komiksem. W niedzielę do Łodzi zawita Akira Yamaoka, muzyk i kompozytor, znany głównie jako autor ścieżki dźwiękowej do serii Silent Hill. Spotkanie zaplanowane zostało na godzinę 13.45.

Program naszych paneli dyskusyjnych:
mgr Maria B. Garda  - Polskie gry niezależne
Dominika Staszenko - Konwencja grozy w grach wideo
Kamil Jędrasiak, Jakub Krakowiak - "Komiksowe kino, filmowe gry i inne
takie", czyli o przenikaniu estetyki między mediami.
Marcin Chojnacki - Co nam daje granie, czyli o micie bezproduktywności gier komputerowych.
Beata Gosławska - "Znowu zginąłem!", czyli o immersyjności gier.
Małgorzata Bociek - Jakimi ścieżkami podążamy w "The Path"?.

22 Międzynarodowy Festwial Komiksu i Gier
30.09 - 2.10. 2011
Łódzki Dom Kultury, ul. Traugutta 18.


24 września 2011

Kiedy Atena odwraca wzrok - Jakub Szamałek


Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 256

Odkąd w zapowiedziach wydawniczych dostrzegłam debiutancką powieść Jakuba Szamałka wiedziałam, że to dla mnie lektura obowiązkowa. Kryminalno-szpiegowska opowieść, osadzona w realiach starożytnej Grecji, zapowiadała się niezwykle interesująco. Znawczynią starożytnej historii i kultury nie jestem, dlatego liczyłam nie tylko na dopracowany wątek kryminalny, ale także zarys epoki, dzięki któremu z łatwością mogłabym wyobrazić sobie życie w tamtych czasach. Na szczęście wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione, mam nadzieję, że autor już pracuje nad kolejną książką. 

Akcja powieści rozgrywa się w Atenach w roku 430 p.n.e. Trwa wojna ze Spartą i chociaż wróg przerwał oblężenie to w mieście wyraźnie wyczuwalny jest niepokój. Ludność napływająca z okolicznych wiosek powoduje, że przeludnione Ateny stają się miejscem brudnym, zatłoczonym i odpychającym. Działający na zlecenie Peryklesa Leochares ma za zadnie odnaleźć człowieka, współpracującego ze Spartanami. Z pozoru łatwa misja okazuje się nie lada wyzwaniem, gdy bohater wpada na trop szpiegowskiej szajki. 

Intryga wykreowana przez Jakuba Szamałka nie należy do przesadnie skomplikowanych, ale nie jest banalna. W połowie powieści autor umieścił pewną wskazówkę, demaskującą szpiega jednak początkowo ją przeoczyłam. Dopiero pod koniec wszystkie wydarzenia złożyły się w logiczną całość. Zapewne niektórzy znacznie szybciej wpadną na trop agenta Spartan, ale nawet wówczas nie powinni odczuć mniejszej przyjemności z lektury. Z zainteresowaniem towarzyszyłam Leocharesowi w prowadzonym śledztwie. Najbardziej zadziwiająca jest scena, w której lekarz dokonuje oględzin zwłok. Z jednej strony poziom wiedzy medyka jest, jak na ówczesne czasy, dość imponujący, ale z drugiej – niektóre poglądy wydają się kompletnie niedorzeczne. Ówczesny lekarz potrafił mniej więcej określić przyczynę śmierci ofiary, jedynie na podstawie oględzin zewnętrznych, ale stawiane przez niego diagnozy i zalecane kuracje pozostawiają wiele do życzenia.

Główny bohater jest człowiekiem, który nie boi się wyzwań i z poświęceniem tropi zdrajcę. Trochę szorstki w obyciu Leochares, w rzeczywistości ma dobre i wrażliwe serce. Podobało mi się to, że mężczyzna zmienia się pod wpływem przeżytych wydarzeń. Leochares przewartościowuje swoje życie, stara się naprawiać błędy i zwyczajnie być lepszym człowiekiem. Nie jest okrutnikiem czy też brutalem, chociaż czasami sięga po niecodzienne metody, zmuszające podejrzanych do współpracy. Mimo pewnych wad jest to postać, z którą czytelnik sympatyzuje, mając nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Skoro już o finale mowa, to przyznam, że wydarzenia z ostatnich kart powieści mnie zaskoczyły. Jak już wspomniałam można przewidzieć, kto pragnie zniszczyć Ateny, ale tego, co spotyka bohaterów na końcu zupełnie się nie spodziewałam.

Z przyjemnością przeczytałam książkę pana Szamałka, w której oprócz wątku kryminalnego znalazło się także miejsce na portrety psychologiczne bohaterów oraz przekonujący rys historyczny. Autor jest pasjonatem starożytności i jego rzetelne przygotowanie jest bardzo wyraźnie odczuwalne. Opis tętniącego życiem, zatłoczonego miasta; zwyczajów ówczesnych ludzi oraz ich systemu wartości znacznie podnosi wartość tej pozycji. Autor posługuje się na ogół językiem dość współczesnym, ale wplata do niego charakterystyczne terminy i nazwy greckich przedmiotów, dzięki czemu buduje starożytny klimat opowieści. Jedyną niedogodnością, związaną z tymi słówkami jest ich tłumaczenie. Umieszczony z tyłu książki słowniczek nie należy do najporęczniejszych, ponieważ wymusza przerwanie lektury. O wiele lepszym rozwiązaniem byłoby załączenie wyjaśnień na dole każdej strony.
Kiedy Atena odwraca wzrok to pozycja godna polecenia, łącząca kryminalną zagadkę z obyczajową opowieścią o życiu starożytnych Greków.

Ocena: 5 / 6

Egzemplarz recenzyjny otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Muza.







21 września 2011

Wdowa - Anne Stuart


Wydawnictwo: Mira
Liczba stron: 384


Artistide Pompasse był genialnym malarzem, którego twórczość została doceniona na całym świecie. Jednak oprócz niezwykłego talentu odznaczał się także perwersyjnymi skłonnościami oraz trudnym charakterem. Wielki artysta był despotą, lubiącym otaczać się pięknymi kobietami. Najchętniej przebywał w swojej toskańskiej willi La Colombala, którą dzielił ze wszystkimi kochankami, eufemistycznie nazywanymi muzami. Jedną z takich kobiet była Charlie Thomas, która w wieku osiemnastu lat wyszła za mąż za Pompasse’a. Akcja powieści rozpoczyna się w dniu śmierci artysty. Trzydziestoletnia Charlie od pięciu lat nie widziała męża, ponieważ jako jedyna z jego kobiet zdecydowała się go opuścić. Charlie musi wrócić do Włoch by rozliczyć się nie tylko ze spadkiem po zmarłym, ale także z przeszłością, od której nie potrafi się uwolnić.

Sięgając po powieść Anne Stuart nie liczyłam na literaturę z wysokiej półki, ale mimo tego rozczarowałam się zaserwowaną historyjką. Wdowa to banalny romans, wart przeczytania tylko w momencie, gdy nic lepszego nie ma pod ręką. Fabuła jest do bólu przewidywalna i schematyczna. Ona to kobieta z przeszłością, która nie szuka w życiu miłości, ale stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa. On – arogancki i irytujący mężczyzna po przejściach, dla którego liczy się jedynie sukces zawodowy. Od początku książki wiadomo jak potoczą się losy głównych bohaterów. Co prawda autorka starała się przekonać czytelnika, że Charlie i jej przyszły wielbiciel nie potrafią wytrzymać ani minuty w swoim towarzystwie, ale moim zdaniem robiła to nieudolnie i niewiarygodnie. Nie zdradzę jak nazywa się ów tajemniczy „on”, bo wówczas czytanie tej książki zupełnie straci sens. Postaci nakreślone przez panią Stuart mają bardzo ubogi portret psychologiczny, ich przemiana z zaciekłych wrogów w namiętnych kochanków jest kompletnie niezrozumiała, chociaż zgodna z konwencją banalnego romansu.
Najciekawszą postacią w powieści wydaje się malarz Pompasse, niestety autorka uśmierca go już na pierwszych stronach książki. Jego upodobania i skrywane tajemnice są znacznie bardziej interesujące niż poczynania Charlie i jej amanta, dlatego żałuję, że postać ta posłużyła jedynie jako wstęp do akcji właściwej.

W powieści pojawił się także wątek kryminalny, ale podobnie jak cała fabuła, pozostawia wiele do życzenia. Jest miałki i niedopracowany, im dalej autorka brnie w tę historię, tym śmieszniej. Tajemnicze spotkania w świetle księżyca, dramatyczne sceny ratowania życia oraz dialogi, zupełnie niepasujące do sytuacji to najbardziej charakterystyczne cechy tej powieści. Miałam nadzieję, że Wdowa obroni się toskańskim klimatem, ale spotkało mnie kolejne rozczarowanie. Ostatnio modne w literaturze Włochy nie zachwycają bogactwem barw, zapachów, niespotykaną w żadnym innym miejscu atmosferą. Mimo że bohaterowie podziwiają piękne krajobrazy czy spacerują urokliwymi ścieżkami odniosłam wrażenie, że opisane wydarzenia mogłyby rozgrywać się na każdej europejskiej prowincji. 

Wdowa Anne Stuart to książka wtórna i schematyczna. Nie ma w niej za grosz oryginalności, autorka wprowadza dynamiczne sceny w zakończeniu powieści, ale są one tandetne i przewidywalne. Rozwiązanie zagadki kryminalnej również wydało mi się mało realistyczne i naciągane. W moim odczuciu jedynym plusem tej książki jest to, że można ją przeczytać w przeciągu kilku godzin. Niewymagająca fabuła, prosty język i dużo dialogów sprawiają, że to powieść na jeden raz. Z pewnością nie utkwi mi w pamięci na dłużej i nie sprawi żebym miała ochotę do niej wrócić w przyszłości.

Ocena: 2 / 6

 Egzemplarz recenzyjny otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Mira.


19 września 2011

Game Art Panel w Łodzi!


Zapraszam wszystkich na Game Art Panel, który odbędzie się 23 września w MS Cafe w Łodzi o godzinie 18. Podczas tego wydarzenia poruszona zostanie kwestia postrzegania gier wideo jako nowego rodzaju sztuki oraz miejsca jakie wśród wszelkich tekstów kultury zajmuje to stosunkowo nowe medium. Oprócz dyskusji przewidziane są także krótkie prelekcje, dotyczące wymienionych zagadnień. Wspólnie z moim chłopakiem będę jedno takie wystąpienie prowadzić :) Oprócz tego organizatorzy przewidują także turniej z nagrodami. Serdecznie wszystkich zapraszam do Łodzi :)

17 września 2011

Ślepy Zaułek - Stuart MacBride


Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 384

Na opuszczonych placach budowy w szkockim Aberdeen policja od kilku tygodni znajduje okaleczone ciała, pracujących w mieście Polaków. Nieuchwytny szaleniec oślepia swoje ofiary, a każdą zbrodnię poprzedza listem wysłanym do Komendy Głównej, w którym wylewa potoki narzekań i nienawiści na zamieszkujących Szkocję obcokrajowców. Polacy, którzy przeżyli napaść obłąkańca boją się zeznawać, a prowadzący śledztwo sierżant Logan McRae nie ma najmniejszego tropu, mogącego doprowadzić go do zbrodniarza. Na dodatek Logan ma mnóstwo innych kłopotów związanych i z pracą, i z życiem osobistym.

Powieść Stuarta Macbride’a to naprawdę dobra, kryminalna literatura, ale tylko dla osób o mocnych nerwach. Pisarz bowiem nie stroni od szczegółowych opisów makabrycznych wydarzeń, których w tej książce nie brakuje. Tortury, szantaże i przetrzymywanie w nieludzkich warunkach to tylko zapowiedź tego, z czym spotka się czytelnik Ślepego zaułka. Autor niezwykle sugestywnie opisuje wszystkie potworne czyny, co w połączeniu z bujną wyobraźnią odbiorcy może dać  naprawdę szokujący efekt. Wartka akcja i niewybredny język to kolejne składowe stylu Macbride’a. Policjanci z Aberdeen nie tylko nieustannie przeklinają, ale również są mistrzami w wymyślaniu niewybrednych metafor i porównań. Gdy tylko coś idzie nie po ich myśli (a zdarza się to niezwykle często), natychmiast wypluwają z siebie potoki niecenzuralnych określeń. Początkowo taki język może bardzo drażnić i przeszkadzać, ale trudno wyobrazić sobie, żeby zachowywali spokój i dobre maniery, kiedy muszą walczyć z mordercami, gwałcicielami, pedofilami i wszelkimi innymi zwyrodnialcami. W obliczu wszechobecnej przemocy i zdegenerowania tylko śledczy o stalowych nerwach i silnej psychice są w stanie wykonywać swoje obowiązki.

Główny bohater Logan McRae jest właśnie takim typem policjanta. Zgorzkniały, pozbawiony skrupułów sierżant od kilku lat wytrwale ugania się za przestępcami. Jego sukcesy jednak często zostają zagłuszone przez konflikty z przełożonymi i regularne łamanie prawa, ponieważ Logan bardzo rzadko stosuje się do ustaleń regulaminu. Tylko wytrwałość i prawdziwy detektywistyczny zmysł chronią sierżanta przed dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy. MacRae jest jednym z najbardziej charakterystycznych policjantów w literaturze, próżno szukać drugiej takiej osobowości. Równie wyróżniającą się postacią jest inspektor Steel – żonata lesbijka, której zasób niecenzuralnych wyrażeń nie ma końca. Steel często współpracuje z Loganem i podobnie jak on, posiada szereg cech umożliwiających jej skuteczne tropienie najohydniejszych kryminalistów. Może się wydawać, że bohaterowie książek MacBride’a to wyjątkowo antypatyczni osobnicy, ale zapewniam, że wiele zyskują przy bliższym poznaniu.

Ślepy zaułek to powieść trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Zaskakujące zwroty akcji, niebezpieczne policyjne zasadzki oraz nieprzewidywalne zakończenie mówią same za siebie. Część akcji rozgrywa się w Polsce, co jest pewną nowością, ponieważ dotychczas autor ograniczał się jedynie do szkockiego miasta. Jeśli wierzyć adnotacji na okładce to przy pisaniu tej powieści MacBride współpracował z krakowską policją. Uważam, że ta kooperacja wyszła książce na dobre, ponieważ fragmenty dotyczące Polski uwiarygodniają kryminalną intrygę. Poza tym niektóre obserwacje Logana podczas pobytu w naszym pięknym kraju są niezwykle trafne, czasami nawet zabawne. 

Recenzowana powieść jest już piątą częścią, opisującą przestępczy światek Aberdeen, w której występuje sierżant McRae. Lektura dostarcza wielu emocji i głęboko zapada w pamięć. Żałuję tylko, że w tej części zabrakło posterunkowej Jackie oraz inspektora Incha, którzy dopełniali barwny obraz policjantów z grampiańskiej komendy głównej. Jedynym minusem, o którym muszę wspomnieć jest nagromadzenie niebezpiecznych wypadków, z których główny bohater uchodzi z życiem. Wybuchy bomb, strzelaniny itp. nie są w stanie pokonać Logana. Wszystkie te zdarzenia uatrakcyjniają fabułę, ale odbierają jej wiarygodność. Mimo tego zastrzeżenia fanom kryminału polecam prozę Macbride’a. Zapewniam, że przez długi czas nie zapomnicie o tej historii.


 Ocena: 5 / 6


15 września 2011

Morderstwo niedoskonałe - Agnieszka Krawczyk



Wydawnictwo: SOL
Liczba stron: 288

Morderstwo niedoskonałe jest powieścią typowo rozrywkową. Sama autorka nie kryje, że jej twórczość ma przede wszystkim bawić i poprawiać nastrój czytelnika. Wobec takich założeń nastawiłam się na nieskomplikowaną i niewymagającą lekturę, która zapewni mi kilka godzin relaksu. Moje oczekiwania zostały całkowicie spełnione – książka Agnieszki Krawczyk to bardzo fajna, pełna komizmu opowieść, w której wszystko może się wydarzyć, a wątek kryminalny potraktowany jest ze sporym przymrużeniem oka.

Akcja powieści została umieszczona w jednym z krakowskich wydawnictw, będącym prawdziwą wylęgarnią wszelkich indywidualności i osobliwości. Zarówno pracownicy oficyny, jak i początkujący pisarze pragnący zrobić zawrotną karierę, wyróżniają się ze społeczeństwa kilkunastoma niezwykłymi cechami, niepozwalającymi na dołączenie do bezbarwnego tłumu. Gdy w wydawnictwie ginie maszynopis powieści, która otrzymała ministerialną dotację, redaktor naczelna Adela wymyśla intrygę, mającą za zadanie zamaskowanie niedopatrzenia zespołu. Niestety okazuje się, że autor promowanego dzieła przepadł bez wieści, a na domiar złego, szef nagabuje bohaterów o pilny kontakt z tak znakomitym twórcą Czwórka redaktorów nie zamierza poddać się bez walki i podejmuje się rozwikłania zagadki zaginięcia. Nie dość, że wydarzenia wymykają się spod kontroli, to do akcji wkracza policja z błyskotliwym inspektorem na czele.

Jestem zaskoczona, że Morderstwo niedoskonałe przypadło mi do gustu. Moje zdziwienie bynajmniej nie wynika z awersji do literatury lekkiej, ale usprawiedliwione jest brakiem sympatii do stylu Joanny Chmielewskiej, do którego można porównać pisarstwo Agnieszki Krawczyk. Wielość bohaterów, nie do końca poważna i realistyczna fabuła oraz liczne dygresje, i wtrącenia podczas snucia opowieści cechują obie wymienione pisarki. Jednak odnoszę wrażenie, że Krawczyk zastosowała wszystkie wspomniane elementy w sposób świeży i znacznie bardziej zabawny niż Chmielewska, dzięki czemu powieść naszpikowana jest humorystycznymi odnośnikami do tego, co współcześnie dzieje się w mediach, kulturze i polityce. Komizm wynika głównie z języka, jakim bohaterowie się posługują, ale niektóre zdarzenia również mogą wywołać uśmiech na twarzy czytelnika. 

Bohaterowie Morderstwa niedoskonałego to, jak już wspomniałam, ludzie o dość osobliwej aparycji i niecodziennych poglądach. Naczelna Adela jest mózgiem każdej operacji, którą przyjaciele postanawiają wcielić w życie. Redaktor Mareczek zazwyczaj zostaje wyznaczony do wykonania najbardziej niewdzięcznego zadania. Mizera zaś usilnie stara się otrzymać odpowiedzialną prace do wykonania, ale jego spóźnialstwo i talent do mówienia rzeczy zupełnie nie na miejscu, skutecznie mu to uniemożliwiają. Mimo że wszyscy regularnie narzekają na swojego szefa i nienajlepszą płacę, to nie wyobrażają sobie innego zajęcia. Praca w takim wydawnictwie gwarantuje im niezapomniane przygody oraz sporo wolnego czasu, który mogą wykorzystać na redakcyjne śledztwo.

Powieść Agnieszki Krawczyk to bardzo dobry sposób na relaks i oderwanie się od codziennych problemów. Morderstwo niedoskonałe w luźny sposób nawiązuje do kryminału, ale próżno szukać w tej książce skomplikowanej zagadki czy poważnego przestępstwa. Autorka wielokrotnie wspomina o polskich powieściach kryminalnych, mnie udało się zidentyfikować jedną, ale wtrąceń dotyczących rodzimej literatury jest cała masa. Opowieść o przedsiębiorczych pracownikach wydawnictwa jest lekka, wesoła i napisana prostym językiem, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko. Jestem mile zaskoczona książką pani Krawczyk i z pewnością sięgnę po jej wcześniejsze powieści. Uważam, że od czasu do czasu każdy powinien zafundować sobie takie odprężające spotkanie z książką, która ma za zadanie po prostu uprzyjemnić czytelnikowi wolny czas.

Ocena: 5 / 6

Egzemplarz recenzyjny otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa SOL.






11 września 2011

Uwikłanie - Zygmunt Miłoszewski


Wydawnictwo: WAB
Liczba stron: 328

Po doskonałej powieści grozy przyszedł czas na równie intrygujący kryminał autorstwa Zygmunta Miłoszewskiego. Głównym bohaterem jest warszawski prokurator Teodor Szacki, który w przeciwieństwie do większości kolegów po fachu, czynnie uczestniczy w każdym śledztwie. Sprawa, którą teraz się zajmuje od samego początku jest bardzo dziwna i wydawałoby się – skazana na umorzenie. Dotyczy morderstwa Henryka Telaka, który wraz z trójką innych osób, brał udział w terapii ustawień, prowadzonej przez znanego psychologa. W niedzielny poranek mężczyzna został znaleziony martwy w budynku wynajętym na czas weekendowego spotkania. Czy Telak padł ofiarą rabunku? Czy możliwe, że pacjenci, działający pod wpływem kontrowersyjnej metody, byli zdolni do zabójstwa?  A może należy podążyć zupełnie innym tropem? Odpowiedzi na te pytania udzielić nie mogę, ale zapewniam, że zakończenie jest zaskakujące, a książka bez wątpienia warta przeczytania.

Uwikłanie to pierwsza powieść o prokuratorze Szackim, mam jednak nadzieję, że nie ostatnia, ponieważ autor skonstruował bardzo inteligentną i trzymającą w napięciu historię. Miłoszewski nie nudzi czytelnika ani przez chwilę. Zagadkowe zabójstwo, skomplikowana i tragiczna przeszłość zarówno ofiary, jak i wszystkich osób biorących udział w terapii oraz dodatkowe, niepokojące wątki tworzą mieszankę, która wymaga nieustannej uwagi od odbiorcy. W tej powieści nie ma zbędnych opisów, nic niewnoszących dialogów czy nudnych teoretycznych wtrętów. Każdy element został przemyślany i umiejętnie wykorzystany, tworząc niebanalną i inteligentną intrygę. Jednocześnie historia jest bardzo mocno osadzona w polskich realiach, przez co zainteresowała mnie jeszcze bardziej. Dodatkowym atutem jest wprowadzenie do fabuły tajemniczej metody ustawienia, wykorzystywanej w terapiach psychologicznych. Samo założenie tej kuracji i późniejszy udział pacjentów w ustawieniu nie są niczym szokującym, dopiero oddziaływanie terapii na jej uczestników jest kontrowersyjne. Z chęcią dowiem się czegoś więcej na temat metody opracowanej przez Berta Hellingera, którą Miłoszewski wykorzystał w swojej powieści. Jeżeli zachowanie bohaterów książki, odpowiada temu, co zdarza się podczas rzeczywistych sesji, to terapia ta jest niezwykle zadziwiająca, a jej skutki mogą być przerażające. 

Oprócz samej zagadki kryminalnej, będącej wiodącym wątkiem książki, równie ważna jest osoba głównego bohatera. Szacki nie pozwala sobie na urzędniczą rutynę i marazm, mimo że często narzeka na warunki swojej pracy i realia, z jakimi musi zmierzyć się prokurator w Polsce. Mężczyzna nie jest wyidealizowanym bohaterem, który bez względu na wszystko będzie usiłował odnaleźć i skazać mordercę. Teodor Szacki to człowiek z krwi i kości. Ma swoje zalety, ale nie brak mu też wad. Dzięki temu jest autentyczny i nieprzewidywalny. W trakcie lektury często zastanawiałam się jak prokurator zachowa się w opisanych sytuacjach, rozumiejąc jego dylematy i współczując trudnego wyboru. Miłoszewski wielokrotnie popisuje się błyskotliwymi i niezwykle celnymi spostrzeżeniami, dotyczącymi polityki, pracy, ludzi i wszystkiego, co często składamy na karb życiowej niesprawiedliwości. Autor obdarzył głównego bohatera ironią, graniczącą z cynizmem oraz doskonałym zmysłem obserwacji naszej szarej rzeczywistości. Przyznam, że bardzo mi się to połączenie podoba, ponieważ nadaje całej powieści charakteru i wyróżnia ją spośród innych, udanych kryminałów. Miłoszewski zdecydowanie ma swój styl, a Uwikłanie to kawał dobrej, sensacyjnej literatury.  Z niecierpliwością czekam na kolejną książkę, w której prokurator Szacki będzie musiał tropić morderców, zmagać się z wszechobecną biurokracją i niewybrednymi żartami współpracowników oraz swoją, nieco zgorzkniałą osobowością.

Ocena: 6 / 6

Egzemplarz recenzyjny otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater i wydawnictwa WAB.