Nie czytałam bardziej leniwie napisanego reportażu niż Zaginieni. Historie ludzi, którzy przepadli bez śladu. Zastanawiam się w ogóle jak można tę książkę wrzucić do kategorii reportaż, bo mnie bardziej przypomina zbiór postów z mediów społecznościowych albo artykułów prasowych poświęconych sprawom zaginięcia różnych osób. Opis wydawcy zapowiada intrygującą publikację, w której czytelnik znajdzie informacje na temat szczegółów zniknięć ludzi, którzy do dzisiaj nie zostali odnalezieni i nie wiadomo co się z nimi stało. Jednak rzeczywista treść nie spełnia tych oczekiwań. Wśród opisywanych przypadków znajdują się zaginięcia dzieci, w tym dziewczynki, która jest najdłużej poszukiwanym dzieckiem w Polsce, a także dorosłych w różnym wieku. Większość historii to medialne sprawy, o których było swego czasu głośno. Tajemnicze zaginięcie całej rodziny Bogdańskich, zniknięcie dziennikarki Barbary Chrzczonowicz; sprawa mężczyzny, który rzekomo wysiadł z samochodu, wbiegł w pole kukurydzy i przepadł bez wieści oraz wiele innych niewyjaśnionych zdarzeń z udziałem ludzi, po których nie ma śladu.
Od reportażu tego typu oczekiwałabym rzetelnego przedstawienia każdej ze spraw. Autorka powinna zebrać informacje, pogłębić temat, zarysować ustalenia śledczych oraz nakreślić możliwe hipotezy dotyczące zniknięć konkretnych osób. Wartościowym uzupełnieniem byłyby także rozmowy ze specjalistami takimi jak policjanci prowadzący śledztwo, psychologowie pomagający rodzinom czy członkowie fundacji zajmujących się poszukiwaniem zaginionych. Niestety Anna Gronczewska poszła na łatwiznę umieszczając w książce kilkanaście bardzo, ale to bardzo powierzchownych opisów każdego przypadku niewyjaśnionego zniknięcia. Wszystkie rozdziały wpisują się w ten sam schemat, ponieważ rozpoczynają się od podania metryczki z danymi zaginionej osoby (imię i nazwisko, data zaginięcia, miejsce zaginięcia, wiek, rysopis oraz znaki szczególne), a następnie kilkustronicowego, zazwyczaj, opisu całej sprawy obejmującego okoliczności zaginięcia, czynności podejmowane przez policję, a także rozpaczliwe działania rodziny.
Wszystko jest zrelacjonowane pobieżnie, niedokładnie, autorka podaje zupełnie podstawowe informacje, do których można dotrzeć samodzielnie, wpisując hasło w wyszukiwarkę i przeglądając wyniki z pierwszej strony. Jaki jest cel pisania takiej książki skoro nie ma w niej w ogóle dziennikarskiej pracy? Odniosłam wrażenie, że wiele spraw można lepiej poznać, słuchając podcastów true crime albo zaglądając do mediów społecznościowych. Liczne z poruszonych wątków to materiały na osobne książki, ponieważ śledztwa trwały latami, zmieniały się koncepcje dotyczące przebiegu wydarzeń, zdobywano nowe informacje, więc nie rozumiem jaki zamysł przyświecał autorce przy pisaniu tej publikacji. Miałam nadzieję, że całość uratują końcowe rozdziały, w których umieszczono wywiady z ekspertami, ale i tutaj reportaż zawodzi, ponieważ rozmowy są powierzchowne. Najciekawsze informacje przekazała wiceprezeska fundacji Itaka. Natomiast wywiady z byłym szefem Archiwum X w Krakowie, z Michałem Fajbusiewiczem czy żoną zmarłego niedawno Janusza Szostaka są miałkie i zupełnie nie zapadają w pamięć. Na banalne pytania padają banalne odpowiedzi. Anna Gronczewska rozmawiała także z najsłynniejszym polskim jasnowidzem Krzysztofem Jackowskim, ale i tutaj próżno szukać jakichś niewygodnych pytań. Jackowski opowiada o swoich rzekomych sukcesach oraz relacjonuje w jakich okolicznościach policja, a częściej bliscy zaginionych zwracają się do niego o pomoc.
Na podstawie opisanych spraw można wysnuć bardzo przygnębiające wnioski. Policja często lekceważy zgłoszenia o zniknięciu dorosłych, tłumacząc, że pewnie ktoś chciał zacząć nowe życie i odciął się od rodziny, nawet jeśli takie postępowanie zupełnie nie pasuje do charakteru zaginionego, a rodzina deklaruje, że bliska osoba nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego. Śledztwa są często prowadzone z błędami, niedokładnie, a po kilku tygodniach zostają zaniechane, mimo że oficjalnie policja nadal nad sprawą pracuje. Jest to szczególnie przykre, ponieważ rodziny zaginionych czują się pozostawione same sobie i na własną rękę próbują zgromadzić jakiekolwiek informacje. Stąd często zwracają się o pomoc do prywatnych detektywów, ale też przeróżnych jasnowidzów, wróżek, radiestetów i tym podobnych naciągaczy. Wydają mnóstwo pieniędzy, wynajmując nurków, którzy przeszukają okoliczny zbiornik wodny (albo ten wskazany przez jasnowidza), nagłaśniają sprawę w mediach społecznościowych, robią wszystko, co tylko mogą, a efektów i tak nie ma. Szkoda, że autorka nie skupiła się bardziej na przybliżeniu tego jak trudno znieść zaginięcie bliskiej osoby. Członkowie rodzin po kilku latach mają zrujnowane zdrowie, nierzadko zniszczone relacje z innymi, wpadają w długi. Jedno nieszczęście przyciąga kolejne problemy.
Niestety odradzam lekturę, ponieważ jestem bardzo rozczarowana jej treścią. Nie sądziłam, że można tak pobieżnie potraktować temat zaginięć w publikacji nazywanej reportażem.
Ocena: 2 / 6
Oj, szkoda, że zabrakło rzetelnej dziennikarskiej pracy. Raczej nie zajrzę do tej książki.
OdpowiedzUsuńNie polecam, można sobie spokojnie odpuścić.
UsuńKurczę, szkoda, że książka okazała się rozczarowująca lekturą, bo opis wydawcy zapowiadał naprawdę interesujący reportaż.
OdpowiedzUsuńNabrałam się na ten opis, a tu takie rozczarowanie :(
UsuńJeżeli interesuje Cię ta tematyka, to ja sto lat temu, tak naprawdę rok temu słuchałam "Zawieszeni. O zaginionych i ludziach, którzy ich szukają" Szymona J. Wróbla. Chyba nigdzie o niej nie pisałam, bo też jako że dość mocno siedzę w tematyce true crime to o większości tych historii, o których opowiedział autor wiedziałam i nie miałam jakiejś wielkiej frajdy z czytania. Ale uważam że to nawet okej książka była więc może by ci się spodobała
OdpowiedzUsuńDzięki za polecenie, mam tę książkę też na oku i cieszę się, że jest w porządku. Chociaż przyznam, że od tej książki to chyba każda będzie lepsza.
Usuń