16 stycznia 2019

Przeklęty prom - Mats Strandberg


Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 481
Pierwsze wydanie: 2015
Polska premiera: 2017

W promocji książek chyba nic nie irytuje mnie tak bardzo jak hasła głoszące, że oto pojawił się autor, cechujący się tak wielkim talentem, że nie tylko dorównuje mistrzom gatunku, ale wręcz przewyższa ich w każdym aspekcie. Oczywiście jest szansa, że czytelnik naprawdę trzyma w rękach literacką perełkę, a pisarz zasługuje na to, by obsypać go wszelkimi możliwymi nagrodami, ale uważam, że w takim przypadku dzieło obroni się samo i nie potrzeba mu tandetnych tekstów drukowanych na okładce. Umówmy się jednak, że takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko i w większości przypadków szumnie promowane powieści autorstwa drugiego Martina, polskiej Rowling czy współczesnej Christie, nie przypominają dzieł, do których tak chętnie są przez wydawców porównywane. Tak też jest w przypadku Matsa Strandberga, okrzykniętego na okładce Przeklętego promu szwedzkim Stephenem Kingiem. Otóż nie, Strandberg to nie King choćby nie wiem jak bardzo wydawnictwo starało się zaklinać rzeczywistość.

2 stycznia 2019

Postanowienia czytelnicze i nie tylko na 2019 rok

Przyszła pora na coroczny wpis podsumowujący minione 12 miesięcy mojej aktywności na blogu oraz zawierający listę planów i celów, jakie stawiam sobie w najbliższej przyszłości. Nie da się ukryć, że z roku na rok to moje podsumowanie jest coraz krótsze, a do wszelkich postanowień podchodzę z dużą rezerwą. W 2018 na przemian pojawiałam się i znikałam z blogosfery, walcząc ze swoim niezorganizowaniem oraz piętrzącymi się obowiązkami, więc nie będę chwalić się jak mało książek przeczytałam i jak niewiele recenzji napisałam. Nie obiecuję, że będę publikować systematycznie, nie narzucam sobie żadnych limitów, po prostu chcę wciąż tu zaglądać, żeby dyskutować o książkach, serialach i innych wytworach popkultury. Bardzo cieszę się, że wciąż jesteście ze mną i pamiętacie o blogu pomimo tego, że nowe wpisy pojawiają się rzadko. Dziękuję!


Rok 2018 był dla mnie przełomowy z wielu powodów, ale na szczęście większość zmian to zmiany pozytywne. W kwietniu dostałam stałą pracę w zawodzie, od sierpnia jestem szczęśliwą mężatką, na zdrowie nie narzekam, mam wokół siebie bliskie osoby, więc naprawdę jest dobrze :). Jedyne, czego nie udało mi zrealizować to obrona doktoratu, ale w ciągu najbliższych miesięcy muszę spiąć się i skończyć pisanie, bo od tego zależy moja zawodowa przyszłość. Trzymajcie kciuki, żeby udało się to ogarnąć, bo prokastynacja to moje drugie imię i jestem mistrzynią w zajmowaniu się wszystkim oprócz tego, co najistotniejsze. Mam nadzieję, że i dla Was miniony rok był łaskawy, samych pomyślności na nachodzące 12 miesięcy!