30 sierpnia 2011

Inkluzja - Andrzej W. Sawicki


Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 352

Z literaturą fantastyczną jeszcze do niedawna byłam na bakier, ponieważ wydawało mi się, że powieści tego typu nie przypadną mi do gustu. Jednak jakiś czas temu postanowiłam się przełamać i otworzyć na gatunek, który jest mi bardzo słabo znany. Nie żałuję tej decyzji, ponieważ przekonałam się, że nieuzasadnione uprzedzenia do danego rodzaju powieści mogą pobawić mnie dużej dawki rozrywki i przyjemności z lektury. Po Inkluzję sięgnęłam zupełnie na świeżo, tzn. nie słyszałam wcześniej ani o książce ani o autorze; nie czytałam opisu fabuły na okładce, po prostu sięgnęłam po książkę i zanurzyłam się w świecie wykreowanym przez Andrzeja Sawickiego.

Główna bohaterka to energiczna i odważna Chinka Xiu, która z zawodu jest wiedźminką. Oznacza to, że filigranowa kobieta na co dzień styka się z przeróżnymi potworami, będącymi pamiątką po panowaniu obcej cywilizacji. Jej zadaniem nie jest zabijanie przerażających stworów (w większości przypadków zwyczajne nie da się tego uczynić), ale zmuszenie ich do opuszczenia miejsc zagrażających ludziom. Akcja powieści w dużej mierze rozgrywa się na tzw. Czarnym Słońcu, czyli skolonizowanej przez ludzi wygasłej gwieździe, w której ukryte są największe złoża przedziwnych substancji, wykorzystywanych do tworzenia najnowocześniejszych systemów obronnych. Czarne Słońce jest odpowiednikiem ziemskiej kopalni, w której prowadzone są górnicze odwierty.  Ta kosmiczna osada, jako pierwsza będzie musiała zmierzyć się z nieznanym monstrum, kumulującym ogromną energię. Do tej pory nikt nie widział takiego stwora; nie wiadomo jak z nim walczyć, gdyż zdaje się odporny na każdy rodzaj broni. Xiu i jej przyjaciele postanawiają unicestwić bestię aby ocalić cały Wszechświat od zagłady, która niechybnie nastąpi, jeśli potwór będzie ciągle rósł w siłę.

Powieść Andrzeja Sawickiego obfituje w bardzo dynamiczne zwroty akcji. Od początku wiadomo, że w tej książce nie zabraknie strzelanin, walk wręcz czy też kosmicznych pościgów. Z zainteresowaniem czytałam o wymyślonych przez autora ludzkich możliwościach. Począwszy od nieskrepowanej podróży po kosmosie, poprzez uwolnienie umysłu od ciała, aż do nieokreślonej energii, będącej w stanie zniszczyć cały Wszechświat. Niestety w przyswojeniu takiej wizji rzeczywistości przeszkadzały mi wszelkie osobliwe określenia i terminy, balansujące na pograniczu fizyki i fantastyki. Zabrakło także doprecyzowania, czym te tajemnicze zjawiska są. W powieści bardzo często wspomina się o anomalii, powodującej u zwykłych ludzi bardzo przykre, fizyczne dolegliwości. Natomiast istota, wytwarzająca anomalię posiada szereg osobliwych zdolności, np. potrafi przenikać przez ściany, zmieniać kształt ciała itd. Żałuję, że terminy tego typu nie zostały lepiej wyjaśnione, nie wiadomo, co dokładnie powoduje tak dziwne zjawiska ani jak się przed nimi bronić. Czasami trudno było mi także zaakceptować wszelkie nowinki, takie jak: mentalne połączenie się człowieka z cyborgiem, hiperprzestrzenne korytarze czy też systemy obronne, których zasady funkcjonowania przekraczają moją wyobraźnie. 

Pomimo wymienionych mankamentów Inkluzja to świetna powieść, mająca za zadanie zrelaksować i oderwać czytelnika od szarej rzeczywistości. W tej książce wszystko jest możliwe, niesamowite wydarzenia i zjawiska pojawiają się bardzo często, zachęcając czytelnika do poddania się tej fantazji. Fabuła jest interesująca i oryginalna, a główna bohaterka tylko pozornie jawi się jako nieustraszona twardzielka. W głębi duszy Xiu to wrażliwa kobieta, która nie zawaha się narazić życia dla bezbronnego dziecka czy też osamotnionego żołnierza. Polecam Inkluzję wszystkim miłośnikom fantastyki oraz tym, którzy mają ochotę zapoznać się z futurystyczną wizją przyszłość i pełną akcji historią.

Ocena: 4 / 6

27 sierpnia 2011

Złodziej tożsamości - Erica Spindler


Wydawnictwo: Gruner +Jahr
Liczba stron: 512

Złodziej tożsamości to druga powieść Eriki Spindler, w której głównymi bohaterkami są Mary Catherine Riggio i Kitt Lundgren – policjantki z wydziału zabójstw, pracujące razem nad każdą poważną sprawą. Po raz pierwszy postaci te pojawiają się w książce Naśladowca, opisującej zmagania z tzw. „ Mordercą Śpiących Aniołków”. Znajomość pierwszej części nie jest konieczna aby z zainteresowaniem czytać Złodzieja tożsamości, ponieważ wzmianek o przeszłości bohaterek jest niewiele, a główny wątek koncentruje się na zupełnie innej historii niż w poprzedniej książce.

Dwudziestojednoletni Matt Martin zostaje znaleziony zamordowany we własnym domu. Motywem zapewne nie był napad, ponieważ z mieszkania studenta informatyki zniknął jedynie laptop, a zabójstwo wygląda na dzieło prawdziwego zawodowca. Zero śladów lub jakichkolwiek wskazówek, co do tożsamości mordercy. W przeciągu kilku następnych dni pojawiają się dwie kolejne ofiary, na dodatek obie są bardzo dobrze znane Mary Catherine. Kobieta postanawia za wszelką cenę wytropić człowieka, który nie waha się zabijać z zimną krwią. Jej osobiste zaangażowani w sprawę sprawia, że M.C. pracuje niemal przez całą dobę, starając się rozwikłać zagadkę. Bohaterka nie spodziewa się jednak, że w trakcie śledztwa na jaw wyjdzie wiele bolesnych i trudnych do zniesienia faktów.

Powieść Spindler to wciągający i trzymający w napięciu kryminał. Od samego początku akcja Złodzieja tożsamości jest niezwykle dynamiczna i interesująca, a trup ściele się wyjątkowo gęsto. Każda ofiara poprzedza kolejną i wydaje się, że morderca pozostanie nieuchwytny, ponieważ policja zawsze jest krok za nim. Interesującym elementem wplecionym do fabuły są także przestępstwa internetowe, które wyjątkowo ciężko wyśledzić. Przy pomocy darmowego dostępu do sieci krakerzy potrafią zdobyć wszystkie dane. Działają błyskawicznie i bardzo skutecznie, a zrabowane dane czy pieniądze trudno odzyskać.
Autorce udało się stworzyć książkę z wartką akcją i nieprzewidzianymi zwrotami fabularnymi. W trakcie lektury nie sposób się nudzić, ponieważ co kilkanaście stron bohaterki wpadają na nowy trop lub pojawia się kolejne niepokojące doniesienie. 

Postać głównych bohaterek wzbudza sympatię i podziw, ponieważ mimo niebezpieczeństwa i groźby utraty życia, kobiety nie wahają się ani chwili, cały czas podążając tropem mordercy. M.C. i Kitt łączy prawdziwa przyjaźń, dzięki czemu ich współpraca układa się pomyślnie. Oczywiście zdarzają się zatargi między partnerkami, ale najlepsze rezultaty osiągają, pracując w duecie. Kitt Lundgren przeżyła osobistą tragedię i załamanie nerwowe, dlatego wyjaśnienie tej sprawy stawia sobie jako pierwszy krok w powrocie do normalności. Jej trzeźwy osąd i brak emocjonalnego zaangażowania przydają się Mary Catherine, która do śledztwa żywi bardzo emocjonalny stosunek. Nie mogę zdradzić dlaczego policjantka jest tak zaangażowana, ale jej determinacja przynosi zarówno korzyści, jak i szkody, ponieważ M.C. nie potrafi nabrać do sprawy dystansu. Przy okazji wspomnę, że na okładce z tylu fabuła została streszczona zbyt szczegółowo i jeśli ktoś pokusi się o jej przeczytanie zostanie pozbawiony elementu zaskoczenia, który na mnie wywołał duże wrażenie. 

Zakończenia nie przewidziałam, ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności i poszlaki prowadzącego do odkrycia tożsamości zabójcy, mogłam się takiego finału spodziewać. W powieści Eriki Spindler zawarte zostały wszystkie elementy, charakterystyczne dla dobrego kryminału – wartka akcja, wiarygodne rozwiązanie głównego wątku i niespodziewana tożsamość mordercy. Książka ta nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale z całą pewnością wartą ją przeczytać, ponieważ wzbudza zainteresowanie i zapewnia sporą dawkę emocji.   

 Ocena: 5 / 6
Egzemplarz recenzyjny otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater i wydawnictwa Gruner +Jahr.






24 sierpnia 2011

Gra w media - Piotr Legutko, Dobrosław Rodziewicz


Wydawnictwo: Stentor
Liczba stron: 148

Nieustanny rozwój mediów wprowadza do rzeczywistości wiele zmian, których nie sposób dostrzec bez chwili zastanowienia i wnikliwej obserwacji działań telewizji, radia czy prasy. Za pośrednictwem wszelkich dostępnych przekaźników wyrabiamy sobie opinie na wiele tematów, poznajemy otaczający nas świat, a także kształtujemy światopogląd. Jak pokazują autorzy Gry w media nie zawsze robimy to świadomie, ponieważ media mają tak silny stopień odziaływania, że często prezentowane w nich poglądy, naturalnie przyjmujemy jako własne. 

Piotr Legutko i Dobrosław Rodziewicz to wieloletni dziennikarze, znający naturę każdego medium i mający wgląd „od kuchni” w struktury ich funkcjonowania. Autorzy opisują chwyty, jakimi posługują się reporterzy telewizyjni czy też dziennikarze radiowi, aby każdej informacji nadać określony wydźwięk emocjonalny, mający skłonić odbiorcę do wyrobienia sobie konkretnego zdania na dany temat. Odpowiednie kadrowanie, montaż oraz pozbawianie wypowiedzi kontekstu to tylko nieliczne z wymienionych grzechów telewizyjnych serwisów informacyjnych. Jednak nie tylko na tym medium skupiła się uwaga autorów. Panowie nie oszczędzają żadnego przekaźnika, krytyce poddając zarówno telewizję, internet, radio, jak i prasę, uważaną przez większość za źródło o największej wiarygodności. Legutko i Rodziewicz zastanawiają się także jak należałoby przekazywać informację, aby z faktu nie uczynić komentarza oraz czy kategoria dziennikarstwa obiektywnego jest w ogóle możliwa. Gra w media zawiera rozważania na wiele tematów, dotyczących mediów masowych. Oprócz wymienionych już zagadnień, w książce znalazła się także analiza tzw. prasy brukowej; stosunku reporterów do prezentowanych wiadomości oraz wpływu mediów na opinię publiczną.

Panowie Legutko i Rodziewicz poruszyli w tej publikacji wiele zagadnień oraz problemów, z którymi borykają się i media, i odbiorcy. Mam jednak wrażenie, że zrobili to dość pobieżnie, sygnalizując pewne zjawiska bez ich głębszej analizy. Za najciekawszy uważam, rozdział traktujący o roli tabloidów w polskich mediach. Tego typu gazety rządza się zupełnie innymi prawami niż wszystkie inne publikatory. Brukowce są ścisłym odwzorowaniem tego, co społeczeństwo w danym państwie chce czytać. W naszym swojskim Fakcie dominują sensacyjne doniesienia o przemocy domowej oraz plotki ze świata celebrytów, ponieważ tego typu informacje najbardziej interesują masowych czytelników w Polsce. Pojawienie się tabloidów wywołało rewolucję na rynku, nie tylko prasowym. Więcej zdradzić nie mogę, dlatego zainteresowanych odsyłam do publikacji Legutki i Rodziewicza.

Książkę podzielono na osiem części, w obrębie, których wyszczególnione zostały kilkustronicowe podrozdziały, odnoszące się do omawianego zagadnienia. Niestety nie sposób pogłębić tematu jedynie na kilku stronach. Dobrym rozwiązaniem jest umieszczenie na końcu książki słownika, wyjaśniającego wszelkie typowo dziennikarskie terminy, którymi posługują się autorzy.
Na studiach miałam zajęcia dotyczące mediów ogólnie oraz cykl poświęcony tylko telewizji. Z tego względu lektura recenzowanej książki była dla mnie bardziej odświeżeniem posiadanej już wiedzy, niż objawieniem, demaskującym mechanizmy rządzące mediami. Gra w media nie może konkurować z podręcznikami akademickimi, ale stanowi dobrą bazę dla wszystkich, którzy dopiero zaczynają interesować się mediami. Publikacja ta ma charakter popularnonaukowy, co oznacza, że napisana jest językiem przystępnym dla każdego. Media nieustannie atakują nas mnóstwem komunikatów; dzięki nim poznajemy sprawy, do których zazwyczaj nie mamy dostępu, dlatego zachęcam do zapoznania się z podstawowymi prawami rządzącymi środkami masowego przekazu.


Ocena: 4,5 / 6

Egzemplarz recenzyjny otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Stentor.