Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 384
Mężczyzna,
który się uśmiechał to czwarta część kryminalnego cyklu z
komisarzem Kurtem Wallanderem w roli głównej. Recenzując wcześniejszą książkę
napisałam, że Mankell tworzy coraz lepsze i bardziej zajmujące intrygi, co
sprawia, że coraz większą sympatią darzę jego twórczość. Chciałabym teraz móc
podtrzymać to zdanie i stwierdzić, że przeczytana powieść wywołała we mnie
burze emocji i sprawiła, że myślałam o fabule nawet po przerwaniu lektury.
Niestety, nic z tego. Tym razem pisarz niczym mnie nie zachwycił ani nie
zaskoczył. Skonstruował historię spójną i logiczną, którą czyta się dobrze, ale
od niego wymagam czegoś więcej. Nie satysfakcjonuje mnie poprawność, ponieważ
autor świetnej Białej lwicy pokazał
już, że stać go na poruszającą i podejmującą ważne tematy historię kryminalną.
Nie oznacza to, że Mężczyzna, który się
uśmiecha to książka niewarta poznania, absolutnie nie to mam na myśli. Po
prostu nie jest to dzieło na miarę Henninga Mankella.
Do przebywającego w
Danii Kurta Wallandera zgłasza się znajomy prawnik Sten Torstensson, który
twierdzi, że śmierć jego ojca nie nastąpiła, jak twierdzi policja, w wyniku
wypadku samochodowego. Mężczyzna nie potrafi dokładnie określić z jakiego
powodu ma wątpliwości, ale jest przekonany, że za tym zgonem kryje się coś
niewyjaśnionego i dlatego prosi Kurta o pomoc. Komisarz odmawia, ponieważ po
ostatnich, traumatycznych doświadczeniach od ponad roku jest na zwolnieniu i
rozważa odejście z policji. Pierwszego dnia po powrocie do Szwecji, Wallander
zauważa w miejscowej gazecie artykuł informujący o zabójstwie Stena
Torstenssona. Wstrząśnięty komisarz w jednej chwili podejmuje decyzje o
powrocie do pracy i zobowiązuje się do rozwikłania tej sprawy.
Od samego początku wiadomo, kto stoi za
morderstwem Stena i jego ojca, co moim zdaniem odebrało tej powieści całe
napięcie. Nie przepadam za kryminałami, w których czytelnik wie więcej od
głównego bohatera na kluczowy temat, ale jeśli pisarz dawkuje emocje i nie
wykłada wszystkich kart na stół, to nawet wówczas można śledzić akcję z
zainteresowaniem. Mankell taki sam zabieg wprowadził w przywoływanej już Białej lwicy i tam udało mu się obronić
i utrzymać moją uwagę, mimo że tożsamość mordercy była znana. W przypadku tej
książki niestety takiego efektu już nie ma. Teoretycznie nie powinnam narzekać,
bo pisarz jak zwykle dokładnie scharakteryzował metody pracy szwedzkiej policji
na początku lat 90., pokazał również jak różni się podejście do zawodu
starszych funkcjonariuszy i świeżo upieczonych policjantów. Oprócz tego,
dołożył garść przemyśleń na temat zmieniającego się szwedzkiego społeczeństwa,
co objawia się falą niezwykle brutalnych przestępstw, która nie omija nawet
prowincjonalnego Ystad. W praktyce jednak poczułam się zawiedziona, gdy
zorientowałam się, że właściwie cała historia nie wzbudza we mnie szczególnych emocji.
Wiedziałam, kto jest czarnym charakterem, domyślałam się, że Wallander i jego
koledzy nie od razy wpadną na dobry trop, a kiedy już to nastąpi, to będą
musieli zmierzyć się z biurokracją, niewyrozumiałym przełożonym oraz
niefortunnymi zbiegami okoliczności. Pozostawało mi jedynie śledzenie jak krok
po krok zespół komisarza poznaje motywy zabójstwa. Od czasu do czasu Mankell
podrzuca pewne tropy, które mają sprawić, że intryga wyda się bardziej
skomplikowana, a przez to nieprzewidywalna, ale to tylko marginalne wątki,
które nie dają pożądanego efektu.
W kreacji głównego
bohatera na szczęście nie zaszły znaczące zmiany. Kurt Wallander nadal jest
zwyczajnym policjantem, który odczuwa strach, zmęczenie i zniechęcenie. Ponadto
ma świadomość swoich ograniczeń fizycznych czy też nieco melancholijnej i
depresyjnej natury, która często izoluje go od współpracowników. Wallander woli
większość rzeczy załatwiać w pojedynkę, co nie zawsze wychodzi mu na dobre.
Nieco męczące były jedynie wstawki poświęcone poznanej w Rydze kobiecie. Kurt
wiele razy przywoływał w myślach Baibę Liepę, rozważając czy powinien napisać
do niej listy lub zastanawiając się czy podczas pobytu w Rydze mógł zrobić coś,
co zbliżyłoby go do niej. Nie podoba mi się ten niby miłosny wątek, ale
zakończenie nie pozwala mieć nadziei na przerwanie tej osobliwej relacji. W
powieści pojawiła się również nowa postać – niedoświadczona, ale bystra
policjantka Ann-Brit Höglund, która wnosi powiew świeżości do zespołu
śledczego, stanowiąc zapowiedź nadchodzących w policji zmian. Mężczyzna, który się uśmiechał nie jest
najlepszą powieścią w dorobku Henninga Mankella, ale mimo tego warto się nią
zainteresować. Jeśli ktoś nie wymaga od tego pisarza tego, co ja, to prawdopodobnie
wykreowany historia bardziej przypadnie mu do gustu.
Ocena: 4 / 6
To jedyna książka tego autora, którą dotąd miałam okazję poznać, konkretniej wysłuchać. Bardzo przypadła mi do gustu. Cenię ją za kreację głównego bohatera, taką ludzką i rzeczywistą, daleką od co poniektórych superdetektywów, którzy wszystko wiedzą i wszystko im się udaje. Nie mogę jeszcze ocenić czy to książka słabsza w porównaniu do innych, ale jeśli nadarzy się okazja, chętnie się o tym przekonam.
OdpowiedzUsuńKreacja głównego bohatera we wszystkich czytanych przeze mnie książkach Mankella jest właśnie taka, co uważam za ogromny plus. Wallander nie ma w sobie nic z herosa, jest człowiekiem, który się boi, martwi itd. Polecam inne powieści Mankella skoro ta Ci się podobała :)
UsuńJa niestety nie znam tego cyklu z komisarzem Kurtem Wallanderem w roli głównej, ale może kiedyś... Teraz raczej nie dam rady sięgnąć po nową serię, gdyż uzbierało mi się sporo innych zaległości czytelniczych a czas płynie nieubłaganie.
OdpowiedzUsuńZnam ten problem z seriami, też mam mnóstwo pozaczynanych i nie mam czasu na skończenie.
UsuńDobrze, że nie mam jej z czym porównać - posiadam książkę w formie audiobooka i jeśli piszesz, że jest dobra, to się po prostu tym zadowolę. Będzie to pierwsza powieść Mankella, może potem sięgnę po zachwalaną przez Ciebie "Białą lwicę":)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Jest dobra, nie ma się co przejmować :) Jeśli to Twoje pierwsze spotkanie z twórczością Mankella to myślę, że będziesz zadowolona :)
UsuńWallander no ba, w planach jest:) Na razie czytałam Nim nadejdzie mróz - jako że lubię zaczynać od końca:)
OdpowiedzUsuńJa właśnie zupełnie odwrotnie, najlepiej mi się czyta chronologicznie :)
Usuńlata temu czytałam z Wallanderem dwie książki, ale potem nie było już okazji do kontynuacji. obecnie walczę z Lackberg, więc może i na Mankella przyjdzie czas.
OdpowiedzUsuńZachęcam, Mankell pisze dobrze nawet jak trafi się słabsza powieść. A dlaczego z Lackberg "walczysz"? Nie przypadły Ci do gustu jej książki?
UsuńJa mam Mankella w planach, wstyd nie znać rzekomego mistrza gatunku, więc przy najbliższej sposobności na pewno się zapoznam z cyklem o Wallanderze, być może nie zacznę od tej części - skoro słaba, może tak, jak być powinno, czyli zgodnie z kolejnością :)
OdpowiedzUsuńJestem fanką chronologicznego czytania, więc to moim zdaniem dobra decyzja :)
UsuńWidze, ze i ty przenioslas sie na Skandynawie:)
OdpowiedzUsuńMankella nie czytalam, ale mam na polce "Chinczyka", pewnie i do niego kiedys dojde:)
Skandynawia urzekła mnie jakiś czas temu i chyba na długo zagości w mojej biblioteczce :) "Chińczyka" mam w planach jak skończę cykl o Wallanderze.
UsuńWielokrotnie już pisałam, że nie ufam skandynawskim kryminałom, bo najczęściej rozczarowują mnie, chociaż po "Jedynej prawdzie" Lönnaeus'a trochę zaczynam mięknąć :-)Dlatego wierzę, że kiedyś poznam twórczość Mankella, co więcej będę przyjemnie zaskoczona. Jednak przygodę z jego pracami zacznę raczej od innej książki.
OdpowiedzUsuńPo cichu liczę na to, że się przekonasz do skandynawskich kryminałów i Mankell może w tym pomóc :) Na początek rzeczywiście lepiej sięgnąć po inną powieść niż "Mężczyzna...".
UsuńTak mi przebrzydle wstyd, że nie czytałam jeszcze nic autorstwa Mankella...Ale kiedyś nadrobię to w końcu. :)
OdpowiedzUsuńŻaden wstyd, wszystkich autorów nie sposób poznać, więc spokojnie, w swoim czasie sięgniesz po Mankella :)
UsuńA ja mam Mankella w planach i (tadam!) na półkach :) Kiedyś kupowałem w serii Lato z Kryminałem, w cenie jakiej sprzedawali grzechem było nie zgarnąć :) Przeczytam na pewno, tylko nie wiem kiedy.
OdpowiedzUsuńZgromadzenie na półce to już połowa sukcesu, więc pewnie niedługo zaczniesz czytać :) Pamiętam tę serię, ale okładki bardzo mi się nie podobały i zrezygnowałam z kupowania :P
UsuńTego tytułu jeszcze nie znam, bo ja jak zwykle zaczęłam ni w pięć ni w dziewięć. W każdym razie przeczytałam tomy od piątego do ósmego. Nie po kolei, oczywiście. :P
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoją strategię, ja wolę czytać po kolei, ale większość osób chyba sobie swobodnie wybiera :)
UsuńTeż bym wolała po kolei, ale w ten sposób każdą serię czytałabym latami, albo musiałabym kupować wszystkie tomy. =/
UsuńZ tymi latami to się zgadzam, bo jak już pisałam w którymś komentarzu, zorientowałam się, że czytam jedną książkę Mankella na rok. I w ten sposób mam pozaczynanych mnóstwo serii, więc muszę się zmobilizować.
UsuńNie mam takiej cierpliwości. ;)
UsuńA poza tym, tak naprawdę zwykle najbardziej skupiam się na głównej intrydze, a nie na życiu prywatnym głównych bohaterów. Chyba tylko trzy cykle czytałam po kolei. Larssona, Lackberg i Deavera (ten z Rhymesem - choć tu nie udało mi się dopaść "Zegarmistrza", więc jeden tytuł mam do nadrobienia).
Mnie właśnie nieznajomość losów bohaterów utrudnia skupienie się na intrydze. Ale wiem, że jestem trochę zafiksowana na punkcie chronologicznego czytania, a normalni ludzie podchodzą do tego na większym luzie :P
UsuńSzkoda, że Mankell się opuścił, bo skończyłam czytanie cyklu właśnie na trzecim tomie... Myślę jednak, że mimo wszystko sięgnę po "Mężczyznę, który się uśmiechał", bo już 2 lata minęły od mojej ostatniej wizyty Ystad.
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam bardzo na Twoją opinię, jestem ciekawa czy będziesz miała podobne zdanie, co ja czy jednak powieść bardziej przypadnie Ci do gustu. Natomiast jeśli chodzi o częstotliwość sięgania po powieści Mankella to zorientowałam się, że czytam jedną na rok :P a byłam przekonana, że przecież trzecią część czytałam tak niedawno :P
UsuńO widzisz, a to jedyna książka Mankella, którą przeczytałam. Nie dość, że zaczęłam od środka serii to obyło się bez większego zachwytu. Ale skoro to nieco słabszy tom, to pozostaje się cieszyć, chętnie powrócę do Kurta Wallandera :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie spróbuj jeszcze raz z Mankellem. Jeśli nie czytasz chronologicznie to polecam "Białą lwicę" i "Psy z Rygi" :)
UsuńRaczej nie.
OdpowiedzUsuńPodobała mi się ta książka, pomimo tego że od początku było wiadomo, kto jest mordercą. Tutaj mi to nie przeszkadzało. Może gdybym miała porównanie z "Białą lwicą" (której jeszcze nie czytałam) moje odczucia byłyby podobne do Twoich.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
W takim razie zachęcam do poznania "Białej lwicy", powinna Ci się podobać :)
UsuńNa twórczośćtego autora spoglądam z przymrużeniem oka - na pewno posiada on wiele zalet i jego książki cieszą się ogromną popularnością, ale spotkałam się z kilkoma mniej pochlebnymi recenzjami. Teraz będę zastanawiać się - sięgnąć, czy dać sobie spokój.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie sięgać. Bardzo lubię książki Mankella i wiadomo, że nie każda jest świetna, ale wszystkie, które dotąd czytałam są na dobrym poziomie, więc nie wahaj się :)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora :/ I sama nie wiem czy chcę to zmieniać...
OdpowiedzUsuńNie kuszą Cię książki Henninga Mankella?
UsuńNo właśnie nie...
UsuńTo nie ma sensu się zmuszać, może kiedyś Cię zainteresują :)
UsuńDobrze mówisz (piszesz). Poczekam i może dojrzeję do Mankella :)
UsuńWesołych i rodzinnych świąt :)
Nie znam tego cyklu, jednakowoż lubię tak osnutą fabułę. Zapiszę sobie tytuł tej części.
OdpowiedzUsuńW takim razie to powieść w sam raz dla Ciebie :)
UsuńSzkoda, że morderca jest znany od samego początku. Lubię, jak śledztwo prowadzi do zaskakującego końca, ale w gruncie rzeczy mogę przymknąć na to oko. Bardzo jetem ciekawa tego cyklu z Kurtem Wallanderem, wypadałoby go w końcu poznać. Tak się zastanawiam, czy dobrze jest czytać tę serię chronologicznie, czy nie ma to większego znaczenia? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak w większości kryminalnych serii tak i tutaj warto zachować chronologię, jeśli interesuje Cię życie prywatne głównego bohatera. Zagadka jest w każdej części inna, ale Wallander często roztrząsa przeszłość, więc np. bez znajomości poprzednich książek czytają "Mężczyznę..." nie wiadomo kim jest Baiba ani co wpędziło komisarza w depresję.
UsuńTo postaram się jednak zacząć od pierwszej części :)
UsuńTak doradzam :)
UsuńOd kilku miesięcy zbieram się, żeby w końcu przeczytać coś Mankella, bo to w końcu swoisty klasyk już i cały czas nie mam kiedy... Ale zrobię to, zrobię! :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, ja też mam w planach wielu takich autorów, na wszystko musi przyjść odpowiedni czas :)
UsuńTo pierwsza ksiażka autora jaką poznałam więc może dlatego bardziej przypadła mi do gustu. Podobała mi się kreacja Kurta, realistyczne podejście do pracy policjanta. Cóż, jeśli w dorobku pisarza to słabsza książka, tym lepiej dla mnie że te lepsze będę jeszcze poznawać :-)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę jako audiobook, ale jakoś jeszcze nie miałam okazji jej wysłuchać :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy będzie Ci się podobać :)
UsuńTo chyba ta książka Mankella, o której słyszę najczęściej - dosłownie wszędzie i o każdej porze :) Do tej pory żałowałam, że nie jest to pierwsza część serii, a teraz jeszcze, że nie jest najlepszą tego autora, bo właśnie na nią miałam największą ochotę. Chyba będę musiała trochę zmienić preferencje :)
OdpowiedzUsuńA to nie wiedziałam, że ta książka jest tak popularna :) Moim zdaniem jest trochę słabsza od pozostałych, ale nadal to dobra powieść :)
UsuńJak dla mnie każdy kolejny tom o przygodach Wallandera jest coraz lepszy. "Mężczyzna..." nie jest może na samym szczycie, ale wspominam go bardzo pozytywnie i zdecydowanie będę polecać. Nie przeszkadzało mi zdradzenie tożsamości mordercy - w wielu częściach autor stosuje podobną konwencję i jak dla mnie, to się sprawdza. :)
OdpowiedzUsuńDotąd też uważałam, że z każdą częścią jest coraz ciekawiej, ale niestety moim zdaniem, "Mężczyzna..." nie może równać się z "Białą lwicą". Mnie taka konwencja nie drażni pod warunkiem, że nadal utrzymane jest napięcie, a tutaj mi tego trochę zabrakło. Ale mimo tego nadal jestem fanką twórczości Mankella :)
Usuń