Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 352
W obliczu tragedii
człowiek zrobi wszystko, by odwrócić od siebie nieszczęście. Prosi Boga o
pomoc, zaklina los, obiecuje sobie, że zrezygnuje z tego czy tamtego, jeśli
tylko wszystko skończy się dobrze. Dokładnie tak postąpiła Sofia Valentini, gdy
jej chłopak Andrea uległ poważnemu wypadkowi. Dziewczyna była niezwykle
utalentowaną pianistką, miała przed sobą świetlaną przyszłość i w ciągu jednej
chwili wszystko się zmieniło. W szpitalnej kaplicy przysięgła, że zrezygnuje ze
swojej największej pasji, zajmującej tak ważne miejsce w jej życiu, jeśli tylko
Bóg ocali najbliższą jej osobę. W pewien sposób modlitwa Sofii została
wysłuchana, ponieważ Andrea przeżył, ale diagnoza nie pozostawiała złudzeń –
już nigdy nie będzie mógł chodzić. Minęło osiem lat od tamtych wydarzeń. Sofia
wiedzie
uporządkowane życie z Andreą, porzuciła karierę, niemal całkowicie wyrzekając
się muzyki. Ale nagle los stawia na jej drodze przystojnego, bajecznie bogatego
mężczyznę, który przywykł do tego, że zawsze dostaje to, czego chce. A teraz
pragnie Sofii i zrobi wszystko, by kobieta mu uległa. Tancredi wie jak złamać
jej opór, bo dostrzega w Sofii ten sam ból, który i jego nie opuszcza od wielu,
wielu lat.
Nie ukrywam, że do tej
książki przyciągnęło mnie nazwisko znanego pisarza. Nie czytałam żadnej jego
powieści, ale bez wahania sięgnęłam po najnowsze dzieło, gdy tylko nadarzyła
się ku temu sposobność. Powinnam teraz napisać czy ta historia mnie urzekła,
czy rozczarowała, ale trudno to zrobić, gdy wciąż odczuwam tyle sprzecznych
emocji. Z jednej strony jestem zadowolona, ponieważ Moccia skonstruował ciekawą
intrygę z bardzo wyrazistymi bohaterami. Ale z drugiej, nie mogę mu wybaczyć
pewnych zabiegów, które w moim odczuciu, zupełnie nie pasują do tej opowieści,
bo bezlitośnie ją upraszczają i banalizują. Na pewno mogę stwierdzić, że nie
żałuję przeczytania Mężczyzny, którego
nie chciała pokochać i w przyszłości zamierzam poznać całą twórczość
włoskiego pisarza, bo w jego pisarstwie jest coś, co przyciąga i fascynuje.
Może to lekkość pióra, sprawiająca, że poszczególne miejsca i zdarzenia
widziałam tak dokładnie, jakby były rzeczywistością rozgrywającą się na moich
oczach? A może tym czymś jest zdolność do kreowania fabuł jednocześnie tak
bliskich i tak dalekich od życia zwykłego człowieka? Jeszcze nie jestem w
stanie rozgryźć stylu autora, ale zaczynam rozumieć fenomen jego popularności.
Dawno nie czytałam
powieści, w której przez większą część historii nie byłam w stanie zrozumieć
bohaterów i wytłumaczyć sobie, dlaczego postępują w ten sposób. Zazwyczaj bez
trudu dostrzegam motywację postaci i nawet, jeśli nigdy w życiu nie zrobiłabym
tego, co oni, to potrafię ich usprawiedliwić okolicznościami, wrodzonymi
skłonnościami czy traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa. W przypadku tej
książki nie umiałam tego zrobić. Nie zliczę ile razy pomstowałam w myślach na
Sofię, przeklinając jej zatwardziałość i bezsensowny upór. Te cechy ujawniały
się w najmniej potrzebnych momentach. Natomiast w sytuacjach, które naprawdę
wymagały stanowczego „nie”, Sofia niespodziewanie zaczynała się wahać,
sprawiając, że nagle te pozornie żelazne postanowienia znikały. Czasami
podziwiałam ją ze cięte riposty i odparcie wielu pokus, ale innym razem z
odrazą myślałam o jej postępowaniu i tym jak łatwo daje sobą manipulować. Ale
nie tylko Sofia wzbudzała we mnie tak skrajne odczucia. Podobnie reagowałam na
Tancrediego. Czy możliwe, żeby człowiek czerpał radość z niszczenia
wszystkiego, co kocha ktoś inny? Czy własne nieszczęście usprawiedliwia
ingerowanie w czyjeś życie i sukcesywne niszczenie w imię chwilowej zachcianki?
A może to nie kaprys, a prawdziwa miłość, która nigdy więcej się nie powtórzy?
Tancredi to dla mnie uosobienie człowieka, którego trzeba trzymać na dystans.
Przeraziła mnie jego zachłanność i bezwzględność. Moccia najpierw pokazuje nam
tę złą stronę bohatera, by później przekonywać, że jest usprawiedliwiona
zdarzeniami sprzed wielu lat. Każdy indywidualnie musi zdecydować czy to
wystarczające wytłumaczenie. Dla mnie Tancredi pozostał wyjątkowo antypatyczną
postacią, której nie potrafiłam współczuć. Jest jeszcze Andrea, mąż Sofii.
Biedny, niemający pojęcia o świecie czy przebiegły i egoistyczny do bólu
mężczyzna?
Federico Moccia
komplikuje losy bohaterów, wikła ich w różne zależności, ale na koniec zostawia
czytelnika z mnóstwem wątpliwości. Niby zakończenie jest, ale niewiele z niego
wynika. Zazwyczaj lubię niedopowiedzenia i możliwość własnej interpretacji, ale
w tej powieści chciałabym po prostu dowiedzieć się, co tak naprawdę się wydarzyło
i jaką decyzję podjęła główna bohaterka. Pozostaje mi snuć domysły albo czekać
na kontynuację, ale nie zmienia to faktu, że finał uważam za zepsuty. Odnoszę
wrażenie, że autor bał się jednoznaczności, jakby nie chciał wziąć
odpowiedzialności za stworzone przez siebie postaci i zawirowania, które im
funduje przez całą powieść. Na początku wspomniałam o zabiegach banalizujących
całą historię, więc nadszedł czas, żebym się wytłumaczyła. Otóż, w tej książce
trochę zbyt wiele oderwanych od codzienności wydarzeń. Możliwe, że tak właśnie
miało być, ale mnie takie rozwiązanie irytowało. Tancredi jest bogaty i
wpływowy, może mieć wszystko, dosłownie wszystko i wszystkich. Zapragnie kupić
hotel? Proszę bardzo. Prywatna wyspa? Nic trudnego. Zechce poznać każdy
szczegół z życia Sofii? Naturalnie, przecież dla jego ludzi zdobycie pamiętnika
bohaterki, jej szkolnych wypracowań, karty zdrowia, a nawet zdjęcia
przedstawiającego Sofię jako kilkutygodniowy płód, to betka. Podobnie jest z
talentem bohaterki. Nie grając przez tyle lat kobieta zachowuje wszystkie
umiejętności i nadal potrafi olśnić, wydobywając z instrumentu piękne i
urzekające dźwięki.
Dlaczego pomimo tych
zabiegów i niesatysfakcjonującego zakończenia cieszę się, że przeczytałam tę
powieść? Odpowiedź zapewne zabrzmi dość górnolotnie, ale Mężczyzna, którego nie chciała pokochać pozwala spojrzeć na własne
życie nieco z dystansu i zastanowić się nad rzeczami, które w przyszłości mogą
nas spotkać. Ja utwierdziłam się w swoich przekonaniach i wiem, czego na
miejscu każdego z bohaterów nigdy bym nie zrobiła. Ktoś może powiedzieć, że tak
łatwo powiedzieć, bo przecież cała historia jest fikcją, a na dodatek pełno w
niej nieprawdopodobnych zdarzeń. Zgoda, ale nie zmienia to faktu, że każdego
mogą spotkać te same dylematy, bo pozbawione tej powieściowej otoczki nadal
będą dotyczyły najważniejszych życiowych wyborów.
Ocena: 4 / 6
Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik
P.S. Zainteresowanych wygraniem egzemplarza powieści, którą ostatnio recenzowałam, czyli "Assassin's Creed: Objawienia" zapraszam na facebookową stronę Grakademii. Więcej szczegółów o konkursie tutaj.
Miałam ochotę przeczytać, ale niestety nie kupię, bowiem styl autora mnie męczy, odobaja mi się jego pomysły na fabułę, ale zawsze jestem wymęczona
OdpowiedzUsuńA pod jakim względem Cię męczy? Pytam z ciekawości, bo mnie właśnie przypadł do gustu jego styl pisania :)
UsuńPrzed długi czas polowałam na tę książkę, gdyż ciągle chodziła mi po głowie jej historia. Na szczęście całkiem niedawno udało mi się wreszcie ją zdobyć, co mnie bardzo cieszy, więc jak znajdę tylko więcej czasu, zamierzam ją przeczytać.Jestem tylko ciekawa, czy wspomniane przez ciebie mankamenty również i mnie będą drażniły.
OdpowiedzUsuńSkoro już książkę posiadasz, to połowa sukcesu. Teraz tylko znaleźć czas na czytanie :) Też jestem bardzo ciekawa czy będzie Ci się podobać.
UsuńNie czuję się przekonana do sięgnięcia po tę książkę. Czuję, że drażniłyby mnie te same mankamenty, póki co mam dość innych lektur, by się męczyć prozą Mocci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Rozumiem, nic na siłę :) Ja przez długi czas też omijałam jego książki, wydawało mi się, że to zupełnie nie moja bajka, ale raz się przełamałam i mam ochotę na więcej :)
UsuńJeśli sięgnę kiedyś po książki tego pana i mi się spodobają, to ta także zagości na mojej liście :D
OdpowiedzUsuńSłuszna i logiczna strategia :)
UsuńNie znam tworczosci tego pisarza, ale czytalam wiele zachwytow na temat. Jakos mnie nie przekonaly i po Twojej recenzji widze, ze slusznie.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem warto tę książkę przeczytać, chociaż pewne mankamenty ma.
UsuńJa podobnie jak poprzedniczka nie znam twórczości, ale staram się poznawac uznanych pisarzy.
OdpowiedzUsuńCzy Moccia jest uznany to trudno powiedzieć, jest popularny na pewno.
UsuńMimo wszystko chyba się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńPełny podziw dla Ciebie za tak wnikliwe recenzje :-)
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości tego autora, ale chętnie przeczytam któraś z jego prac, nawet tę powieść, którą prezentujesz, ponieważ pomimo wad, wydaje się być interesującą i wzbudzającą emocje historią.
Czasami wychodzą takie długaśne teksty i zawsze zastanawiam się komuś będzie się chciało tyle czytać :P Emocji na pewno nie brakuje w tej powieści, więc chociażby z tego powodu warto ją poznać :)
UsuńJak to komu, naród czyta :-) Mnie akurat nie o długość chodzi, ale o to, że poruszasz wiele kwestii i skrupulatnie je naświetlasz, co prawda przekłada się to na objętość recenzji, ale czy to mam aż takie znaczenie...
UsuńDla mnie mówiąc szczerze nie jest to problemem, piszę tyle ile uważam za słuszne, tzn. tak żeby w miarę wyczerpać temat. Cieszę się, że czytasz i komentujesz (i że naród to robi również :))
UsuńPrzeczytane książki zawsze wpływają na mój światopogląd i często pobudzają do jego zmiany lub do refleksji nad własnym życiem, dlatego pewnie również doceniłabym "Mężczyznę, którego...".
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to dobre podejście. Dzięki niemu z każdej książki można wynieść coś wartościowego.
UsuńNazwisko jest mi znane. Ale jakoś nie jestem przekonana do tej książki, chyba jest za bardzo poplątana.
OdpowiedzUsuńTrochę poplątana jest, to prawda. Ale może kiedyś nabierzesz ochoty na przeczytanie. Jak już pisałam, sama przez długi czas omijałam powieści Mocci.
UsuńJa jeszcze nie czytałam żadnej książki tego autora,ta wydaje się być godna uwagi
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJest godna uwagi, chociaż nie każdemu będzie się podobać, sama często byłam zła na autora za pewne fragmenty :P
UsuńNie wiem, czy zainteresuję się tą pozycją - opis fabuły jakoś mnie nie przekonał. Ale skoro chwalisz tego autora, to być może sięgnę po inną pozycję jego pióra. :)
OdpowiedzUsuńSięgnij, chętnie dowiem się czy warto czytać inne jego powieści, bo chociaż mam je w planach, to pewnie jeszcze dużo czasu minie zanim je przeczytam.
UsuńKreacje bohaterów wydają się być dopracowane, ale zarys fabuły wywołał we mnie dziwną irytację i niepokój. Trudno mi napisać, o co mi chodzi, po prostu czuję, że ta historia nie wzbudzi we mnie pozytywnych emocji. I jeszcze to zakończenie, z którego niewiele wynika. Nie jestem przekonana. Autora kojarzę, czytałam jedną jego książkę, ale raczej rozejrzę się za innym tytułem. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSkoro czujesz, że coś jest nie tak, to lepiej wybrać inną powieść. Chyba, że masz ochotę dowiedzieć się czy przeczucia są słuszne :) Czasami wybieram książki, co do których mam podejrzenie, że będą mnie złościć, a okazuje się, że nie było tak źle :)
UsuńZastanawiałam się nad ta książką już jakiś czas temu, ale jeszcze nie miałam okazji jej przeczytać. Czekam cały czas kiedy wreszcie zawita do biblioteki :)
OdpowiedzUsuńJak nadarzy się okazja to warto przeczytać :)
UsuńA ja wręcz przeciwnie coraz częściej natrafiam na bohaterów, których nie rozumiem. A mówią, że z czasem człowiek robi się mądrzejszy i bardziej tolerancyjny.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Niektórych bohaterów też nie rozumiem, np. w tej powieści bardzo rzadko potrafiłam sobie wytłumaczyć ich decyzje, zwłaszcza Sofii.
UsuńMam wielką ochotę na tę opowieść. ;)
OdpowiedzUsuńZauważyłaś, że strasznie teraz dużo książek wychodzi o tytułach "Mężczyzna, który/którego..." "Kobieta, która...", "Dziewczynka.../która...". Masakra :D Aczkolwiek książka zapowiada się sama w sobie ciekawie i jeśli tylko znalazłabym ją w bibliotece, do której wybieram się we wtorek ,to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTak, te tytuły mnie dobijają, a co najgorsze przeniosły się też z kryminałów na inne gatunku. Te wszystkie "dziewczynki" i "kobiety" brr! No, ale tytuł trzeba jakoś znieść jak książka wartościowa :)
UsuńTeż lubię niedopowiedzenia, ale nie takie, które kompletnie nic nie wyjaśniają. Raczej takie dające kilka wskazówek i możliwość dopowiedzenia sobie pewnych kwestii, ale nie wymyślenia zakończenia jako takiego, bo to już rola pisarza. Tak czy inaczej, autora mam w planach, jeszcze tylko nie wiem od którego tytułu zacznę.
OdpowiedzUsuńMoże właśnie zacznij od tej książki :) Co do zakończenia to zasadniczo się zgadzam z Twoim zdaniem, ale dla każdego gdzie indziej przebiega granica między dopuszczalnym dopowiadaniem, a brakiem pomysłu na zakończenie :)
Usuń