Wydawnictwo: Annapurna
Liczba stron: 208
O Annie Czerwińskiej po
raz pierwszy usłyszałam, gdy w mediach pojawiła się informacja, że jako druga
Polka zdobyła Mount Everest, co znaczy, że skompletowała tzw. Koronę Ziemi,
czyli najwyższe szyty poszczególnych kontynentów. Wydarzenie to miało miejsce w
2000 roku, a ja, wówczas jako dziesięcioletnie dziecko, stwierdziłam, że taki
wyczyn to świetna przygoda i zaczęłam marzyć o wysokogórskiej wspinaczce.
Himalaistką oczywiście nie zostałam, ale bardzo lubię wędrówki po naszych
pięknych Tatrach i z chęcią czytam o ludziach, dla których zdobywanie kolejnych
szczytów jest nieodłącznym elementem życia. W obszernej rozmowie z Romanem
Gołędowskim, opublikowanej w formie kilku książek z cyklu GórFanka, Czerwińska opowiada o swojej wielkiej pasji. GórFanka. Na szczytach Himalajów to
publikacja, przybliżająca zmagania alpinistki z trzema himalajskimi
ośmiotysięcznikami – Everestem, Lhotse i Makalu.
Anna Czerwińska w
sposób lekki i humorystyczny opowiada o swoich starciach z każdą z trzech
wspomnianych gór. Początkowo sądziłam, że forma wywiadu nie będzie atrakcyjna,
ale pomyliłam się, bo w trakcie lektury miałam wrażenie, że Czerwińska siedzi
tuż koło mnie i z zapałem relacjonuje każdy szczegół wyprawy. Zapewne to
zasługa nie tylko samego streszczenie historii wspinaczki na ośmiotysięczniki,
ale także żywego i obrazowego języka, jakim posługuje się alpinistka.
Kolokwializmy, anegdotki, zabawne charakterystyki uczestników wyprawy
sprawiają, że książkę czyta się błyskawicznie i z ogromnym zainteresowaniem.
Autorka nie pozwala jednak czytelnikowi na zapomnienie z jak ogromnym
niebezpieczeństwem wiąże się każda próba zdobycia himalajskiego szczytu, dlatego
wspomina także o momentach pełnych grozy i tragediach jakie zdarzają się w
górach. O tym, że atakując wysokie partie gór łatwo zmylić drogę, poślizgnąć
się i spaść w przepaść lub zachorować na śnieżną ślepotę wie większość ludzi.
Ale wątpię, że przeciętny człowiek ma pojęcie o tym, jak należy przygotować nie
tylko ciało, ale także umysł do takiej wyprawy. Opowieść Czerwińskiej
uzmysłowiła mi jak wiele zależy od dobrej znajomości własnego organizmu.
Wystarczy zbagatelizowanie jakiegoś objawu spadku formy lub zgubna chęć
rywalizacji z innymi wspinającymi się na szczyt, by mogło dojść do tragedii.
Wycieńczenie, odwodnienie i brak aklimatyzacji doprowadzają też często do
halucynacji, w wyniku których również bardzo łatwo o śmiertelny wypadek.
Gdy w mediach pojawiały
się informacje o zaginięciu lub śmierci alpinistów często zastanawiałam się,
dlaczego ludzie decydują się na samotną wspinaczkę? Przecież wyprawa liczy
kilka lub kilkanaście osób, więc jakim cudem nagle okazuje się, że ktoś się od
grupy odłączył? Po zapoznaniu się z historią Anny Czerwińskiej, która
wielokrotnie w pojedynkę atakowała kolejny szczyt, inaczej patrzę na tę
kwestię. Nie miałam pojęcia, że często wyprawy w najwyższe góry to po prostu
zbieranina ludzi ze wszystkich zakątków świata. Nie każdy jest uczynnym i
sympatycznym człowiekiem, pamiętającym o potrzebach towarzyszy. Z relacji
polskiej himalaistki wyłania się niepokojący obraz środowiska, w którym
znacznie częściej można spotkać egoistycznego i nastawionego na rywalizacje
kompana, niż prawdziwego partnera, na którym można polegać w trudnych chwilach.
Ludzie robią sobie mniejsze lub większe świństwa, więc chcąc uprawiać
wysokogórską wspinaczkę najlepiej liczyć tylko na siebie. Poza tym, każdy ma
inne tempo chodzenia i inną wrażliwość na wysokość, więc niezwykle trudno jest
zgrać się tak, by cała ekipa mogła w tym samym czasie przebywać razem.
Podziwiam odwagę i hart
ducha Czerwińskiej. Na pewno nie byłabym w stanie zachować zimnej krwi, gdybym
znalazła się w sytuacjach tak niebezpiecznych jak ona. Alpinistka potrafi
zadbać o siebie, doskonale wie, czego jej organizm potrzebuje na danej wysokości
i jak mu tego dostarczyć. Ma świadomość, że każdy wyjazd w wysokie góry wymaga
odpowiedniego przygotowania i, że czasami trzeba schować dumę do kieszeni i
zawrócić, zrezygnować ze zdobywania szczytu, bo dalsza droga jest zbyt
niepewna. Imponuje mi jej podejście do każdej górskiej wyprawy, bo wyraźnie
widać, że Czerwińska nie wspina się dla sławy i medialnego szumu. Ona robi to
dla siebie, dla matki, która zawsze w nią wierzyła i dla uczczenia pamięci
innych alpinistów, pokonanych przez najwyższe góry świata.
GórFanka.
Na szczytach Himalajów to obowiązkowa publikacja dla
każdego amatora relacji z dalekich i niedostępnych rejonów. Dzięki swobodnej
opowieści polskiej himalaistki, dowiecie się jak wyglądają kolejne etapy
atakowania ośmiotysięczników, czym charakteryzują się rosyjscy alpiniści i
dlaczego należy być nieustępliwym w rozmowach z Szerpami. Poznacie zarówno
słodki smak sukcesu jak i gorycz porażki oraz będzie mieli okazje wyobrazić
sobie jak koszmarnie trudne i wyniszczające jest zdobycie najwyższych górskich
szczytów. Dużym plusem tej publikacji jest ogrom zdjęć idealnie skomponowanych
z tekstem, pozwalający dostrzec piękno i surowość Everestu, Lhotse i Makalu,
nie
ruszając się z domu. Jedyną rzeczą, do której mogłabym się przyczepić jest brak
wzmianki o formalnej stronie wyjazdów w Himalaje. Zapewne publikowanie
informacji o tym, jakie zezwolenia trzeba uzyskać, jaki jest koszt takiego
przedsięwzięcia i ogólnie, na czym polega jego organizacja nie było celem
wydawców, ale jednak tego mi trochę brakowało, bo czasami miałam wrażenie, że
alpiniści po prostu pakują się i wyjeżdżają bez żadnych przeszkód. Niemniej,
jako całość książka bardzo mi się podobała i na pewno sięgnę też po inne
publikacje wchodzące w skład cyklu GórFanka.
Ocena: 5 / 6
Podziwiam ludzi takich jak Anna Czerwińska, którzy dokonują wręcz niemożliwego, i zazdroszczę im odwagi, hartu ducha i siły. Niezbyt często sięgam po tego rodzaju książki, ale myślę, że tę chętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam świątecznie :)
Oj tak, Anna Czerwińska naprawdę imponuje swoją odwagą i samozaparciem. Nie wyobrażam sobie jak w niektórych sytuacjach można nie spanikować i nie dać się ponieść emocjom.
UsuńWłaściwie mogłabym się podpisać pod postem Kasi - nic dodać, nic ująć! Fascynują mnie ludzie, dla których nie ma rzeczy niemożliwych, Anna Czerwińska do nich należy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Zdecydowanie tak, wielokrotnie udowodniła, że potrafi wyjść cało z opresji i jeszcze z humorem o tym opowiadać :)
UsuńTeż się zastanawiałam mocno nad cała ideą wspinaczek po niedawnej tragedii, dlatego chętnie przeczytałabym tę książkę. A autorkę... podziwiam.:)
OdpowiedzUsuńO tym samym myślałam, ale po lekturze tej książki lepiej rozumiem punkt widzenia alpinistów. Z tym, że można nie wrócić oni się po prostu liczą za każdym razem. To jest ryzyko, które muszą podjąć.
UsuńJestem pełna podziwu i uznania dla takich osób. Sama nie odważyłabym się na takie odważne przygody.
OdpowiedzUsuńJa na pewno też nie. Oszalałabym ze strachu, nie mówiąc o tym, że nie dałabym rady fizycznie. Ponadto uważam, że jeśli ktoś ma partnera/partnerkę, dzieci, to nie powinien narażać ich na stres, że w każdej chwili może w tych górach zginąć.
UsuńPrzyznaję szczerze, że w ogóle nie czytuję takich książek, ale mam w pracy koleżankę, która lubi takie klimaty - może jej polecę te publikację ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDo niedawna też mnie nie interesowały podobne publikacje, ale ostatnio zmieniłam zdanie. Może i Ty się kiedyś przekonasz :)
UsuńTeż się ostatnio zastanawiałam nad fenomenem alpinistów. Skąd w nich taka odwaga?? Czy pasja jest silniejsza niż strach? Trochę zazdroszczę im tej wielkiej pasji, którą żyją. Tej odwagi, której mi brak często w najprostszych czynnosciach w życiu.
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie tą książką. Nawet nie wiedziałam, że Polka zdobyła Mount Everest. Bardzo bym chciała by ta książka trafiła w moje ręce :)
Pozdrawiam:)
Polacy mają sporo sukcesów w wysokogórskich wspinaczkach, więc jest o kim czytać :) Pierwszą Polką na Evereście była Wanda Rutkiewicz, a drugą właśnie Czerwińska :)
UsuńJeśli mam być szczera to nigdy nie rozumiałam co ludzi ciągnie by zdobywać szczyty i narażać się na takie niebezpieczeństwo. Wynika to pewnie z faktu, iż nie znoszę zimna. Jednakowoż książkę chętnie bym przeczytała, lubię takie historie.
OdpowiedzUsuńPasja i chęć zmierzenia się z własnymi słabościami - myślę, że to napędza ludzi. Zresztą, niektórzy są takimi niespokojnymi duchami, ciągle chcą czegoś nowego doświadczać. Zimno musi być potworne, też nie wytrzymałabym w takich warunkach.
UsuńCiekawa opowieść i mnóstwo zdjęć...z pewnością ta pozycja nie zachęci mnie do zostania himalaistką, ale za to powinna dostarczyć wielu ciekawych informacji;)
OdpowiedzUsuńZdjęcia to ogromny atut, oglądając te wspaniałe widoki można zrozumieć, że ludzie podejmują trud, by zobaczyć je na żywo :)
UsuńLubię czytać o ludziach z pasją, prawdziwie odważnych i niebojących się realizować swoje marzenia. Czuję, że mogłabym się wiele nauczyć od Anny Czerwińskiej, bo niestety, ale jestem "boi dupa" ;)
OdpowiedzUsuńNo to możemy podać sobie ręce, bo ja też jestem strachliwa. Nie wypuściłabym się na taką niebezpieczną wyprawę za nic w świecie. Ale poczytać o takich podróżach można :)
UsuńCzytałam dwie części GórFanki (więcej niestety biblioteka nie posiada). Podziwiam tę kobietę za siłę, determinację i za ten humor też.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i ja szybko sięgnę po resztę książek. Humor miejscami specyficzny, ale mam wrażenie, że zupełnie naturalny. Taka jest Anna Czerwińska :)
UsuńTeż mi się tak wydaje. Co w głowie to na języku. Lubię takich ludzi. ;)
UsuńHmm, wielką fanką gór nie jestem, ale lubię literaturę podróżniczą, a ta książka chyba się do niej zalicza... Może kiedys się skuszę i przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nawet jak nie jest się fanem gór to lektura może sprawić przyjemność, polecam :)
UsuńRzadko czytam te podróżnicze, ale tej dałabym szansę:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam góry i podróżuję w ich kierunku zawsze, gdy mam taką możliwość. Chętnie przeczytam tę książkę, bo również jestem Górfanką :)
OdpowiedzUsuńW takim razie to dla Ciebie lektura obowiązkowa :)
UsuńPrzyznam szczerze, że nie spodziewałabym się, że ta książka okaże się być taka fajna. Twoja recenzja mnie zachęciła :)
OdpowiedzUsuńI o to chodziło :)
Usuńbardzo zaintrygowala mnie kwestia stosunkow pomiedzy alpinistami. zawsze myslalam ze to naprawde zgrana grupa, ktora zawsze gotowa jest do pomocy a tu taka niespodzianka... bardzo chetnie przeczytalabzm te ksiazke.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam, ale okazuje się, że zgranych grup jest jak na lekarstwo. W większości ludzie są zazdrośni o sukcesy innych, samolubni i nieuważni często.
Usuńpo górach wiele nie wędruje, ale książę o człowieku pełnych pasji zawsze chętnie poznam. o pani Annie trochę już słyszałam, a w obliczu ostatnich wydarzeń kwestie alpinizmu wzbudzają jeszcze więcej emocji.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda i myślę, że to właściwy moment na dowiedzenie się paru rzeczy o wspinaczce wysokogórskiej. Wyobrażenia laika w większości nijak mają się to tego, jak naprawdę wygląda taka wyprawa.
UsuńJa w ogóle podziwiam tych ludzi. Kiedyś sama chciałam zdobywać górskie szczyty, ale po pierwsze, ze względów zdrowotnych raczej nie mogłabym tego robić, po drugie już mi ostatnio trochę przeszło ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka zdaje się być interesująca, w sumie można by ją zaliczyć do literatury podróżniczej, a taką lubię najbardziej :)
Jak najbardziej zalicza się do literatury podróżniczej, więc jeśli lubisz takie książki, to nie wahaj się i czytaj :)
UsuńTo chyba jednak nie dla mnie pozycja.
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam wędrówki po górach. Być może nie w tak ekstremalnym wydaniu, bo mam lęk wysokości, ale podziwiam osoby, które mają tyle odwagi, aby się tym zajmować. Lubię też czytać ich historie i myślę, że tego typu książce forma wywiadu niczego nie ujmuje. Lektura jak najbardziej w moim guście :)
OdpowiedzUsuńPolecam, po przeczytaniu również uważam, że wywiad to był dobry pomysł. Ale na początku miałam trochę obaw czy w takiej formie książka okaże się interesująca.
UsuńPrzeczytam bardzo chętnie - ze względu na tematykę i kobiecy punkt widzenia...
OdpowiedzUsuń