· Całopalenie – Robert Marasco
· Córka kapitana – Leah Fleming
· Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet – Karolina Bednarz
· Rany kamieni – Simon Beckett
· Przysięga milczenia – Linda Castillo (recenzja wkrótce)
Cieszę się, że wybierałam dość różnorodne lektury, bo sięgnęłam po horror, dwie powieści z pogranicza kryminału i thrillera, historię obyczajową oraz reportaż. Wspominałam już kiedyś, że literatura faktu do niedawna prawie w ogóle mnie nie interesowała, ale widzę, że w ostatnim czasie to się zmienia. Mam spory apetyt na reportaże, książki podróżnicze i popularnonaukowe, więc przewiduję, że będą gościć w moich zestawieniach coraz częściej.
Filmy
W marcu opanowało mnie batmanowe szaleństwo, bo obejrzałam wszystkie aktorskie wersje oraz dwie animacje. Kwiecień okazał się dużo spokojniejszy, ponieważ obejrzałam „tylko” sześć filmów, a Batmanowi na razie dałam spokój. Oczywiście musiałam zaliczyć rewatch najnowszej części w Święta, kiedy na HBO Max zadebiutował The Batman. Na szczęście film dobrze ogląda się również w domowym zaciszu, więc jeśli przegapiliście seans w kinie to jest okazja do nadrobienia. Oprócz tej powtórki obejrzałam też:
· Śmierć na Nilu, 2022
· Wioska przeklętych, 1960
· Prezent od losu, 2022
· The Black Castle, 1952
· Fenomeny, 1985
· Pociąg grozy, 1972
Najlepiej oceniam Wioskę przeklętych, której jakimś cudem nigdy wcześniej nie widziałam. Bardzo żałuję, że stare horrory są trudno dostępne, bo mają swój urok nawet jeśli w dzisiejszych czasach strachu nie wzbudzają. Chociaż muszę przyznać, że pomysł na pojawienie się gromady dziwnych dzieci w jednej z angielskich wiosek, jest dość przerażający. Kto zna tę historię ten wie, że przedpołudniowa drzemka może być brzemienna w skutkach.
The Black Castle i Pociąg grozy nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia, ale w zasadzie i tak polecam. Czasami dobrze jest obejrzeć produkcję sprzed dekad, żeby poobserwować aktorów z dawnych czasów i przypomnieć sobie jak kiedyś wyglądały filmowe hity. Trzymając się jeszcze tematu horrorów, przyznaję, że absolutnie nic nie zrozumiałam z Fenomenów. Wiem, że to dzieło stworzył uznany reżyser; wiem, że grają w nim dobrzy aktorzy, ale niesamowicie wymęczyłam się w trakcie oglądania. Za dużo scen onirycznych, zbyt wiele dziur fabularnych i nielogicznego zachowania bohaterów. Fenomeny mają swoich fanów, ale ja na pewno do tego grona nie dołączę.Wielkim zawodem okazała się także kolejna adaptacja powieści Agathy Christie. Śmierć na Nilu jest koszmarnie przedłużonym i pozbawionym napięcia filmem, w którym od pierwszych minut wiadomo, co i jak. Serio. Nawet jeśli nie znacie tej opowieści i nie wiecie, kto kogo zabije, to zorientujecie się po pierwszym kwadransie oglądania. Piękna scenografia, piękne choć sztucznie wygenerowane, widoczki, pięknie ubrani aktorzy, ale film jest wydmuszką. Nie ma w nim żadnej tajemnicy, brakuje odświeżonej interpretacji klasycznej historii o morderstwie, ale przede wszystkim nie widać geniuszu słynnego detektywa. Herkules Poirot miota się po statku, wrzeszczy na członków rejsu, zachowując się jakby nie miał pojęcia, co robić. Nie umiem też przekonać się do Kennetha Branagha w tej roli. Dla mnie Poirot ma twarz i ekspresję Davida Sucheta, który doskonale wcielił się w rolę ekscentrycznego detektywa szczycącego się używaniem „małych, szarych komórek”. Gal Gadot również nie uratowała tego filmu. Niestety powoli dochodzę do wniosku, że ta olśniewająca urodą i sympatyczna, wnioskując z wywiadów, kobieta, nie ma zbyt wielkich umiejętności aktorskich. Śmierć na Nilu to nieporozumienie i życzyłabym sobie, żeby Branagh zostawił książki Christie w spokoju i przestał tworzyć kolejne ekranizacje.
Na koniec wspomnę jeszcze o Prezencie od losu, ponieważ to całkiem niezły film. Jest bardzo kameralny i spokojny w gruncie rzeczy, mimo że opis fabuły na to nie wskazuje. Akcja płynie dość wolno, ale pod koniec atmosfera się zagęszcza, a finał naprawdę zaskakuje. Mam wrażenie, że to opowieść, która świetnie wybrzmiałaby na deskach teatru, bo najważniejsze jest tu zachowanie aktorów, ich rozmowy, wyczytane między wierszami reakcje, jednak filmowa wersja również zasługuje na uwagę. Dodatkowy plus za bardzo dobrą grę Jessego Plemonsa.
Seriale i gry
Kwiecień raczej nie obfitował w oglądanie seriali. Dokończyłam drugi sezon Westworld i zaczęłam trzeci. Byłam bardzo ciekawa jak twórcy rozwiną dalej opowieść po wydarzeniach z finału pierwszego sezonu i na szczęście scenarzyści stanęli na wysokości zadania. Emocje nie opadają, intryga nadal jest trudna do przewidzenia, chociaż linie czasowe są tym razem bardziej uporządkowane i czytelne, więc raczej wiadomo kiedy oglądamy teraźniejsze wydarzenia, a kiedy mamy do czynienia z retrospekcjami. Niemniej fabuła ciągle zaskakuje, a gra aktorska stoi na wysokim poziomie. W drugim sezonie możemy obserwować jak zachowuje się park bez kontroli ludzi, co uważam za bardzo trafiony pomysł. Na dodatek okazuje się, że świat Dzikiego Zachodu to nie jedyny tego typu park rozrywki, więc im dalej, tym ciekawiej. Nadal kibicowałam swoim ulubionym postaciom, czyli Maeve (Thandie Newton) i Bernardowi (Jeffrey Wright), których wątki zostały świetnie rozwinięte. Dużo mniej podobał mi się kierunek w jakim podążyła Dolores (Evan Rachel Wood), ale zobaczymy, co z tego dalej wyniknie. W każdym razie Westworld nadal mnie intryguje i zachwyca. Oby tak zostało również po trzecim sezonie. Jeśli chodzi o gry to niestety w zeszłym miesiącu nie udało mi się na dłużej zatopić w wirtualnym świecie. Niestety o tej porze roku o wolny czas konkurują także aktywności na świeżym powietrzu, więc coraz trudniej będzie znaleźć chwilę na wszystkie zainteresowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz